Odjechani.com.pl

Pełna wersja: Wspomnienia ze szkolnych lat
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
[Obrazek: 1276780568_by_mazurekma_600.jpg]

Temat dla tych, którzy już jakieś etapy szkoły mają za sobą.

Jakie są wasze wspomnienia z czasów podstawówki, gimnazjum szkoły średniej czy studiów? Jak wspominacie ten szkolny czas, kolegów, koleżanki i nauczycieli?

Ja najlepiej wspominam czasy szkoły średniej, wile bym dała, żeby móc cofnąć czas i na powrót zasiąść w szkolnej ławie, pod którą proporcjonalnie do upływu czasu powiększa się kolekcja gum do żucia. Czy Ci, którzy jeszcze szkoły nie skończyli, będą za nią tęsknić, czy wręcz przeciwnie?
Podstawówka - pierwsze miłosne zaloty.
Gimnazjum - pierwszy poważniejszy związek.
Szkoła średnia - same chłopy w szkole... Auc

Bardzo miło mi się wspomina te wszystkie "odpały" i świetnych ludzi. Nawet ostatnio spotkałem na ulicy gościa z którym miałem "kosę" w gimnazjum i dobrze było pogadać, zapytać co u niego słychać czy powspominać głupoty jakie miały miejsce ;)

Takie etapy życia zapadają głęboko w pamięci i normalną rzeczą jest, że człowiek chce przeżyć to jeszcze raz.

Jedno jest pewne - za tymi wszystkimi "mordami", człowiek tęsknić będzie zawsze ;)
Najgorszy okres kształcenia to na pewno podstawówka... W technikum także byłem typowo męskim, ale było zajedobrze. Po dziewczyny chodziliśmy do położonego kawałek dalej Asnyka, a zgranie klasowe było na najwyższym poziomie. Do dzisiaj mam kontakt z kilkoma chłopakami ;)

Co jak co, ale i tak najlepsza jazda zaczyna się dopiero na studiach, póki sesja nie nadejdzie Haha

Po ukończeniu edukacji nie musi być nudno, ale już tylu okazji nie ma, a sama praca zabiera lwią część czasu. Korzystajcie z młodości i tych luźnych lat, póki możecie.
Jeśli chodzi o moje czasy szkolne to bardzo niemile wspominam szkołę podstawową. (Raz zmieniałem szkołę podstawową ze względu na przeprowadzkę do innej dzielnicy Katowic)W pierwszej podstawówce w jakiej byłem miałem wyjątkowo wredna wychowawczynię która sie czepiała o każdy szczegół. Do tego doszedł mi jeszcze wypadek o którym pisałem w innym poście na forum. Miałem totalne problemy ze skupieniem sie i w ogóle. W drugiej podstawówce w której byłem już na starcie nauczycielka matematyki sie na mnie uwzięła i choćbym nie wiem jak sie starał jej dogodzić zawsze było źle. Zostawiła mnie w czwartej klasie bez możliwości poprawki. Po tym okresie było już trochę lepiej gdyż dostałem nowych nauczycieli, byłem całkiem heppy że nie mam już Pani Baczyńskiej od matematyki.

Z racji tego wypadku oraz jego następstw jakimi były trudności w skupieniu się, trudności w nauce nowych materiałów. Rodzice mi załatwili nauczanie indywidualne na którym byłem od 4 klasy szkoły podstawowej.

Potem Gimnazjum, wspominam je bardzo miło gdyż nauczyciele których miałem byli bardzo wporządku ;) No i liceum które wspominam również bardzo miło no może poza jednym incydentem z Panią dyrektor szkoły która uczyła nas Historii, z jej lekcji było wręcz niemożliwością aby się czegokolwiek nauczyć. Dyrektorka była bardzo dobrą ale nauczycielką kiepską. Co wyszło na świadectwie na którym dostałem ocenę niedostateczna i nawet poprawki nie udało mi sie zdać. Wynikało to z braku wiedzy spowodowane tym że nauczycielka nie potrafiła jej przekazać komukolwiek. Wiec druga klasę Liceum również kiblowałem.

Ogólnie ponad 80 % czasu mojego etapu życia zwanym szkolnictwem, miałem nauczanie indywidualne. W podstawówce w szkole, w Gimnazjum nauczyciele chodzili do mnie do domu na zajęcia i tutaj miałem możliwości manipulacji tym której lekcji nie chce mieć. Manipulowałem tym w następujący sposób, kiedy miała nadejść lekcja której nie chciałem to po prostu zakładałem słuchawkę domofonu w taki sposób aby nie było słychać dzwonka więc, nauczyciele po prostu nie mogli sie do mnie dostać. Robiłem tak zawsze kiedy miałem mieć WOS gdyż po prostu nie potrafiłem strawić babki od tego przedmiotu.
W liceum miałem nauczanie indywidualne w szkole.

Mychaty

Podstawówka była okey, byłam uważana raczej za kujona, choć tak naprawdę niewiele się uczyłam, a i tak miałam zawsze najlepsze oceny. Kiedyś "na próbę" chciałam dostać banię ze sprawdzianu z geografii, więc kompletnie się nie przygotowałam, nie zajrzałam nawet do książki ani zeszytu, a i tak dostałam cztery z plusem... Cóż, życie. ;) Najważniejsze dla mnie jednak było to, że w czwartej klasie poznałam trzy świetne dziewczyny, z którymi przyjaźnię się do dziś, od tamtego czasu tworzymy zgraną "ekipkę" i nie wyobrażam sobie, że kiedykolwiek mogłoby być inaczej. Dodam jeszcze, że czwartą klasę skończyłam z najlepszymi ocenami w całej szkole (jak zawsze zresztą), ale bez czerwonego paska z powodu nagannej oceny z zachowania - z dwójką dzieciaków chcieliśmy ukraść coś z supermarketu, zostaliśmy złapani i powiadomiono szkołę... Tak, to był pierwszy i jedyny raz, kiedy próbowałam coś ukraść i najlepsza życiowa lekcja, jaką wyniosłam z podstawówki. ;)

Gimnazjum było dla mnie jedną wielką imprezą. Razem z przyjaciółką nie kumplowałyśmy się za bardzo z ludźmi z klasy, miałyśmy sporo starsze towarzystwo, praktycznie co roku zmieniałyśmy szkołę, wagarowałyśmy na potęgę, kilka razy prawie nie klasyfikowano nas z niemieckiego, religii i wuefu, i w ogóle same z nami były problemy. ;) Nie to, żebym je źle wspominała (nasi rodzice na pewno...), ale z chęcią zamieniłabym ten okres na dłuższą podstawówkę bądź liceum.

Liceum - najpiękniejszy okres w moim życiu. Trochę się wagarowało, trochę imprezowało, trochę uczyło. Klasę miałam rewelacyjną, lubiłam w zasadzie wszystkich, a kilka przyjaźni przetrwało do dzisiaj. Również u mnie w szkole były prawie same chłopy, ale ja akurat nie narzekałam. ;) Nauczyciele w zdecydowanej większości też byli w porządku, a ja do dzisiaj raz na parę miesięcy odwiedzam ich w dawnej szkole, z niektórymi jestem na ty, z niektórymi zdarza się wypić kawę czy piwo w knajpie. Jedną nauczycielkę spotkałam kiedyś w dyskotece, wybawiłyśmy się razem, a później ze znajomymi musieliśmy przetransportować ją do domu, taka była "zmęczona". ;) Generalnie gdybym miała kiedyś wskazać moje najcudowniejsze lata życia albo wybrać okres, który chciałabym przeżyć jeszcze raz, byłaby to szkoła średnia. :)

Studia wciąż trwają. Niektórzy mówią, że właśnie studia są najpiękniejszym czasem, ale u mnie niestety w tym okresie skończyła się już młodzieńcza beztroska i nie branie odpowiedzialności za nic, musiałam się już martwić o pieniądze, utrzymanie, godzenie nauki z pracą i różne inne nieprzyjemne rzeczy, więc zabawa się skończyła. Myślę, że kilka znajomości przetrwa, ale raczej nie jest to czas, do którego kiedyś będę chciała wracać.
Mesajah napisał(a):Zostawiła mnie w czwartej klasie bez możliwości poprawki.
No to pozwólcie że się pochwalę :D. Moja wredna nauczycielka od 5 podstawówki chyba chce mnie zostawić i gdy tylko nie ma mnie jeden dzień w szkole zaraz dzwoni do mamy czy jestem w domu. Też mi się wydaje że się na mnie uwzięła, bo mam o 3 oceny więcej niż reszta klasy (nikt nie wie dlaczego, a oceny możecie się domyślić jakie :P). Ale wracając do tematu, najlepiej wspominam klasę 6 podstawówki po wystawieniu ocen. Dzień w dzień jeździłem autobusem z kolegami do miasta (ok 8 rano i powrót ok 14:00). Wyjazdy na basen i podrywy. Jaki chłopak by tego nie lubił? W końcu to był najlepszy etap wycieczki :D.
A ciekawe kto ile razy wagarował w ciągu roku :P Czy się nie da zliczyć :D
Mesajah ty po prostu ze strony nauczycieli chyba nie możesz mieć dobrych wspomnień :D

Ps: Kolekcja gum oczywiście i naklejki sławnych sponsorów na ławce w tym roku szkolnym. To zawsze przetrwa przy dobrym kontakcie ze sprzątaczką :D
Jak trochę wyniosło mnie za temat to przepraszam :D
Ja nie wspominam zbyt ciepło ani podstawówki ani gimnazjum, choć było kilka miłych chwil:) Pamiętam jak pod koniec 3 klasy w gimnazjum wzięłam udział w konkursie tanecznym :D była to czysta improwizorka, ponieważ zgłosiłam się tego samego dnia c odbywał się konkurs :D Zabawnie było :)
Ja dobrze wspominam podstawówkę, mieliśmy bardzo zgraną klasę i co najważniejsze poznałem mojego najlepszego przyjaciela. Do 4 klasy miałem dobre oceny. Następnie nagminnie przestałem odrabiać zadania domowe i właśnie w taki sposób pojawił się "regres" na świadectwach. Tak właśnie zleciało moje pierwszych osiem lat edukacji. Następnie w liceum pierwsze dwa lata był dla mnie koszmarne, nasza klasa była strasznie podzielna. Oceny miałem jak na siebie niezłe, problem był w tym, że bardzo rzadko pojawiałem się w szkole... W roku szkolnym 99/00 nie zostałem sklasyfikowany w semestrze letnim, gdyż zabrakło mi 5 godz. do min. frekwencji obecności - cóż pretensje można mieć tylko i wyłącznie do swojego gapiostwa, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;). Jak się okazała moja nowa "druga" klasa była o wiele fajniejsza od poprzedniej. Te trzy ostatnie lata liceum wspominam najcieplej. Poznałem bliżej kilka wspaniałych osób, wagarowałem troszkę mniej, pojawiła się pierwsza miłość ( ach, ta dzikość młodzieńczych serc :diabel ). Następnie studia, od sesji do sesji życie się toczyło, pojawiła się pierwsza praca. Po studiach zostały w większości kontakty zawodowe.