moje ulubione danie z dzieciństwa ryż z truskawkami.
0,5 szklanki ryżu trzeba ugotować z 1 szklance mleka z torebką cukru waniliowego i odrobiną zwykłego cukru do smaku (ja dodaję ok. 3 łyżek, bo lubię słodkie i fajnie się to równoważy z kwaśnymi truskawkami). Jak mleko wchłonie się prawie do końca to babcinym sposobem chowam garnek pod kołdrę na ok. 20 minut, tak żeby ryż spokojnie sobie doszedł i się nie przypalił. Później wszystko polewam zmiksowanymi z łyżką jogurtu (lub po babcinemu śmietany) truskawkami.
Moja ulubiona potrawa to kebab z frytkami.
Spaghetti Bolognese
Jajko w sosie musztardowym
Pierogi z truskawkami
Dużo za dużo mam ulubionych potraw. Uwielbiam i jeść i gotować.

Aaaale:
- Strogonow i inne gulasze
- babciną botwinkę
- roladę szpinakową w cieście francuskim
- szakszuka
-
pieczona gęś nadziewana jabłkami
i kilka innych.

Po pierwsze i najważniejsze: uwielbiam jeść

Więc ulubionych potraw znajdzie się u mnie na pęczki.
Makaron we wszelkiej postaci, ryż (sushi też, ale bez owoców morza), kasze (jedynie z sosem, albo gotowane w bulionie. I z sosem.) oraz mięso, mięso, mięso, dużo mięsa!
Najbardziej lubię mięso kurczaka, choć przez najbardziej zatwardziałych mięsożerców nie jest uzawane za mięso. No cóż

Takie kurczakowe jest na tyle uniwersalne, że można przyrządzić zarówno na słono, jak i na słodko. W obu wariacjach będzie wyśmienite. Natomiast nie powiedziałabym tego samego o kaczym mięsie - z pomarańczami wyszło mdłe i miało dziwny posmak. Wołowe oczywiście też lubię, chociaż jest dość trudne w przyrządzaniu. Tak więc mój pierwszy gulasz nie był zbyt dobry, bo wołowe wyszło mi tak twarde, że można było nimi okna wybijać.
Mięso rybie też lubię, choć przez najbardziej zatwardziałych wegetarian nie jest uznawane za mięso. Co za świat :v Najbardziej lubię łososia w marynacie cytrynowej (albo sojowej...? Nie dam sobie ręki uciąć). No i łososia wędzonego.
Tak, to chyba wszystko ._.
(06.02.2016, 20:22)Ełdef napisał(a): [ -> ]wołowe wyszło mi tak twarde, że można było nimi okna wybijać.

moja pierwsza wołowina w sosie pieczarkowym wyszła podobnie.
Jest taka babciowa teoria, niepotwierdzona naukowo, więc może urban lidżend, że wołowiny się nie soli przed obróbką termiczną, bo twardnieje. Teraz już solę, z czasem wyrobiłam sobie patenty na dobrą wołowinę.
No i w swojej liście zapomniałam o drapieżnych rybach. Dorsz i sandacz- ulubione!

Może zabrzmi to dość dziwnie, bo chyba ta potrawa nie jest jakoś szczególnie wielbiona, ale... za owsiankę z bananem, nerkowcami i żurawiną dałbym się porąbać. Szczególnie jeśli płatków jest tyle, że łycha staje dęba.

(07.02.2016, 21:35)Ełdef napisał(a): [ -> ]a jaka jest Twoja metoda?
Jeden z nich to zostawić mięso na min, 26h w lodówce (Opcjonalnie: użyć nakłuwacza do mięsa) a potem obsmażyć krótko na wysokiej temperaturze, żeby sok został w środku. I do gara, nie można smażyć za długo, bo suche będzie. I trzeba uważać, żeby gulaszu za bardzo nie odparowywać.
Delikatniejsze kawałki wołowiny możesz też bardzo delikatnie rozbić albo docisnąć ręką, chociaż to zasada uniwersalna dla większości mięs. Wołowinę rozbijam jedynie, kiedy robię zawijane klasyczne bitki- wtedy zależy mi na tym, żeby była krucha.
