Norweska policja potwierdziła, że przed rządowym budynkiem w Oslo
eksplodowała bomba. Co najmniej dwie osoby nie żyją, a dziesiątki
innych zostały ranne. Nie ma informacji, by wśród poszkodowanych byli Polacy.
Norweska policja potwierdza, że około godziny 15:20 doszło do eksplozji bomby
przed siedzibą biura szefa rządu Jensa Stoltenberga.
Póki co funkcjonariusze potwierdzili śmierć co najmniej jednej osoby.
Dziesiątki innych zostało rannych - zostali oni prowizorycznie opatrzeni
na miejscu wybuchu oraz przewiezieni do okolicznych szpitali.
Mimo to norweskie media podają już o dwóch ofiarach
śmiertelnych. Co najgorsze - może ich być znacznie więcej.
Relacje świadków zamachu są dramatyczne: "to było jak trzęsienie ziemi",
"na ulicy jest mnóstwo krwi i rannych", "nikt nie wie co się dzieje".
W kilka godzin po ataku wydaje się, że służby opanowują sytuację
- na miejscu wybuchu jest wiele pojazdów służb ratunkowych,
wydzielono również specjalną strefę oddzielającą strefę ataku.
Również szybko potwierdzono, że premier Stoltenberg,
mimo ataku na jego biuro, jest bezpieczny i nic mu się nie stało.
Nie jest tajemnicą, że Norwegia od lat znajdowała się na
czarnej liście islamskich ekstremistów. W przeszłości służby
specjalne z tego kraju kilkakrotnie udaremniły zamachy terrorystyczne.
Zaangażowanie norweskich wojsk w Afganistanie czy pojawiające się
w mediach karykatury Mahommeta mogły przyczynić się do
przeprowadzenia tak spektakularnego zamachu.
Póki co, jest za wcześnie, aby wskazać winnych dzisiejszego ataku.