Niespełna 33-letni Emmanuel Olisadebe w piątek po raz pierwszy ma trenować z drużyną Tomasza Kafarskiego, a w sobotę zagra w sparingu. Jeśli wypadnie dobrze, a potem pomyślnie przejdzie testy medyczne, podpisze kontrakt.
- Nie ma takiej opcji, żebyśmy zawarli umowę bez testów. Ale liczymy, że przejdzie je i zostanie naszym zawodnikiem - potwierdza prezes Maciej Turnowiecki.
Do Polski Olisadebe przyleciał w 1997 roku, długo nie mógł znaleźć sobie klubu. Kiedy mijał termin ważności jego wizy, trafił do Polonii Warszawa prowadzonej przez Jerzego Engela. W pierwszym sezonie strzelił tylko jednego gola, ale w 2000 roku dzięki jego bramkom Polonia sięgnęła po mistrzostwo Polski. I rozpoczęła się jego wielka kariera.
Engel, teraz już selekcjoner, potrzebował skutecznego napastnika, który poprowadzi reprezentację przez eliminacje do mistrzostw świata. Chciał Olisadebe. I piłkarz otrzymał od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego paszport, choć nie spełniał kilku wymogów, np. nie mówił po polsku. Miesiąc później zadebiutował w kadrze w towarzyskim meczu z Rumunią. W eliminacjach do MŚ w Korei i Japonii był najskuteczniejszym polskim piłkarzem (osiem bramek), w turnieju finałowym zdobył pierwszego od 16 lat gola dla Polski. Zanim tam zagrał, wziął ślub z Beatą Smolińską.
Kolejne lata spędził w Grecji. Z Panathinaikosem Ateny wygrał w 2004 roku ligę i krajowy puchar, grał w Champions League. Przez cztery lata gry w lidze greckiej zdobył tylko 25 goli, często leczył kontuzje. Potem było coraz gorzej - nie zaaklimatyzował się w angielskim Portsmouth, sławę rozmieniał na drobne w greckiej Skoda Xanthi i cypryjskim APOP Kinyras. Myślał o zakończeniu kariery, kiedy nadeszła propozycja z Chin. Został wicekrólem strzelców tamtejszej ligi, teraz jest już wolnym zawodnikiem. Na stałe mieszka w Atenach, ale zaczął przebąkiwać, że chętnie wróciłby do swojej drugiej ojczyzny, której tak wiele zawdzięcza, że czuje się Polakiem, że chętnie spróbowałby jeszcze sił w naszej ekstraklasie.
Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach - to klęska.