Samotnikiem na pewno nie jestem, powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie. Natomiast czy jestem duszą towarzystwa? To już nie mnie oceniać
W okresie dojrzewania, za młodzieńczych lat, alkohol bardzo pomagał przełamywać pierwsze lody, jednak z czasem, kiedy człowiek pracował nad swoim charakterem, doszedłem do wniosku, że czasem wypada jednak być trzeźwym. W większości to ja jestem inicjatorem wszelkich spotkań czy wyjazdów, dlatego jako gospodarz, jestem najtrzeźwiejszy, lub zupełnie bez promila we krwi. Na pewno nie wpływa to źle na moje relacje z otoczeniem. Powiedziałbym nawet że poprawia je. Kwestie alkoholu i potrzeby przysłowiowego naprócia się od czasu do czasu, załatwiam z przyjacielem przy paru flaszkach, bądź w kilkuosobowej grupie przyjaciół, kiedy to można spokojnie pogadać, a ognista woda przegryzana na przemian raz to konserwowym, a raz kiszonym ogórkiem od pani Renatki dodaje jedynie pikanterii spotkaniu. W końcu wszystko jest dla ludzi, ale...
Przypomniała mi się właśnie pewna sytuacja. Dość zabawna, może nieco przesadzona, ale wspominana z uśmiechem przez towarzyszy tamtej nocy po dziś dzień. Organizowałem zakrapiane spotkanie organizacyjne swojej nowo poznanej grupy na studiach. Nikt z nas się jeszcze nie znał. My, faceci, stanowiliśmy jedynie marny procent całości... Same Kobiety! Byłem w raju
Grupa 30 osób, wszyscy siedzieliśmy w kupie. Szybko złapaliśmy dobry kontakt. Chłopcy byli trochę skrępowani, ale od czego w końcu jest tequila, heh. Sytuacja wyglądała następująco:
Dopilnowałem aby każdy miał polane, wstałem, wzniosłem toast, wszyscy również wstali, zacząłem krótką przemowę, dlaczego tutaj jesteśmy itd, nagle zapytałem ni stąd ni zowąd - Znacie historię o róży? Wszyscy, stojąc tak, popatrzyli na siebie i pokiwali zgodnie głowami, że nie. Więc zacząłem opowiadać w tej ciszy tę krótką bajeczkę... Nad brzegiem strumyku rosła piękna róża. Pewnego dnia poprosiła ona strumyk, aby ten dał jej łyk wody, on odparł na to, że da jej, jeśli ona podaruje mu jeden swój płatek. Róża nie zgodziła się i zwiędła... Jaki z tego morał? Wypijmy za te które dają!
Wiem, wiem dziewczyny, świnia ze mnie
Sęk jednak w tym, że czasem człowiek dostaje immunitet na swoje żarty, i o dziwo, całe towarzystwo składające się (uwaga) w 90% z kobiet, pękało ze śmiechu
Heh, fajnie sobie tak czasem powspominać stare dzieje ^^ Teraz w weekendy człowiek nadrabia firmowe sprawy i nie myśli nawet o wypadzie na miasto, a wszelkie spotkania jak wyżej, planowane są z większym wyprzedzeniem, aby każdemu pasowało. To już jednak nie to samo co spontan jak za nastoletnich lat