Ja powiem szczerze, maiłem przygodę wracając ze szkoły samochodem.
Oczywiście byłem zbyt pewny siebie uważałem, że dokładnie znam samochód i wiem jak w danej sytuacji się zachować.
Miałem samochód kangoo 2001 r to chyba jest pierwsza wersja oczywiście sporo nim przejechałem km i nigdy nie myślałem,że przydarzy mi się wypadek nim.
Jeżdząc samochodem w mieście jeżdżę 60-70 rzadko powyżej 90 ale powyżej 90 to tam gdzie jest może jeden dom czy dwa a jest niby miasto
Pewnego dnia wracam ze szkoły ojca samochodem, oczywiście wsiadłem w samochód i jechałem do domu, jechałem spokojnie jakieś 4 km miastem no i gdy się skończyło miasto i zaczął las, zacząłem się rozpędzać, byłem zbyt pewny siebie i zawsze kierowałem jedną reką przy 160 i pisałem sms, tego dnia nie pisałem. Spory ciąg samochodów był i oczywiście nie chciałem jechać powoli zaczołem wyprzedać za busem z tym,że bus sporo wcześniej zaczoł wyprzedzać, i nic nie widziałem z naprzeciwka.
Oczywiście jechałem 160-170 kierując jedną reką i jedząc chipsy za busem mając 300m do niego i nic nie widziałem, oczywiście bus wyprzedził,ja widziałem, ze nie zdąże a pierwszy jechał traktor:/ I chciałem za niego się schować niestety on jechał 20 a ja 160 zacząłem hamować i wpadłem do rowu dachując.
Czy byłem w szoku?..., wydaje mi się,że nie ,chodź rodzice powiedzieli co innego, Kangoo było do góry kołami i wbite w ziemię poduszka nie wystrzeliła dzięki czemu nic mi sie nie stało bo poduszka mogła by mnie jeszcze zabić. Wisiałem na naprężonych pasach które na szczęście założyłem, i pierwsze co wyszedłem i zacząłem się denerwować na stan samochodu nie wiem czemu,ale samochód bardziej mnie martwił niż cokolwiek innego;/ Do szpitala nie pojechałem po tym zdarzeniu, bo nie widziałem powodu, policji nie było.. na szczęście, i od tego czasu zacząłem jeździć spokojnie chodź nie wiem czy ja mam takiego pecha dostaje mandaty tam gdzie wszyscy moi koledzy zasuwają a ja trafiłem na policję.....
Do tej pory nie wiem ja wyszedłem z tego wypadku cało:/ Przednia szyba była popękana przed kierowcą przez gaśnicę która była pod siedzeniem kierowcy a samochód miał obity cały bok od kierowcy, i wszystkie szyby zbite z tego boku, drugi bok nie naruszony, wszędzie były chipsy, telefon gdzieś zgubiłem i nie miałem gdzie zadzwonic:/
Na szczęści ja mam dobrę zdanie o wszystkich polakach gdyż chętnych do pomocy było mnóstwo, cieszę się ,że mieszkam w polsce
Pamiętam jaki korek się zrobił a droga była czysta nie było na niej nic po wypadku, a ludzie tirami, busami , osobówkami zatrzymywali się co by zwróciło uwagę policji na szczęscie nie było jej w okolicy. Pamiętam 2 osoby w białem koszuli i garniturze pomagali mi wyciągnąc samochód i pojechali cali czarni w brudnych koszulach,ale oczywiście pomogli.
Na koniec najlepsze było,że ludzie mnie pytali gdzie jest kierowca, gdyż nie wierzyli,że ktos po takim wypadku mógł ujść bez szwanku.. Od tego wypadku na swoje życie patrze inaczej, i wiem,że ktoś na górze czuwał na de mną... Chciałbym teraz podziękować tym ludziom co mi pomogli w tamtej chwili niestety sie nie da:/
Od tego czasu nigdy nie piszę sms-ów w trakcie kierowania ani nie jem nic co by mogło odwrócić mój wzrok od drogi, szkoda, że musiałem rozwalić samochód by się tego nauczyć....