Od dłuższego czasu planowałem niespodziankę dla mojej dziewczyny, która jest fanatyczką horrorów... Postanowiłem przygotować coś niestandardowego. Miał być cały wachlarz stanów i emocji... Nie tylko radość, miłość i namiętność, ale również strach, lęk i niepewność. Taki mały wewnętrzny rollercoaster, heh. Dobry znajomy jest właścicielem starej leśniczówki w lesie daleko od głównej drogi. Problem w tym, że jest ona nieużywana od dawna, więc dwa tygodnie zajęło mi doprowadzenie wnętrza do ładu. Sporo czasu i wkładu kosztowała mnie renowacja placówki. Nie obyło się się bez mojego ulubionego majstra i samego właściciela do pomocy. Efekt - naprawdę zadowalający Z zewnątrz mrocznie i ponuro, w środku bardzo przytulnie. Wystrój w kolorze bordo i czerwieni, świece, kolacja dla dwojga i multum płatków róż wszędzie dookoła. To musiało wypalić! Przez ostatnie dni nie mogłem się już doczekać, kiedy zobaczę jej minę
Jak miało to wyglądać... Zaprosiłem ją wcześniej na bal, który był tylko przykrywką. Byliśmy na miejscu. O godzinie 22:00 powiedziałem jej, że muszę jechać na moment do przyjaciela, któremu obiecałem, że złożymy sobie przynajmniej życzenia tej nocy (taki kompromis ze względu na oddzielne świętowanie). Wiedziałem, że będzie chciała jechać ze mną, choć i tak bym ją zabrał... Każdy pretekst jest ok
Dalsza część to upozorowanie awarii samochodu w wyznaczonym miejscu. Długo zastanawiałem się jak doprowadzić inteligentnie do zaburzenia akcji serca mojego samochodu na tyle, aby moja kobieta w to uwierzyła. Pani farmaceutka jest bystra, dlatego ta część wydawała mi się najtrudniejsza do realizacji... Ostatecznie wybrnąłem idealnie! Układ 4x4 w moim potworku zaczyna wydawać dziwne dźwięki, kiedy koła mają nierówne ciśnienie. Wykorzystałem ten mankament i niepozornie włączyłem napęd na cztery w miejscu, gdzie chciałem się zatrzymać. Wyszło mega naturalnie. Musiałem stanąć, zdiagnozować sytuację i stwierdzić, że niedaleko mam znajomego, który będzie miał to czego potrzebuję do naprawy, a zapewne bawi się z rodziną w domu. Czekał nas zatem chwilowy spacerek. Ile ja się namęczyłem wcześniej, żeby założyła taką kieckę, której nie pobrudzi po drodze... ^^ Buty "na później" też się przydały... Wszystko szło idealnie! Ciemny las, leśna droga, wszędzie lasy i pola. Telefony bez zasięgu. Miodzio! Było idealnie. Element zaskoczenia był, strach także wirował jej po nogach kiedy opowiadałem po drodze o starej babci Pawełka, która mieszkała sama w lesie, a dzieci jej się bały O dziwo znaleźliśmy jej chatkę Gdybym był na jej miejscu, też poczułbym swego rodzaju lęk przynajmniej przez chwilę ^^ Ostatecznie udawała twardą, ale ramię bolało mnie aż od jej ścisku. Jak się domyślacie, musiałem zajrzeć do tego domku, a tam surprise! Przygotowana kolacja i świece, po których zapaleniu, zobaczyłem łzy w jej oczach. Miałem już pewność, że było warto Kolejnym etapem miała być kolacja, o którą się martwiłem, czy aby nie mogłem postarać się bardziej, gdyż ostatecznie zdecydowałem się jedynie na sałatkę z gyrosa i szampana, bo nie chciałem nic ciężkiego... Całość została nieruszona Spotkanie nabrało szybszego pędu i opuściliśmy kilka podpunktów Co najlepsze, miałem wynajętą pewną miłą Panią, która mieszkała jakieś 300/400 metrów dalej na polach. Miała puścić mi dość sporą ilość fajerwerków o północy. Jej było to na rękę. Kobitka miała dzieci, a mieszkała na odludziu, więc mało kiedy świętując w domu, mieli okazję postrzelać taką ilością, heh To też przegapiliśmy... Przynajmniej było słychać północ
Wszystko niby ładnie i pięknie się udało, jednak późniejsze wydarzenia nie były planowane... Mniej więcej o 01:00, okazało się, że ktoś jest na podwórku. Słyszeliśmy gromadkę ludzi, śpiewy, krzyki, itd. Wiedziałem, że to wycieczka rodem z gorzelni, a nie chciałem problemów. Naszym podróżnikom nie spodobało się światło dochodzące z naszej chatki i zaczęli się dobijać do drzwi. Wtedy moja panna, już nie udawała... Naprawdę się wystraszyła i bała się dalszego rozwoju sytuacji. Jak na Buhaya przystało, głęboki oddech, opanowanie, zero stresu i działanie! Postanowiłem dyplomatycznie załatwić sprawę... Wziąłem szampana, którego również przegapiliśmy wypić, wyszedłem na moment i poznałem nowych kolegów Polacy mają to do siebie, że od nienawiści do miłości wystarczy jeden gest... Gest przyjaźni. W tym przypadku prezent - Szampan Pielgrzymka sobie poszła, ja wróciłem do środka, wszystko wróciło do normy, chwilę się pośmialiśmy z całości i wróciliśmy jednak od razu do domu Planowałem zostać tam do rana, ale po przygodzie z tymi wariatami, nie byłem już taki pewny co do wyludnienia tych okolic, heh
Całość oceniam na 11/10. Wszystkiego nie da się opisać, wiele epizodów było bardzo wewnętrznych, a większość przebiegu zdarzeń niecenzuralna, dlatego wierzcie mi na słowo, udało się świetnie, heh
Teraz kolej na wasze opowieści! Piszcie póki pamiętacie
PS. Tak, byłem i jestem trzeźwy. Alkoholu mogę napić się codziennie, a w sylwestra trzeźwa osoba jest warta więcej niż sztabka złota