Od zawsze uwielbiałam wszelkie gryzonie, a na punkcie chomików miałam wyjątkowego fioła, przewinęło się ich tyle przez mój dom, że ciężko zliczyć. Parę ładnych lat temu dałam sobie jednak spokój, te małe stworzonka żyją bardzo króciutko i za bardzo przeżywałam śmierć każdego z nich...
Aż tu w tym roku moje przyjaciółki zadecydowały za mnie i w prezencie urodzinowym dostałam tego właśnie berbecia. Natychmiast został ochrzczony jako Pan Berbelek i tak zostało do dzisiaj - nie zmienię mu przecież imienia tylko dlatego, że okazał się dziewczynką...
Wszędzie go pełno, uwielbia słodkości, gryzienie kanapy i całonocne szaleństwo w kołowrotku. Pomimo tego, iż nigdy nikogo nie ugryzł i nikomu krzywdy nie zrobił (nie licząc jednej upolowanej muchy), mój ojciec wciąż patrzy na niego podejrzliwie twierdząc, że "ta bestia" ma złe zamiary wobec niego. Bawi się z nim, kiedy myśli, że nie widzę.
A to właśnie mój dziubuś: