W celu zrzucenia zbędnych kilogramów korzystałem w przeszłości z usług dietetyków, którzy układali mi niejednokrotnie indywidualne diety. Zawsze było podobnie... Wizyta w granicach 40-70zł, rozpiska na 5-6 mniejszych posiłków dziennie, jakiś ruch fizyczny i kontrole wagi. Od każdego dietetyka słyszałem również, że muszę pożegnać się ze słodyczami, które uwielbiam. Zero czekolady, lodów, ulubionych cukierków, ptasiego mleczka... Kur**, to gorsze od kastracji! Nieważne, zawsze prędzej czy później w końcu zjadło się ten kawałek tortu na urodzinach, czy przełamało słabość w upalny dzień pod budką z lodami. Chwila przyjemności szybko odbijała się na wadze, jak gdyby każdy kęs był kolejnymi gramami niechcianego tłuszczu...
No cóż, trochę się tego w życiu przeszło, kilogramów się zgubiło i przybrało. Przynajmniej człowiek z czasem staje się prawdziwym centrum wiedzy o wartości energetycznej wszelkich produktów z otoczenia, ale to marne pocieszenie
Dobra, do rzeczy w końcu... Chciałem się z Wami podzielić dość ciekawym doświadczeniem. Dostałem niedawno numer od mojej kobiety do psychodietetyka, który przyjmuje u mnie w mieście. Zadzwoniłem i umówiłem się na wizytę, w sumie to bardziej z ciekawości, nie liczyłem na wielkie rewolucje. Zapytawszy o cenę wizyty trochę się zdziwiłem... 150-200zł. No i tak było, zabuliłem dwie stówki za pierwszą wizytę. Będąc na spotkaniu zaczęło się jak zawsze, wywiad środowiskowy, rozmowa wstępna, określenie sposobu mojego odżywiania, stylu życia, nawyków żywieniowych itd. Co zdziwiło mnie później, okazało się, że cały cykl odchudzania w tej diecie opiera się na zdrowym rozsądku. To co spodobało mi się najbardziej, to edukacja pacjenta na temat odżywiania, wpajanie ważnych zasad i przyzwyczajeń, zamiast narzucania kosmicznych zakazów do końca życia! Byłem pod wrażeniem, kiedy usłyszałem, że nie będziemy etykietować jedzenia, czyli nazywać czekolady złym, a brokuły dobrym pokarmem. Istotna jest kaloryczność, ale ważniejsze są zasady odżywiania, niż same produkty, które zjadamy. Nie jestem teraz w stanie opisać wszystkiego z dwugodzinnej wizyty, ale postaram się chociaż przybliżyć Wam o co tutaj tak naprawdę biega.
Zasady opierają się na prostych i ogólnie dobrze znanych nam teoriach, takich jak zjedzenie śniadania zaraz po przebudzeniu (teoretycznie do godziny po, ale im szybciej, tym lepiej), piciu wody 15 min przed posiłkiem i brak przyjmowania płynów w trakcie konsumpcji. Pytając dlaczego, w odpowiedzi usłyszałem - "A niech pan spróbuje zjeść bułkę bez popijania", heh, no fakt, wydawałoby się, że człowiek szybciej nasyci się pijąc, jednak prawda jest taka, że popijając podczas jedzenia, zjemy więcej. Co dalej... Regularność posiłków, to bardzo ważne, jedzenie średnio co 3 godziny, oczywiście w mniejszych porcjach. W praktyce to niewygodna konstrukcja dnia, bo jednak zjadanie obiadu w ratach to katorga, ale uwierzcie mi, można, i naprawdę idzie się przyzwyczaić. Jeśli mamy ochotę na słodycze, ok. Dlaczego nie. Wszystko z zachowaniem pewnych zasad, ale sama świadomość, że można, to połowa sukcesu. Lody zamiast obiadu, spoko. Wafelki na drugie śniadanie, też luz. Z tego co pamiętam, chyba nie wolno już tego stosować późnym popołudniem, ale zawsze to coś. To jedynie kilka przytoczonych zasad, które poniekąd każdy z nas zna, ale przytoczone przez autorytet i odpowiednio wdrożone w życie, mogą naprawdę wiele zdziałać. Na dobrą sprawę, stosując się do zaleceń psychodietetyka odniosłem wrażenie, że ideą tej "kuracji" jest nauczyć jeść człowieka wszystko, ale w prawidłowy sposób, czyli taki, który nam nie zaszkodzi. Nie jestem w stanie przytoczyć teraz wszystkich błędów popełnianych przez ludzi, dzięki którym tyją, ale to w większości wie chyba każdy z Was. Problem pojawia się tak naprawdę, kiedy nie jemy bardzo dużo, a mimo to tyjemy, wtedy winę ponosi właśnie tryb naszego życia i nawyki, jakie sobie wykształciliśmy.
A może ktoś z Was korzystał również z takich usług? Może byliście chociaż u normalnych dietetyków lub macie większy problem z nadwagą? Chętnie poczytam Wasze historie i odpowiem na wszelkie pytania odnośnie mojej wizyty. Niedługo jadę na kolejną, teraz stosuję się do zasad dopiero od bodajże dwóch tygodni, ale widzę potencjał i sens takiego podejścia, bo to właśnie tego brakowało mi wcześniej, większej swobody i wędki zamiast wiecznych ryb w postaci rozpisek, jakie dostawałem od dietetyków. Zapraszam do dyskusji!