Colin: Polskę zapamiętaliśmy przede wszystkim, jako bardzo zimny kraj z bardzo ciepłą publicznością.
O ile pamiętam to był koncert w Spodku, w Katowicach?
Colin: Tak.
A kolejny koncert, na którym wykonywaliście cały „The Wall”?
Colin: Muzyka z „The Wall” bardzo różni się od innych albumów zespołu, dlatego podeszliśmy do tych koncertów z dużą ciekawością – jak ludzie na to zareagują? To była świetna zabawa. Jason: Graliśmy w tym samym budynku, w którym teraz jesteśmy. On świetnie pasuje do tej muzyki, ze względu na swoją historię i ściany w faszystowskim klimacie. Zagramy z pewnością jeszcze w Polsce, bardzo dobrze nas tutaj przyjęto.
Czy trudno jest przygotować taki koncert? Ekran, efekty świetlne, lasery?
Jason: Dużo z tym pracy. Ustawianie reflektorów, laserów, ekranu, próby… To spore przedsięwzięcie.
Colin: Razem z nami jeździ w trasy trzydzieści osób z obsługi technicznej. Czy na pewno trzydzieści? Tak, na pewno. Siła zespołu tkwi także w ich sile, bez nich nie udało by nam się tego zrobić. Wszystko to jest, jak maszyna – budowana na początku każdego koncertu i rozmontowywana zaraz po nim. Wszyscy ci ludzie są bardzo dobrzy w tym, co robią.
Jak fani Pink Floyd odbierają wasze interpretacje ich muzyki?
Jason: Sądzę, że je lubią. Tak, na pewno. I zawsze jest wielką przyjemnością grać dla nich.
Colin: Gdyby nie lubili, nie przychodziliby na koncerty, więc musi im się podobać to, co robimy.
Czy dostajecie wiele maili od fanów?
Jason: Tak, dostajemy opinie, recenzje. Jest nawet strona fanów o naszym zespole, a także grupa fanów Aussie Pink Floyd na Facebooku.
A opinie krytyczne?
Jason: Nie mam pojęcia, nie czytałem żadnych negatywnych recenzji.
Colin: Nie dogodzi się każdemu. To niemożliwe. Każdy ma prawo do własnego zdania, a nas nie interesują krytycy, tylko publiczność.
Jakie było najbardziej egzotyczne miejsce, w którym graliście?
Colin: Egzotyczne? Ciężko powiedzieć, każde miejsce ma w sobie pewną egzotykę. Za każdym razem, gdy wybieramy się do miejsca, w którym nas jeszcze nie było, jak rok temu do Polski, patrzymy szeroko otwartymi oczami, bo nie wiemy czego się spodziewać.
Jason:Jakbym miał wybrać, byłby to Izrael i Ameryka Południowa, konkretnie Meksyk. Szczególnie tamtejsze targowiska są bardzo egzotyczne.
Graliście wiele razy w Polsce…
Jason:Gdy byliśmy pierwszy raz w Polsce przyjęto nas bardzo ciepło. Przyjemnie się tu gra i dlatego z pewnością jeszcze tu wrócimy.
Colin: To nie my wybraliśmy Polskę, tylko Polska nas. Gramy tam, gdzie ludzie chcą nas słuchać, a Polska publiczność jest bardzo miła. Więc znowu – tak długo, jak ludzie będą chcieli nas słuchać, my będziemy grać.
Europejska część trasy zaczyna się właśnie tym, wrocławskim koncertem?
Colin: Tak, sami nie wiemy, dlaczego. Jeździmy tam, gdzie nam każą. Polski organizator chciał, żebyśmy zagrali tutaj, to jesteśmy.
Czy słuchacie też solowych płyt Davida Gilmoura i Rogera Watersa?
Colin: Byłem na koncercie Davida Gilmoura w ramach trasy promującej „On an Island”, było fantastycznie. Uwielbiam też „Amused to Death” Rogera Watersa.
Jason: Zgadzam się. Najnowszy album Gilmoura, „On an Island”, naprawdę jest bardzo dobry. Przypomina mi wcześniejsze utwory Pink Floyd, które pisał.
Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
Jason: Biorę, co da mi każdy rok. Będziemy dalej robić to, co robimy i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.
Colin: Tak długo, jak ludzie będą chcieli nas słuchać, będziemy grać. Tak długo, jak będą chcieli słuchać naszych wersji utworów Pink Floyd, będziemy dawać koncerty i, jak powiedział Jason, weźmiemy to, co da nam kolejny rok.