Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Specnaz- rosyjka jednostka specjalna
#1
Termin SPECNAZ oznacza po polsku specjalne przeznaczenie. Obecnie jednostka ta jest podległa pod GRU (czyli wywiad rosyjski). Jednostki brały udział w wojnie w Hiszpanii, 2 wojnie światowe jednak rzeczywiście rozwijać zaczęły się po latach 50. Wtedy to według doniesień Wiktora Suwrowa (twórcy wielu wspaniałych książek o tej grupie) liczba żołnierzy wynosiła łącznie około 30 tys.

W czasie zimnej wojny doradcy ze Specnazu wspierali promoskiewskie ruchy niepodległościowe, niekiedy biorąc czynny udział w walkach. Najkrwawsze walki Specnaz prowadził podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie, gdzie jego żołnierze zasłynęli zarówno odwagą, sprawnością w walce, jak i okrucieństwem.

Po upadku ZSRR poziom Specnazu również spadł. Brakowało środków na sprzęt, szkolenie brakowało również żołnierzy. Rosjanie nie prowadzili przez długie lata wymiany szkoleniowej w tym zakresie z innymi krajami, natomiast poprzez różne formy wywiadu pozyskiwali informacje o sposobach działania, wyposażeniu i organizacji tego rodzaju jednostek w Europie Zachodniej. Podobnie jak Izraelczycy, Rosjanie posiadają bogate doświadczenie w walce ze skrajną przestępczością i terrorem. Przeprowadzili podobnie jak Francuzi mnóstwo przedsięwzięć uwalniania zakładników, chociaż organizacja tych działań i ich przebieg jest kontrowersyjny. Z całą pewnością rosyjscy komandosi są mocno zdeterminowani, doświadczeni, a w ich działaniu dominuje obok profesjonalnego wyszkolenia osobiste poświęcenie

Rosjanie obok właśnie Francuzów i Izraelczyków są jednymi z nielicznych, mających doświadczenie w operacjach na dużych obiektach z wielką ilością zakładników.

Obecnie jednostka działa na zasadzie dwóch zarządów.

- Zarząd "A" - do uwalniania zakładników
- Zarząd "W" - jako wielozadaniowa formacja specjalna

Uzbrojenie

Standardowe uzbrojenie żołnierza Specnazu to karabin maszynowy,400sztuk amunicji, nóż, sześć granatów ręcznych lub lekki granatnik jednorazowego użycia, cichostrzelny pistolet P-6,tłumik PBS. Broń długa to karabinek AK-74 lub karabinek AKSU lub karabinek AK, granaty karabin SWD bądź Karabin WSS Wintoriez (tylko snajperzy) OC-14 Groza karabin maszynowy RPK-74, RPG-7, Kusza

Zapodam jeden z lepszych fragmentów z książki AKWARIUM

Cytat:Niebezpieczny jest ten, kto nie ogląda się za kobietą. Niebezpieczny jest ten, kto stara się pokazać, że go te rzeczy w ogóle nie interesują. Tacy właśnie bywają skrytymi sadystami i zabójcami.

Krawców nie należy do tej kategorii. Lubi pleć piękną (a kto nie lubi?) i nie czyni z tego tajemnicy. Lubi władzę - po cóż miałby się kryć ze swoją namiętnością? A lubi ją bardzo. Każdą władzę. Poczułem to, gdy po raz pierwszy zobaczyłem, jak bił "kukłę". Była to apoteoza siły i bezwzględnej władzy.

"Kukła" to człowiek. Człowiek do treningu. Gdy toczysz walkę ze swoim towarzyszem, wiesz z góry, że cię nie zabije. On też wie, że go nie zabijesz. Dlatego taka walka traci sens. Natomiast "kukła" może cię zabić, a i ciebie nikt nie zgani, jeżeli połamiesz jej żebra, albo przetrącisz kręgosłup.

Mamy odpowiedzialną pracę i ręka nie ma prawa nam zadrzeć w krytycznej chwili. I nie zadrży. Żeby nasi dowódcy byli o tym całkowicie przekonani, podsuwają nam do treningu "kukły". To nie myśmy wpadli na ten pomysł. "Kukła" była w użyciu już znacznie wcześniej, ale nazywano ją inaczej. W CzK mówiono o niej "gladiator", w NKWD - "wolontariusz", w SMIERSZ-u* [* W latach 1943-46 kontrwywiad wojskowy, podległy Ludowemu Komisariatowi Obrony Iprzyp. tłum.).] - "robinson", u nas - "kukła".

"Kukła" jest to przestępca, skazany na karę śmierci. Podeszłych wiekiem, chorych, słabowitych, tych, którzy za dużo wiedzą, likwiduje się zaraz po ogłoszeniu wyroku. Ale co silniejszych i krzepkich wykorzystuje się jeszcze przed śmiercią dla wzmocnienia potęgi naszego państwa. Krążą pogłoski, ze skazanych na śmierć posyła się do kopalni uranu. Bzdura. Uran wydobywają zwyczajni więźniowie. Skazanego na śmierć wykorzystuje się znacznie bardziej produktywnie. Na przykład robi się zeń "kukłę" w Specnazie, z pożytkiem dla obu stron. My możemy ćwiczyć kolejne chwyty, nie patyczkując się z przeciwnikiem, a dla niego to odroczenie każni.

Dawniej gladiatorów czy "kukieł" starczało dla wszystkich. Teraz brakuje. Wszystkiego u nas brak. A to mięsa, a to chleba, no i wreszcie zabrakło "kukieł". A zapotrzebowanie bynajmniej nie maleje - i powstaje wąskie gardło. Dlatego zaleca się w miarę ostrożne używanie "kukieł", by służyły jak najdłużej. Ta dyrektywa nie wpływa w istotny sposób na przebieg ćwiczeń. Tobie nie wolno partnera za bardzo kaleczyć, ale on nie ma żadnych hamulców. W każdej chwili może wpaść w furię. Nie ma nic do stracenia. Może ci śmiało kark ukręcić. Dlatego walka z "kukłą" przynosi stokroć więcej pożytku, niż ćwiczenia z instruktorem, albo kolegą. Zmagania z "kukłą" to prawdziwa walka, prawdziwe ryzyko.

W całym batalionie Specnazu tylko jeden wydzielony pluton zawodowców jest dopuszczony do treningu z "kukłami". Trzy zwyczajne kompanie dywersyjne nie mają w ogóle pojęcia o ich istnieniu. Pluton specjalny stacjonuje osobno, ukryty w Dubrowicy, wewnątrz karnego batalionu. Teren jest dobrze strzeżony i znalazło się tam miejsce dla "kukieł".

Kilka słów o szkoleniu. Szkolenie Specnazu jest najbardziej brutalnym szkoleniem na ziemi. Żadna jednostka nie stosuje takich metod jakie wykorzystują instruktorzy dla rekrutów. Mam kolejny fragment książki pisanej przez Suwrowa

Cytat:Kolejnym elementem szkolenia żołnierza Specnazu było oswojenie go z widokiem krwi i zabijaniem. Dla Specnazu zadanie to było znacznie ważniejsze i bardziej skomplikowane niż na przykład dla piechura. Żołnierz piechoty zabija swego przeciwnika zwykle z odległości powyżej 100 metrów, często nawet 300-400 i więcej. Piechur nie widzi wyrazu twarzy wroga. Jego zadanie polega tylko na poprawnym złożeniu się do strzału, wycelowaniu, wstrzymaniu oddechu i płynnym ściągnięciu spustu. Żołnierz taki w czasie pokoju strzela tylko do tarczy ze sklejki, a podczas wojny do ludzi, którzy z większej odległości niewiele różnią się od sylwetkowych tarcz. Krew, którą widzi żołnierz piechoty, to krew jego własnego kolegi lub jego własna. Ta krew wywołuje wściekłość i żądzę zemsty... Po takim widoku piechur prowadzi ogień do wroga nie czując wyrzutów sumienia.

Przygotowanie żołnierza Specnazu w tym zakresie było znacznie trudniejsze. Powinien on zabijać przeciwnika patrząc mu prosto w oczy. Dane będzie mu patrzeć na krew, i nie będzie to krew kolegów, często należeć będzie do zupełnie niewinnego człowieka. Dowództwo Specnazu musiało być przekonane o tym, że każdy żołnierz w krytycznej sytuacji wypełni swe zadanie.

Krew, tak samo jak ogień, stanowiła jeden z nieodłącznych atrybutów szkolenia bojowego Specnazu. Wcześniej uważano, że żołnierza należy oswajać z widokiem krwi. Na początku trochę krwi, a potem z dnia na dzień coraz więcej.

Nie! - mówią współcześni eksperci. Pierwsze spotkanie żołnierza Specnazu z prawdziwą krwią powinno być zupełnie niespodziewane, a krwi powinno być bardzo wiele. W jego bojowej biografii będzie wiele potwornych rzeczy, więc niech się przyzwyczaja nie dziwić się niczemu, niczego się nie bać.

Grupę młodych żołnierzy Specnazu zrywa w nocy z łóżek sygnał alarmu bojowego i każe udać się w "pościg za agentem". Czym pogoda gorsza, tym lepiej. Najlepiej, aby padał ulewny deszcz, dął wiatr. Wielokilometrowy tor przeszkód. Przeszkód jest na nim bardzo wiele. Połamane schody, szczeliny w murze, liny nad lejami i rowami. Wszystko mokre i oślizgłe. Naprzód! Pluton młodych gna ostatkiem tchu, serce wyrywa się z piersi. Nogi ślizgają się. Ręce pokaleczone i potłuczone. Naprzód, wasza mat'! Wściekłości prawie nie ma końca. Dowódcy są źli, żołnierze tym bardziej. Wyrazić swą złość żołnierz może tylko po cichu, tylko ciosem pięści w twarz słabszego kolegi, tylko kopniakiem w żebra w odpowiedzi. Na trasie jest wiele zburzonych domów. Wszystko jest rozbite, połamane, ziemię zalegają odłamki szkła. Wszystko jest mokre i śliskie. Przeszkodom jakby nie było końca. Po poligonie pełzną światła reflektorów. One wcale nie pomagają, wprost przeciwnie. Reflektory oślepiają. Naprzód! Ciemna piwnica. Drzwi wyrwane z zawiasów. Wszyscy na dół! Naprzód korytarzem! Przed nami woda... - '

Cala grupa w pełnym biegu, ani na chwilę nie zwalniając, rzuca się w lepką ciecz. Nagle rozbłyskuje oślepiające światło. Oni nie są w wodzie. Wszędzie jest krew! Krew po kolana, po pas, po pierś. Na ścianach i suficie kawałki zgniłego mięsa, zwały wnętrzności. Stopnie śliskie od śluzowatych kawałków mózgu. Młodzi żołnierze w niezdecydowaniu stanęli w korytarzu. Naprzód, takie syny! Czyjeś ręce spuszczają z łańcucha ogromnego psa. Wyjście jest tylko jedno. Tylko poprzez krew. Tylko w tę stronę, tam szeroki korytarz i schody prowadzące na górę...

Skąd wziąć tyle krwi? Z zakładów mięsnych.

Krwawy basen nie jest wcale trudno zrobić. Może być wąski i wcale nie głęboki. Powinien być za to kręty. Od góry powinien zakrywać go nisko zawieszony dach. Pomieszczenie w którym znajdować się ma krwawy basen nie musi być duże, ale do wnętrza należy wrzucić trochę przegniłych desek, belek, spękanych betonowych płyt. Nawet na ograniczonej przestrzeni można stworzyć wrażenie, że człowiek znajduje się w nie kończącym się labiryncie wypełnionym krwią. Przede wszystkim jak najwięcej załomów, dziur, nisz, ślepych korytarzy, drzwi.

Jeśli nie ma dostatecznie wiele krwi, można wykorzystać wnętrzności zwierząt zmieszane z krwią. Dno basenu nie powinno być równe. Dajmy szkolącemu się możliwość potknięcia się i skąpania w brunatnej cieczy po czubek głowy. Ale najważniejsze, żeby pierwszy trening przeprowadzić z grupą zupełnie młodych żołnierzy, którzy, trafiawszy do Specnazu, znajdując się w izolacji, nie mieli możliwości spotkania ze starszymi od siebie i otrzymania ostrzeżenia o tym co ich czeka. I jeszcze jedno - basen z krwią nie może być ostatnią przeszkodą tej nocy. Największy błąd to po przegnaniu ich przez basen, pozwolić się umyć i położyć się spać. Nie róbcie tego! W takim wypadku, krew będzie wspominana tylko jako straszny sen. A zatem niech pędzą i pędzą przez przeszkody.

Mordercze zajęcia powinny trwać i trwać. Naprzód i naprzód. Prowadźcie je cały ranek i cały dzień. Bez wody, bez jedzenia. Żołnierz nabiera wówczas nawyku nie dziwienia się żadnymi niespodziankami. Krew jest na jego rękach i ubraniu, krew chlupocze mu w butach, staje się czymś zwyczajnym. Tego dnia powinno być jeszcze wiele ognia, labirynty z kośćmi, psy, psy i znowu psy. Basen z krwią powinien być wspominany przez żołnierzy jako coś normalnego, kryjącego się w cieniu naprawdę ciężkich przeżyć.

W dalszym szkoleniu żołnierza można już nie wykorzystywać takich ilości krwi, ale powinien mieć on z nią stały kontakt. Pełznie pod drutem kolczastym. Czemu by na ziemi i drutach nie rozrzucić baranich wnętrzności? Niech czołga się po nich, a nie po ziemi. Żołnierz prowadzi ogień ze swego karabinu na strzelnicy. A może by tak rozrzucić wokół jego stanowiska kawałki gnijącego mięsa, których i tak nie można wykorzystać do jedzenia? Żołnierz skacze na precyzję lądowania. Przecież w punkcie lądowania można położyć (twarzą do dołu) naturalnych rozmiarów manekin ubrany w mundur Specnazu, zaplątany w porwany spadochron i zalany świńską krwią.

Wszystko to standardowe procedury Specnazu. Proste i efektywne. Żeby wzmocnić ich efekt instruktorzy stale tworzą sytuacje, w których żołnierz zmuszony jest zanurzyć ręce we krwi. Na przykład pokonuje przeszkodę, drapie się po gładkiej ścianie w górę. Podnosi rękę, chwyta się występu ściany lub parapetu śliskiego i lepkiego od krwi. Alternatywa: spaść w dół i połamać nogi (albo i skręcić kark), czy też chwycić się mocniej dwoma rękoma, podciągnąć się, podeprzeć się podbródkiem o brudny parapet, przenieść ciężar na jedną rękę, teraz puścić się i wskoczyć w okno. Żołnierz Specnazu nie spada w dół. Podciąga się i, cały zapaćkany krwią, ochryple klnąc, kontynuuje swój marsz - naprzód i naprzód.

Później do programu można włączyć także takie śmieszne ćwiczenie: złapać ciężarną kotkę, brzytwą rozciąć jej brzuch i policzyć ile miała kociąt. To ćwiczenie nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Żołnierz nie ma rękawiczek, kotka drapie, a jemu nikt nie pomaga. Jako "instrument chirurgiczny" pozwalają mu wykorzystać tylko tępe i na dodatek połamane ostrze do golenia, można nim przez nieuwagę obciąć palce samemu sobie.

Specjalnie na potrzeby tej jednostki została stworzona sztuka walki nazywana "Sambo". Istnieją 3 odmiany tej sztuki walki ale jedna jest zarezerwowana tylko dla Specnazu.

Dla chętnych kilka filmów:P





  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Jednostka specjalna GROM Sebastian 0 3 289 04.06.2011, 11:16
Ostatni post: Sebastian

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości