Odjechani.com.pl

Pełna wersja: Bogini Piękna (PROZA)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Bogini Piękna...
Autor: vadimus

Opowiadanie napisane jakiś czas temu, powstało przypadkiem.


Cytat:Nie boję się. Właściwie nic już nie czuję. Choć już prawie ranek, słońca jeszcze nie widać. Światło księżyca wciąż mocno świeci oświetlając drogę prowadzącą przez gęsty las. Wszystko dzieje się w zwolnionych tempie. Długie ujęcie kamery na nowiutką, prostą, asfaltową taflę, potem na kabinę starej, wlekącej się ciężarówki i małe, niepozorne białe światełko za nią, jednak szybko zbliżające się ku samochodowi - to ja! Czas naprawdę bywa szalenie względny...


Pieszemu, którego mija TIR wydaje się, że samochód niemalże stoi w miejscu. Jednak z mojej perspektywy zbliża się w szaleńczym tempie. Nagle wszystko zwalnia. A może to moje myśli przyśpieszają? "Ma aż 3 tryby pracy, ale czy jest sens używać innego niż najostrzejszy ?" - przypominam sobie słowa kolegi i automatycznie przełączam pokrętło na "MAX". Ściskając w ręce niecierpliwie klamkę sprzęgła, przy prędkości trzycyfrowej zapinam czwarty, a następnie piaty bieg, zobaczmy co to cudeńko potrafi...


Świat nagle zatrzymuje się w miejscu. Ciekawe, że właśnie teraz, w takim momencie, przypominają mi się tamte dni, w których zaczynałem swoją przygodę z uliczną walką o przetrwanie...


Motocykle od zawsze były całym moim światem. Nigdy nie byłem jednym z tych, którzy chodzili na każdą możliwą imprezę. Poprostu źle się czułem wśród ludzi. Ciężkie, stalowe konie mechaniczne i basowy dźwięk pięknej, widlastej, dwudziestozaworowej, ponad stukonnej czwórki z desmodromicznym rozrządem wkręcanej na najwyższe obroty, ach... To od dawna było moją pasją, moim marzeniem i absolutnie całym moim życiem...


Nagle zbliżam się do ciężarówki, wszystko nadal stoi w miejscu. Powoli zaczynam ją wyprzedzać. Niespodziewanie nastała ciemność. Zanim zdążyłem pomyśleć z owej ciemności zaczął powoli wyłaniać się obraz. Nagle przeniosłem się w inną rzeczywistość. Świat moich marzeń...


Był to wieczór, kapiące żarem słońce powoli zaczynało zachodzić za górkę, przez która przebiegała słynna krajowa A4. Ja stałem na poboczu drogi posypanym białymi kamyczkami. Ogromny ruch bynajmniej nie dodawał całej sytuacji romantyzmu, ale muszę przyznać, że czułem jakąś mistyczną aurę tej całej sytuacji. Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w przejeżdżające samochody, nie rozumiejąc co ludzie widzą w tych okropnych pojazdach. Wiedziałem tylko, że motocykle jeszcze nigdy nie wydawały mi się tak interesujące jak wtedy. Stałem więc, starając się sprawiać wrażenie, że rozumiem tych wszystkich kierowców patrzących na mnie z pogardą i przypisujących mojej osobie etykietkę "DAWCA".


Słuchałem twardego porykiwania silnika pracującego na najniższych obrotach. Twierdziłem, że zawsze będę obcy dla ludzi nie znających tego wspaniałego klimatu, stylu życia, którym jest stunt, jednocześnie kiedy tak myślałem, wydawało mi się, że świat, który otacza jest oderwany od rzeczywistości i zupełnie do niej nie pasuje. Nie wiem jak długo stałbym tam zasłuchany w to piękne pomrukiwanie, gdyby nie to, że nagle śmiertelnie przestraszyłem się zupełnie nie wiem czego. Wiatr zawiał, jakiś kształt mignął mi przed oczami, a ja prawie przewróciłem się ze strachu. "Boże, co ja tu robię?" - pomyślałem sobie. " To daleko od domu. Przecież ja nawet nie mam prawa jazdy, a to droga dwupasmowa! To wszystko za bardzo zaczyna przypominać jakiś chory film! ". Jakoś nie chciałem, żeby moje życie przypominało chore scenariusze...


I nie przypominało. Przynajmniej do pewnego momentu. A później zapragnąłem być streetfighterem...


Czytałem gdzieś, że istnieje szczególne uczucie pasji, które podobnie jak narkotyki, uwalnia do organizmu pewne specyficzne hormony, zmieniające zupełnie postrzeganie świata oraz reakcje człowieka. "Sporo muszę mieć ich teraz we krwi" - pomyślałem. Nie wiem w jaki sposób, ale rzeczywiście to czułem. Czułem każdą żywą cząstkę tej chwili...


Powoli ruszyłem naprzód. Jechałem poboczem, gdy nagle przejechała obok z dużą prędkością jedna z tzw. "wypasionych fur". Nie wytrzymałem. Wykonałem dwa spontaniczne ruchy w dół prawym nadgarstkiem i nagle wszystko zaczęło się poruszać w niewiarygodnie wolnym tempie...


Złote promienie zachodzącego słońca wydawały się lodowate jak nigdy. W głowie krążyła mi tylko jedna myśl - "redukcja biegu i gaz do spodu...". Świat stanął w miejscu, a motocykl nagle niewyobrażalnie szybko zaczął przyspieszać, niemal zostawiając mnie za sobą. Wszystko to było przytłaczająco nierealne. Za kilka sekund mijałem samochód z kilkoma osiłkami w środku, którzy z niedowierzaniem patrzyli w moim kierunku. Czułem na sobie ich spojrzenia. Miałem wrażenie jakbym znajdował się poza Ziemią, poza rzeczywistością, w innym wymiarze. Chciałem zostać w tej rzeczywistości, zapaść głęboko w ten cudowny sen i nigdy się nie budzić. Docisnąłem jeszcze bardziej manetkę gazu, tym razem całkowicie do spodu, aby jeszcze przez chwilę przedłużyć ów stan. Czułem jakbym przecinał zimne, jesienne powietrze na pół. To było wspaniałe uczucie, nieporównywalne do niczego innego. Gdy spoglądałem do tyłu, widziałem już tylko światła samochodów znikające w lekko wibrującym od pędu powietrza lusterku. Cień mojej czerwonej hondy wyrastał przede mną, jakby prowadząc w głąb drogi. O niczym wtedy nie myślałem.


Wydawało się, że zbliżam się do zachodzącego na horyzoncie słońca, "zaraz tam będę" pomyślałem odruchowo. "Odczuj przyjemność swojego istnienia. Odczuj, że jesteś." - usłyszałem głos w swojej głowie. Byłem tak oszołomiony, że chwilę zajęło mi zdanie sobie sprawy, że to moje własne myśli. Narastały z każdym wyrazem. Wkrótce przestałem rozróżniać słowa i sugestie rodzące się w mojej głowie. Trafiały do mnie jak monotonna, jednostajna muzyka. Czułem, jak ich znaczenie omija mój umysł i przenika prosto do podświadomości. Z zaskoczeniem zauważyłem, że drogą jadę już tylko ja.


Cała rzeczywistość jakby falowała, trzęsła się i pochłaniała mnie swoją miękkością. Poczułem jak odrywam się od ziemi, moja dusza pozostawia ciało tam, pędzące z motocyklem na dole, ja zaś lecę, daleko. Przemieszczałem się w czasie i przestrzeni bez ograniczeń, ani konkretnego celu. Miałem wrażenie, że jestem we wnętrzu szklanej kuli, na powierzchni której migoczą różne barwy i kształty. Coś naginało moją psychikę, zupełnie niezależnie od mojej woli. Nagle znalazłem się znów nad drogą, na dole widziałem moją maszynę. Nagle straciła grunt pod kołami, połączyłem się z nią w jeden, wielki twór, pędzący przez wszechświat nieograniczoną żadnymi barierami autostradą. Ciało dalej pędziło po Ziemi, powoli zwalniając. Na plecach poczułem chłodny powiew wiatru. Prawa fizyki zostały dawno zapomniane...


Warkot silnika ciągle narastał, wskazówka obrotomierza już dawno wkroczyła na czerwone pole. Zbliża się wielka chwila, jestem tego pewien. Jeszcze tylko moment. Oślepiony światłem słońca nagle wychylającego się zza wielkiego wzgórza zamykam oczy. Widzę obok pędzący świat i własne ciało. Nieruchomo leży na asfalcie. Nie ma już w nim życia. Ja dalej pędzę, ta niesamowita maszyna w moich objęciach wydaje się jeszcze zimniejsza niż dotąd, choć tak samo nieczuła, o pięknej sylwetce, z krwistoczerwonym, metalicznym połyskiem, drzemiącym w niej wielkim potencjałem, niezwykłą dusza i ogromną mocą. Niezwykłe.


Nie można opisać, tego co dała mi w tym krótkim czasie. Gdyby to nie ona kiedyś przykuła moją uwagę, pewnie dziś paliłbym trawę z chłopakami. Właściwie, to żal mi ich. Teraz dopiero wiem, że moje życie do tej pory było lizaniem cukierka przez szybę. I wreszcie będę miał okazję odegrać się za to. Głuchy stukot dochodzący z komory spalania wypełnia mój umysł. A wszyscy zostają tak daleko, w tyle...


- Jak mi się podobało?! To... To było... Najlepsze co mnie spotkało w życiu!


- Tylko kim ona tak naprawdę jest? - Nie po raz pierwszy zadawałem sobie to pytanie. - Chwilka. Ja już się gubię w tym wszystkim. Powiedz, kim właściwie jesteś? - czerwona, stalowa, lśniąca piękność spogląda na mnie poprzez skośne reflektory. Milczy. - Głupcze, przecież sam możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie... - mówię sam do siebie - Ona jest tylko dziełem ludzkiej ręki, wytworem czyjejś wyobraźni przeniesionym na ogromne hale produkcyjne. To człowiek dał jej duszę i tę niewiarygodną siłę, którą obdarza innych, ten charakter, tą piekielną moc... - Tłumaczyłem sam sobie. - Chcę, żeby to, co dzieje się teraz trwało wiecznie... - Ze zdziwieniem usłyszałem swój własny, przytłumiony głos, jakby dochodzący z wnętrza papierowej tuby - Tak, Chcę...


Czuję jeszcze raz mocny podmuch wiatru. Czuję. Że wchodzę w kolejny już zakręt na drodze życia. Moje kolano niemal trze o czarną taflę. Słońce świeci radośnie, wszystko wiruje dookoła i...


Nagle budzę się z pięknego snu. Stara ciężarówka jest już dawno za mną, dalej jadę przez las, choć już o wiele wolniej. Przypominam sobie to wspaniałe uczucie, trochę zdziwiony próbuje sobie przypomnieć w jaki sposób przejechałem ten dość spory, bo kilkunasto kilometrowy odcinek drogi, którą ciągle podążam. Nie pamiętam. Zwalniam. Zatrzymuje się na poboczu, przecieram oczy, by spojrzeć jeszcze raz na nią...


Wreszcie zrozumiałem, co tak naprawdę chciała mi przekazać ta niezwykła istota. To pasja. Zainteresowania, które ma każdy człowiek, to one są najważniejsze, bo pozwalają odkryć to naprawdę piękne uczucie, które nieraz nadaje całemu naszemu monotonnemu życiu niezwykły, sens...


Ona, bogini strachu, demon prędkości, piękna jak zwykle. Podświetlona blaskiem wschodzącego słońca wychylającego się zza drzew wygląda olśniewająco, jak prawdziwy anioł. Uśmiecha się do mnie. Niesamowity widok...