Kobiety, bez ryzyka nie ma zabawy. Świadome śnienie nie jest takie bajeranckie. Nudzi się po pewnym czasie i faktycznie poza tym, że czuje się pewien rodzaj euforii po osiągnięciu sukcesu i przejęciu kontroli nad snem, to osobiście nie odczułem żadnej różnicy w rzeczywistości. Co do tych badań, to z własnego doświadczenia wiem, że najłatwiej świadomy sen można wywołać przy krótkiej drzemce, gdy mózg jest średnio wypoczęty. Schemat aktywności podczas krótkiej drzemki z kolei, też jest inny jak w przypadku głębokiego snu, co kojarzę z discovery, ale nie znalazłem takich ładnych wykresów, żeby porównać je ze świadomym snem. Porównywanie aktywności mózgu do chorób psychicznych jest już w ogóle fantazyjne, bo choroby psychiczne, to jedna z najbardziej tajemniczych dziedzin medycyny.
Znalazłem jednak sposób do wykorzystywania tego, aby coś lepiej zapamiętać. Gdy podczas snu wywołasz coś co chcesz lepiej zapamiętać, to faktycznie tak się stanie, bo pamiętam większość zmian jakie udało mi się wywołać w snach, a to były tylko pół świadome sny. Pełne własne kreacje są mniej pamiętliwe, przynajmniej w moim wypadku.
Między OOBE i LD jest cienka granica. Bardzo cienka.
Kilka lat temu znajomy przeprowadził się w moje okolice, mieszkaliśmy blisko siebie i zaprzyjaźniliśmy się. Oboje nadawaliśmy na tych samych falach, podobne charaktery, przekonania itd, fajny gość. Spotykaliśmy się kilka razy w miesiącu przy piwku, towarzyszyło nam zawsze jeszcze paru "braci" o podobnych poglądach. Mówiąc krótko, fajna i zgrana paczka. To był czas tylko dla nas. Nasze kobiety zostawały w domu, a my mieliśmy okazję pogadać o męskich sprawach. Gorącym tematem od samego początku było właśnie LD i OOBE. Przyjaciel, o którym wspominałem na początku, miał pewne predyspozycje... Od dziecka miewał coś na wzór proroczych snów. Jego ojciec umarł, kiedy ten był jeszcze małym chłopcem. Zdarzało się jednak, że widywał się z nim w snach. Ogółem niesamowite historie, wykraczające poza normalną rzeczywistość i realną interpretacje. Niekiedy ojciec dawał mu wskazówki, które on miał przekazywać swojej mamie. Jako chłopiec, nie rozumiał tego do końca, ale wszystko o czym mówił jego tata, pokrywało się z prawdą. Wiele lat później zaczął ćwiczyć, zapisywać sny, robić testy rzeczywistości itd... W tym okresie właśnie zaczęliśmy się spotykać naszą małą grupką. Temat pochłonął wszystkich bez reszty, szybko wkręciliśmy się w LD i zaczęliśmy wymieniać doświadczeniami przy każdej okazji. Historie były przeróżne, większość niezrozumiała lub zagmatwana. Nikomu nie zależało na ściemnianiu, byliśmy szczerzy i ufaliśmy sobie. Analizowaliśmy nasze sny, obawy, marzenia, to był naprawdę gorący temat i potrafiliśmy za każdym razem gadać o tym godzinami. Nakręceni tym wszystkim, mieliśmy potem jeszcze większe rezultaty. Jeśli o mnie chodzi, byłem dość leniwy i nie chciało mi się zapisywać snów. Miałem jakieś "osiągnięcia", ale marne w porównaniu do chłopaków, zwłaszcza dwójki z nich, którzy potraktowali to poważniej. Historie jakie słyszeliśmy od nich niekiedy mroziły krew w żyłach, wszystko wychodziło poza ramy zwykłego "panowania nad snem", zaczynało się OOBE, wychodzenie z ciała i trafianie do innego świata. Co ciekawe, w międzyczasie zaczęliśmy czytać książki o tej tematyce, słuchać vlogów na YouTube, interesować się ludźmi, którzy zajmują się tym dłużej od nas i co najlepsze, wiele faktów, które znaliśmy z naszych opowiadań, a które wydawały się totalnie abstrakcyjne, zaczęły być jasne, ba, nawet miały swoje nazwy i były czymś normalnym w tym światku. Wszystko zaczęło nabierać sensu, a my wkręcaliśmy się jeszcze bardziej.
Doszło do tego, że mój przyjaciel skontaktował się z gościem, którego zobaczył w telewizji, bodajże Pytanie na śniadanie w TVN. Facet pomagał mu wyjść z ciała, to dość zagmatwane, ale faktycznie spotkali się u niego w mieszkaniu, a raczej w astralnym świecie wokół jego ciała fizycznego...
Innym razem, będąc w trasie, udało mu się odnaleźć naszego ulubieńca, Darka Sugiera, z którym się spotkał. Przeprowadził z nim długą rozmowę, wymienił się doświadczeniami i przywiózł nam jego książki z dedykacjami. To chyba najbardziej rozpoznawalna osoba na polskiej scenie oneironautyki, jego vlogi znajdziecie na YouTube wpisując po prostu jego nazwisko
Powyżej macie zarys moich poczynań w temacie LD i OOBE, teraz powiem Wam, co sam o tym myślę. LD jest niezwykłe. Niesamowitym uczuciem jest odzyskać świadomość podczas snu, kiedy całe otoczenie jest Full HD i bez odpowiednich testów niemożliwym jest niekiedy stwierdzić, że to tylko wytwór wyobraźni... Jakkolwiek ciężko do tego dojść i ile niebezpieczeństw czeka na naszej drodze, warto, naprawdę. A propos niebezpieczeństw... Czy istnieją? Tak, niestety. Ryzyko jest zawsze, ale jedynie na wyższym poziomie, kiedy LD wchodzi już w level OOBE, kiedy "wychodzimy z ciała", a nasza wyobraźnia zamienia się na świat astralny, w którym nie jesteśmy sami. Coś za coś. Z godzin spędzonych w "innym świecie" można wynieść naprawdę wiele nauki, jednak trzeba być odpornym psychicznie, bo można tam zobaczyć nie tylko piękne rzeczy. Pamiętam jak wspólnie stwierdziliśmy, że komuś bardzo musiało zależeć, aby ludzie nie odkrywali tego miejsca za swojego życia. Jest mnóstwo smaczków, o których mógłbym Wam pisać, opowieści, historii, faktów, ale dopiero teraz, będąc w tym miejscu, pisząc ten post, wiem, że to temat na książkę, nie na jeden wpis. Mówiąc krótko, czy warto? Moim zdaniem tak. Można sfiksować, ale można też wiele z tego wynieść. OOBE daje możliwości, jakich nie znajdziecie na ziemi. Kontakt ze zmarłymi, rozmowy z niesamowicie "mocnymi" (inteligentnymi, oświeconymi, nie mam pojęcia jak to określić, bo chodzi o aurę) osobami i zupełna zmiana poglądu na niektóre aspekty życia. Niewątpliwie coś jest na rzeczy, niewątpliwie nasze życie, to co znamy, jest tylko namiastką możliwości, jakie niesie przebywanie energią poza ciałem. Jakkolwiek ludzie to sobie tłumaczą, mieszają w to Boga lub nie, coś po prostu jest na rzeczy i wydaje mi się, że robiąc jeden krok za daleko, można już po prostu nie wrócić.
Mnie OOBE mimo świadomego snu nigdy nie udało się osiągnąć, tzn miałem wrażenie, że wychodzę z ciała, ale badałem otoczenie, choć było zbliżone do rzeczywistego, nie było idealne, a więc uznawałem je za wyobrażenie senne mimo zachowanej świadomości podczas snu. Snami można manipulować jak się jest świadomym, wiec wszystko może być złudzeniem. Nie znam jednak nikogo kto tym się zajmuje, więc może coś w tym być, bo nikt mnie nie nakierował na właściwe tory. Podchodzę do tego sceptycznie.
Tego rodzaju zjawiska znane były już w starożytności. Zresztą treść tych zwidów ściśle związana jest z wyznawaną religia, czyli z tym, co wychowanie wtłoczyło do mózgu.
W załączonym linku zawarta jest rozprawka Plutarcha (I w.n.e) miedzy innymi opisująca przygody i widzenia jakie Grek Thespesios "przeżył" w stanie śmierci klinicznej.
http://pantheion.pl/Plutarch-O-odwlekani...rzez-Bogow (rozdziały od 22-go do konca). Krótko to ujmując widział takie "zaświaty" w jakie wierzył za życia.
Ateizm nie zawsze bywa twardy - czasem i my ateiści nie wiemy co się dzieje, to nie oznacza od razu, że przestajemy starać się twardo stąpać po ziemi i oceniać wszystkiego logicznie
