Odjechani.com.pl

Pełna wersja: System szkolnictwa w Polsce
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.

Monoceros

System szkolnictwa w naszym kraju daje wiele do myślenia. Czemu nie może być tak jak w Szwecji, Norwegii, czy chociaż we Francji lub Anglii? Dlaczego nie może być nauki przez zabawę, przez komputery. W krajach skandynawskich wprowadzono naukę przez Minecrafta :D. W krajach anglojęzycznych rzadko zadawane są pracę domowe, albo wcale (Anglia), Ale do czego zmierzam. Polscy nauczyciele żyją w przekonaniu, że więcej nauczymy się przez wkuwanie, a nie liczni dają szansę na dyskusje, wyrażanie poglądów. Chociaż na szczęście są jeszcze tacy belfrzy. Później przychodzi taki niewyspany (co miałem okazję zobaczyć nie raz), bo robił wykresy, pisał esej/wypracowanie, a do tego miał sprawdzian. To zabija indywidualność, a zasady mają nas wpasować, w tryb machiny, i mamy pracować pod z góry założone nakazy. Byle by zrealizować program na czas. To dobija człowieka, a natura człowieka nie może trzymać się w kajdanach. Czy czytanie obowiązkowych lektur naprawdę nas przygotowuję? Większość uczniów czyta streszczenia, bo książki są nudne. Lepiej byłoby aby uczeń sam wybrał sobie ze spisu treści książkę którą przeczyta np. od Tolkiena, po Sienkiewicza. Nie tylko będzie miał poczucie, że może sobie sam wybrać, przeczytać to jeszcze wybierze to co go najbardziej zainteresuje.

A co wy o tym myślicie?
Myślę że system edukacji nie jest zły, ale nie jest też dobry. Można zrobić go kilka razy lepszym. Współczesna wiedza w dziedzinie psychologii pozwala lepiej dostosować system szkolnictwa do zdolności uczniów i pozwolić lepiej określić ich zainteresowania oraz talenty. Dzisiaj nauka jest stereotypem ciężkiej pracy i niewielu widzi w niej przyjemność lub chociaż rutynę. Naprawdę osobiście pozmieniałbym wiele aspektów współczesnej edukacji.
Ciężko znaleźć złoty środek. Oczywiście, najlepszym rozwiązaniem byłoby indywidualne podejście do uczniów. A teraz w 30 osobowych klasach, bardzo łatwo jest kogoś przeoczyć. Są dzieciaki, które świetnie dają sobie radę w szkolnych warunkach. I są dzieciaki, które potrzebują trochę więcej czasu - na adaptację, na myślenie, na rozwiązanie problemu.
Co do porównywania nas z innymi krajami... Anglia, USA... - z nimi nie mamy się co porównywać. Zarówno jeśli chodzi o tolerancję, jak i postęp technologiczny. No i ani rodziców, ani państwa nie stać na kupno każdemu dziecku XXI-wiecznych bajerów.
Szkoła może daje nam wiedzę, ale nie daje nam umiejętności. Dajcie spokój - mój szlachetny jest absolwentem technikum. Był w klasie elektrotechnicznej, nauczyciele bazowali na podręcznikach z lat 60! Przecież w elektronice to epoka! Jak młodzież ma się czegoś uczyć, skoro nauczyciele sami są do tyłu z wiedzą, o ponad pół wieku.
W każdym razie ja się cieszę, że szkoła już za mną. Dlatego, pomimo tego, ze studiuję polonistykę (a ona kojarzy się tylko z przyszłymi nauczycielami polskiego), to nie zamierzam się przygotowywać do pracy w szkole. :)

Monoceros

Dlaczego indywidualne? Nie można prowadzić ciekawych lekcji z możliwością wyboru? Dokładnie wiedza, a nie umiejętności, Chyba że umiejętność życia w grupie, możliwości, konsekwencji, które na tym poziomie "g"dadzą gdyż ludziom się nie chce, i wolą być wolni od tego. Taka natura.
Ja tu się cieszę ostatnimi dniami ferii a ten z systemem edukacji wyjeżdża :/
System jak system- szkolnictwo jest nastawione na ,,masową produkcję" i delikwent wpadający w maszynkę (odsyłam do Another brick in the wall) może
a) poddać się i pozwolić trybom maszynki na przewałkowanie, wkuwając co trzeba, grzecznie i posłusznie, być wzorem i modelowym ,,produktem",
b) stanąć okoniem i utkwić w gardle systemowi (może nie całemu systemowi ale pojedynczej placówce), rzucając wyznacznik wiedzy (czytaj wyniki egzaminów itd) na szalę w nierównej walce z systemem- uwaga: delikwent może skończyć niczym Gałkiewicz w starciu z Bladaczką (odsyłam do Ferdydurke) z podkulonym ogonem przyznając że Słowacki jednak zachwyca (bo wielkim poetą był)
c) dać się wpuścić w tryby maszyny, będąc przekonanym, że ,,dam sobie radę" a maszynka nas nie zmieli do końca, zachowując to co w nas wyjątkowe i niepowtarzalne. Osobiście mi taka postawa odpowiada- wydaje mi się, że jestem ,,niezmielona" a Bladaczce wydaje się ze jestem wzorowym produktem i nawet nie próbuje prostować pokrętnych dróg myślenia :)
d) załamać się i popaść w depresję

Ale wracając do systemu- myślę, że zreformowanie systemu edukacji w tym przypadku nic by nie dało. Dlaczego? Zmiana na pewno nie nastąpiłaby na zasadzie rewolucji oświatowej, w wyniku której jeden rocznik szedłby ,,po staremu" a drugi z ,,wypełnieniem'' wszelkich zachcianek mózgu przyswajającego informacje (czytaj- w sposób skuteczny i przyjemny wpajałby wiedzę szczęśliwym uczniom). Zmiana wstępowałaby do szkolnych progów przy pomocy reform- a jak wiadomo jedna reforma jest lepsza od drugiej :D Z tym ze reformy musiałyby być starannie zaplanowane, jedna musiałaby wynikać z drugiej i co najważniejsze- musiałyby być konsekwentne. I trzeba by było przekonać całą rzeszę
-belfrów do zmiany swojego odwiecznego sposobu myślenia o nauczaniu,
-uczniów do porzucenia odwiecznie wpajanej przez kolegów/internet/inne dziwne źródła niechęci do szkoły (która swoją drogą wydaje mi się nierozsądna, bo zamiast wyciągania z systemu tego co najbardziej przydatne uczniowie tacy skupiają się na całkowitym i często bezmyślnym negowaniu wszystkiego co ze szkołą związane),
-masy innych ludzi, którzy hejtują szkołę za to że jest, bez względu na to czy jest dobra czy zła.

Chyba znowu zeszłam z tematu- sory.

Dlaczego nie może być tak jak gdzie indziej? Bo to jest gdzie indziej. Jak już napisała Olka- nie stać nas (zarówno jako podatników jak i uczniów, ich rodziców, dyrektorów, samorządów itd) na zainwestowanie w informatyzację milionów złotych (sprzęt, zakup oprogramowania, licencji, przeszkolenia nauczycieli, rodziców i nie wiadomo kogo jeszcze). A i tak wiele osób byłoby niezadowolonych, bo trawa za płotem jest zawsze bardziej zielona.

Co ja jeszcze chciałam? A już wiem.
Mimo tego, że stworzyłam już piękny referat o tym jaki to system jest zły muszę przyznać, że naprawdę ma też swoje dobre strony. Są nauczyciele, którzy są naprawdę dobrymi nauczycielami, którzy łączą przerobienie materiału z wprowadzeniem dyskusji. I czasami nie rozumiem moich kolegów i koleżanek, którzy nie chcą tego wykorzystać w twórczy sposób, korzystając i wzbogacając się. Trzeba przyznać, że czasem wizja sprawdzianu na następnej lekcji jest bardziej przekonująca niż udział w dyskusji.

A może źle myślimy? Może właśnie brakuje nam, uczniom dyscypliny i ,,dokręcenia śruby"? Skoro nie potrafimy uczyć się dla siebie, nie ciągnie nas naturalnie do wiedzy, nie mamy już tj ciekawości świata i zamiast odkryć coś, stworzyć coś siedzimy przed komputerami, czy na trzepakach popijając tanie wino, trzeba właśnie w nas wmusić wiedzę. Nauczysz się albo nie zdajesz, podporządkujesz się zasadom albo wylatujesz. Nie mam na myśli szkoły, która zabiera cały wolny czas i niszczy osobowość. Nie mam na myśli szkoły, która uczy aż tak wielu niepotrzebnych rzeczy. Mam na myśli szkołę kształtującą charakter młodego człowieka, uczącą go szacunku do ludzi i do nauki, w której owszem uczy się niepotrzebnych rzeczy ale uczy się ich skutecznie i w rozsądnej ilości. ?

Olka, nie skreślaj posady belferzycy- kiedy dostaniesz się do wnętrza systemu będziesz go mogła rozsadzić od środka :D
Według mnie system szkolnictwa też jest do d*py bo:
1. Po co zadawać tyle prac domowych, jak lepiej uczyć się na własną rękę w domu i np. zajmować się tylko tym z czego będzie najbliższy sprawdzian.
2. Informatyka jest zupełnie olana, bo np. w mojej klasie robimy tylko prace w programie "corel foto paint". Nie ma ścisłych wyznaczeń w programie nauczania i np. jeszcze na polskim prawie wszystkie prace jakie robimy to tylko durne rozprawki.
3. Na sprawdzianach często nie ma zadań "na szóstkę" (chodzi mi o matematykę i fizykę z której nie raz dostawałem mocne piątki).
amb00: gimnazjum? Tak wnioskuję z opisu szkoły :D
Wydaje mi się, że Twoje uwagi są dość subiektywne- zależne od szkoły/nauczyciela a nie odgórnego systemu.
1. Uczyć się na własną rękę w domu? Naprawdę wiele osób gdyby nie musiało odrobić zadania nie zajrzałoby do podręcznika/ zeszytu (nawet jak muszą to często tego nie robią). A na przykład moim zdaniem matematyki najlepiej jest się uczyć na zadaniach a na lekcji nie da się zrobić 10 zadań, a nawet jeśli by się dało do duża część klasy spisze rozwiązania z tablicy i dalej nic nie będzie umiała. A przed sprawdzianem nagle się okazuje że nikt nic nie umie- a sprawdzian jutro. Zadania domowe są po to żeby utrwalić materiał przerobiony na lekcji (a to, że nauczyciel mówi- przerobicie w domu to jest bez sensu)- przynajmniej w teorii. I przy obecnym, naładowanym programie ciężko by było zrobić chociaż połowę z tych zadań w szkole.
2. Kwestia nauczyciela. Ja w 1 liceum na informatyce przerabiałam po raz n-ty Microsoft Office'a, html'a (oczywiście tylko podstawy) i eee chyba tyle. A na rozszerzeniu teraz mam innego nauczyciela i okazuje się, że osoby, które miały z tą nauczycielką co ja, mają zrobioną połowę z tego co inni.
Polski i rozprawki- kwestia nauczyciela. Nie wiem jak Ty ale ja w gimnazjum pisałam dużo rozprawek, bo na egzaminie gimnazjalnym długa forma to zwykle rozprawka, którą napisałam wręcz automatycznie. I w podobnym stylu piszę teraz wypracowania maturalne :) I to działa.
3. Kwestia nauczyciela- spróbujcie się z nim dogadać, może da zadania na 6. Z resztą np u mnie 6 (może poza religią, WOK-iem) jest za finał w olimpiadzie lub konkursie międzyszkolnym (i to jakimś ważniejszym), więc nie narzekaj ;)

Monoceros

Kaiselin napisał(a):Ja tu się cieszę ostatnimi dniami ferii a ten z systemem edukacji wyjeżdża :/
Hehehe zła kobieta :D No widzisz wyjeżdżam z czym chce, czy to nie ferie czy coś. Co to ma do tego ;D

Kaiselin napisał(a):System jak system- szkolnictwo jest nastawione na ,,masową produkcję" i delikwent wpadający w maszynkę
No właśnie o tym mówię, bez względu, którą opcję wybierzemy z tych twoich zauważ, że jesteśmy poniekąd w d.... :D
Teraz przechodzi moja szkoła (LO) ewaluację. Moja klasa pierwsza trafiła na ostrzał, trafił się polski (Klasa mat-fiz) i moim zdaniem jeżeli każda lekcja by tak wyglądała, to nasz system edukacji byłby naprawdę dobry. Prowadziliśmy dysksję na temat Chłopów Reymonta i naprawdę wyszło świetnie, lekcja mineła szybko, dużo zapamiętałem i nie brałem tego jako obowiązek, a przyjemność. Nie trzewa rewolucji w systemie szkolnictwa, lecz drobnych poprawek, odciążenia nauczycieli by mieli czas przygotować się do lekcji. Wszystko zależy od ludzi, nie systemu.

Monoceros

Tak tylko, że to ludzie tworzą w pewnej mierze system i ich również powinno się do tego odpowiednio przystosować. Przykładem może być pierwszy post Kaiselin gdzie napisała

Kaiselin napisał(a):Z tym ze reformy musiałyby być starannie zaplanowane, jedna musiałaby wynikać z drugiej i co najważniejsze- musiałyby być konsekwentne. I trzeba by było przekonać całą rzeszę
-belfrów do zmiany swojego odwiecznego sposobu myślenia o nauczaniu,
-uczniów do porzucenia odwiecznie wpajanej przez kolegów/internet/inne dziwne źródła niechęci do szkoły (która swoją drogą wydaje mi się nierozsądna, bo zamiast wyciągania z systemu tego co najbardziej przydatne uczniowie tacy skupiają się na całkowitym i często bezmyślnym negowaniu wszystkiego co ze szkołą związane),
-masy innych ludzi, którzy hejtują szkołę za to że jest, bez względu na to czy jest dobra czy zła.

Co do tego Olu
Olka napisał(a):Dajcie spokój - mój szlachetny jest absolwentem technikum. Był w klasie elektrotechnicznej, nauczyciele bazowali na podręcznikach z lat 60! Przecież w elektronice to epoka! Jak młodzież ma się czegoś uczyć, skoro nauczyciele sami są do tyłu z wiedzą, o ponad pół wieku.

To w pewnej mierze jestem w stanie zrozumieć, bo sam się interesuje, a elektroniki nie da się od tak, Jeśli idzie na ten dział, powinien wiedzieć, że zaczyna się od podstaw, dopiero później przechodzi się etapami dalej.