Cytat:Głupcze, o księżach dobrze mów.
Na tym moralność cała stoi.”
(J. Słowacki)
W roku 1908 profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, ksiądz Zimmermann, pisał o rozrodczości katolickich owieczek: „Tam, gdzie katolicyzm przestał być żywym w sercach ludności, tam też owoców nie okazuje na zewnątrz pod względem płodności małżeńskiej”. I chyba dlatego jedna z obecnych posłanek AWS udowadniając „żywotność katolicyzmu w swoim sercu”, na kilka miesięcy przed ślubem, zaszła w ciążę, mieszcząc się w sferze (a)moralnych ustępów WC.
Biorąc słowa księdza Zimmermanna za wiarygodne, możemy zrozumieć, dlaczego kler z papieżami na czele, musiał często zajmować się m.in. płodzeniem owieczek, przysparzając radości Wszechmocnemu...
Na soborze nicejskim (325r.) zabroniono duchownym od subdiakona po biskupa, wprowadzać w progi swojego domu kobiety z wyjątkiem matki, siostry i ciotki. W wyniku tej decyzji, poszczególnym duchownym przybyło nagle żeńskich członków rodziny, a zwłaszcza wzrosło pogłowie sióstr i ciotek.
Papież Benedykt VII (1294-1303) wyraził opinię, iż nierząd, prostytucja, cudzołóstwo i kazirodztwo nie są grzechem, bo przecież Bóg stworzył mężczyznę i kobietę w tym właśnie celu. Benedykt dając przykład, żył z zamężną kobietą i jej córką w konkubinacie. Swoich paziów wykorzystywał seksualnie, tak, że w otoczeniu papieża Benedykta nazywano ich „małżonkami”.
Zygmunt Luksemburski (1368-1437) nalegał na soborze w Konstancji (1414-1418) na zniesienie celibatu, argumentując, iż na tysiąc księży, można znaleźć ledwie jednego, który stosuje się do jego wymagań, a i to na dodatek z powodu przyrodzonej impotencji. Reszta kleru, jego zdaniem, prowadzi życie pełne wyuzdania i rozpusty, a poza tym, „są złodziejami małżeńskiej wierności.”
Papież Jan XXIII (Baltazar Cossa: 1410-1415, nie mylić z papieżem o tym samym imieniu i numerze identyfikacyjnym, Angelo Giuseppe Roncali: 1958-1963), zanim usadowił się na Stolicy Piotrowej, zajmował się rabunkami i mordowaniem ludzi. Oskarżano go o kazirodztwo, cudzołóstwo i sodomię. Uwiódł 300 dziewic, a niektóre z nich w nagrodę mianował przeoryszami najbogatszych klasztorów Jego osobisty sekretarz, opowiadał o nim, że w Bolonii utrzymywał harem, złożony z 200 młodych dziewcząt. Należy przyznać, że Jan XXIII żył w zgodzie z naturą ludzka, jakkolwiek nieco wybujałą.
Zjawisko kurewstwa kleru było tak powszechne, iż papież Leon X (1513-1521) wydaje artykuł odnoszący się do księży „narożników jawnych”...
„Stanowimy, że każdy duchowny, jakiego bądź stanu, rodu, godności acz byłby papieskiej, lub innej dostojności, który okaże się nałożnikiem jawnym, po dojściu do wiadomości o tej ustawie i po upływie dwóch miesięcy od jej ogłoszenia w kościele katedralnym, niech będzie zawieszonym od pobierania dochodów ze wszystkich beneficjów swoich przez trzy miesiące. Jeżeli zaś opuściwszy nałożnicę, znowu ją weźmie duchowny, ogłoszonym będzie niezdolnym na urzędy, godności i beneficja.”
Kardynał Boroniusz w X wieku pisał o papieskim dworze: „Jakżeż wyglądał rzymski Kościół w tych czasach - jaki ohydny! Tylko wszechwładne kurtyzany rządzą w Rzymie! One to nadają, zmieniają i odbierają biskupstwa, a wstyd mówić, one to sadzają na tronie św. Piotra swych kochanków, fałszywych papieży...”
Ci, którzy decydowali o „ideologicznej” polityce Kościoła, a więc realizowali hasło papieża Aleksandra VI (1492-1503) „każda religia jest dobra, ale najgłupsza jest najlepsza”, mieli własne, indywidualne podejście do głoszonych przez siebie nauk i zasad WC.
O papieżu Janie XII (955-964) kremoński biskup, Luitprand opowiadał: „...żadna kobieta nie miała odwagi pokazać się na ulicach Rzymu, ponieważ Jan gwałcił wszystko: dziewczęta, mężatki i wdowy, nawet na grobach świętych apostołów”.
Oskarżano go także o wykastrowanie pewnego kardynała; o to, że pił wino za zdrowie diabła, a przy grze w kości, zaklinał się na Wenerę i Jowisza... Jan XII zakończył życie bardzo romantycznie, jak w najlepszym melodramacie: uwiódł mianowicie żonę jednemu z bardziej pobożnych a zarazem krewkich Rzymian, a ten przydybawszy swoją żonę w objęciach Namiestnika Chrystusa, tak go obił wbrew miłosierdziu ewangelicznemu, iż papież Jan XII zmarł w kilka dni później wskutek zadanych ran.
O francuskich biskupach wieku XI jeden z historyków tego okresu, pisał:
„... opactwa, biskupstwa, nawet arcybiskupstwa znalazły się po większej części w rękach prałatów, którzy prowadzili hulaszczy żywot drobnych feudałów. Za czasów Filipa I biskupem Beauvais był człowiek niepiśmienny i rozpustny. Angeran, biskup w Lens, dogmaty wiary obrócił w błazeństwa; Pons, opat Saint-Medarrd w Soissons, okradał własne opactwo; opat Saint-Denis, Iwo, poddawał torturom tych, którzy donosili o jego orgiach; Manasjasz, arcybiskup Reims, był człowiekiem nieokrzesanym, trudniącym się raczej polowaniem i rozbojem niż służbą bożą... Ci gorszyciele-prałaci z kolei sprzedawali urzędy kościelne, którymi dysponowali, i oczywiście na myśl im nie przychodziło, by od księży i mnichów wymagać czystości obyczajów, której sami nie posiadali”.
Oto biskup Ranulph z Durham, który żyje jak sułtan. Nagie dziewczęta usługują mu do stołu; kuzynka biskupa dzieli łoże z papieskim legatem. Biskup Henryk z Luttich ma kochankę w osobie przełożonej klasztoru, oraz harem, w którym spłodził 14 synów. Biskup z Tarentu będąc legatem papieskim w Szwajcarii, pisał, że zakonnice pozwalały sobie tam na wszystko, a jedynie zajście w ciążę karane było ciemnicą. Natomiast nic nie wspomina o dzieciach zakonnic.
Biskup bazylejski, Henryk, pozostawił po sobie 20 dzieci, a jego imiennik, biskup z Leodium, za niemoralne prowadzenie się, wykluczony został ze stanu duchownego. Jednakże nie tak łatwo dał się spławić z posady biskupa... Zamordował następcę, a po swojej śmierci zostawia 61 sierot. Zakonnice w Bamberii musiały zarabiać na chleb płatną miłością z powodu skąpstwa matki przełożonej.
Przeorysza klasztoru Corella w Navarze, miała kilkoro dzieci z prowincjałem karmelitów bosych, któremu dała później za kochankę swoją siostrzenicę, „iżby czyn ten miał większą zasługę w oczach Boga”. Widziano zakonnice i mnichów przy połogach innych mniszek których nowo narodzone niemowlęta natychmiast duszono, a czyniono to wszystko pośród „postów i tysiąca innych oznak świątobliwej pobożności.”
W roku 1420 kanclerz uniwersytetu paryskiego, ganił rozwiązłość i rozpustę kleru... „Klasztory, zamieszkałe stale przez mnichów, przedstawiają się jako kramy handlujące; klasztory zaś zakonnic, są domami nierządu. Katedry zaś jaskiniami złodziei i zbójców. Pod imieniem służących i krewnych, księża utrzymują nałożnice. Różnorodne obrazki, rozpowszechniane masami, wnoszą do ludu bałwochwalstwo. Nieskończona ilość różnych zakonów religijnych nie może nie wywołać różnych nadużyć i zamieszek w kraju.”
Nagminne były przypadki, że spowiednik pod groźbą nie udzielenia rozgrzeszenia, zmuszał penitentki do uległości.
Kler często był tak doskonałym materiałem rozrodczym, a przy tym niebywale płodnym, iż w niektórych miastach, na skutek aktywności rzymskiego duchowieństwa, liczba nieślubnych dzieci przekraczała ilość zrodzonych z prawowitych związków. Nie wiemy np. ile kobiet musiał uszczęśliwić biskup Liege, Henryk III, który był spłodził 65 bękartów-owieczek dla swojej owczarni. W niektórych parafiach Hiszpanii, Szwajcarii, Niemiec, Francji i innych państwach a także w Polsce, domagano się, aby księża mogli żyć „legalnie” w konkubinacie, co miało zapobiec deprawowaniu mężatek i dziewic.
Świadkowie różnych epok opisali wydarzenia, jakie miały miejsce w zgromadzeniach męskich i żeńskich. Powiedzieli ludzkości prawdę, podnosząc kurtynę zakrywającą zło, dziejące się w klasztorach. Podali przykłady, jak często znajdowano w podziemiach klasztorów szkielety z długimi włosami i małe kosteczki, niezawodnie świadczące o morderstwach popełnionych na noworodkach i ich matkach-mniszkach... Świat wreszcie dowiedział się, że mnich-asceta znał od dawien dawna tajną, ukrytą przed wzrokiem niepowołanych, drogę do łoża zakonnicy... Byli oni najlepszymi kochankami, zdolnymi niespotykanymi metodami zadowolić najwybredniejsze chucie kobiet. Nikt nie potrafił tak kochać i pieścić jak właśnie duchowieństwo.
I dzisiaj ten sam Kościół, skrywając przed oczami świata swoje nędzne i podłe tajemnice, strojąc się w szaty strażników moralności, odmierza w centymetrach odkryte uda kobiet i obfitość dekoltu. Moralność „made in chrześcijaństwo” mierzona jest odległością trzymanej przez mężczyznę ręki na ciele partnerki w czasie tańca. Duchowieństwo zazdrośnie strzeże, czy aby ta dłoń nie jest nazbyt blisko intymnej części ciała. Moralność rzymskiego wyznania to także długość spódniczki noszonej przez młodą i piękną kobietę, która nie wstydzi się własnych nóg mając je na „obraz i podobieństwo Boże.” Jakżeż to nędzna moralność, która może upaść z powodu krótkiej spódniczki!
Ale nic tak nie przyczyniło się do nierządu kleru, jak właśnie celibat. Ostatecznie zaprowadził go w Kościele papież Grzegorz VII (1073-1085), w roku 1076. Ale już w roku 1209 koncylium w Avinion musiało przyznać , że laicy pod względem nierządu są daleko w tyle za duchowieństwem, a ono samo zepsuło społeczeństwo. Koncylium paryskie w roku 1212 zarzucało mnichom, że czerpią dochody z udzielania pozwoleń na rozpustę. Święty Bonawentura (wł. Johannes Fidanza 1221-1274) tak charakteryzuje moralność kleru w swoich czasach:.
„Większość wikariuszy jest tak zepsuta, iż uczciwa kobieta boi się skompromitować, spowiada się sama. Stwierdzamy, że znaczna większość kleru składa się z notorycznych rozpustników, mających utrzymanki czy to u siebie (w domu), czy też poza domem, i którzy utrzymują jawne stosunki z licznymi kobietami”.
Alvarez Palayo, spowiednik papieża Jana XXII (1316-1334) poświadcza, że w Hiszpanii jest nieco więcej dzieci laików, niż dzieci duchowieństwa, oraz, że bardzo często się zdarza, że księża uprawiają rozpustę z kobietami oczekującymi na spowiedź. Rektor Akademii Paryskiej, Mikołaj de Clemengis w swoim dziele z roku 1414 stwierdza, że klasztory żeńskie to lupanary. Ale czemu się dziwić?! Medycy wieku XIII będący duchownymi i świeckimi jako lekarstwo na niektóre przypadłości zalecali rozpustę, jako niezbędną dla zdrowia...
Kościół pod pozorem walki z nierządem, w praktyce przejął nad nim kontrolę, czerpiąc z tego tytułu niebotyczne korzyści materialne. Papież Sykstus IV (1471-1484) ten od kaplicy sykstyńskiej, nakazał wybudować kosztem papiestwa dom publiczny, który następnie został wydzierżawiony. W Sisteron w czasach tegoż Sykstusa, prostytutki musiały płacić po 5 soldów na rzecz klasztoru św. Klary. Papież Klemens VII (1523-1534) chcąc umniejszyć zarobek publicznym niewiastom, postanowił, że cokolwiek zadecydują o swoim majątku, i tak jego połowa musi przejść na klasztor Santa Maria de la Penitenza. W roku 1542 w papiesko-kurewskim Rzymie pobrano podatek „dochodowy” od 4500 zarejestrowanych, licencjonowanych prostytutek. Nie wliczono tutaj nierządnic arystokracji!
Wspomniane już wcześniej koncylium paryskie z roku 1212 stwierdziło, że biskupi pobierali stosowną opłatę od podległych sobie księży za pozwolenie utrzymywania konkubin. Kanclerz praskiego uniwersytetu także opowiadał się wówczas za konkubinatem, ponieważ - jak twierdził- „ksiądz, który ma utrzymankę, szanuje przynajmniej honor żon i córek parafian”.
Cytowany już Mikołaj de Clemengis również optował za konkubinatem ówczesnych stróżów WC: „...laicy tak są przekonani o niepowściągliwości księży, iż w większości parafianie odrzucają każdego księdza, który nie ma utrzymanki. Widzą oni w tym (parafianie) pewność co do własnych żon, które mimo to nie są poza niebezpieczeństwem.”
Polska moralność podbudowana wartościami chrześcijańskimi w niczym nie odbiegała od tej papiesko-europejskiej normy. Oto kwiat i ozdoba naszego narodowego kurestwa, Ewa Pierdolonka z Kunowa. („meretrix Heva dicta Pierdolonka”). Była etatową miejską, „służbową” nierządnicą.
Także i polskie duchowieństwo trzymało się hardo na poziomie papieskiego świata, i nic cnotliwsze od reszty wcale nie było. I ono kultywowało chrześcijańskie tradycje w omawianym temacie. Kiedy w roku 1269 zmarł 100 letni kantor kapituły krakowskiej, prałat Trojan, jego łoże śmierci otaczały dzieci, których był ojcem. Ba, doczekał się nawet wnuków, którzy również przyszli pożegnać dziadka.
Krakowski biskup, Paweł z Przemiankowa (? - 1296), dla którego zabić człowieka było niczym, utrzymywał cały harem, a nade wszystko cenił sobie mniszki. Jedną z nich, klaryskę Biankę Toporczankę, wykradł z klasztoru w Skale i włączył do haremu. Jakiś oburzony głos grzmiał na niego w roku 1273: „Biada tobie Pawle! Lepiej by było, gdybyś się nie narodził!”
Dla biskupa Jana Muskaty (? - 1320) z Krakowa, okradanie kościołów było normalnym zajęciem. W ten sposób zdobywał fundusze na cele „reprezentacyjne”, aby móc dogodzić sobie i paniom, które stale były u jego boku. I on nie stronił od cudzołóstwa. Biskup Zawisza Dobiesław z Kurozwęk (? - 1382), stracił życie z rąk ojca lub narzeczonego pięknej wiejskiej dzieweczki, do której skradał się nocą po sianie. Poznański biskup, Jan z Kępy w „pożądliwościach ciała się lubował.” Biskup Mikołaj z Kórnika (? - 1382) pijak i hulaka, tarzający się w rozpuście. Z powodów grzechów przeciwko naturze, zaczął mu żywcem gnić język.
Prymas Jan Latalski (1463-1540) pseudo „Kufel” vel „Bachus”. Rozwiązła natura, zdegenerowana pijaczyna. Jego godny następca, biskup Piotr Gamrat (1487-1545) słynął z nieokiełznanej rozwiązłości. Ks. kanonik Szymon Starowolski pisał o nim: „Wenery i Bachusa zwoleniec zuchwały, biskup Gamrat nie miał poczciwego imienia u nikogo, ale z ohydą palcem go sobie wytykano , tak, że słowo różnego rodzaju »gamractwo« zostało od niego dla tych, co wiedli życie nieporządne.”
Prymas Adam Komorowski ( 1699-1759 ) notoryczna pijaczyna, zapił się na śmierć. Prymas Michał Poniatowski (1736-1794) gnębiony chorobami wenerycznymi, popełnił samobójstwo, kiedy odkryto jego zdradę na rzecz Rosji.
Nie sposób wymienić tutaj wszystkich „dobroczyńców’ i „wzorców” polskiej moralności chrześcijańskiej...
Rozwiązłość duchowieństwa była tak dalece posunięta, że społeczeństwo musiało się bronić samo przed dobroczynnymi skutkami WC, preferowanymi przez sługi boże. Np. w pierwszej połowie XVI wieku rajcy miasta Przemyśla na mocy rozporządzenia, zakazali obywatelom jakichkolwiek kontaktów towarzyskich z klerem. W kronikach miasta Płocka z wieku XV odnotowano, że
dziewięć plag gnębi ich miasto. Pośród nich wymienia się m.in. „chciwy ksiądz w kościele, piękna niewiasta w domu nierządu,” oraz „łoża małżeńskiego dokładca.”
Rzym będąc stolicą chrześcijaństwa, pełnił jednocześnie rolę swoistej „wylęgarni” zła, trapiącego całe narody. Wieloletni rektor Akademii Krakowskiej,, autor m.in. Chronica Polonorum, historyk, lekarz i geograf, Maciej z Miechowa (Miechowita ok. 1457-1523) odnotował, że kiłę do Polski przywlokła w roku 1496 „jedna niewiasta z Rzymu na odpust chodząca”.
Przynajmniej coś trwałego pozostało w Polsce, jako najdroższa relikwia chrześcijańskiej rozpusty.. I póki co, lekarzom wiadomej specjalizacji nie grozi bezrobocie.
Chrześcijaństwo w znacznej mierze własnymi grzechami obarczyło całą ludzkość, obwiniając ją całokształtem negatywnych zachowań, zaś siebie stawiając w roli bojownika o jakieś tam Wartości...
Autor: Bogdan motyl tekst otzrymany e-mailem