Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Bitwa pod Grunwaldem - jak to było naprawdę
#1
Przed bitwą pod Grunwaldem spotykają się obie armie. Zadowoleni z tego, że się wzajemnie odnaleźli urządzają imprezę. W krzyżackim obozie wszyscy nawaleni, klina klinem popychają, sytuacja trwa kilka dni. Pewnego poranka budzi się wielki Mistrz Ulryk von Jungingen, odbierając podawaną mu flaszkę, pyta sługi:

- Co to my dzisiaj mamy?
- Dzisiaj ma być bitwa Wielki Mistrzu...
- O żesz k..wa - powiedział skacowany Mistrz przecierając twarz.

Gdy już po paru głębszych Mistrz zaczął kontaktować, doszedł do wniosku, że zamiast wymordowywać się wzajemnie można by wystawić do walki po jednym rycerzu z obu stron, i wygra ta strona której rycerz zwycięży. Nie będzie musiało tylu ginąć. Jak pomyślał tak zrobił. Wysłali więc kolesia z dwoma mieczami (czy dwóch gości z jednym mieczem?) z poselstwem do Polaków. A tam... balanga na całego! Trzeba znaleźć Jagiełłę! Po pewnym czasie odnaleźli Go w końcu narąbanego w stogu siana. Przystał na wszystko co mu powiedzieli... Teraz trzeba wybrać odważnego do walki. Krzyżacy nie mieli z tym większego problemu - wybrali oczywiście Zygfryda de Loewe - najmężniejszego z mężnych. Był to rycerz z drewna nie strugany, 3,80 wzrostu, 2,40 w barach. Teraz trzeba znaleźć dla niego konia. Niestety jakiego by nie przyprowadzili, to albo się załamywał albo Zygfryd kolanami o ziemię szorował... Sytuacja beznadziejna. Na szczęście Wielki Mistrz miał znajomości u Hannibala.

- Masz tu ode mnie tego Słoniokonia - na pewno będzie dobry.

Rzeczywiście, teraz to Zygfryd nawet stopami ziemi nie dotykał! Kolejny problem to miecz: szukają i szukają ale żaden nie jest dobry. Największy miecz jaki znaleźli w całych Prusach to Zygfryd w trzech palcach trzymał! To przecież bez sensu! Poszli więc do kowala aby wykuł odpowiednie oręże. Kowal wykuł najpotężniejszy miecz jaki istniał - siedmiometrowy! Zygfryd zważył go w ręku, jak machnął to za jednym zamachem ściął 14 dębów! No tym to mogę walczyć! Pozostała jeszcze zbroja. Jakiej by nie znaleźli to albo za mała albo jakaś taka lekka... Ostatecznie stary znajomy kowal wykuł odpowiednią zbroję dla Zygfryda. Zajebista płytówka - pasowała jak ulał, zdobiona złotem
i nader wszystko wytrzymała. Zygfryd był gotowy do walki.

Tymczasem w obozie Polaków ten sam problem. Jagiełło szuka ochotnika, ale nikt się nie zgłasza. Król postanawia wziąć ich sposobem - polewa dodatkową porcję miodu (wiele razy), niestety nawet totalnie zalani nie chcieli walczyć. Jagiełło poszedł do starego druha - Zawiszy Czarnego. Niestety ten nie był skory do opuszczania domu.

- Ubrudzę się tylko, jeszcze może mi się coś stać... daj mi spokój.

Kolejny był Maćko z Bogdańca - ale ten również nie był chętny.

- Tu Jagienka na mnie czeka, a ja się będę gdzieś po jakiś polach
bitwy chędożył? Nie ma mowy!

Następny Jurand

- Ale ten ma oczy wypalone!

- BEZNADZIEJA!

Załamany Król wziął sznur i poszedł do lasu się powiesić. Idzie i nagle widzi: jakiś kurdupel - metr dwadzieścia - konus taki, ubrany w marną skórzaną kurteczkę, z zardzewiałą szablą u pasa, opiera się o drzewo, i napruty jak worek, spawa. U Króla pojawiła się iskierka nadziei, takie małe światełko w tunelu. Podchodzi i pyta czy ten się zgłosi.

- No pewnie - odpowiedział totalnie urżnięty głos.

Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Teraz trzeba go uposażyć. I tu
problem. Jakiego konia by nie znaleźli, to dla Polaczka olbrzym. Nie
utrzymałby go nawet. Olali sprawę. Teraz miecz. Niestety nawet najmniejszego nie był w stanie unieść. Wyluzowali. Jeszcze zbroja. Ale jakiej by nie przynieśli to dla naszego bohatera jak dom wielka - popijawy by mógł w środku urządzać. Dali sobie siana. Zostawili mu tylko to co miał - cienką skórę i przerdzewiałą szabelkę. Na koniec poprosili tylko o jedno:
- Po wszystkim możesz robić co chcesz, ale w dzień bitwy, na Boga, przyjdź trzeźwy!

Słońce wzeszło, obie armie stoją na przeciwko siebie. Z szeregu
krzyżackiego wyłania się wspaniały rycerz. Ale gdzie Polak??? Szukają go i szukają, w końcu znaleźli - oczywiście nawalony jak dzwonek. Mimo to tanio skóry nie sprzedamy (inna sprawa że wyjścia już nie było). Cucą go i wypychają. Na ugiętych nogach zataczając się wychodzi na pole bitwy. Naprzeciw niemu wielki Zygfryd de Loewe w błyszczącej złotem zbroi, z ogromnym mieczem, na potężnym słoniokoniu. Spina wierzchowca i rusza do ataku. Pędzi z ogromną prędkością, ziemia drży pod kopytami słoniokonia, drugie słońce błyszczy na złotej piersi Zygfryda (wielki miecz zasłania to pierwsze). Jagiełło wytrzeźwiał
natychmiast i pojął co zrobił.

- Ja *****ę! Przecież on zaraz zmiażdży naszego i wpadnie w nas - rozniesie nas w puch. Jesteśmy już martwi! - pomyślał zasłaniając twarz

- W NOGI, kurrrr**a, W NOGI!!!

krzyczy Król i wszyscy spieprzają gdzie popadnie. Zygfryd de Loewe na swym słoniokoniu wpada na kurdupla Polaka - huk trzask, uniósł się tylko kurz i dym...

Wielki Mistrz podjeżdża na miejsce potyczki aby pogratulować swojemu zwycięstwa. Kurz opada, a tu straszny widok: Słoniokoń leży z obciętymi nogami, paręnaście metrów dalej Zygfryd (całe piszczele ma pokrwawione), a Polak stoi niewzruszony opierając się o szablę i mówi:

- Gdyby mój król nie krzyknął "w nogi", to bym cię roz***bał na strzępy!
[Obrazek: Oh_yes_its_free-1338710999.png] ftp://109.196.92.86/Poradniki
user: user
hasło: user

[Obrazek: Userbar-1340978593.png]
Używaj przycisku [Obrazek: postbit_reputation.gif] rozważnie!!!
Zamiast pisać post pod postem użyj przycisku [Obrazek: postbit_edit.gif]

ʎuмızp ozpɹɐq ʇsǝ! ʇɐıмş
  Odpowiedz
#2
Ja znam to w formie kawału. Trochę zmienione, ale dużo krótsze i świetne na dowcip w gronie przyjaciół ;)


Cytat:> 5 lipca 1410 roku. Wstaje świt. W lesie budzi się polski obóz. Poranny
> posiłek, modlitwa. Jagiełło staje przed namiotem, powiadomiony o przybyciu
> posłów krzyżackich.
> - Panie, Wielki Mistrz, Ulrik von Jungingen, proponuje, by zamiast toczyć
> tu
> krwawą bitwę i stracić kwiat rycerstwa, wyznaczyć jednego z każdej ze
> stron.
> Niech oni stoczą pojednek, a który z nich zwycięży, tego strona uznana
> zostanie za zwycięską w całej bitwie. Po chwili namysłu Jagiełło się
> zgodził. Posłowie odjechali, a Jagiełło podążył do namiotów rycerzy.
> - Słuchaj Zawisza, zamiast bitwy będzie pojedynek - pójdziesz walczyć o
> wygraną bitwę ?
> - No wiesz Władek, pojutrze tak. No może jutro... Ale dziś nie dam rady.
> Rozumiesz, imprezka była, daliśmy czadu no i ... Po prostu nie dam rady..
> Król udał się więc do kolejnego rycerza:
> - Powała, pójdziesz walczyć w pojedynku o wygraną bitwę ?
> - Sorki Władek, wczoraj byla imprezka u Zawiszy. Daliśmy czadu no i
> wiesz.... Pojutrze spoko, dziś nie dam po prostu rady.... Udał się więc
> Jagiełło do kolejnego namiotu:
> - Zbyszko, pójdziesz walczyć o wygraną bitwę ?
> - Królu złoty, nie dam rady. Była imprezka ...
> - Tak, tak, wiem - u Zawiszy. Kto jeszcze tam był ?
> - No chyba wszyscy...
> - Zwołaj wojska, niech się ustawią w szeregu pod lasem.. Stanęło więc
> polskie wojsko pod lasem, naprzeciw król.
> - Słuchajcie, bedzie pojedynek o wygraną bitwę. Czy ktoś z was jest w
> stanie
> stanać do niego ? Siedzą rycerze w kulbakach, każdy łypie na drugiego,
> głowy
> pospuszczali. Nikt nie chce ... Nagle slychać:
> - Ja ! Ja ! Ja chce !!! Ja pójde !!!
> Rozglądają się i widzą - stary dziad z brodą do pasa, ubrany w jakiś taki
> jutowy worek, łachmany.
> - Rany Boskie, nie ma nikogo innego ????
> No i nikogo innego nie bylo. Dali więc dziadkowi długi dwuręczny miecz.
> Idzie dziadek przez pole, miecza nie dał rady dźwignać więc ciagnie go za
> sobą .... Patrzą Polacy, a z przeciwnej strony wyjeżdża na koniu wielkim
> jak
> stodoła zakuty cały w lśniącą zbroję wielki jak dąb rycerz. Jagiełło
> chwyta
> się za głowę i jęczy, a Polacy wrzeszczą:
> - Dziaaaadeeeeek !!! W nooooogiiiiii !!! W noooooogggiiiiiiiiiiiiiii!!!
> Rycerz niemiecki jednak juz ruszyl, dopadl dziadka który wogóle nie
> zamierzal uciekać, podniósl sie tuman kurzu. Nic nie widać tylko jakieś
> takie jeki slychać. Po chwili wiatr oczyscil pole z pylu. Patrza Polacy, a
> tam koń bez nóg, krzyzak bez nóg, a dziadek stoi i trzesaca sie reka
> trzyma
> miecz na gardle niemca. I mówi:
> - Masz szczescie , ze krzyczeli "w nogi", bo bym ci leb
> upier*****!!!
  Odpowiedz
#3
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bitwa o choinki w Lublinie Sylwester 3 1 353 22.12.2015, 14:17
Ostatni post: amb00
  Bitwa o karpia amb00 1 1 033 21.12.2015, 23:26
Ostatni post: Swordancer
  Dla ludzi o mocnych nerwach, naprawdę! Swordancer 2 1 077 03.08.2015, 15:04
Ostatni post: Swordancer
Big Grin To było coś: Mortal Kombat KruchyFix 1 1 637 28.08.2011, 23:03
Ostatni post: Devil
Big Grin To było coś: Guma Turbo KruchyFix 0 1 317 30.06.2011, 20:23
Ostatni post: KruchyFix

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości