01.01.2013, 14:09
Temat dość kontrowersyjny i dyskusyjny ale myślę, że trzeba o nim porozmawiać. Szukałem w Internecie informacji na temat jak pomóc bardzo chorej rybce, kiedy nie
potrafimy zdiagnozować jej choroby, znaleźć jakiejkolwiek przyczyny stanu w jakim się znalazła i prędzej czy później stajemy przed dylematem - czy pomóc jej poprzez eutanazję?
Poszukiwania tych informacji wywarły we mnie mieszane uczucia.
Oto podsumowanie jakie postanowiłem napisać w związku z opisywanymi sposobami pozbawienia życia nieuleczalnie chorej rybki w naszym akwarium.
Dopatrzyłem się kilka zróżnicowanych mniej lub bardziej brutalnych metod. Zanim uśmiercisz swoją rybkę, zapoznaj się proszę dokładnie z tym postem.
To już wszystkie metody uśmiercania nieuleczalnie chorych ryb, które udało mi się zebrać.
Mając powyższe na uwadze, czy rzeczywiście można dopatrzyć się tutaj humanitarnych metod pozbawiania życia nieuleczalnie chorej rybki? Zastanawiam się, czy żyjąc w XXI wieku nie ma żadnego preparatu, który pozwoli rybce odejść bez bólu i cierpienia? Jeśli nie, to czy pierwsze dwie metody Waszym zdaniem są tymi, które powinno się stosować w razie konieczności?
A może są jeszcze inne metody eutanazji rybek o których tu nie napisałem?
Na koniec tego posta chciałbym Wam zacytować wypowiedź jednego internauty:
Jak widać na powyższym przykładzie temat eutanazji rybek to temat, na który powinniśmy rozmawiać.
potrafimy zdiagnozować jej choroby, znaleźć jakiejkolwiek przyczyny stanu w jakim się znalazła i prędzej czy później stajemy przed dylematem - czy pomóc jej poprzez eutanazję?
Poszukiwania tych informacji wywarły we mnie mieszane uczucia.
Oto podsumowanie jakie postanowiłem napisać w związku z opisywanymi sposobami pozbawienia życia nieuleczalnie chorej rybki w naszym akwarium.
Dopatrzyłem się kilka zróżnicowanych mniej lub bardziej brutalnych metod. Zanim uśmiercisz swoją rybkę, zapoznaj się proszę dokładnie z tym postem.
- Odcięcie głowy - dekapitacja
Metoda uznawana przez wędkarzy i akwarystów za najskuteczniejszą. Rybkę kładziemy na desce, przykładamy ciężki i ostry nóż do głowy zaraz za skrzelami i wykonujemy szybki ruch odcinając głowę rybki. W wyniku przerwania rdzenia kręgowego, śmierć następuje natychmiastowo.
- Zgniecenie głowy (mózgu)
Ta metoda również jest jedną z polecanych. Polega ona na szybkim zgnieceniu głowy ciężkim przedmiotem. Kładziemy rybkę na desce po czym uderzamy ją szybkim ruchem w głowę młotkiem lub innym tępym narzędziem. Śmierć następuje natychmiastowo.
- Szybkie uderzenie w głowę
Metoda ta, polega na zawinięciu rybki w szmatkę i mocne uderzenie nią o blat lub krawędź stołu czy muszli klozetowej. Niestety zdarza się, że rybka może przeżyć takie uderzenie co jest bardzo brutalną śmiercią. Jeżeli rybka przeżyje konieczna jest natychmiastowa dekapitacja.
- Zamrożenie
Z informacji jakie zebrałem wynika, że metoda ta polecana jest przez wielu młodych i niedoświadczonych akwarystów. Polega ona na włożeniu rybki do naczynia z wodą i wstawieniu go do zamrażalnika. To bardzo sadystyczna ponieważ powolna śmierć rybki. Woda, która zamarza wychładza rybkę, a na koniec formujące się kryształki lodu rozrywają każdą komórkę ciała rybki od wewnątrz! Agonia jest powolna i bardzo bolesna. Nie róbcie tego żadnemu zwierzęciu!
- Zalanie zimnym roztworem soli
Metoda polegająca na przygotowaniu mocnego roztworu soli. Wodę z bardzo dużą ilością rozpuszczonej soli schładza się do temperatury poniżej zera i zalewa tym rybkę. Śmierć nie jest natychmiastowa, choć szybsza niż w przypadku zamrażalnika. Śmierć następuje w wyniku gwałtownego wychłodzenia organizmu, poprzez bolesne rozrywanie komórek rybki od wewnątrz. Do tego dodajmy szok chemiczny spowodowany dużą ilością soli i mamy gotowy przepis na nieludzkie traktowanie zwierząt.
- Spuszczenie w muszli klozetowej
Niestety dość sporo osób pozbywa się w ten sposób rybek i nie tylko chorych. Metoda stosowana przez ludzi bez wyobraźni. Wbrew powszechnemu przeświadczeniu rybka nie wpłynie ani do rzeki, ani do morza. Czeka ją gehenna której nikt nie chciałby nigdy doświadczyć. Rybka spuszczona w toalecie, przeżywa ciężką męczarnię. Spotyka się tam nie tylko z trującymi fekaliami, ale i detergentami zatruwającymi i wyniszczającymi jej organizm. W efekcie rybka umiera z wycieńczenia lub zatrucia w ściekach, które dodatkowo powodują utrudnianie poruszania się zwierzęcia. Metoda tak samo nieludzka jak ta powyżej.
- Zalanie wrzątkiem
Ta metoda, polega na zabiciu rybki poprzez zalanie jej wrzątkiem w osobnym naczyniu. Śmierć następuje szybko, jednak w bardzo okrutnych męczarniach! Po zalaniu rybki wrzątkiem, ścina się białko, powodując nieopisany ból całego ciała zwierzęcia. Gdy białko się zetnie, rybka natychmiast pokrywa się specyficznym dla białka białym nalotem. To ból jakiego nie chciała by doświadczyć żadna żyjąca na ziemi istota. Nigdy nie zalewajcie wrzątkiem żadnego zwierzęcia! To okrutne, nieludzkie, a wręcz sadystyczne.
To już wszystkie metody uśmiercania nieuleczalnie chorych ryb, które udało mi się zebrać.
Mając powyższe na uwadze, czy rzeczywiście można dopatrzyć się tutaj humanitarnych metod pozbawiania życia nieuleczalnie chorej rybki? Zastanawiam się, czy żyjąc w XXI wieku nie ma żadnego preparatu, który pozwoli rybce odejść bez bólu i cierpienia? Jeśli nie, to czy pierwsze dwie metody Waszym zdaniem są tymi, które powinno się stosować w razie konieczności?
A może są jeszcze inne metody eutanazji rybek o których tu nie napisałem?
Na koniec tego posta chciałbym Wam zacytować wypowiedź jednego internauty:
wisnia0384 z forum akwaswiat.net napisał(a):Teraz ja opowiem o niehumanitarnym morderstwie więc dzieci proszę odejść od komputera
Moje pierwsze akwarium miało 25 l pojemności (mam je do tej pory). Zakupy zrobiłem z ojcem u jego dobrego znajomego w sklepie za swoje pierwsze zarobione 2 miliony
Oczywiście jak każdy początkujący ze szkłem, pompką, sztuczną roślinką kupiłem od razu rybki.
Sprzedawca doradził mi 2 skalary, 2 neony czerwone i 2 kiryski pstre
Ja oczywiście cieszyłem się bo rybki piękne były
Po miesiącu został mi 1 skalar i praktycznie panował przez 1,5 roku.
Jakiej rybki bym nie kupił to została zjedzona (no może poza kiryśnikiem 10 cm ale psuł mi "aranż" to go oddałem)
Skalar jednego dnia potrafił zabić 15 gupików.
Zdecydowałem, że należy go zabić bo ojciec nie zgadzał się na oddanie ryby bo była ładna. Pod koniec żywota żaglowiec miał prawie 20 cm wysokości.
Stwierdziłem, że najlepiej byłoby wsadzić go do zamrażalnika i tak zrobiłem jak tylko sam zostałem w domu. Rodzice pojechali do babci. Zależało mi na tym aby ryba nie miała uszkodzeń bo miała udawać że wyskoczyła z akwarium i się udusiła. Nagle telefon, że zaraz przyjadą bo czegoś zapomnieli!!!!
Boże co robić!!!!???? Skalar jeszcze żyje!
Szybko wlałem trochę wody do czajnika i na gaz. Nie miałem wiele czasu więc nie doprowadziłem wody do wrzenia. Wlałem ją do słoika skalar pokrył się takim białym śluzem ale dalej dawał oznaki życia. Patrzę przez okno, że rodzice już jaką. Bez głębszego zastanowienia wylałem rybę ze słoika do zlewu, wziąłem ją za ogon i trach głową o szafkę. Później szybko do pokoju i skalarka na dywan. Rodzice dopiero rano zauważyli rybę na dywanie (ojciec w nią wdepnął)
Później tego żałowałem bo ryba była bardzo ładna a w akwarium pływała chmara gupików.
Od tamtej pory żadnej rybki nie zabiłem i nigdy tego nie zrobię (mam nadzieję)
Jak widać na powyższym przykładzie temat eutanazji rybek to temat, na który powinniśmy rozmawiać.