z zielonymi pąkami na drzewach,
ze złotymi refleksami wiosennego słońca,
odbitymi w ciemnej toni jeziora.
Z brązowymi deskami ulubionej kładki
i ze srebrem rozgrzanego na niej metalu.
Kiedy siedzimy i zachwycamy się banalnie
piękną pogodą i zielonymi drzewami,
promykami złota w turkusowej wodzie,
gorącym srebrem pod łokciami.
Kiedy na brązowych deskach stykamy się trampkami -
Twoje są czarne, z namalowanym buziakiem.
Kiedy nic nie mówimy przez długi czas,
a potem nagle wybuchamy śmiechem.
Kiedy próbujemy zachować poważne miny,
choć wiemy, że tak się nie da.
Kiedy słońce maluje Ci na twarzy uwielbiane przeze mnie piegi.
Nie wiem jak, ani nie wiem, dlaczego.
Ale wiem, że kolorujesz sobą cały świat.
Btw, muszę się pochwalić! Mam 13 maja u mnie w mieście własne, autorskie popołudnie poetyckie - wiersze i muzyka - pod tytułem "The Living Art is a road to the rainbow..."