Przez długi czas nie miałem Facebook'a ze względu na brak potrzeby. W końcu jednak i ja zostałem wciągnięty w tę sieć. Na studiach więcej informacji trafiało do Facebook'owej grupy, niż na standardowe maile, więc od tego się zaczęło. Obecnie na swoim profilu mam sporo zdjęć i faktów z życia, ale niespecjalnie ciąży mi to na sumieniu. Niby, że FB kontroluje ludzi, prześwietla rozmowy, monitoruje itd, ale nie popadajmy w paranoję. W sumie nie mam sobie nic do zarzucenia, opłacam podatki, pierdo**ny ZUS i wszystkie rachunki, nikogo nie zabiłem, a w piwnicy naprawdę nie hoduję marihuany. Jestem w szczęśliwym związku, mam świetnych przyjaciół, dobrą pracę i cel w życiu. Jestem normalnym człowiekiem, tak jak każdy z Was. Tutaj sprawa nie ogranicza się jedynie do portali społecznościowych. Społeczeństwo coraz bardziej zamyka się w sobie. Nie rozumiem ludzi, którzy panicznie boją się o swoją prywatność. Zostają w bomblu swojej przestrzeni izolując się od świata. W dzisiejszych czasach staje się to normą, człowiek człowiekowi nastawiony jest wilkiem, brak sympatii i nadmierna zazdrość. Radość z nieszczęścia sąsiada i złość, kiedy wiedzie mu się dobrze.
Może to ja jestem zbyt otwarty, może nierozsądny i głupi, ale przynajmniej szczęśliwy. Do sauny chodzę bez majtek, bo się nie wstydzę, szybko zawiązuję nowe znajomości, poznaję ludzi na lewo i prawo, lubię towarzystwo innych osób, lubię rozmawiać, opowiadać o sobie i słuchać innych. To przecież jest tak normalne...
W internecie nie mam zamiaru publikować pinu mojej karty, czy zdjęcia porannego śniadania, bo jedno jest nierozsądne, a drugie po prostu głupie i zbędne. Wszystko jest dla ludzi, ale z głową, rozsądek przede wszystkim. Podchodzę do tego bardziej optymistycznie i korzystam z możliwości jakie niesie internet, zamiast obawiać się o konsekwencje. Nie raz znalazłem profil fajnej dziewczyny, z którą zamieniłem kilka słów wcześniej, ale nie zdążyłem wziąć numeru. Wynikło z tego wiele ciekawych spotkań. Działa to też w dwie strony, bo sam często jestem "odnajdywany" przez ciekawe osoby.
Czy to była szkoła , czy studia, czy praca, zawsze gotów byłem oddać cząstkę siebie obcej osobie. Zdarzało się, że przejechałem się na tym. Nadmierne zaufanie i wiara w innych, czasem faktycznie ktoś okaże się chu**m, ale to nie powód abym próbując tego uniknąć musiał się blokować w życiu na innych. To tak jakby ze względu na robaki w niektórych owocach, przestać je jeść w ogóle.
Dużo by gadać, temat jest rozległy...