Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!
Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!
Odbyłem jakiś czas temu ciekawą rozmowę z pewnym chłopcem, który będąc w moim domu, zapytał mnie, po co mi tyle książek. Nie mógł uwierzyć, że wszystkie je przeczytałem, dla niego było to nierealne. Stwierdził, że nie lubi czytać, bo to jest nudne. Spojrzałem wtedy na sprawę obiektywnie i wiecie co? Zrozumiałem go. Nie dziwię się młodzieży, że nie widzi sensu w czerpaniu przyjemności z czytania. Mniejsza z nowinkami technologicznymi, jak komputery, tablety, konsole i inne. Skupmy się bardziej na samej makulaturze...
Od najmłodszych lat jesteśmy bombardowani w szkole nieciekawymi lekturami, które już dawno straciły swoją "moc oddziaływania". Są one strasznie nudne, długie i pisane w sposób ciężki w odbiorze. Jedynym dobrym posunięciem ludzi na stołkach, odpowiedzialnych za system edukacji w Polsce, było dodanie jakiś czas temu, do obowiązkowych lektur szkolnych, Hobbita, autorstwa mistrza i prekursora Fantastyki Baśniowej - J. R. R. Tolkiena. To obecnie jedyna ciekawa lektura w Gimnazjum. Do czego zmierzam jednak... Młodzież, która od dziecka jest bombardowana starociami, które licznymi archaizmami przypominają już książki pisane w zupełnie innym języku, jest kompletnie zrażona do literatury. Nie dość, że same utwory są mało ciekawe, to jeszcze czytane przez masy streszczenia, są o wiele bardziej przytłaczające. Same suche fakty, i to na blachę, co potrafi kompletnie zdołować ucznia.
Dlaczego więc niektórzy kochają czytać? Jak to jest, że ich to interesuje? To ciekawe, bo nie słyszałem jeszcze, aby ktoś się urodził z takim zamiłowaniem... Na ogół, to ciekawa lektura nas przyciąga, po niej pragniemy więcej i więcej, przynajmniej tak jest w teorii.
Moja rozmowa z chłopcem nie skończyła się tak szybko. Powiedziałem mu, jak ja to widzę. Siedzieliśmy przy regałach z książkami nieco cięższymi w odbiorze. Były to przede wszystkim poradniki psychologiczne, trochę o neurolingwistycznym programowaniu, manipulacji, inteligencji finansowej, biografiach znanych ludzi, relacjach międzyludzkich, itd. Spytał mnie wtedy, po co je czytam, odpowiedziałem mu, że to dość ciekawe pytanie...
Gdyby się nad tym zastanowić, na ziemi żyje w tym momencie jakieś 7 miliardów ludzi. Każdego dnia tysiące z nich umierają i rodzą się. Każdy z nas ma problemy i pytania, nad którymi się zastanawia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ktoś wcześniej, miał już ten sam problem co my i opisał go w jakiejś książce. Ludzie nie muszą uczyć się na własnych błędach, mogą to robić szybciej, po prostu czytając o błędach innych. Książki są często jak rozmowa z autorem... Czy nie ciekawiło Was nigdy, w jaki sposób borykał się z życiem multimiliarder zanim został tak bogaty? Co robił, jak myślał i jakim jest człowiekiem? Każdy z nas pragnie odnieść sukces. Jak też wielkim udogodnieniem jest możliwość sięgnięcia na półkę, gdzie spisane zostały ważne myśli człowieka, który już dziś cieszy się spełnieniem naszych marzeń. To naprawdę wielkie udogodnienie, którego ludzie nie doceniają. Z mojej perspektywy, za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, zaczynam rozmowę z jej autorem. Mam zatem dostęp do wszelkiej maści ekspertów, którzy czekają łaskawie w moim domu, aż ja zechcę z nimi porozmawiać. Uczę się od nich, poznaję ich zwyczaje i przemyślenia, to naprawdę wiele. Czytanie nie mysi być nudne...
Zwłaszcza jeśli chodzi o literaturę piękną. Fantasy, kryminały, thrillery, harlequiny... Każdy znajdzie coś dla siebie. Książki naprawdę potrafią porwać. Wielu z Was żyje w nieświadomości i iluzji. W rzeczywistości nigdy nie mieliście dobrego utworu w ręku, nie poczuliście tego dreszczyku emocji i ciekawości, co będzie dalej. Nie dajcie sobie zabrać takiego dobrodziejstwa! Cały sek tkwi w odkryciu piękna, jakie oferuje Wam literatura. Możecie spróbować i się przekonać, albo całe życie tkwić w przekonaniu, że nie lubicie słowa pisanego. Powtarzam, szkolne doświadczenia, to nie to samo. System edukacji w naszym kraju pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza pod tym względem, ale na szczęście mamy również wolną wolę i zdrowy rozsądek.
Przepraszam Was za chaotyczność tekstu i literówki, jeśli gdzieś popełniłem gafę. Temat ten powstał strasznie spontanicznie, powiedziałbym nawet, że wręcz impulsywnie, a mój organizm jest już dziś strasznie zmęczony, potrzebuję snu. Mam nadzieję, że wybaczycie mi drobne niedociągnięcia i luźny tor interpretacji. Celem wątku jest zwrócenie uwagi na to, że nikt nie rodzi się z brakiem zamiłowania do czytania. Wielu ludzi się zraża, jak kobieta po pierwszym seksie, później mało kto próbuje znowu, nie wiedząc co traci.
Życzę Wam, aby każdy z Was przynajmniej spróbował odnaleźć w sobie pasję do czytania, którą ja odkryłem tak naprawdę dopiero po ukończeniu edukacji.
da Vinci napisał(a):Wielu ludzi się zraża, jak kobieta po pierwszym seksie
Hahahaha
A tak już na poważnie- myślę, że to nie tylko kwestia lektur szkolnych ale i niezrozumienia wśród innych. Młodzież i dzieci obecnie uważają, że czytanie jest passe.
Sama pamiętam, że jako dziecko często wychodziłam na dwór z książką a rówieśnicy z podwórka mówili "Serio? Takie grube? Po co to czytasz?", chociaż nie, żeby sami nie czytali w większości, ale za wymienionego w Twoim poście Tolkiena raczej by się nie zabrali ze względu na objętość.
Myślę, że tak naprawdę mają w tym momencie na to zjawisko wpływ multimedia. Bo kiedyś nie było komputera, internetu, a z książek płynęła jakaś wiedza, jak nie było można wyjść w deszczowe dni- można było zabić czas. Teraz większość masz w Internecie i wydaje mi się po prostu, że chat na fb jest o wiele bardziej interesujący dla dzieciaków, niż jakaś archaiczna książka, bo nie wiedzą nawet (tu już opisana przez Ciebie rola szkoły), że istnieją też ciekawe. Z klasycznych autorów- czemu nie ma już "Białego Kła" Jack'a Londona? Przygody sympatycznego wilka skłoniły mnie do tego, że w końcu sięgnęłam i po poważniejsze lektury tego autora. Pinokio? Które dziecko chciałoby to czytać? Dobrze, że jest "Narnia" czy "Nawiedzony dom" Chmielewskiej. Jak to szło w Lewym Czerwcowym? Czytałem będąc młodym chłopakiem
"Jak Wojtek został strażakiem"
Teraz jestem starszy i poważniejszy
I lektury mam trochę mądrzejsze
Ja miałam to szczęście, że u mnie w domu rodziców prawie zawsze widziałam z książką. Czytali mi, czytali ze mną, uczyli, że książki się szanuje. Może dzięki temu wcześnie nauczyłam się czytać i nie miałam problemów z tym w szkole, jak i z czytaniem ze zrozumieniem. I zamiast siedzieć przed kompem jako nastolatka wolałam poczytać książkę?
Właśnie może to też jest kwestia tego, jak jest w domu? Bo jeśli rodzic nawet gdy wraca zmęczony z pracy zamiast klapnąć bezmyślnie przed TV chociaż raz czy dwa w tygodniu sięgnie po książkę, dziecko za pewien czas będzie chciało naśladować rodziców? Jeśli rodzic stworzy rytuał, np. w niedzielę będzie siadał z dzieckiem i czytał mu jeden rozdział jakiejś powieści dla dzieci, czy jedno opowiadanie, czy wtedy właśnie dziecku nie zacznie się to miło kojarzyć? Jako czas, który rodzic poświęca tylko jemu, bo w tygodniu często nie ma czasu i siły. Czy to nie skłoni dziecka za jakiś czas, by samo zaczęło sięgać po książki? Uważam, że może to mieć jakiś wpływ na to, jak kształtuje się zamiłowanie do książek.
Kolejną rzeczą, pomijając już wszystko inne, jest to, że to w interesie rodzica jest dbanie o to, żeby dziecko nie miało problemów w szkole, więc powinien zachęcać dziecko do czytania z oczywistych powodów: ta czynność u dzieci rozwija pamięć, zdolność koncentracji, ułatwia przyswajanie ortografii, wzbogaca zasób słownictwa, rozwija wyobraźnię i kreatywność, a co za tym idzie dziecku łatwiej będzie rozwiązywać problemy, szybciej się uczyć, lepiej mu pójdzie na sprawdzianie, bo będzie umiał się skoncentrować.
Mam dokładnie to samo zdanie co przedmówcy, dodam jeszcze własny przykład.
Książki lubię od zawsze, pamiętam, że kiedy byłam mała, rodzice mi czytali- podobno Kopciuszka (a przynajmniej jedną z jego wersji) znałam na pamięć, zanim jeszcze nauczyłam się czytać (czyli jak miałam koło 4-5 lat). Później czytałam oczywiście już sama i przeczytanie lektury nie stanowiło dla mnie większego problemu (pewną rolę odgrywało również poczucie obowiązku, ale nigdy nie podchodziłam do lektury z negatywnym nastawieniem). I powiem szczerze- dużo lektur mi się podobało- ale ok, rozumiem różni ludzie mają różne gusta.
Mam młodszego brata, który zawsze mówi jak to on nie lubi lektur. Ale jak na moje oko jest w tym zbyt uparty, żeby to mogło wypływać tylko z niego. Myślę, że oprócz tego, że musi czytać lektury (przez co książki kojarzą mu się z przykrym obowiązkiem) wpływ na jego postawę ma również otoczenie (internet, znajomi), które wpoiło mu że książki są stratą czasu. Mogłabym stwierdzić- ok, młody jest już stracony- gdyby nie jeden mały fakt: dosłownie wczoraj w drodze do biblioteki spotkaliśmy jego kolegę i zaczęli rozmawiać. W pewnym momencie temat zszedł na książki! Szczerze- byłam zaskoczona. Wiedziałam, że braciszek lubi kilka książek, ale nie wiedziałam, że aż tak, aby o nich rozmawiać i wymieniać się wrażeniami z kolegą.
I tak sobie myślę- gdyby mu podsuwać co ciekawsze książki, pasujące do jego gustu, to może udałoby się go do literatury przekonać?
25.01.2014, 19:11 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.01.2014, 19:13 przez da Vinci.)
Demanufacture, jasne, że czynników jest więcej, ja podkreśliłem tylko jeden - szkołę. Brak książek w domu, na pewno nie pomaga nam w odkryciu czerpania przyjemności z czytania. Młodzi ludzie, którzy doceniają ten dar, w większości wynoszą te wartości od swoich rodziców i najbliższych. Masz racje, że to ma ogromny wpływ.
Kaiselin, jasne Nie zaszkodzi spróbować, nie masz nic do stracenia
25.01.2014, 20:40 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.01.2014, 20:43 przez Olka.)
Ale jestem inna. Tak inna, że to się w głowie nie mieści. To wina mamy, nauczycielek od polskiego czy tego, że jak byłam mała mało się nie utopiłam?
Otóż.
da Vinci napisał(a):jesteśmy bombardowani w szkole nieciekawymi lekturami, które już dawno straciły swoją "moc oddziaływania"
Ja wcale tak nie uważam. Dla mnie Mickiewicz, Kraszewski, Krasiński, Sienkiewicz, Prus i inni wcale nie są nieciekawi. Literatura wysokoartystyczna z którą zaznajamiamy się na zajęciach języka polskiego nie straciła swej mocy. Większość tematów czy tych utworów jest aktualna i dzisiaj. Tylko to czy patrzymy na to w ten sposób w dużej mierze zależy od nauczycieli, a może nawet i od naszych predyspozycji.
Każdy czyta (lub nie) z jakiegoś powodu. Gdy szukam "czegoś więcej" sięgam po właśnie tych wyżej wymienionych autorów, w ekstremalnych przypadkach sięgam nawet do poezji. Niepojęte, prawda? Ale też bez zażenowania przyznam się do czytania "Harrego Pottera" - obrazu magii i magicznego świata w najprostszym możliwym języku, "Zmierzchu" - okropnie schematycznej, tendencyjnej i popularnej ("God knows why") powieści - . Wymieniam te książki dlatego, że sięgam po nie kilka razy do roku. (No, wariatka. Kto tak robi?! )
Tak jak po dane gatunki muzyki tak po dane gatunki literackie sięgamy szukając w nich czegoś konkretnego. Są ludzie, którym wystarczy zaspokajanie podstawy piramidy potrzeb Maslowa, są ludzie którzy sięgają po jej szczyt - czasem aż do przesady (moja siostra pewnego niedzielnego popołudnia nie chciała zejść na obiad - "bo... bo prostu... jest taki moment... Harry jest w niebezpieczeństwie... ja, ja muszę wiedzieć... co z nim będzie..." - zapłakała i wróciła do pokoju).
da Vinci napisał(a):Są one strasznie nudne, długie i pisane w sposób ciężki w odbiorze.
Hm. Temu trudno zaprzeczyć. Nikt jednak, kto nie czytał "Pałuby" Irzykowskiego nie powinien narzekać . Mickiewicz pisał jakieś dwieście lat temu, Sienkiewicz ponad sto lat temu. Język ewoluuje. Nie ma co porównywać "Pawia królowej" z "Lalką", bo to nie ma najmniejszego sensu. Ja na przykład podziwiam ludzi którzy czytają i lubią (!) powieści "Amsterdam" Olszewskiego czy "Heroinę" Piątka - dla mnie są to książki, które zrozumiałabym dopiero wtedy, gdy byłabym na haju, a gdy wytrzeźwiałabym nic bym nie pamiętała. Cóż, przynajmniej takie jest moje wrażenie po pierwszym zetknięciu się z nimi.
Ludzie wolą prosty język, bez upiększeń. To pewnie główny powód dla którego dzisiaj poezja praktycznie nie funkcjonuje. Dziś nie ma czasu na zastanawianie się nad przekazem autora, problemami, które porusza. Żyjemy w kapitalizmie, nasze społeczeństwo to społeczeństwo konsumpcyjne. Jesteśmy przyzwyczajeni do prostego, łatwego w odbiorze obrazu. Najlepiej kolorowego. A książki, choć mają kolorowe okładki wciąż są zadrukowanymi czarno na białym kartami. Idziemy na prościznę.
Przepraszam za chaotyczną wypowiedź. Powód ten sam co u autora wątku.
Dlatego ja dziękuję Bogu, że w dzieciństwie nie miałam komputera. Sądzę, że jego obecność nie zachęcałaby mnie zbytnio do czytania, a tak nie straciłam nic i chociaż rozumiem obecną młodzież i dzieci, to z czystym sercem wnioskowałabym o taką ustawę, że komputer dozwolony od lat 18...
26.01.2014, 04:10 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.01.2014, 04:10 przez da Vinci.)
Olu, doskonale Cię rozumiem, ale spójrz na sytuację obiektywnym okiem nastolatków. Ty potrafisz docenić walory dzieł Mickiewicza, czy Sienkiewicza, ba, potrafisz nawet czytać poezję. Powiedziałbym, że Twój gatunek jest na wymarciu, ale nie chciałbym postarzyć tak młodej kobiety To na pewno Twój plus, godny szacunku.
Cytat:da Vinci napisał(a)eśmy bombardowani w szkole nieciekawymi lekturami, które już dawno straciły swoją "moc oddziaływania"
Ja wcale tak nie uważam. Dla mnie Mickiewicz, Kraszewski, Krasiński, Sienkiewicz, Prus i inni wcale nie są nieciekawi. Literatura wysokoartystyczna z którą zaznajamiamy się na zajęciach języka polskiego nie straciła swej mocy. Większość tematów czy tych utworów jest aktualna i dzisiaj. Tylko to czy patrzymy na to w ten sposób w dużej mierze zależy od nauczycieli, a może nawet i od naszych predyspozycji.
To jest nas dwie
da Vinci napisał(a):Kaiselin, jasne Usmiech Nie zaszkodzi spróbować, nie masz nic do stracenia Oczko
Właśnie w tym rzecz, że mam, sugerując złe książki (czyli takie, które młodego nie zainteresują) mogę go jeszcze bardziej zniechęcić do czytania, odcinając sobie jednocześnie możliwość naprawienia błędu- jeśli raz się uprzedzi do książek polecanych przeze mnie, to później już po inne nie będzie sięgał. A z tego co zauważyłam, to książek, które mu się podobają nie czytałam niestety.