Odjechani.com.pl

Pełna wersja: "Saga wiedźmińska" - Andrzej Sapkowski
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
To drugie, jeśli nie czytali książki w oryginale, lub nawet przekładu, sam film mógł być znośny.
Druga sprawa, o której bym nie wspomniał, jednak nie lubię pisać jednolinijkowych postów więc wspomnę.
Czasem tłumaczenie (tutaj z polskiego na angielski) potrafi pozytywnie zaskoczyć. Spojrzenie z punktu „językowego” na dialogi może dać całkiem niezłe efekty, w rezultacie tłumacz potrafi sensowniej oddać historie.

Przykładem którym się tu posłużę będzie nie film, lecz książka o znanym chyba wszystkim tytule „Mein Kampf”.
Oczywiście oryginału nie czytałem, nie znam tak dobrze niemieckiego – jednak widziałem polski przekład na podstawie niemieckiej wersji, i przekład na podstawie wersji angielskiej – w tej drugiej ma więcej sensu. I to nie tylko moja teoria, tłucze się po świecie jakiś czas :)
Możliwe, że masz rację, ja akurat najpierw zapoznałam się z sagą i zakochałam się od pierwszego czytania, więc nic dziwnego, że film był dla mnie porażką. Ale patrząc obiektywnie, nawet pomijając niezgodności z książką (tu by dopiero było pisania!), film był po prostu okropny. Żeby wymienić tylko parę przykładów: charakteryzacja Geralta (nie, skąd, wcale nie widać, że ma włosy wysmarowane na sztywno żelem, czy jakimś innym mazidłem, coby mu się fryzura trzymała), sceny walk wyglądają, jakby ośmioletni chłopcy dźgali się drewnianymi mieczykami na podwórku, że na "efekty specjalne" litościwie spuszczę zasłonę wymownego milczenia... I jak bohaterowie drugoplanowi im się nawet udali (Wolszczak jako Yennefer, Dymna jako Nenneke, Chyra jako Borch Trzy Kawki, a Zamachowski w roli Jaskra już w ogóle rewelacyjny), tak Żebrowski w roli Geralta to jak dla mnie kompletne nieporozumienie - Geralt może i był brutalny, ale jakiś taki za bardzo dramatyczny i bez cienia poczucia humoru, choć może to bardziej wina scenariusza, niż samego odtwórcy. Wiem, rozpisałam się niepotrzebnie, ale zawsze mnie cholera bierze, jak sobie przypomnę tego filmowego potworka.

Wracając do książki, tłumaczenie rzeczywiście ma ogromne znaczenie, zły tłumacz może zniszczyć najlepszą książkę i odwrotnie (vide "Władca Pierścieni" i przekład Skibniewskiej vs przekład Łozińskiego). Swoją drogą ciekawe, czy w USA czytali ten sam przekład Wiedźmina, co w Wielkiej Brytanii.
Stron: 1 2