Ewolucja e-papierosów, pierwotnie powstałych w celu rzucenia nałogu, z każdym rokiem przybiera na sile. Tym, czym był kiedyś elektroniczny dymek, puszczony z przypominających długopis penów, dziś nie zadowoli się już żaden szanujący się waper. Bycie e-palaczem zmieniło się diametralnie na przestrzeni ostatniej dekady i zakrawa już o miano subkultury. Jesteśmy świadkami dynamicznego rozwoju branży, która otworzyła nowe możliwości i stworzyła trend, cieszący się coraz większą popularnością.
O co dokładnie chodzi? Działające na zasadzie grzałki i baterii urządzenia, których celem jest podgrzanie do wysokich temperatur specjalnie przygotowanych liquid'ów, poza dostarczeniem do organizmu nikotyny, mają jeszcze jedną ciekawą funkcję - tworzą chmury. Dosłownie i w przenośni. Wspomniana wcześniej ewolucja elektronicznych papierosów doprowadziła nas do momentu, w którym dotychczasowe palenie, jakie znamy z czasów dzieciństwa, wchodzi na wyższy level. Tym razem w większej mierze nie chodzi nawet o nikotynę, liczy się cała reszta. Jest kupa dymu, świetny smak, który możemy wybierać z setek dostępnych na rynku, możliwość zabawy chmurą i robienie z niej tricków. W przeciwieństwie do tradycyjnego odpowiednika, w tym przypadku nic nie śmierdzi, nie odbarwia, nie niszczy cery. Jeśli dodać do tego skoncentrowaną nikotynę (choć niekoniecznie trzeba), w jakimś stopniu również odurza, co samo w sobie może być przyjemne, z czego doskonale zdaje sobie sprawę każdy nałogowy palacz.
Miano wapera, czyli osoby, która oddaje się tej rozrywce, przypada najczęściej młodym ludziom, zwłaszcza uczniom. Polskie gimnazja i licea pełne są młodzieży, która używa "e-fajek", ma z tym styczność, bądź po prostu o tym słyszała. Możliwość zapalenia z przyjaciółmi w nieco mniej inwazyjny sposób, który ogranicza ryzyko wpadki przed rodzicami do minimum, jest dość kuszący, zwłaszcza jeśli cały proces "zabawy"odbywa się w tak efektowny sposób. Jeśli mowa o tej grupie odbiorców, to już bardziej rodzaj lansu, niż nałogu. Nie znaczy to jednak, że wapują jedynie młodzi. Studenci, ludzie po 30, czy 40 roku życia, a nawet starsi, którzy zaczynali swoją przygodę z "elektrykami" z zamierzeniem rzucenia papierosów, to również szerokie grono konsumentów. W tym przypadku jednak, w przeciwieństwie do nastolatków, najczęściej stosowane są znacznie mocniejsze olejki, zdecydowanie bogatsze w nikotynę.
Czy bycie waperem jest złe? Na temat szkodliwości e-papierosów przeprowadzane było mnóstwo badań. Wiadomo dziś jedno, nie jest to zdrowe, ale w porównaniu do standardowej wersji palenia, o stokroć mniej inwazyjne. Brak substancji smolistych jest już ogromnym argumentem, aby zdecydować się odstawić starą paczkę petów i zainwestować w elektroniczną wersję. Kolejnym powodem jest fakt, że sama eksploatacja urządzenia wychodzi zdecydowanie taniej, niż tradycyjne "kopcenie ćmików". Aby w pełni przekonać się o zagrożeniach nowoczesnego nurtu, potrzeba lat i długoterminowych badań, które pokażą, jak z perspektywy czasu zachowuje się organizm osoby palącej w innowacyjny sposób, jednak na dzień dzisiejszy wiele mitów i obaw co do wielkiej szkodliwości zostało już obalonych i osobiście uważam, że możemy uznać, że sięgając po nowe możliwości, wybieramy po prostu mniejsze zło.