20.04.2011, 11:50
Alter ego…* /*pierwsze litery wersów tworzą myśl przewodnią autora/
Zazdrosny czas katuje życie
Proszące o litość życie umiera
I wtedy jak grom z jasnego nieba
Elektryzująca spada nań bariera…
Kajdany skute na sinych godzinach
Ława lat świetlnych wyrok orzeka
Analizować już nie ma czego-
Do końca świata stać musi biedak…
Od tamtej chwili czas w miejscu stoi
Rodzime lata się nie zmieniają
Antyczne minuty sekundami krwawią
Jak dusza moja przeszłością się stają…
U schyłku nadziei na litość Boga
Idea młodości na starość się wspina
Ściskając za ramię werk samotności
Ćwierć wieku ponad tkwi w nim godzina…
Na głowę moją popioły lecą
A żrący dym czasu w niej oczy wyjada
Ktokolwiek na mnie wyrok ten wydał
Ojczyznę lat życia ze szczęścia okrada…
Lecz oto nagle dzwony zabiły
Arktyczny podmuch wywołał z nich dźwięki
Na skraju bankructwa całego świata
Anioł w ciemnościach dotknął mej ręki…
Chwieją się godziny, trzęsą się minuty
Hormon mego wzrostu uniósł w górę głowę
Wokół mnóstwo kwiatów różnokolorowych
I sad owocowy, w nim drzewka jabłkowe…
Ekspiacja dmuchnęła we wskazówki czasu
Chwilę w miejscu stały, po czym się rozbiegły
Ze szczerą radością, która tkwi w mym sercu
Na następne lata szczęście siać pobiegły…
Od pamiętnej chwili mam już nowe życie
Świata mego koniec został odroczony
Chylę nisko czoła przed złotym ołtarzem
I ze wszystkich grzechów chcę być oczyszczony…
Modlę się do Boga o miłości zasób
U tych licznych istot, co na ziemi błądzą
Szczęściem sypię z nieba w śnieżnobiałych płatkach
I ze strzał Amora linę tkam gorącą…
A czas dalej płynie na wieczności chmurach
Łowiąc swoje lata i strapione dusze
Elektryzujące zrzuca nań bariery
Mógłbym je ostrzegać- teraz już nie muszę…
Robert Neska
Zazdrosny czas katuje życie
Proszące o litość życie umiera
I wtedy jak grom z jasnego nieba
Elektryzująca spada nań bariera…
Kajdany skute na sinych godzinach
Ława lat świetlnych wyrok orzeka
Analizować już nie ma czego-
Do końca świata stać musi biedak…
Od tamtej chwili czas w miejscu stoi
Rodzime lata się nie zmieniają
Antyczne minuty sekundami krwawią
Jak dusza moja przeszłością się stają…
U schyłku nadziei na litość Boga
Idea młodości na starość się wspina
Ściskając za ramię werk samotności
Ćwierć wieku ponad tkwi w nim godzina…
Na głowę moją popioły lecą
A żrący dym czasu w niej oczy wyjada
Ktokolwiek na mnie wyrok ten wydał
Ojczyznę lat życia ze szczęścia okrada…
Lecz oto nagle dzwony zabiły
Arktyczny podmuch wywołał z nich dźwięki
Na skraju bankructwa całego świata
Anioł w ciemnościach dotknął mej ręki…
Chwieją się godziny, trzęsą się minuty
Hormon mego wzrostu uniósł w górę głowę
Wokół mnóstwo kwiatów różnokolorowych
I sad owocowy, w nim drzewka jabłkowe…
Ekspiacja dmuchnęła we wskazówki czasu
Chwilę w miejscu stały, po czym się rozbiegły
Ze szczerą radością, która tkwi w mym sercu
Na następne lata szczęście siać pobiegły…
Od pamiętnej chwili mam już nowe życie
Świata mego koniec został odroczony
Chylę nisko czoła przed złotym ołtarzem
I ze wszystkich grzechów chcę być oczyszczony…
Modlę się do Boga o miłości zasób
U tych licznych istot, co na ziemi błądzą
Szczęściem sypię z nieba w śnieżnobiałych płatkach
I ze strzał Amora linę tkam gorącą…
A czas dalej płynie na wieczności chmurach
Łowiąc swoje lata i strapione dusze
Elektryzujące zrzuca nań bariery
Mógłbym je ostrzegać- teraz już nie muszę…
Robert Neska