Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!
Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!
Książka w fazie pisania
przypuszczalny tytuł:
„NAJBIELSZA BIEL”
ROZDZIAŁ 1
Przyjaźń
Znali się od zawsze. Tak przynajmniej jej się zdawało. Od kiedy pamiętała latała za nim po podwórku, widząc w nim starszego brata. Mimo, że na początku odpędzał się od niej, to wkrótce znaleźli wyjście z tej sytuacji. Mateusz był trochę starszy i wiedział, że w oczach kolegów straciłby, gdyby się okazało, że bawi się z dziewczyną. Ale nie mógł się od niej odczepić. Ta mała biegała za nim jak szalona. Nie wiedział, o co może jej chodzić, dopóki nie dostrzegł w jej oczach przerażającej samotności. No tak na ich podwórku nie miała rówieśniczek, a na inne osiedla mama pewno nie pozwoliła jej chodzić. Tak więc pewnego razu wziął ją za rękę i powiedział:
- Jeśli musisz już za mną łazić, to przynajmniej powinnaś wyglądać jak chłopak.
Nie odpowiedziała mu na tą uwagę. Ten pomysł na początku jej się nie spodobał, ale kiedy Mateusz załatwił nożyczki i zaczął obcinać jej włosy, poczuła się wyróżniona i zaszczycona, że zwraca na nią uwagę i chce się nią zajmować. Wprawdzie wieczorem dostała solidne lanie od matki, ale teraz przynajmniej miała utorowaną drogę do Mateusza.
- Wreszcie będę mogła się z nim bawić, a nie być tylko rzepem na jego ogonie - pomyślała przed zaśnięciem i nic już się dla niej nie liczyło. Zasypiając widziała już Mateusza, który troszczy się o nią i broni przed innymi chłopakami.
Wprawdzie zabawy chłopaków w wojnę i strzelanego wydawały jej się strasznie głupie, ale skoro to był jedyny sposób, aby być bliżej Mateusza...
Nie zawsze jednak było tak słodko jak jej się na początku wydawało, a właściwie to musiała być bardzo silna, aby wytrzymać wszystkie docinki innych chłopaków. Tylko Mateusz ją bronił, twierdził, że jest idealna do zabawy z nimi, bo taka mała to może się łatwo schować. Zawsze trzymał jej stronę i nie przeszkadzało mu, że jest słabsza od innych chłopaków. Wprawdzie raz się z niej śmiał - jak pokracznie przechodząc przez płot porwała majtki i kawałek sukienki, ale i tak budził w niej poczucie bezpieczeństwa. Często pytał się, czy jutro też się będzie z nimi bawić, co było dla niej bardzo miłe. Widziała w nim wojownika, ale także troskliwego opiekuna, który nigdy na nią nie krzyczał. Właśnie dlatego się w nim zakochała. To była szczeniacka miłość, ale dla niej to było coś pięknego i cudownego. Pamiętała, jak kiedyś na jej urodzinach dziadek spytał o to, za kogo wyjdzie za mąż, a ona bez skrępowania odpowiedziała, że za Mateusza z podwórka. Było to dla niej oczywiste, bo tylko jego potrafiłaby kochać. Teraz, gdy to wspominała uśmiech pojawiał się jej w kącikach ust. Jakie to wszystko kiedyś było proste. Po prostu kochała tak jak umiała i to jej wystarczało. Żadnych trosk, problemów, niedomówień i zazdrości. Życie dziecka jest takie proste i uczciwe, pełne ciepłych serdecznych uczuć. Tylko, kiedy to się zmieniło? I dlaczego na gorsze. Kiedy i gdzie traci się ten błogi spokój i równowagę ducha. Może w szkole, kiedy wszyscy wkoło wywołują presję a wszelkie problemy w szkole stają się powodem krzyku rodziców, a może trochę później...
Ten moment był dla niej przełomem. Jej pierwsza miesiączka była dla niej szokiem. Dostała ją jako pierwsza w swojej klasie i nic o tych sprawach nie wiedziała. Miała 7 lat i kiedy wieczorem w łazience zauważyła, że krwawi, całe życie stanęło jej przed oczami. Przypomniała sobie, że cały dzień bolał ją brzuch, a teraz widziała, że z brzucha dołem wylatuje krew. Poczuła strach, strach, który ją sparaliżował i podpowiedział natrętną myśl. Myśl, której tak bardzo się bała – Śmierć. Nie wiedziała tylko, dlaczego tak szybko musi umrzeć, ale czuła, że właśnie tak wygląda śmierć. Nie mogła wydobyć z siebie słowa by krzyczeć o pomoc. W końcu wyszła z łazienki, z oczami pełnymi łez podeszła do mamy i cicho szlochając powiedziała, że musi umrzeć i żeby mama się nie smuciła jak już jej nie będzie. Później powoli opowiedziała wszystko i dowiedziała się, co to jest miesiączka, a także, jakie są jej objawi i skutki. Dowiedziała się, że nie jest już małą dziewczynką, tylko kobietą. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. Słyszała coraz straszniejsze rzeczy – o stosunkach, o rodzeniu dzieci i o bólu, który zawsze już będzie jej towarzyszył. To było jeszcze gorsze niż to, co sobie pomyślała na początku, to było obrzydliwe. Do tej pory zawsze bezgranicznie wierzyła swojej mamie, to jednak, co teraz usłyszała było dla niej nierealne i okropne. W nocy długo nie mogła zasnąć płacząc w swoją poduszkę.
ROZDZIAŁ 7
Ból
Leżała tak już od wielu godzin walcząc z przeraźliwym bólem. Przy najmniejszym ruchu doznawała uczucia jakby jakiś granat rozsadzał jej wnętrzności. Podświadomie czuła, że sama sobie jest winna, że nie powinna była prowokować go, gdy jest w takim stanie. Za wszelką cenę starała się mu wybaczyć, że od dłuższego czasu nie przypominał już tego człowieka, w którym się zakochała 5 lat temu. „Kocham go, kocham go, kocham go” – mówiła sobie, aby znieść to, co jej robił. Zamiast obwiniać go, starała się wspominać najpiękniejsze chwile z ich związku. Pamiętała jego czułe spojrzenie, gdy razem siedzieli w kawiarni przy nastrojowej muzyce z lat 80-tych. A potem zabierał ją swoim wysłużonym motorem nad rzekę i tam długo wpatrywali się w kłęby wzburzonej wody przy malutkim wodospadzie. Był wtedy taki czuły i kochający. Potrafił, jak nikt inny, godzinami wsłuchiwać się w szmer jej słów i nigdy nie dał jej do zrozumienia, że mógłby być znudzony. Była mu wdzięczna za wszystkie chwile razem spędzone, kiedy nie miała już czasem siły walczyć z losem, on przytulał ją do siebie, a jego ciepły głos dodawał jej nadziei. W jego słowach czuła oparcie i pewność, że nigdy jej nie skrzywdzi i zawsze będzie dla niej podporą. Zastanawiała się teraz, ja dawno temu słyszała ostatni raz słowa pociechy. Potrafię mu jeszcze wybaczyć i to jest siła mojej miłości - mówiła sobie. Mobilizując się zdołała powoli podpełznąć do telefonu i wykręcić numer Doroty. Czuła jak z ust kapie jej powoli krew – tworząc na podłodze szkarłatny owal jej cierpienia. Wiedziała, że musi to wytrzymać – kiedyś jej wspaniały kochanek powróci i znowu będzie jak dawniej. Usłyszała pukanie Doroty i wiedziała, że teraz może już odpłynąć.
Obudziła się w szpitalnym pokoju, w którym było jeszcze kilka osób. Nad nią stał mężczyzna w białym fartuchu i oglądał stłuczone żebra. Będzie dobrze - uśmiechnął się nieznaczne i przeszedł do następnego pacjenta. Była mu wdzięczna, że nie zadawał żadnych pytań, chociaż Dorota mogła zasugerować przyczynę tych obrażeń. Mogła mieć tylko nadzieję, że etyka lekarska sprawiła, iż nie chciał być dla niej przykry - prawiąc kazanie, lub sugerując powiadomienie policji. Po rozmowie z miłą pielęgniarką dowiedziała się, że leżała nieprzytomna prawie 14 godzin. I nagle znowu go poczuła – przeszył jej uda jak w paśmie skurczu. Jęknęła tylko, zdając sobie sprawę, że towarzysz ból jeszcze długo będzie jej przewodnikiem. Nie czuła go wcześniej i prawie o nim zapomniała. Leżąc w szpitalnym łóżku, czuła błogi spokój aż do momentu, kiedy nie chciała przewrócić się na bok. Czy nauczę się z nim żyć, czy nie jest on częścią naszego życia tu na ziemi. Co za różnica, że niektórzy mają go więcej, a inni mniej. Każde cierpienie ma jakiś cel, może Bóg chce mnie wzmocnić i sprawdzić moje uczucie. W takim razie pokażę, że mogę znieść dużo więcej, a jeśli trzeba to zniosę nawet śmierć. Może zresztą to jedyny sposób, aby Mateusz przypomniał sobie jak bardzo mnie kocha i jaką pustką się otoczy, gdy mnie już nie będzie. Może wtedy będzie miał więcej siły, aby siebie naprawić i wyrwać z objęć demona – demona, który zniszczył już niejedną rodzinę – przezroczysty napój, który pali jak ogień, lecz zmienia nasze ciało w swoich niewolników.
Czasami, gdy leżała nieprzytomna zdawało jej się, że jej anioł stróż przychodził, aby z nią porozmawiać. Siadał na szpitalnym łóżku i szeptał słowa, które dawały jej nadzieję. Dziękowała mu serdecznie za te wizyty, bo przypominał jej jednego z towarzyszy dziecięcych zabaw. Miał zawsze uśmiechniętą twarz i żywe ogniki w oczach zupełnie jak dziecko, które coś przeskrobało i nie wie gdzie uciec oczyma, aby prawda nie wyszła na jaw. Przy nim czuła się spokojniejsza, zapominała o upływie czasu, jej troski znikały. I znikał także ON. Ból, który niszczył nie tylko jej ciało, lecz także umysł. Gdy się budziła zawsze zdawało jej się, że nie było jej tylko chwilę, ale pamiętała wyraźnie wszystkie rozmowy, które odbyła z tajemniczym gościem. Nazywała go w myślach „aniołem przybłędą”. Wiedziała, że ja polubił, ale bała się też, że może to już koniec jej życia objawia się tymi wizytami.
Wdzięczność - najpiękniejcza waluta na świecie.
Jeśli masz szybkie łącze i chcesz ściągać z kilkudziesięciu serwerów uploadowych bez limitu prędkości, przetestuj TO:
Napisalem jeszcze 2 rozdziały , ale brakuje chęci do napisania całości...
Może jakbym miał wydawcę i on by mnie poganił to bym pisał...
Wdzięczność - najpiękniejcza waluta na świecie.
Jeśli masz szybkie łącze i chcesz ściągać z kilkudziesięciu serwerów uploadowych bez limitu prędkości, przetestuj TO:
Dokładnie to samo miałem. Jak zaczynałem pisać książkę to pisałem ją mniej więcej do połowy lub pierwsze kilka rozdziałów ale potem brakowało motywacji i wgl... Jak sobie kminiłem jak mógłbym potem to wydać to jeszcze gorzej... polx nie poddawaj się moja twórczość w porównaniu z twoją to bazgroły. Masz talent naprawde mi się podoba ten fragment mimo, że nie lubię takich smutnych historii.
09.10.2011, 22:39 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.10.2011, 22:40 przez MissFuneral.)
Moje gratulacje, naprawdę świetnie piszesz. I pod względem technicznym, i estetycznym. Widać, że masz lekkie pióro, wyrobiony styl. Sprawnie budujesz zdania, Twoje opisy działają na wyobraźnię. I co szczególnie mi się spodobało - piszesz z perspektywy kobiety, opisujesz jej pierwszą miłość, pierwszą miesiączkę, pobicie, jej ból, strach, bezradność - i dla mnie, jako kobiety, jej przeżycia są wiarygodne, bliskie, choć opisuje je mężczyzna. Za to wielki plus.
Wprawdzie gdzieniegdzie brakuje przecinka, a w pierwszym rozdziale jest trochę powtórzeń - zbyt często pojawia się "był", "była", "było" - ale to są drobnostki.
Co do wydawcy - z przykrością muszę Cię zawiadomić, że oni raczej nie biją się o debiutantów. Jeśli chciałbyś wydać książkę, radziłabym Ci jednak najpierw ją napisać, a później rozsyłać do wydawnictw. Oczywiście będzie ciężko, w większości będą Cię odsyłać z kwitkiem, ale myślę, że warto próbować. Sądzę, że nie tylko ja z chęcią przeczytałabym Twoją książkę.
Także nie marudź i bierz się do roboty!
Widziałam tutaj też Twój wiersz (naprawdę mi się podobał, co się rzadko zdarza).
Stąd moje pytanie - wydałeś już coś swojego?
A może próbowałeś wydać, rozsyłałeś jakieś swoje teksty?
12.10.2011, 19:34 (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.10.2011, 19:37 przez polx.)
Dziękuje za ciepłe oceny. Zgadza się, że trudno mi pisać z punktu widzenia kobiety - jako że jestem chłopakiem, ale sporo rozmawiałem z wieloma dziewczynami i kobietami, które miały w życiu bardzo ciężkie przeżycia i może wtedy gdy starałem się im współczuć to w jakiejś części mnie wcielałem się w to co czuły gdy byly podle traktowane i poniżane. Co do wydawania to jeszcze nic nie wydałem. Cała moja twórczość lądowała zawsze na dnie w szufladzie, a to dlatego, że znałem osobiście osoby, które pisały o niebo lepsze wiersze (za chwile dodam taki wiersz w dziale poezji). Tak samo z książką - gdy przeczytałem Samotność w sieci, to pomyślałem, że nie uda mi się osiągnąć tak pięknego i wciągającego stylu i to chyba mnie przyhamowało, nie zamierzam tez zabiegać o wydanie książki, po prostu nie chcę nikomu nic narzucać.
I kolejny rozdzial:
Bestia
Do mieszkania wszedł późno ciągle miał w głowie krzyki z ostatniej sprzeczki. Niestety alkohol w dużej dawce nie pomógł mu zapomnieć o złości, którą czuł. Właściwie to teraz był jeszcze bardziej wściekły niż przed wyjściem. Wtedy czuł się jak osaczone zwierze, które próbuje wydostać się z pułapki. Bał się, że jego kamuflaż może zaraz runąć. To, co tak starał się ukryć było a teraz zagrożone. Rzucał się więc dokoła, nie zdając sobie sprawy z siły jaką posiada. Dostrzegł krew na podłodze i wtedy jego pamięć się wyostrzyła. Co dziwne zaczął w szybkim tempie przypominać sobie całą sprzeczkę i ... ciosy. Ciosy, które zadawał bez odrobiny zahamowania. Teraz złość opadła ustępując miejsca litości. Wiedział, że skrzywdził ją mocniej niż zwykle i nie miał dla siebie żadnego usprawiedliwienia. Tak, odezwała się w nim Bestia. Bestia, którą tłumił w sobie tyle czasu. Kiedyś myślał nawet, że Ją oswoi, że kiedy ja uzależni to nigdy już nie zapanuje nad nim, lecz będzie błagać go pokornie o kolejną porcję brązowego płynu. Jakiż był głupi wtedy. To Ona zawładnęła nim do reszty i ukrywała pod wieloma maskami jego słabość. Teraz także wiedziała gdzie go skierować. Pomagał Jej jego głód, a dostawca śmierci tylko czekał na telefon. Przed każdą działką był na granicy wyczerpania i wtedy właśnie wracała pełna świadomość. Bestia na chwilę odchodziła, a raczej stawała obok, by patrzeć na klęskę człowieka. Zostawiała mu wolny wybór. Patrząc na trzęsące cię ręce narkomana wiedziała, że i tak zaraz przyjdzie upojenie. Lecz tym razem moment nirwany nie przychodził. Czyżby niewolnik delektował się pożądaniem, pożądaniem tak silnym, że prawie odbierającym rozum.
Mateusz stał z pełną strzykawką, czując chwilowe rozjaśnienie. To pewnie dlatego, że tak dawno nie miał okazji na odlot. Ostatnia porcja, jaką wziął przestawała działać, a jego ciało domagające się narkotyku wezwało Bestię na pomoc. A miało być tak pięknie... Miał nad wszystkim panować i ogłupiać Bestię, aby nigdy już nie wybuchła. Wolał ciszę. Ciszę, która tak miło śpiewała mu kiedyś w duszy. Niosła ukojenie, spokój i przemyślenia, które tak bardzo kochał. Lecz teraz nie miał już powrotu, a na dodatek skrzywdził najbliższą mu osobę. Poczuł jak ciepła łza spływa mu po policzku, łza współczucia, żalu i beznadziejnej pustki, którą czuł w sobie. Nie ma powrotu do tamtego człowieka. Kolejne łzy zaczęły palić jego serce. Czuł jak ból rozrywa w żalu jego duszę. Nie mogąc tego wytrzymać upadł na podłogę wijąc się w rozpaczy przemieszanej z coraz większym głodem. Coraz bardziej czuł beznadziejność swojej walki ze złem, jakie w sobie rozwinął. Nagle przestał drżeć. Wiedział już, co powinien zrobić, jak pozbyć się Bestii raz na zawsze i ulżyć całemu otoczeniu, które ranił. Na chwiejnych nogach podszedł do kuchennego stołu i zapisał na kartce kilka zdań. Później wyjął z szuflady najdłuższy nóż i uśmiechnął się nie mogąc uwierzyć, że rozwiązanie było tak blisko. Bał się. Mimo, że w głowie czuł przeraźliwy ból i otępienie, strach zaczął go paraliżować. To Bestia dostrzegła zagrożenie i teraz próbowała go powstrzymać. Nagle poczuł przypływ satysfakcji, że jednak się go bała. Mocnym pchnięciem pozwolił, by cudownie zimna stal pocałowała jego serce. Poczuł się dziwnie. Całe życie bał się śmierci, a teraz czuł tylko zdziwienie. Nie mógł uwierzyć oczom, które pokazywały mu trzonek wystający z klatki piersiowej. Płuca przestały oddychać, mimo że organizm ostatnią kroplą nadziei próbował zaczerpnąć choć jeden haust, lecz to było tylko stare przyzwyczajenie. Nie potrzebował już powietrza. Czuł, że zmiana już nastąpiła, nie wiedział tylko, dlaczego widział w śmierci coś strasznego. Teraz nie mógł uwierzyć, że to już po wszystkim. Mógł się uspokoić i odzyskać ciszę, która kiedyś go wypełniała. Ciszę i ciemność...
Wdzięczność - najpiękniejcza waluta na świecie.
Jeśli masz szybkie łącze i chcesz ściągać z kilkudziesięciu serwerów uploadowych bez limitu prędkości, przetestuj TO:
Domyślam się, że trudno mężczyźnie pisać z perspektywy kobiety, a podoba mi się właśnie to, że u Ciebie tej trudności nie widać, przychodzi Ci to bardzo naturalnie. Dlatego namawiam Cię, żebyś nie pisał tylko do szuflady. Myślenie pod tytułem: "nie chcę nikomu nic narzucać" nie ma sensu, przecież batem nikogo nie będziesz zaganiał do czytania. Gdyby wszyscy początkujący pisarze mieli takie podejście, co byśmy dzisiaj czytali, ilu Dostojewskich by się zmarnowało?
Jeżeli jednak ukończysz swoją książkę i zdecydujesz się rozesłać ją po wydawnictwach, gdybyś chciał, mogę Ci pomóc w korekcie - literówki, przecinki itd.; przy czytaniu tekstu po raz enty czasem takie rzeczy umykają i przydaje się "świeże spojrzenie".
I, Polx, ja Ci z całego serca życzę, żebyś NIGDY nie osiągnął stylu, jaki prezentuje pan J. L. Wiśniewski, którego prędzej nazwałabym grafomanem, niż pisarzem... Ale to oczywiście tylko moje prywatne zdanie.
No patrz, a o tym nie pomyślałem, że komuś bardziej się spodoba to co ja napisałem od tego co pisze, w końcu uznany autor jakim jest Wiśniewski. Osobiście jego styl mi bardzo odpowiada, ale to oczywiście rzecz gustu.
I ostatni mój fragment, który znajdzie się być może pod koniec książki (z autorskim wierszem):
Samotność
Wyjęła kawałek zniszczonej kartki i po raz tysięczny przeczytała rozmazane słowa:
Nigdy tego nie zobaczysz
Ja nigdy tego nie powiem
Zobaczyłem w sobie piekło
Złej mocy powiew
Zatrzymam tą tajemnicę
Nie uronię nawet kropelki
Ukryję za szarą kotarą
Mej duszy zimne sopelki
Jak dawniej stanęła jej przed oczami kuchnia wypełniona krwią. Krwią człowieka, który tyle dla niej znaczył, którego kochała do szaleństwa i nie potrafiła spędzić dnia, żeby nie obwiniać się za wszystko, czego nie potrafiła dostrzec w jego oczach. Oczach, które pewnie nie raz prosiły, by zobaczyła zbliżający się koniec. Jak zawsze poczuła jak obraz się rozmazuje a w oczach brakuje już miejsca i nagle dwie strużki szybko mkną po policzkach kapiąc z wilgotnych rzęs. Mijają usta zostawiając leciutki słonawy smak i lecą na podłogę by pęknąć na setki mniejszych kuleczek. Wtedy następne gonią je w locie, a serce wypełnia się żalem.
Wdzięczność - najpiękniejcza waluta na świecie.
Jeśli masz szybkie łącze i chcesz ściągać z kilkudziesięciu serwerów uploadowych bez limitu prędkości, przetestuj TO:
Witam, zerknęłam i już po chwili szybko leciało. Czyta się bardzo łatwo... choć chyba nawet źle to ujęłam. Mimo że historia jest przeraźliwie smutna to jest lekka, wchodzi człowiekowi do głowy. Przyciągnęła moje zainteresowanie już od samego początku, choć przyznam szczerze że w chwili obecnej jestem tak skoncentrowana na własnej twórczości że nie mogę skupić się na czytaniu - które kocham całym sercem.
Mam nadzieję że i mnie uda się pisać z taką łatwością. Mam też nadzieję że się nie poddasz.
Ja rozwiązałam problem z publikacją, a przynajmniej częściowo. Założyłam własne wydawnictwo DreamLandPress, które startuje w Mikołajki i zamierzam publikować moje opowiadania na zasadzie self-publishing, jako ebooki. To zawsze lepiej niż nic. Życzę ci powodzenia i wytrwałości. Pisz bo to bardzo ważne co masz do powiedzenia.
Pozdrawiam
AkFa
Podobało mi się. Zresztą mam chyba jakiś wrodzony sentyment do młodych twórców, sama przecież kiedyś zaczynałam pisać i ocena niezależnych czytelników była dla mnie bardzo ważna (zresztą jest przez cały czas).
Mówisz, że brakuje Ci chęci do skończenia tekstu. Też tak czasami mam, zaczyna się ładnie pięknie, pierwsze rozdziały pojawiają się w głowie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i nagle... pustka. Brak czasu, bark motywacji, albo najgorsze z możliwych wyjść, czyli brak pomysłu. Sama siedzę właśnie nad edycją mojego kolejnego tekstu, mam nadzieję, ze zostanie przyjęty przez wydawcę tak entuzjastycznie, jak poprzedni. Noc mija i ja muszę mieć jakąś odskocznię od tego, co piszę, jakąś chwilę wytchnienia, oczekiwania na inspirację.
Życzę Ci, żebyś jak najszybciej powrócił do dalszego pisania. Jeśli czujesz w duszy słowa, zdania i całe rozdziały, w końcu jeśli oczyma wyobraźni już widzisz okładkę swojego dzieła - nic nie powstrzyma Cię przed jego ukończeniem.