Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Czy warto pomagać?
#1
Question 
Zainspirowana wątkiem @da Vinci'ego (http://odjechani.com.pl/Thread-Tw%C3%B3j...#pid120714) zakładam własny, by nie robić totalnego off topu.

Czy warto "popełniać" dobre uczynki? Chcę tu poruszyć teorię, nie praktykę jak nasz Admin.

Wiem, bo sami często wspominacie o tym na forum - większość z nas wie co oznaczają - zło, tragedia, wypadek, przestępstwo czy też prawdziwie docenia swoje zdrowie, bo wie, co oznacza jego utrata. Ale będę tu pisała o swoim przykładzie.

Patrząc na to, co się stało w moim życiu i późniejsze tego konsekwencje nie potrafię dojść do innego wniosku jak to, że pomagać innym nie warto. W życiu wychodzą najlepiej ludzie, którzy trzymają innych na dystans, nie pozwalają sobie wejść na głowę, tzw. "egoiści".

Myślicie, że "dobro wraca"? Jakoś tego nie widzę - w gimnazjum, a szczególnie w liceum pomagałam innym chyba tylko z powodu naiwnej wiary, że zbliżę się do tych ludzi, że jak mnie lepiej poznają, to może przestaną mnie ignorować. Nie, nie, oczywiście, że tak się nie stało. Zwykłego "cześć" mi nie mówili, ale oczekiwali, że im pomogę z jakimś przedmiotem, z jakąś sprawą. Jakoś to dobro do mnie nie powróciło - mi w szkole NIKT nie pomógł się odnaleźć. Na studiach zresztą mam podobną sytuację, stałam się taką "Marysią" - dziewczyną, która wszystko wie, wszystko ogarnia i jakoś trzyma to w kupie. A gdy mi zdarzy się czegoś nie dowiedzieć, nie przygotować, opuścić zajęcia - na mnie zrzucana jest wina za "zło". Zatem "powracaniem dobra" nie przekonacie mnie do pomagania innym.
Jeszcze jedną rzecz wyprostuję - chodzi mi tu o pomoc bardziej namacalną niż kliknięcie na pajacyka.

Już kilka razy spotkałam się z taką refleksją, że biednemu człowiekowi bardziej adekwatną pomocą będzie skopanie go - zmuszenie do ruszenia tego tyłka, do jakiegoś działania, a nie tylko liczenia na to, że sobie zarobi z jałmużny na bułkę, ba! Najpierw winko, później bułka. Tacy ludzie stają się pasożytami, żerują na innych, a inni chwalą się, że im pomagają - wpisując ich jeszcze bardziej w tę etykietkę z napisem "żebrak".

Nie tak dawno zapukał do mnie facet "zbierający na biednego, chorującego chłopczyka" - wyjdę na gruboskórną (i bardzo dobrze), ale go odprawiłam z tekstem, że nam nikt nie pomógł to ja nikomu nie będę pomagać i poprosiłam go ładnie by opuścił teren prywatnej posesji.

Nie, jeszcze raz nie. Nie istnieje coś takiego jak "dobry uczynek" - zawsze robimy to w jakimś interesie, a to, że zapunktujemy u Boga (czy kto tam w co wierzy), albo że to do nas "powróci", albo chcemy mieć po prostu o czym opowiadać... Nie wierzę w bezinteresowność, a przede wszystkim nie wierzę w sens takiego postępowania.

Ciekawa jestem Waszego zdania.

Wylałam tutaj trochę żółć, która od dłuższego czasu mnie męczyła. Kolejna forma ekspresywnego pisania...
Free Your Mind!
  Odpowiedz
#2
Zaraz, to Ty ode mnie dostaniesz kopa, i to solidnego! Masz dziewczyno bardzo poważny kompleks, który utrudnia Ci życie. Ludzie Cię ignorują, bo taką mają naturę, ale nie możesz ich od razu skreślać i izolować się, postrzegać jako inne środowisko. Musisz wyraźnie stwarzać wrażenie "ducha" w swoim towarzystwie, dlatego nie zwracają uwagi na Twoją osobę. Oni nie muszą rozumieć Ciebie, ale to Ty musisz zrozumieć ich. Kiedyś oglądałem taki film "Czego pragną Kobiety", czy jakoś tak. Była tam właśnie taka kobieta duch, niewidzialna, zobacz, czy nie jesteś do niej podobna. Myślę, że masz ten sam problem. Musisz nauczyć się widzieć w grupie "swoich". Nie trudno rozpoznać kto jest kim i myślę, że Ty dobrze to widzisz, ale nie masz odwagi zrobić pierwszego dobrego wrażenia, to bardzo ważne.

Gdy nauczysz otoczenie, że jesteś tylko przedmiotem do rozwiązywania ich problemów, to zawsze będą Cię tak postrzegać i mieć do Ciebie wyrzuty, gdy tylko zabraknie twojej osoby, komuś nie pomożesz, o czymś zapomnisz. Nie wiem jak tam w kobiecym środowisku. Ja zawsze jak zaproszę kogoś na piwo, pożartuję, dam trochę pozytywnych emocji, to się chłopaki trochę otwierają i już wiadomo kto jest wart uwagi, a kogo trzeba unikać, bo ma przerośnięte ego lub jest dupkiem, czy prymitywem. Ludźmi rządzą też stereotypy, czasem trzeba zdjąć okulary, wyjść na jakąś imprezę, zdominować dwie, czy trzy osoby, aby zaczęły się Ciebie trzymać lub po prostu do danej grupy się przyłączyć. Ja jestem typem samotnika, mi nadmiar ludzi wręcz przeszkadza, ale mimo to potrafię zdominować ich, przekonać do siebie, wychylam się czasem z nory i lecę gdzieś na party, piwo, basen ze znajomymi, bo wiem, że i tak prędzej czy później nawet u samotnika jest to potrzebne, gdyż żyjemy w stadach, taka natura. Zadawaj się z ludźmi od których możesz się nauczyć jak być towarzyskim. Ja jako samotnik mam sporą liczbę znajomych, a jak ktoś się nie przywita, to sama musisz to zrobić. Studenci to akurat proste istoty, wyciągniesz takiemu idiocie flaszkę, powiesz głupi dowcip i już wydaje się mu, że w porządku z ciebie gość, a ty trzymasz kontrolę i gdy ci się to podoba, zrywasz kontakt, pokazujesz środkowy palec.

Ludzie wręcz szukają słabego osobnika, aby się na nim wyżyć. To mechanizm, który pozwala im trenować kontrolę, szczególnie silne u niedojrzałych ludzi lub po prostu popisują się przed innymi, bo już na bardziej stanowczych ludziach boją się. Kobieta nad facetem może prosto zapanować, odepchniesz takiego, powiesz, że zaraz dostanie w ryj i zgłupieje, bo nie będzie wiedział jak się zachować. Uderzyć nie uderzy, bo wstyd, obrazić nie obrazi, bo Ty powinnaś się tylko z tego śmiać co mówi i ostatecznie mu trzasnąć, pokazać palec, ośmieszyć. Tak wyrabiasz może i złą markę, ale też ukryty szacunek. Oczywiście jeśli nie masz takich problemów, to konfliktów lepiej unikać. Każdy tak naprawdę chce się zaprzyjaźnić z kimś kto dominuje, mimo że stwarza wrażenie złego, nieprzewidywalnego. Oczywiście Twojej osoby to nie dotyczy. Powinnaś pokazać jednak, że jesteś "cool", że warto z Tobą się kumplować, że to Ty wybierasz z kim rozmawiać, a nie oni. To Ty podajesz każdemu rękę i uśmiechasz się, tryskasz pozytywną energią. Nie mogę Ci za dobrze poradzić, bo rzadko bywam świadkiem tego, że dziewczyna sobie nie radzi ze środowiskiem i też do dzisiaj nie rozgryzłem na czym polega fałszywa przyjaźń kobiet. Dwie nierozłączki, a za plecami wzajemnie się obgadują. Trochę to dla mnie dziwne, sama powinnaś wiedzieć gdzie popełniasz błąd. Na pewno jakaś dziewczyna na forum Ci poradzi co i jak. Zachęcam Panie do porad, bo to forum obrosło w takie sprawy.



Czy lubię robić dobre uczynki? Nie takie jakie widzą inni. Nie daję już bezdomnym, nie karmię ptaszków, ani nie przeprowadzam staruszek przez jezdnię. Moim zadaniem jest skupić się na swojej osobie i nie krzywdzić innych. To najlepszy uczynek jaki mogę zrobić. W razie czego służyć rodzinie, dobrym znajomym, pomóc gdy ktoś poprosi i nie jest to coś próżnego. Czy dobra karma się zwraca? Nie! Życie to wredna suka, nie ma co liczyć na szczęście, a trzeba oprzeć to na sobie i swoim umiejętnościach, zdawać sobie sprawę z własnych wad i słabości, być świadomym otoczenia, i tego, że w jednej minucie możesz stracić wszystko. Żyć i pomagać wtedy, gdy już uporamy się z własnymi problemami, gdy mamy stały grunt pod nogami. To poszerza perspektywy i nadaje wtedy życiu głębszy sens.

Masz małą rozprawkę, a ja idę do sklepu... :)
  Odpowiedz
#3
Olu, na wstępie chciałem zaznaczyć, że przez cały ten czas, odkąd jesteś na forum, zdążyłem Cię bardzo polubić. Traktując jednak na ten temat, nie mam zamiaru owijać w bawełnę, dlatego będę bezpośredni. Mam nadzieję, że to zrozumiesz ;)

Do rzeczy jednak... Za bardzo żyjesz przeszłością. Rzeczywistość filtrujesz nadal złem, które przeszłaś. Wszystko i wszystkich mierzysz własną miarą. No cóż, człowiek uczy się idąc ścieżką swojego życia. Małe dziecko, które raz się oparzy, wie później, że ognia nie należy dotykać. Problem jednak pojawia się wtedy, kiedy rezygnuje ono z niego w ogóle, aby już nigdy w życiu nie cierpieć z jego powodu. Z tego co piszesz wynika, że strasznie generalizujesz ludzi. Twierdzisz, że sporo w życiu przeszłaś. Nie Ty jedna ;) Nie jesteś pierwsza i nie ostatnia. Nikt nie pomógł Ci w potrzebie, teraz Ty nie pomożesz już nigdy nikomu, to taka zemsta na całym świecie, jakby od tego miał zależeć los ludzkości.

W rzeczywistości problem stwarzasz tylko sobie. Budujesz wokół siebie coraz większą barierę, nie dopuszczasz ludzi do siebie. Nie mam na myśli tutaj fizycznych działań, bardziej chodzi mi o psychikę, samo Twoje podejście, założenia, przekonania i nastawienie.


Olka napisał(a):Nie, jeszcze raz nie. Nie istnieje coś takiego jak "dobry uczynek" - zawsze robimy to w jakimś interesie, a to, że zapunktujemy u Boga (czy kto tam w co wierzy), albo że to do nas "powróci", albo chcemy mieć po prostu o czym opowiadać... Nie wierzę w bezinteresowność, a przede wszystkim nie wierzę w sens takiego postępowania.

Jestem ateistą, więc Boga nie będę w to mieszał. O uwagę ludzi nie muszę zabiegać. Mam jej zbyt dużo, czasem nawet mi przeszkadza, a w żadną karmę nie wierzę. Nie jestem też Robin Hood'em i nie mam manii naprawiania świata, ale jeśli mam ku temu okazję i możliwości, staram się pomóc komuś w potrzebie. Jesteśmy ludźmi, każdy ma swoje rodziny, cele i problemy. Każdy gra główną rolę w swoim życiu, każdy czuje się wyjątkowy, ale wszyscy jesteśmy uzależnieni od siebie nawzajem.

Jaki w tym interes jednak? Po co to robię? To proste - Lepiej się wtedy czuje. Po prostu. Właśnie utknąłem w tym miejscu i myślę, jak wyrazić do końca to w taki sposób, aby całość była zrozumiała. W każdym razie jedno jest pewne, to na pewno bezinteresowna forma.

Twierdzisz, że sama pomagałaś innym, a oni mimo to, traktowali Cię jak ducha. Wiesz... Zupełnie czymś innym jest pomoc, a wykorzystanie. Nie można dać sobie wejść na głowę. Szacunku nie buduje się usługując. Każdy z nas posiada swoją wewnętrzną wartość, pewność siebie i ogólne zdanie na swój temat. Jeśli szanujesz siebie i cenisz się wysoko, ludzie czują, że wyświadczasz im przysługę. Jeśli jednak to co robisz ma na celu zyskać ich sympatię, a Twoje wewnętrzne poczucie wartości pozostawia wiele do życzenia, nie licz na to, że uda Ci się w ten sposób kupić szacunek innych. Nie na tym to polega.
  Odpowiedz
#4
Muszę to wszystko przemyśleć.

Dziękuję Wam.
  Odpowiedz
#5
Jeszcze odnośnie porad dla Ciebie Olu kilka prostych tricków. Sama podawaj rękę, nie czekaj aż ktoś to zrobi. Śmiej się z ich głupich żartów, sama jakieś opowiadaj. Pytaj co porabiali, jak się czują. Opowiedz jakieś plotki dziewczynom, wyczuj co innych interesuje i przede wszystkim znajdź własne klimaty, własne towarzystwo, paczkę. Tryskaj pozytywną energią.

Ja też Cię bardzo polubiłem. Może twoja mowa ciała gra na niekorzyść. Po prosty zarażaj pozytywem. :)
  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  szybka do galaxy watch czy warto Openalz 1 854 26.03.2020, 13:17
Ostatni post: Openalz

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości