21.05.2011, 20:04
Były szkoleniowiec Wisły Kraków, który dwukrotnie doprowadził ją do mistrzostwa Polski, nie krył radości z pokonania przy Łazienkowskiej byłego zespołu. Legia pokonała już pewnyą mistrzowskiego tytułu Białą Gwiazdę 2:0. - Każde zwycięstwo ma w sobie coś słodkiego a wygrana z mistrzem Polski jest szczególna. Dla mnie osobiście ma duże znaczenia. Jestem pełen uznania dla moich zawodników - mówił po meczu Skorża.
Wisła sen przed tym spotkaniem miała spokojny, bo piłkarze Roberta Maaskanta mają już zapewniony tytuł mistrzowski. Holender przyznał, że przygotowania do spotkania w Warszawie wyglądały nieco inaczej niż zazwyczaj. - Dałem swoim graczom trochę wolnego, ale liczyłem, że będą odpowiednio zmotywowani. Wybraliśmy też trochę inną taktykę niż zazwyczaj. Zagraliśmy bowiem z trzema wysuniętymi pomocnikami. Z mojej perspektywy pierwsze 20 minut wyglądało jakby w ogóle się nie odbyło. Legia zupełnie przejęła inicjatywę, a moi podopieczni byli zupełnie niewidoczni - mówił Maaskant.
Pierwsza bramka przy Łazienkowskiej nie była jednak owocem ładnej piłkarskiej akcji, a efektem faulu bramkarza Wisły - Sergieja Pereirko. Sytuacja była jednak bardzo kontrowersyjna. Sędzia zdecydował się jednak podyktować karnego i od 45 minuty Legia prowadziła już 1:0.
- W drugiej połowie było już lepiej, ale byłem przekonany, że przed przerwą nie stracimy bramki. Stało się inaczej. Przy pierwszej straconej bramce źle ustawiła się defensywa Wisły. W mojej opinii to był głupi błąd, który rywal potrafił wykorzystać. W przerwie założyliśmy sobie, żeby jak najdłużej utrzymać stan 0:1, a dopiero 10 minut przed końcem planowałem wprowadzić ofensywnego zawodnika, by zdecydowanie zaatakować. Niestety w końcówce straciliśmy drugą bramkę. Porażki nigdy nie smakują dobrze, szczególnie w tak prestiżowym meczu jak z Legią. Gorycz przegranej jednak częściowo osłodziło mi zdobycie mistrzostwa Polski - mówił trener Wisły.
Maciej Skorża, który dobrze pamięta jak sam zdobywał z Wisłą złoty medal MP, tym razem walczy z Legią już tylko o podium. Pokonanie Białej Gwiazdy było jednak dla niego wyjątkowe, a dla zespołu - zasłużone.
- Założyliśmy sobie, by od początku zdecydowanie zaatakować i grać pressingiem, bo wiedzieliśmy, że Wisła będzie miała z tym problem. To przyniosło dobry efekt bo ta część gry była jednym z najlepszych w naszym wykonaniu w tym sezonie. W drugiej połowie kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Wiedzieliśmy jednak, że rywal bardzo chce wygrać przy Łazienkowskiej. Dlatego musieliśmy zagrać też spokojnie. Druga część meczu nie była ładna, ale z naszej strony bardzo mądra. Bramka w końcówce meczu przypieczętowała zwycięstwo i nadal liczymy się w walce o podium. Każde zwycięstwo ma w sobie coś słodkiego a wygrana z mistrzem Polski jest szczególna. Dla mnie osobiście ma duże znaczenia. Jestem pełen uznania dla moich zawodników, bo mimo dużych ubytków determinacja w zespole jest ogromna - mówił Skorża.
Sport.pl
Wisła sen przed tym spotkaniem miała spokojny, bo piłkarze Roberta Maaskanta mają już zapewniony tytuł mistrzowski. Holender przyznał, że przygotowania do spotkania w Warszawie wyglądały nieco inaczej niż zazwyczaj. - Dałem swoim graczom trochę wolnego, ale liczyłem, że będą odpowiednio zmotywowani. Wybraliśmy też trochę inną taktykę niż zazwyczaj. Zagraliśmy bowiem z trzema wysuniętymi pomocnikami. Z mojej perspektywy pierwsze 20 minut wyglądało jakby w ogóle się nie odbyło. Legia zupełnie przejęła inicjatywę, a moi podopieczni byli zupełnie niewidoczni - mówił Maaskant.
Pierwsza bramka przy Łazienkowskiej nie była jednak owocem ładnej piłkarskiej akcji, a efektem faulu bramkarza Wisły - Sergieja Pereirko. Sytuacja była jednak bardzo kontrowersyjna. Sędzia zdecydował się jednak podyktować karnego i od 45 minuty Legia prowadziła już 1:0.
- W drugiej połowie było już lepiej, ale byłem przekonany, że przed przerwą nie stracimy bramki. Stało się inaczej. Przy pierwszej straconej bramce źle ustawiła się defensywa Wisły. W mojej opinii to był głupi błąd, który rywal potrafił wykorzystać. W przerwie założyliśmy sobie, żeby jak najdłużej utrzymać stan 0:1, a dopiero 10 minut przed końcem planowałem wprowadzić ofensywnego zawodnika, by zdecydowanie zaatakować. Niestety w końcówce straciliśmy drugą bramkę. Porażki nigdy nie smakują dobrze, szczególnie w tak prestiżowym meczu jak z Legią. Gorycz przegranej jednak częściowo osłodziło mi zdobycie mistrzostwa Polski - mówił trener Wisły.
Maciej Skorża, który dobrze pamięta jak sam zdobywał z Wisłą złoty medal MP, tym razem walczy z Legią już tylko o podium. Pokonanie Białej Gwiazdy było jednak dla niego wyjątkowe, a dla zespołu - zasłużone.
- Założyliśmy sobie, by od początku zdecydowanie zaatakować i grać pressingiem, bo wiedzieliśmy, że Wisła będzie miała z tym problem. To przyniosło dobry efekt bo ta część gry była jednym z najlepszych w naszym wykonaniu w tym sezonie. W drugiej połowie kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Wiedzieliśmy jednak, że rywal bardzo chce wygrać przy Łazienkowskiej. Dlatego musieliśmy zagrać też spokojnie. Druga część meczu nie była ładna, ale z naszej strony bardzo mądra. Bramka w końcówce meczu przypieczętowała zwycięstwo i nadal liczymy się w walce o podium. Każde zwycięstwo ma w sobie coś słodkiego a wygrana z mistrzem Polski jest szczególna. Dla mnie osobiście ma duże znaczenia. Jestem pełen uznania dla moich zawodników, bo mimo dużych ubytków determinacja w zespole jest ogromna - mówił Skorża.
Sport.pl