Odjechani.com.pl

Pełna wersja: Śniadanie do szkoły
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kiedyś każde dziecko, maszerując do szkoły, zabierało ze sobą kanapki, dziś coraz bardziej powszechne jest wygodnictwo. Cukiernie i piekarnie zbierają prawdziwe żniwa każdego ranka w dni szkolne. Pączki, drożdżówki, mini pizze i wszelkiego rodzaju inne wypieki, to norma w ręku uczniów na przerwach. Co o tym myślicie? Jakie produkty sami wybieracie, bądź w co zaopatrujecie swoje pociechy przed wyjściem do szkoły? Pieniądze, czy kanapki?
Na ogół kasa ;), bo szybciej i wygodniej. Na co je przeznaczy mój syn, to już jego sprawa. Tłumaczę mu zalety i wady różnego rodzaju przekąsek i myślę, że jeśli sam nie zrozumie tego co jest dla niego lepsze, to moje zakazy i nakazy nic nie dadzą. Co jakiś czas pytam, co sobie kupił i wie że trudno (i nie warto) mnie wykiwać, a raz stracone zaufanie baaardzo trudno odzyskać. Nie powiem, żeby zawsze objadał się samą zdrową żywnością, ale przecież nie mogę mu całkiem zakazywać słodyczy, czy innych wynalazków którymi zajadają się rówieśnicy. Z tego co wiem, trzyma umiar i o to chodzi.
Kasa. Nie chce mi sie rano robić kanapek, a mama zawsze zostawia mi jakieś drobne na zapiekankę.
Owszem mama robi mi śniadanie do szkoły, ale ja nie chcę, nawet jeśli nie mam przy sobie tych pięciu złotych a jeśli już biorę te kanapki to rzadko, bardzo rzadko co do pieniędzy branych do szkoły, to czasem wezmę z 3,4 góra 5 złotych a czasami nie. Zazwyczaj tak jest że wracam o 15 do domu i dopiero wtedy zjadam ''śniadanie'', mam 20 minutową przerwę między czwartą a piątą lekcją i zazwyczaj na niej jeśli mam przy sobie drobniaki idę sobie na miasto do sklepu w obie strony ponad pół kilometra, 700 metrów nie kłamiąc, kupuje minie pizze jak to Buhay ujął i jem ją gdy wracam do szkoły lub gdy już dojdę, a idę zaledwie 8,9 minut, może tak szybko nie idę bo wole się odprężyć przed matematyką i odetchnąć przed matmą.
Wstaję sobie o 4 rano, robię sobie sam śniadanko, później do szkoły śniadanie.Dużego śniadania nie zabieram do szkoły, bo mam obiady w szkole, które muszę płacić miesięcznie po 50 zł.
Postanowiłem sobie, że czas najwyższy być odpowiedzialny za siebie, bo w życiu nikt mi nie będzie robił kanapek, dlatego przyzwyczajam się do samodzielności ;)
Ja jeśli mam jakieś drobniaki zawsze zbieram na coś drubszego. Prawie nigdy nie mam zostanowiej kanapki do szkoły ale i tak nigdy nie brakuje mi czasu abym zrobił sobie sam bułkę/kromeczke. :D Jeśli w szkole zgłodnieje to sam jestem jednym z tak zwanych przez uczniów innych klas Dilerem. Moja rola to zbieranie kasy i zamówień na produkty ze sklepu oddalonego o jakieś 300-400 m od szkoły. (Oczywiście za drobną opłatą :D :D) Jestem dobry w bieganiu więc dyżurujący rzadko mnie łapią ale zdarza się :P. Kończąc offtop wracając do tematu jestem i tak za śniadaniem z domu ;)
Hoho, kiedy to się jadło kanapeczki z rąk mamusi :)

Rano zjadam porządne śniadanie, a w torbie mam zawsze ugotowany ryż z przeróżnymi pierdołami. Rzadko bo rzadko, ale zdarza mi się zjeść coś niezdrowego. W pobliżu pizzeria także czasem ciężko odmówić znajomym którzy argumentują, że niedługo zamienię się w chińczyka Haha

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni :P
Pamiętam, że w mojej podstawówce (kiedy to było...) były porozstawiane specjalne kosze (wyglądające jak śmietniki), do których można było wrzucić niezjedzoną kanapkę i która rzekomo się później nie marnowała. Nikt nie wiedział, co się z tym dzieje.
Fakt wprowadzenia do szkoły tych dziwnych plastikowych pudeł skutkował niesamowitym wzrostem cen w szkolnym sklepiku. A dzieci, ja także, były ogromnie ucieszone z tego powodu, że mogły nielubiane kanapki wyrzucić, a rodzice nic o tym nie wiedzieli. Sumienie nie bolało, a można było sobie schrupać coś pysznego.
I z pewnością nic w tym dobrego nie było.
Drugie śniadanie do szkoły? Obowiązkowo. Dziecko musi zjeść coś jeszcze przed południem, zwłaszcza pożywny posiłek, nie słodycze.