Nieee no, to przecież jakaś bujda, myślałam, że to jakiś faktycznie istniejący wirus, wywołujący stan upodabniający człowieka do zombie z horrorów, a tu jakieś bajki o ożywianiu martwych ludzi. Nie jest możliwe, aby ludzie, u których zatrzymała się akcja serca i wszelkie procesy życiowe oraz nastąpiła śmierć pnia mózgu, mogli tak po prostu "ożywać", że nie wspomnę już o poruszaniu się, funkcjonowaniu bez metabolizmu, czy jakimś dodatkowym zmyśle. Także to taki sam mit, jak i o wampirach.
Ja słyszałam z kolei właśnie o wywoływaniu stanu, w którym człowiek może przypominać zombie, za pomocą podania trucizny, co jest/było praktykowane np. przez szamanów voodoo na Haiti. Trucizna ta jednak nie wywołuje faktycznej śmierci człowieka, ale bardzo spowalnia jego funkcje życiowe, przez co człowiek popada w tak głęboki letarg, że nawet lekarze mogą go uznać za zmarłego. Rodzina niby-zmarłego urządza mu więc pogrzeb, a po kilku dniach delikwent albo sam się wybudza z takiego letargu, albo wybudza go szaman przy pomocy jakichś swoich leków (nie pamiętam już dokładnie). Jednak pod wpływem owej trucizny w mózgu człowieka zachodzą już nieodwracalne zmiany i uszkodzenia, stąd można go wziąć za zombie - traci pamięć, własną wolę, jego ruchy są spowolnione, inteligencja spada niemal do zera, ale można go nauczyć wykonywania prostych czynności, staje się więc idealnym niewolnikiem. Swego czasu panował zresztą na Haiti zwyczaj, żeby zmarłym przed pochówkiem obcinać głowy, aby właśnie nie "powstali z grobu". W to jeszcze jestem w stanie uwierzyć, ale w wirus solanum na pewno nie.
A propos wypowiedzi Admina dodam jeszcze, że ja również nie wierzę, że jesteśmy sami we Wszechświecie, a Ziemia jest jedyną planetą, na której rozwinęły się inteligentne formy życia.
A może teraz autorka tematu wypowie się na temat tego, czy wierzy w wymienione przez siebie "zjawiska"?
