Alik cierpi na przewlekłą chorobę nerek, na którą będzie musiał się leczyć do końca swoich dni. Ostatnio jego stan stał się na tyle poważny, że wierny kompan Kaczyńskiego musiał trafić do specjalistycznej lecznicy. I to nie byle jakiej. Bowiem doba w luksusowej klinice dla zwierząt kosztuje ok. 150 zł. Ta informacja wywołała dyskusję.
- Jako Palikot zawsze byłem za kotami, ale Kaczyński najwyraźniej "ma kota". Taką opieką nie są otoczeni pacjenci w polskich szpitalach. Ciekawe z czyich pieniędzy płaci za leczenie swojego pupila, bo zawsze wydawał publiczne - atakuje Janusz Palikot. Ale nawet wśród politycznych przeciwników znaleźli się tacy, którzy rozumieją troskę, jaką roztacza nad starym kocurem. - Opieka nad Alikiem dobrze o nim świadczy. Kto w swoich czynach wyraża opiekuńczość do zwierząt, nie może być zły dla innych ludzi - mówi Eugeniusz Kłopotek z PSL.
Współczują Kaczyńskiemu...
Alicja Barszcz (53 l.) z Warszawy:
- Uważam, że to dobrze, że pan Jarosław leczy swojego kota. W końcu to żywe stworzenie. Każdy wydaje tyle, na ile go stać.
Irena Frankowska (53 l.) z Sopotu:
- Pan Jarosław to wrażliwy człowiek, któremu los zwierząt nie jest obojętny. Dobrze, że się zajmuje Alikiem i nie żałuje na niego pieniędzy.
Źródło:
se.pl/wydarzenia/kraj/polacy-wstrzasnieci-losem-kota-alika_197158.html