Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Chrześcijaństwo w wojnach religijnych cz.II
#1
Cytat: „Zabijamy w imię Boga i dalej będziemy zabijać”
Pod takim nagłówkiem zamieszczono w gazecie International Herald Tribune następującą wypowiedź: „Wiek ten, który nieliczni optymiści z upodobaniem nazywają oświeconym, jak żaden poprzedni cechuje straszliwa skłonność człowieka do zabijania drugich w imię Boga”.

Autor przytoczył przykłady rzezi religijnych z dawnych czasów. Potem nawiązał do podobnych masakr w XX wieku i oświadczył: „To, co widzimy, jest przerażającą kontynuacją zaciekłej nietolerancji ubiegłych wieków. Religia dalej służy za usprawiedliwienie politycznych aktów przemocy i podbojów terytorialnych”.

Od zarania dziejów ludzie zabijają w imię Boga. Czy ten przelew krwi można usprawiedliwić? Jak na to patrzy Bóg?

Niejeden próbuje uzasadnić dzisiejsze wojny religijne, powołując się na starożytnych Izraelitów, którym Bóg pozwalał zabijać Kananejczyków. Jednakże to wcale nie usprawiedliwia wojen prowadzonych obecnie przez rzekomych chrześcijan. Dlaczego? Ponieważ to sam Bóg polecił Izraelitom występować w roli wykonawców Jego prawych wyroków na czcicielach demonów, których kult wiązał się z rażącym wyuzdaniem i składaniem ofiar z dzieci (5 Mojżeszowa 7:1-5; 2 Kronik 28:3).
Wojny prowadzone w starożytności przez Izraelitów nie były zwyczajnymi konfliktami zbrojnymi, o czym świadczy cudowny charakter zwycięstw zapewnionych im przez Boga. Pewnego razu na przykład polecono im użyć trąb, dzbanów i pochodni — z pewnością nie były to typowe narzędzia walki! A gdy przy innej okazji mieli stawić czoło przeważającym siłom najeźdźców z kilku narodów, w pierwszych szeregach ustawiono śpiewaków (Sędziów 7:17-22; 2 Kronik 20:10-26).
Co więcej, kiedy Izraelici wdawali się czasem w walki samowolnie, Bóg im nie błogosławił i ponosili klęski (5 Mojżeszowa 28:15, 25; Sędziów 2:11-14; 1 Samuela 4:1-3, 10, 11). A zatem konfliktów zbrojnych w łonie chrześcijaństwa nie można usprawiedliwić powoływaniem się na wojny izraelskie.
Ponadto chrześcijanie mieli postępować według nauk Jezusa, który uczył miłości do bliźnich a także do wrogów. Pierwsi chrześcijanie woleli zginąć niż brać udział po którejkolwiek stronie walczących. Jednak od IV w. sytuacja się zmieniła, ci których cesarz Konstantyn uznał za przedstawicieli kościoła chrześcijańskiego, sami zaczęli prześladować w imię Boga innych, zwłaszcza tych, którzy nie chcieli się im podporządkować.
Od tego czasu chrześcijanie bali udział w wielu wojnach w imię Boga, m.in. w wyprawach krzyżowców, które kierowały nienawiść nie tylko do muzułmanów, ale również do chrześcijan obrządku wschodniego. W tym artykule skupimy się i omówimy przykład zabijania w imię Boga podczas wojen toczonych w XVI wieku we Francji. Dlatego że zapisały one najkrwawsze stronice historii katolików i protestantów w Europie. Przeanalizujmy te konflikty i zobaczmy, jakie lekcje możemy z nich wyciągnąć.

Wojny religijne we Francji
[Obrazek: skanowanie0011.jpg]

W niedzielę 1 marca 1562 roku książę Franciszek Gwizjusz i jego brat Karol, kardynał lotaryński — dwaj czołowi przywódcy francuskich katolików — jechali w towarzystwie zbrojnej eskorty do wioski Wassy, leżącej na wschód od Paryża. Postanowili zatrzymać się w tamtejszym kościele i wziąć udział w mszy.
Nagle usłyszeli dźwięki hymnów. Był to śpiew kilkuset protestantów zgromadzonych na nabożeństwie w stodole. Żołnierze siłą wtargnęli do środka. W ogólnym zamieszaniu zaczęto wymieniać obelgi, a potem posypały się kamienie. Żołnierze otworzyli ogień — kilkudziesięciu protestantów zginęło, a stu innych zostało rannych.
Jakie wydarzenia doprowadziły do tej masakry? Jak zareagowali na nią protestanci?

Tło historyczne

W pierwszej połowie XVI wieku w ludnej Francji panował dobrobyt. Rozkwitowi gospodarczemu i demograficznemu towarzyszyły próby wprowadzenia nowej formy katolicyzmu, która kładłaby większy nacisk na sprawy duchowe i miłość braterską. Ludzie chcieli Kościoła mniej bogatego, a bardziej świętego. Niektórzy duchowni oraz humaniści domagali się reform religijnych przeciwdziałających nadużyciom wyższych dostojników kościelnych i niekompetencji niższych. Wśród walczących o odnowę Kościoła był katolicki biskup Wilhelm Briçonnet.
W swej diecezji w Meaux Briçonnet zachęcał wszystkich do czytania Pisma Świętego. Sfinansował nawet przekład chrześcijańskich Pism Greckich na język francuski. Wkrótce odczuł na sobie gniew teologów z paryskiej Sorbony, którzy stali na straży ortodoksyjnego katolicyzmu i chcieli mu pokrzyżować plany. Ale Briçonneta ochraniał Franciszek I, królujący we Francji w latach 1515-1547. W tamtym czasie król był zwolennikiem reform.
Jednakże Franciszek I tolerował krytykę Kościoła jedynie dopóty, dopóki nie zagrażało to porządkowi publicznemu i jedności narodowej. W 1534 roku zagorzali protestanci rozwiesili plakaty przedstawiające katolicką mszę jako bałwochwalstwo, a jeden przybili nawet na drzwiach królewskiej sypialni. W rezultacie Franciszek I zmienił front i wszczął zaciekłe prześladowania.

Bezwzględny terror
[Obrazek: zdj%25C4%2599cia+%25281%2529.jpg]

Wkrótce protestanci płonęli już na stosach. Wielu humanistów, ich sympatyków oraz zwolenników rodzącego się protestantyzmu uciekło z kraju. Władze wprowadziły cenzurę książek i kontrolowały pracę nauczycieli, wydawców i drukarzy.
Gniew rządzących skrupił się na waldensach. Była to niewielka grupa mieszkańców biednych wiosek w południowo-wschodniej części kraju, którzy starali się trzymać Biblii. Niektórzy zginęli na stosach, setki zmasakrowano, a około 20 ich wiosek zniszczono .
Świadomość potrzeby zreformowania Kościoła skłoniła biskupów katolickich do zwołania w grudniu 1545 roku soboru w Trydencie. Jak podaje dzieło The Cambridge Modern History, gdy w roku 1563 sobór się zakończył, „ogólnym wynikiem jego obrad (...) było wzmocnienie rąk tych, którzy postanowili wykorzenić protestantyzm”.

Preludium wojny

Wielu zwolenników reform Kościoła katolickiego, zmęczonych oczekiwaniem na zmiany, opowiedziało się za protestantyzmem. Około roku 1560 sporo arystokratów francuskich i ich zwolenników przyłączyło się do hugenotów, jak zaczęto nazywać protestantów. Hugenoci coraz częściej zaznaczali swoją obecność. Ich publiczne zebrania miały niekiedy charakter prowokacyjny i stawały się zarzewiem konfliktów. Na przykład w 1558 roku tysiące hugenotów zebrało się w Paryżu, by przez cztery kolejne dni śpiewać psalmy.
Wszystko to pobudzało do gniewu zarówno potężnych dostojników Kościoła katolickiego, jak i ogół wiernych. W czerwcu 1559 roku za podszeptem kardynała lotaryńskiego, Karola, król Henryk II, syn Franciszka I, wydał w Écouen pewien edykt. Jego jawnym celem było pozbycie się „nikczemnej luterańskiej hołoty”. Wywołało to w Paryżu falę terroru skierowanego przeciwko hugenotom.
Henryk II zmarł kilka tygodni później z powodu ran odniesionych w turnieju. Jego syn, król Franciszek II, pod naciskiem rodu Gwizjuszów odnowił edykt przewidujący karę śmierci dla opornych protestantów. W następnym roku Franciszek II zmarł, a jego matka, Katarzyna Medycejska, zaczęła sprawować władzę w imieniu jego dziesięcioletniego brata, Karola IX. Obrała politykę kompromisu, która jednak nie przypadła do gustu Gwizjuszom, zdecydowanym zniszczyć protestantyzm.
W 1561 roku Katarzyna zorganizowała w Poissy pod Paryżem kolokwium teologów katolickich i protestanckich. W edykcie wydanym w styczniu 1562 roku przyznała protestantom wolność zgromadzania się w celach kultowych poza miastami. Katolicy byli oburzeni! Dwa miesiące później doszło do opisanej już rzezi protestantów w stodole w Wassy.

Pierwsze trzy wojny

Masakra w Wassy zapoczątkowała pierwszą z ośmiu wojen religijnych, w których od roku 1562 do połowy lat dziewięćdziesiątych Francuzi wzajemnie się mordowali. Chociaż nie bez znaczenia były również względy polityczne i społeczne, największą rolę w tym rozlewie krwi odegrała religia.
Po bitwie pod Dreux, która rozegrała się w grudniu 1562 roku i pochłonęła 6000 ofiar, pierwsza wojna religijna była bliska zakończenia. W marcu 1563 roku podpisano w Amboise traktat pokojowy przyznający szlachcie hugenockiej ograniczoną swobodę kultu w określonych miejscach.
„Do drugiej wojny doprowadził strach hugenotów przed międzynarodowym spiskiem katolików” — podaje The New Encyclopædia Britannica. W tym czasie sądy katolickie wysyłały ludzi na szubienicę za to tylko, że byli hugenotami. W roku 1567 hugenoci próbowali pojmać króla Karola IX i jego matkę, Katarzynę, co dało początek drugiej wojnie.
Po przedstawieniu wyjątkowo krwawej bitwy stoczonej niedaleko Paryża, w Saint-Denis, historycy Will i Ariel Durantowie napisali: „Francja znowu się zastanawiała, cóż to za religia pchnęła ludzi do takiej rzezi”. Wkrótce potem, w marcu 1568 roku, zawarto pokój z Longjumeau i przyznano hugenotom tę skromną miarę tolerancji, jaką gwarantował im wcześniej traktat podpisany w Amboise.
Jednakże rozgniewani katolicy odmawiali respektowania tych postanowień. We wrześniu 1568 roku wybuchła więc trzecia wojna religijna. Kolejny traktat pokojowy dawał hugenotom jeszcze większe swobody. Przyznano im kilka twierdz, między innymi port La Rochelle. Ponadto znamienity książę protestancki, admirał Coligny, został przyjęty do rady królewskiej. Katolicy znowu wpadli we wściekłość.

Krwawa noc „świętego” Bartłomieja
[Obrazek: zdj%25C4%2599cia.jpg]

Jakiś rok później, 22 sierpnia 1572 roku, dokonano w Paryżu nieudanego zamachu na Coligny’ego, gdy szedł z Luwru do swego domu. Rozzłoszczeni protestanci zagrozili okrutną zemstą, jeśli sprawiedliwości szybko nie stanie się zadość. Na tajnym spotkaniu młody król Karol IX i jego matka, Katarzyna Medycejska, oraz kilku książąt postanowili pozbyć się Coligny’ego. Aby uniknąć odwetu, nakazali wymordowanie wszystkich hugenotów, którzy przybyli do Paryża na uroczystość zaślubin protestanta Henryka Nawarskiego i Małgorzaty de Valois, córki Katarzyny.
W nocy 24 sierpnia dzwony kościoła Saint-Germain-l’Auxerrois, stojącego naprzeciw Luwru, dały sygnał do rozpoczęcia masakry. Książę Gwizjusz ze swymi ludźmi wtargnął do domu, w którym spał Coligny. Admirał został zabity, a jego zwłoki wyrzucono za okno i zbezczeszczono. Katolicki książę powtarzał: „Zabijajcie wszystkich. To rozkaz króla”.
W dniach od 24 do 29 sierpnia na ulicach Paryża rozgrywały się dantejskie sceny. Niektórzy twierdzili, że woda w Sekwanie zaczerwieniła się od krwi tysięcy wymordowanych hugenotów. W innych miastach doszło do podobnych rzezi. Podaje się różne liczby ofiar — od 10 000 do 100 000, ale większość źródeł mówi, że było ich co najmniej 30 000.
„Równie okropna jak sama masakra”, donosi pewien historyk, „była radość, która potem wybuchła”. Na wieść o tym pogromie papież Grzegorz XIII polecił odprawić mszę dziękczynną i posłał gratulacje Katarzynie Medycejskiej. Polecił również wybić specjalny medal upamiętniający rzeź hugenotów i uwiecznić ją na obrazie z napisem: „Papież pochwala zabicie Coligny’ego”.
Podobno po masakrze Karol IX miewał wizje swych ofiar i krzyczał do swej pielęgniarki: „Posłuchałem diabelskiej rady! Boże mój, przebacz mi!” Zmarł w roku 1574 w wieku 23 lat, a tron po nim objął jego brat, Henryk III.

Dalszy ciąg wojen religijnych

Tymczasem przywódcy katoliccy podburzali wiernych przeciwko hugenotom. W Tuluzie duchowni nawoływali katolików: „Zabijajcie wszystkich, bierzcie łupy; jesteśmy waszymi ojcami. Ochronimy was”. Król, parlamenty, gubernatorzy i dowódcy wojskowi stosowali przemoc, a ogół katolików szedł za ich przykładem.
Jednakże hugenoci chwycili za broń. Dwa miesiące po nocy „świętego” Bartłomieja rozpoczęli czwartą wojnę religijną. W miejscowościach, w których przewyższali liczebnie katolików, niszczyli figurki, krzyże i ołtarze w kościołach, a nawet zabijali. „Bóg nie chce oszczędzać ani miast, ani ludzi” — oświadczył już wcześniej Jan Kalwin, duchowy przywódca francuskich protestantów, nawołując do „obrony prawowiernej wiary” (Déclaration pour maintenir la vraye foy).
Doszło jeszcze do czterech wojen religijnych. Piąta zakończyła się w roku 1576, kiedy to król Henryk III podpisał traktat pokojowy gwarantujący hugenotom całkowitą wolność wyznania w całej Francji. Z czasem ultrakatoliccy paryżanie zbuntowali się i wypędzili Henryka III, który ich zdaniem był zbyt ugodowy wobec hugenotów. Powołali rząd opozycyjny, katolicką Świętą Ligę, której przewodził Henryk Gwizjusz.
Ostatecznie w ósmej wojnie, czyli wojnie trzech Henryków, Henryk III (katolik) zjednoczył się ze swym przyszłym następcą, Henrykiem Nawarskim (protestantem), przeciwko Henrykowi Gwizjuszowi (katolikowi). Tego ostatniego zamordowano na zlecenie Henryka III, który jednak w sierpniu 1589 roku sam zginął z ręki pewnego dominikanina. W ten sposób Henryk Nawarski, którego 17 lat wcześniej oszczędzono podczas nocy „świętego” Bartłomieja, wstąpił na tron jako Henryk IV.
Ponieważ Henryk IV był hugenotem, Paryż nie chciał mu się podporządkować. Katolicka Święta Liga zorganizowała w całym kraju zbrojną opozycję. Henryk wygrał kilka bitew, ale gdy katolikom przybyła z pomocą armia hiszpańska, postanowił wyrzec się protestantyzmu i przejść na wiarę katolicką. Po koronacji 27 lutego 1594 roku wkroczył do Paryża, gdzie udręczeni wojnami ludzie przywitali go jako króla.
Tak oto skończyły się francuskie wojny religijne, podczas których przez przeszło 30 lat katolicy i protestanci raz po raz mordowali się wzajemnie. Dnia 13 kwietnia 1598 roku Henryk IV wydał historyczny edykt nantejski zapewniający protestantom wolność wyznania. Według papieża ogłoszenie edyktu było „najgorszym posunięciem, jakie można sobie wyobrazić, ponieważ zagwarantowało wolność sumienia wszystkim bez wyjątku, a nie ma już nic straszniejszego na świecie”.
Katolicy w całej Francji uznali, że edyktem tym Henryk złamał obietnicę popierania ich wiary. Kościół nie spoczął, dopóki jakieś 100 lat później Ludwik XIV nie odwołał edyktu nantejskiego, wzniecając jeszcze cięższe prześladowania hugenotów.

Skutki wojen

Pod koniec XVI wieku po dobrobycie Francji nie było już śladu. Połowa królestwa została splądrowana, złupiona lub zniszczona. Żołnierze dopuszczali się rozmaitych nadużyć, co wywoływało chłopskie rebelie. Społeczność protestancka — zdziesiątkowana przez egzekucje, masakry, wygnania i wyrzekanie się wiary — wkroczyła w wiek XVII znacznie zmniejszona liczebnie.
Wszystko wskazuje na to, że we francuskich wojnach religijnych zwyciężyli katolicy. Ale czy Bóg pobłogosławił ich zwycięstwo? Bynajmniej. Wielu Francuzów miało dość zabijania w imię Boga i odrzuciło religię. Stali się prekursorami XVIII-wiecznego ruchu antychrześcijańskiego.
Pierre Valdes, czyli Piotr Waldo, był zamożnym kupcem francuskim żyjącym w XII wieku. Chociaż w tych czasach Kościół katolicki celowo uniemożliwiał ludziom poznawanie Pisma Świętego, Waldo sfinansował tłumaczenie Ewangelii i innych ksiąg biblijnych na język prostych ludzi z południowo-wschodniej Francji. Następnie zrezygnował z interesów i poświęcił się głoszeniu ewangelii. Wkrótce przyłączyło się do niego wiele osób, a w roku 1184 papież Lucjusz III obłożył ich ekskomuniką.
Z czasem tę grupę kaznodziejów trzymających się Biblii zaczęto nazywać waldensami. Opowiadali się oni za powrotem do wierzeń i praktyk pierwotnego chrystianizmu. Odrzucali tradycyjne zwyczaje i wierzenia katolickie, między innymi odpusty, modlitwy za zmarłych, kult Marii i krzyża, modlitwy do „świętych”, chrzest niemowląt oraz naukę o czyśćcu i przeistoczeniu. W związku z tym często byli okrutnie traktowani przez Kościół katolicki. Historyk Will Durant tak opisuje ich los, gdy król Franciszek I wszczął prześladowania nie-katolików:
„Twierdząc, iż grupa ta knuje zdradziecki spisek przeciwko władzom, kardynał de Tournon przekonał schorowanego i niezdecydowanego króla do podpisania dekretu (1 stycznia 1545 roku), na mocy którego wszyscy waldensi winni herezji musieli ponieść śmierć. (...) W ciągu tygodnia (12-18 kwietnia) doszczętnie spalono kilka wiosek, a w jednej z nich wymordowano 800 mężczyzn, kobiet i dzieci; w ciągu dwóch miesięcy zabito 3000 osób, zniszczono 22 wioski i wysłano na galery 700 mężczyzn. Kiedy 25 przerażonych kobiet próbowało schronić się w pieczarze, uduszono je, podkładając ogień przy wejściu”.
Komentując te wydarzenia historyczne, Durant oświadczył: „Prześladowania te były największą porażką rządów króla Franciszka”. A jak niezłomna postawa waldensów dręczonych z rozkazu króla wpłynęła na obserwatorów? W. Durant napisał: „Odwaga tych męczenników dodała godności i chwały ich sprawie; musiała do głębi poruszyć tysiące postronnych osób, które bez tych pokazowych egzekucji być może nigdy nie pomyślałyby o zmianie religii”.

Którą religię popiera Bóg?

Niestety, nienawiść religijna, jaka ogarnęła XVI-wieczną Francję, wcale nie wygasła. W następnym wieku głębokie uprzedzenia znowu podzieliły Europę — katolicy i protestanci chwycili za broń w wojnie trzydziestoletniej (1618-1648). Rzekomi chrześcijanie ponownie zaczęli bezlitośnie się mordować w imię Boga.
Nie był to koniec nienawiści i wojen na tle religijnym. Niedawno w Irlandii katolicy walczyli z protestantami, a na terytorium byłej Jugosławii z prawosławnymi. W czasie I i II wojny światowej — choć może trudno w to uwierzyć — zarówno katolicy, jak i protestanci zabili setki tysięcy swych współwyznawców. Czy można to jakoś usprawiedliwić? Jak na tę sprawę patrzy Bóg?

Próby usprawiedliwienia

Publikacja 1995 Britannica Book of the Year podaje: „W roku 1994 na różne sposoby starano się znaleźć teologiczne usprawiedliwienie przemocy”. Ponad 1500 lat temu podobne próby podejmował katolicki filozof „święty” Augustyn. Według dzieła New Catholic Encyclopedia był on „twórcą teorii wojny sprawiedliwej”, a jego poglądy ‛znajdują oddźwięk nawet w czasach współczesnych’.
Kościół katolicki i prawosławny oraz kościoły protestanckie usprawiedliwiały, a nawet pochwalały mordowanie w imię Boga. Czyż nie są splamione krwią?, ale dzieje innych większych wyznań na świecie wcale nie wyglądają lepiej. Jak więc rozpoznać ludzi praktykujących prawdziwą religię?
[Obrazek: Kt%25C3%25B3r%25C4%2585+religi%25C4%2599...+kopia.jpg]
Nie wystarczy przysłuchiwać się, co ktoś mówi o swych wierzeniach. Jezus Chrystus ostrzegał: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. (...) Dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. (...) Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone” (Mateusza 7:15-20, BT).

Rozpoznani po owocach

Miliony uczciwych ludzi uświadamia sobie, iż religie świata są ‛złymi drzewami’ wydającymi „złe owoce”, do których głównie należy popieranie krwawych wojen. W Biblii światowe imperium religii fałszywej zostało przedstawione jako duchowa nierządnica nosząca imię „Babilon Wielki”. Pismo Święte mówi, że „znaleziono w niej krew proroków i świętych, i tych wszystkich, którzy zostali pozabijani na ziemi” (Objawienie 17:3-6; 18:24).
A zatem Bóg nie tylko nie popiera wojen błogosławionych przez przywódców religijnych, ale też wkrótce wykona wyrok na religiach, które mordują w Jego imię. Spełni się wtedy proroctwo biblijne: „Babilon, wielka metropolia, zostanie z rozmachem zrzucona i już nigdy nie będzie znaleziona”. To radosne wydarzenie będzie oznaczać, że Bóg „wykonał wyrok na wielkiej nierządnicy” i „pomścił krew swoich niewolników przelaną jej ręką” (Objawienie 18:21; 19:2). Biblia jeszcze mówi: „Dzieci Boga i dzieci Diabła uwidaczniają się w ten sposób: Nikt, kto nie trwa w prawości, nie pochodzi od Boga, ani ten, kto nie miłuje swego brata. (...) Powinniśmy jedni drugich miłować; nie jak Kain, który (...) zabił swego brata” (1 Jana 3:10-12).
Ludzie oburzeni przelewaniem krwi w imię Boga mogą się zastanawiać, czy jacyś chrześcijanie naprawdę postępują zgodnie z proroctwem biblijnym, które zapowiadało: „Przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej” (Izajasza 2:4). Czy znasz ludzi, którzy naprawdę boją się Boga i odmawiają udziału w wojnie? Ludzie ci opuszczają "swoje" religie, które splamiły się winą krwi, według pewnego biblijnego polecenia: „Wyjdźcie z niej [z Babilonu Wielkiego], mój ludu, jeżeli nie chcecie mieć z nią udziału w jej grzechach i jeżeli nie chcecie otrzymać części jej plag. Bo grzechy jej nagromadziły się aż do nieba i Bóg przywołał na pamięć jej niesprawiedliwe uczynki” (Objawienie 18:4, 5).

Wiele szczerych osób daje posłuch temu wezwaniu i opuszcza światowe imperium religii fałszywej. Jeżeli oburza cię zabijanie w imię religii i chcesz uniknąć gniewu Bożego, który z pewnością dosięgnie te pseudo-chrześcijańskie religie, to skontaktuj się ze Świadkami Jehowy, oni z radością pomogą ci poznać biblijne obietnice dotyczące nowego, sprawiedliwego świata, w którym nie będzie już wojen (Psalm 46:8, 9; 2 Piotra 3:13).
Errare humanum est in errore perservare stultum - błądzić jest rzeczą ludzką, trwać w błędzie - głupotą
  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Chrześcijaństwo popiera wojny cz. I TATANATI 0 1 946 24.04.2011, 05:28
Ostatni post: TATANATI
  Chrześcijaństwo a handel niewolnikami TATANATI 0 3 065 23.04.2011, 06:17
Ostatni post: TATANATI
  Chrześcijaństwo - Fałszywy przyjaciel Biblii. TATANATI 0 2 361 22.04.2011, 07:44
Ostatni post: TATANATI

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości