
Przekleństwo stanowi przerywnik, nadaje słowom ostrzejszego znaczenia, wyraża złość, a niekiedy nawet rozbawienie - może być użyte dowolnie. Samej zdarza mi się przeklinać i zastanawiam się, jak brzmiałyby niektóre moje zdania, gdyby z tej niekulturalnej praktyki zrezygnowała.
Skłonność do przeklinania jak wynika z moich obserwacji, niekoniecznie musi być skutkiem złego wychowania. Czasem najlepiej wychowane dzieci, w buncie przeciw wymaganiom od nich idealności - zaczynają przeklinać. Jedni uczą się tego w domu, inni w szkole lub na podwórku, jeszcze inni zaczynają przeklinać jako dorosłe, w pełni już ukształtowane osobowości. W świecie (przede wszystkim w Europie) jesteśmy znani jako wybitnie klnący, niewychowany naród.
Czy język Polski doprawdy byłby nijaki, jeśli zabrakłoby w nim przekleństw? Czy wy klniecie? Co myślicie o tej skłonności? Negujecie? Bagatelizujecie? Zapraszam do dyskusji.