Co Wy macie z tą prędkością na takich zabawkach... Miałem styczność z wszelkiego rodzaju jednośladami, począwszy od 50tek, poprzez zdanie prawa jazdy kategorii A1, a skończywszy na litrowych potworach. Wniosek jest jeden - Motocykl to ryzyko. Małej pojemności bzyki, nie są przystosowane do większych osiągów. Ta Yamaha TZR, to już w ogóle jakaś parodia... Ktoś z Was tu pisał, że podciągnął v-max do ~140km/h, ludzie, to przecież samobójstwo... Te wąskie opony, masa zaledwie 120kg, no i nade wszystko nasze łaciate ulice, to nie jest sprzęt do pobijania rekordów prostej. Nie wiem, czy jesteście teoretykami, czy na prawdę mieliście okazję jechać jakąkolwiek zabawką ponad setkę, ale gwarantuję Wam, wrażenia te, naprawdę nie należą do przyjemnych, na pewno nie, przynajmniej nie na naszych drogach. Za szczeniaka posiadałem 125tkę, była to dokładnie
Aprilia AF1 Futura, ścigacz, który produkowany był jeszcze na wzór motocyklu, nie motorynki. Porządny laciek z tyłu, konkretny gabaryt i wykonanie przystosowane do szybszej jazdy, dawało sobie świetnie radę przy 100km/h. Ponad 40 koni dorzucało potężnego kopa i niebywałą moc jak na tak małą pojemność, jednak przy ~150km/h robiło się niebezpiecznie... Mimo solidnego wykonania, motorek ten nijak miał się do prawdziwych motocykli. Kiedy przerzuciłem się na większe maszyny, prędkości sięgające powyżej 150km/h, stały się normą, w pełni akceptowalne i komfortowe. Nic nie trzęsło, nie sprawiało wrażenia niepewności, zakręty nie mroziły już krwi w żyłach, czuło się swobodę, gdyż jednoślady te były przystosowane do takich osiągów.
Nie róbcie sobie sami pod górkę. To nie jest gra, macie tylko jedno życie, a tuning zabawek i przechwałki w szczeniackim gronie ile to nie wyciągnie nasz sprzęt, jest strasznie infantylny...
Wracając jednak do źródła tematu... Autor wątku pyta, czy się opłaca? To zależy z jakiej strony na to spojrzeć. Mówiąc najprościej - Nie, nie opłaca się, jednak sądząc po cenie i samym produkcie, nie masz wielu funduszy, a Twój wiek, to zapewne jakieś ~15 lat, dlatego w tej sytuacji lepsze jest coś niż nic, chociażby dlatego, że wygodniej będzie pyrkało się wolniutko te parę km do szkoły, czy kolegi, niż pedałowało całą drogę. Jeśli nie ma innej opcji, bierz. Ja na Twoim miejscu przejechałbym się do dziadków, zagrał dobrego i kochanego wnuka przez jakiś czas, i w odpowiednim momencie uderzył, że przydałby mi się jakiś mały środek lokomocyjny, heh
Jeśli przedstawisz plany, powiesz że 1500zł już masz, będzie z górki.
Tutaj pojawia się jednak kolejne pytanie... Chińczyk, czy marka? Normalnie odpowiedź brzmiałaby - Marka! Na chwilę obecną powiem Ci jednak, że jest to zupełnie nieopłacalne. Kupując nówkę tego skośnego padła, zrobisz dobry biznes na te parę lat, które będziesz jeździł. Po 18tce i tak będzie Ci już tylko samochód w głowie, a na tych zabawkach do tego czasu spokojnie powinieneś w większym stopniu bezawaryjnie pojeździć. To fajna alternatywa na te parę lat. Używek unikaj, później psują się jak diabli... Swojego czasu, dobry znajomy sprzedawał Romety/Kingway'e. To taki sprzęt na chwilę, kilka sezonów i jest wykończony. Wykonanie też pozostawia wiele do życzenia, ale do ukończenia pełnoletności, starczy Ci. Zbieraj zatem kasę, Młody, i nie kupuj używek. Markowe skutery sobie daruj, chyba, że zamierzasz jeździć tym więcej niż te kilka lat, choć znając życie, jak zrobisz prawko kategorii B, staniesz na głowie aby chociaż kupić sobie Tico