Proste pytanie, lecz odpowiedzi jak najbardziej skomplikowane - miło widziane.
Czy można się czegoś nauczyć od postaci fikcyjnych, stworzonych przez inną osobę?
Macie jakiś swój nieistniejący wzorzec, który przyczynił się do ukształtowania WAs takimi, jakimi teraz jesteście?
Filmy, seriale, bajki, anime, komiksy i inne, pytam o wszystko.
Mojej wypowiedzi spodziewajcie się w niedługim czasie, pisanie mi trochę zajmie gdyż chcę przytoczyć kilka przykładów
Piszcie, zżera mnie ciekawość jakie przykłady będziecie dobierać i dlaczego (uzasadnienie wyboru baaaaardzo miło widziane
).
Spiderman. Zawsze chciałam się do ścian przyklejać.
A tak serio, to wzorcem dla mnie zawsze były postaci tworzone przeze mnie w moich książkach: były idealne, były moim marzeniem - w większości możliwym do spełnienia. Chodziło o zachowanie, o wartości, o wygląd także. Kiedy czasem przysiadam i teraz sobie to czytam, zauważam, że te książki i opowiadania były słabe, bo każda z tych postaci była taka sama: w każdej był ideał, bo ideału nie było we mnie.
Ostatnio skończyłam pracę nad tą częścią mnie i w końcu, po sześciu latach, pisze mi się dobrze, bo jestem taka, jaka chciałam być. Więc tak, od postaci fikcyjnych można się wiele nauczyć i często czynią nas lepszymi.
Zwykle nie miałem nieistniejących przykładów. Starałem się naśladować głownie kaskaderów, ponieważ chciałem jak najbardziej się z nimi utożsamić. A czy wpłynęło to na moje codzienne życie? Sam nie wiem ale jeśli tak to jedynie w ten sposób, że skacze na rowerze i nie mogę usiedzieć w domu gdy mam wolny czas
.
Prawda jest taka, że w każdym z nas zostało coś z bohaterów wszelakich produkcji, które mieliśmy okazję czytać, czy oglądać. Dziecko jest jak gąbka, chłonie świat, uczy się zewsząd, wszystkiego. Roczniki lat 80, a nawet 90, dobrze pamiętają słynnego Songa z Dragon Ball'a, o którym zaraz Hans napiszę nam dłuższe opowiadanie
Dziś nie zdaję sobie z tego sprawy, ale ta postać naprawdę miała duży wpływ na moją osobę. Pewne wartości zostały mi do dziś, z czego jestem bardzo zadowolony. To jedna z tych bajek, która wychowywała społeczeństwo. Gdybym miał szukać jeszcze postaci, którą podziwiałem i chciałem być do niej podobny, na pewno uwzględniłbym James'a Bond'a. Czarujący, dojrzały, opanowany, uwielbiający flirtować z kobietami. Dziś często widzę po sobie, że zdarza mi się być jego odbiciem lustrzanym, choć nie mam licencji na zabijanie.
...czego czasem żałuję.
Inne postacie? Hmm, nigdy nie utożsamiałem się aż tak bardzo z żadnym bohaterem. Bardzo szanuję swoją osobę, sporo przeszedłem i nabrałem tym samym wewnętrznej wartości, dlatego można powiedzieć, że moim idolem jestem ja sam, ale muszę przyznać, że wchłonięte za dzieciaka cechy herosów, na pewno wpłynęły na kondycję psychiczną, którą dziś posiadam.
To spojrzenie Bonda, widziałem jak działa na laski w wykonaniu Vinciego
Dragon ball też oglądałem, ale pamiętam, że to z pokemonów dużo wyniosłem. Niedoceniane, ale godne uwagi
Zwykle tego nie robię, lecz tym razem moją odpowiedzią będzie demotywator (odrobinę okrojony o niepotrzebną część, o bieberze).
Tego nauczył mnie Dragon Ball:
Wciąż wierzę, że uda mi się osiągnąć SSJ, skupić Ki i opanować Kamehame Ha!, przykładam dwa palce do czoła wierząc ,że w końcu uda mi się teleportować.
A gdy sytuacja będzie krytyczna, wyruszę w poszukiwaniu Smoczych Kul!