Druga część wspaniałego horroru, która kontynuuje historię rozpoczętą na U.S.G. Ishimura. Można śmiało stwierdzić, że sequel rozpoczyna się tam, gdzie kończy się pierwszy epizod. Z tą różnicą, iż tym razem Isaac Clarke nie jest już inżynierem, którego spotkało coś złego. Nie. Protagonista, wraz z nami, stał się zaprawionym w boje o przetrwanie łowcą nekromorfów.
Developer nieco odbiegł od "realiów" standardowego survival horroru. Co prawda nadal musimy zmagać się ze strachem, ciemnymi zakamarkami i ograniczoną amunicją, lecz ta ostatnia może zostać z powodzeniem zastąpiona przez nowe moce, rozbudowane znanych już z "jedynki". Tym razem jednak ich wybór został poszerzony, co dało nowe pola do wykazania swej inwencji przetrwania. Na Ishimurze mogliśmy przemyślnie odcinać maszkarom ich ostre kończyny i ciskać nimi w swoich dawnych posiadaczy. Teraz nawet to miejscami nie będzie potrzebne: nasze umiejętności pozwolą na rzucanie mniejszymi potworami. Co więcej, wykorzystanie otoczenia da sposobność do ozdabiania każdej wystającej wajchy, kolca, stalagmitu jakimś pomniejszym, plątającym się pod nogami upierdliwcem. Warto przy okazji wspomnieć o jednej z nowych broni, jaką jest Javelin Gun. Kołkownica po naszemu. Ileż zabawy było w pierwszym F.E.A.R. z taką zabawką! Teraz będziemy mieli niejednokrotnie okazję powspominać dobre czasy i dekorować ściany w najbardziej wymyślne sposoby.
Tak kolorowo do końca jednak nie jest. Mówimy przecież stale o nekromorfach, jakich setki poszatkowaliśmy wcześniej, a przecież świat Dead Space kryje przed nami znacznie więcej obrzydliwych mutantów, którym trzeba będzie podołać. Jednym z nowych przeciwników jest The Puker. Kawał sk..., który lubuje się w rzucaniu przeciwnikami (czytaj: Isaakiem) i tym samym pozwala innym robaczkom dobrać się do naszych czterech liter i pełnych spodni. Jeszcze jednym wartym wspomnienia jest The Pack. To rój zmutowanych... małych dzieci. Jeśli ktoś ma rozterki moralne, odnośnie walki z tym "czymś", to niech nowego Dead Space'a nawet nie włącza.
Mówiąc już o "trudnych momentach" - tych po raz kolejny nie zabraknie. Nadal jest to horror, w którym niejednokrotnie ucieczka jest najlepszą strategią, a szybkie nogi najlepszym sojusznikiem. Nie zabraknie także Quick Time Events, w których albo będziemy musieli strzelać do czegoś w bardzo niewygodnych pozycjach, albo unikać różnych (pół-martwych i martwych) przeszkód.
Kolejnym starym dobrym i ulepszonym "ficzerem" są lokacje bez grawitacji. Teraz buty grawitacyjne spełniają inną rolę i bliżej im do jetpacka. Dla niekumatych: będziemy mogli dosłownie latać w lokacjach pozbawionych grawitacji. A to daje spectrum nowych możliwości i jeszcze więcej związanych z tym niespodzianek. Jak bowiem powszechnie wiadomo, technika istnieje po to, by zawodzić w najbardziej niespodziewanych momentach.
Podsumowując, czeka po raz kolejny coś, co można było określić mianem Far Cry, w czym przy Resident Evil przeżyliśmy Crysis. Teraz, będąc jednym i jedynym z Darksiders, czując Call of Duty przed samym sobą, brniemy w Dante's Inferno, by przeżyć BioShock i otrzymać tytuł God of War.
Wymagania sprzętowe gry:
Procesor: Core 2 Duo E6400, 2.13GHz
Karta Graficzna: GeForce 8600 GT
Pamięć RAM: 1GB
System: Windows XP
inf.: miastogier.pl