Data wydania: 1985 (wyd. polskie 1990)
Tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz
Słów kilka o treści
Francja, XVIII wiek. Jan Baptysta Grenouille, nieślubny syn paryskiej handlarki rybami, który cudem uniknął śmierci tuż po urodzeniu, z pozoru nie jest nikim wyjątkowym. Chudy, brzydki, wiecznie przygarbiony, małomówny... Jest jednak coś, co go wyróżnia, co później uczyni z niego potwora - ma niewiarygodnie wręcz czuły węch, choć sam nie posiada żadnego zapachu.
Dzięki tak wyostrzonemu zmysłowi powonienia, Jan Babtysta zostaje przyjęty do zakładu perfumiarskiego, tworząc dla mistrza Baldiniego pachnidła, jakich do tej pory nie znał świat. Nikt jednak nie wie, że w ciemnych zakamarkach duszy Grenouille'a narodziła się obsesja na punkcie stworzenia idealnego zapachu, która popycha go ku kolejnym morderstwom...
Plusy
O zaletach "Pachnidła" mogłabym pisać w nieskończoność. Już pierwsze zdania powieści pochłaniają czytelnika do reszty i przenoszą go do mrocznej, VIII-wiecznej Francji. Od razu też zachwyca nie tylko znakomity styl pisarski - bezpośredni, dowcipny, barwny - ale przede wszystkim niezwykle sugestywne opisy świata zapachów, niedotykalnych przecież, tak ulotnych, że na pozór nie do opowiedzenia.
Później jest coraz lepiej - poznajemy niemal każdą myśl głównego bohatera, każdą emocję, a to, co się dzieje w jego głowie, jest równie fascynujące, jak straszne. Jan Babtysta to postać tak skomplikowana i niejednoznaczna, że nie da się jej tak po prostu sklasyfikować jako albo dobrej, albo złej. Jego postępowanie wzbudza w czytelniku mieszaninę wstrętu, obrzydzenia, współczucia i litości w tak wyważonych proporcjach, że nie sposób stwierdzić, czy się go polubiło, czy znienawidziło, choć śmiało można powiedzieć, że autor stworzył prawdziwe studium potwora. Ale czy na pewno? To również nie jest takie oczywiste. Pozostałe, drugoplanowe postacie, choć w mniejszym stopniu, również wywołują mieszane uczucia - autor opisuje swoich bohaterów z przymrużeniem oka, z wszystkimi ludzkimi przywarami, dzięki czemu widzimy w nich ludzi z krwi i kości, ani dobrych, ani złych, po prostu prawdziwych.
Do tego dochodzi interesująca fabuła, magia dawnych czasów, umiejętnie dozowane napięcie, towarzysząca cały czas mroczna, ale i zmysłowa atmosfera tajemnicy, lęku i niepewności, a tę znakomitą całość zamyka zadziwiające, niebanalne zakończenie.
Minusy
Dla mnie ta powieść nie posiada żadnych wad. Nie radzę jednak szukać w niej drugiego dna, ukrytych znaczeń, głębokiego przesłania - to typowe "czytadło". Genialne, perfekcyjnie napisane, ale jednak czytadło.
Cytat z książki
Wolno posuwał się w stronę dziewczyny, coraz bliżej, wszedł pod daszek i stanął o krok za nią. Nie usłyszała go. Miała rude włosy i nosiła szarą sukienkę bez rękawów. Ramiona jej były bardzo białe, a ręce żółte od soku drylowanych owoców. Grenouille pochylił się nad nią i wdychał teraz jej zapach bez przymieszek, w takiej postaci, w jakiej szedł od jej karku, włosów, z wycięcia sukni, i pozwalał się temu zapachowi przenikać na wskroś, jak łagodnym podmuchom wiatru. Nigdy jeszcze nie czuł takiej błogości. Ale dziewczynie zrobiło się zimno.
Nie widziała Grenouille'a. Jednakże zdjął ją jakiś niepokój, dziwny dreszcz, jaki czujemy, gdy nagle owładnie nami dawny, zapomniany lęk. Jak gdyby zawiało ją od tyłu chłodem, jak gdyby ktoś otworzył drzwi wiodące do kolosalnej lodowatej piwnicy. Odłożyła nóż, przycisnęła ręce do piersi i odwróciła się.
Ujrzawszy go, zdrętwiała ze strachu tak doszczętnie, że miał dość czasu, aby objąć rękoma jej szyję. Nie próbowała krzyczeć, nie poruszyła się, nie zrobiła żadnego obronnego gestu. Zresztą wcale na nią nie patrzył. Nie widział jej usianej piegami twarzyczki, czerwonych ust, wielkich błyszczących zielonkawych oczu, w których migotały złociste iskry, ponieważ dusząc ją zamknął oczy i skupił się tylko na tym, aby nie strwonić ani odrobiny z jej zapachu.