Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Paranormalne zjawiska, których doświadczyłeś/aś
#31
No tak, zapomniałem o tym temacie, już opowiadam.

Jakieś 70,80 lat temu może wcześniej zmarł ojciec mojego pradziadka, gdy On był jeszcze dzieckiem, miał 12 lat a prapradziadek lubił sobie popalić cygar i to w dużych ilościach i jakieś kilka lat po jego pogrzebie można wyczuć zapach tej cygar chociaż nit nie palił jej w ogóle, nawet teraz kilka miesięcy temu kiedy siedziałem sobie a ławce nie daleko domu to wyczułem zapach cygar, było to koło marca/kwietnia.

Jeśli przypomną mi się kolejne historię to je opowiem ;)
"Bądź dobrej myśli, bo po co być złej" - Stanisław Lem.
  Odpowiedz
#32
Wczoraj wróciłem z pracy przed północą i siedziałem przy kompie, głównie tu na forum gdzieś do trzeciej nad ranem. Zawsze po takiej "posiadówie" na drugi dzień śpię dłużej, ale nie dzisiaj.
Obudził mnie dziwny sen.
Śnił mi się mój dziadek. Siedział sobie na ławeczce pod ścianą swojego domu. Dziadek umarł kiedy miałem coś ponad dwa lata i kompletnie go nie pamiętam, nawet zdjęć żadnych nie kojarzę. Po domu w którym mieszkał, zostały tylko fundamenty porośnięte od dawna krzakami. Dom jednak jeszcze pamiętam jak był cały kiedy byłem dzieckiem, ale ławki tam nigdy nie było. Jednak we śnie wiedziałem, że to jest dziadek i podszedłem do niego. Siedział bez słowa i patrzył przed siebie, na mnie nawet nie spojrzał. Dom dziadka był drugim z kolei domem na wsi i z tej ławeczki było widać całą drogę prowadzącą do wsi. Spytałem co tak siedzi sam, a on odpowiedział że czeka na kogoś. Usiadłem obok i razem patrzyliśmy na drogę, ale nikogo nie było widać. Spytałem czy czeka na kogoś znajomego, wtedy dziadek dał dziwną odpowiedź: "Ja go nie znam - ty go znasz."
Obudziłem się jakiś zdenerwowany. Było po szóstej. Spałem jakieś trzy godziny. Dzisiaj znów miałem drugą zmianę więc wiedziałem, że znów będę w pracy do późna i próbowałem się jeszcze trochę zdrzemnąć. Nie mogłem już jednak usnąć.
Po dotarciu do pracy dowiedziałem się, że dziś rano, po bardzo krótkiej, przegranej walce z nowotworem umarł mój bardzo dobry kolega . Był moim jedynym, tak bliskim przyjacielem w pracy i świetnym facetem. Może napiszę o nim coś więcej w innym temacie, bo jego postać i styl życia jest naprawdę ciekawa i skłaniająca do refleksji.
Pod wieczór zadzwoniła do mnie moja mama. Opowiedziałem jej o śmierci kolegi i o dziwnym śnie. Mamę, aż zatkało. Tam była ławeczka! Ulubione, ponoć miejsce dziadka! Rozebrano ją jakoś zaraz po jego śmierci. Nie mogę więc pamiętać ani ławeczki ani dziadka. Jednak mi się śniła i ławeczka, i dziadek czekający na kogoś, kogo on nie zna, a ja znam.
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz
#33
Jako sceptyk uznałbym to za zbieg okoliczności lub dzieło Twojej podśwadomości, ale jako wierzący wolę być myśli, że Twój dziadek trzyma się blisko twojej rodziny. :) Może teraz to anioł stróż. :)
  Odpowiedz
#34
Niegdyś przy mojej rodzinnej mieścinie pojawiły się takowe kręgi w zbożu.

[Obrazek: kietrz-1.jpg]

Oczywiście dla mnie kompletny fake, bo wyglądało to jak robione deską. Łodygi były ułożone tak, jakby ktoś położył deskę i zakręcił nią równe koło, ale wyjątkowo precyzyjnie, wręcz dziwnie precyzyjnie. Tak czy inaczej mieszkam ok. 2 km od tego pola w mieścinie zwanej Kietrz. Spokojne, nudne miasteczko.

Ostatnio dokonano też w pobliżu największego odkrycia śladów kultury celtyckiej w Polsce, jeśli ktoś się tym interesuje, to warto poczytać. W tych okolicach istniała duża celtycka osada handlowa, która prawdopodobnie była częścią tzw. "bursztynowego szlaku".
  Odpowiedz
#35
Hmmm...Mnie się śnił sen, w którym przyszedł do mnie nieżyjący bliski mi człowiek. I rozmawialiśmy chwilę, wyjaśniał mi, co się stało, odpowiadał na moje pytania. Może to po prostu podświadomość pomagała się uporać ze stratą, nie mam pojęcia. A rano wstałam niewyspana, zmęczona, jakbym tę noc przesiedziała i miałam wrażenie, że to wszystko zdarzyło się naprawdę.
Nie wiem, czemu tak. Nie wierzę w duchy i inne takie.

I bardzo często się zdarza, że dzwonię do mojego faceta akurat wtedy, gdy coś mu się dzieje. Takie głupie przeczucia, kobiety podobno mają intuicję. :)
  Odpowiedz
#36
Dobrze, więc Ja napiszę kilka ciekawych historii, które są wg mnie autentyczne, a świadkowie tych wydarzeń jeszcze żyją do dzisiaj. Nie będę mówił kto mi je opowiadał. Mimo, że podchodzę do tego sceptycznie, to jest to wg mnie interesujące

Pierwsza historia wydarzyła się ok. lat 50-60. Czasy powojenne, gdzie ludzie byli inni, wierzyli w te sprawy i chcieli się na własnej skórze przekonać czy była to prawda. Intrygowało to ich. Sytuacja ta wydarzyła się w pewnej miejscowości, w której to mieszkańcy pamiętają to do dzisiaj, a są tego świadkowie. Był człowiek, który pałał się wywoływaniem duchów. Twierdził, że może wywołać każdego. Ludzie do Niego przychodzili, bo chcieli tego doświadczyć, chcieli porozmawiać, spotkać się ze swoimi bliskimi, którzy już odeszli. Człowiek ten śmiał się, zakłócając ich spokój, uważał się za pewnego rodzaju spirytystę i co najważniejsze się tego nie obawiał, więc owe duchy wywoływał. Pewnego razu wywoływał ducha. Nie przewidział jednak, że może się to mu nie spodobać. Spokój, cisza, nic się nie działo. Usiadł więc na krześle przy stole i nagle dostał potężne uderzenie w twarz. Twarz wygięła mu się i przekrzywiła. Chodził później po mieścinie z przekrzywioną głową na bok, której nie mógł wyprostować. Nic nie mówił. Ucichł, a zapytany o to co mu się stało, nie chciał zbytnio o tym mówić. To był ostatni raz, kiedy wywoływał duchy.

Druga historia wydarzyła się koło lat 40-50. Wiadomo, czasy jeszcze wojny. Wykwintnie ubrane Panie i Panowie. Bryczki i powozy. Była to pewnego rodzaju chęć doświadczenia czegoś nowego, a natrafiła się do tego okazja. Środek dnia, stara kamienica, bądź dworek. Istniał pewien szewc, który zmarł, a jego rodzina doświadczała podobno zjawisk nawiedzania. Ludzie chcieli to sprawdzić, więc rodzina nie miała nic przeciwko temu. Nadworne Panie i Panowie podjechali bryczkami pod dom po czym do Niego weszli. Rozsiedli się przy stole i czekali. Wybiła godzina 12, środek dnia. Ludzie usłyszeli kroki, ale zabawa, rozmowy szły w najlepsze. Nagle trzaskają okiennice, i drzwi. Czuć, że jest ktoś w środku. Czuć czyjś oddech. Towarzystwo umilkło, ucichło i zaczyna się nasłuchiwanie. Słychać, że trzaskają drewniane deski podłogi, i słychać, że ktoś idzie. Nagle odsuwa się krzesło w pokoju obok i słuchać pukanie, jakby ktoś robił buty. Typowe szewskie stukanie w buty. Ni stad ni z owąd otworzyły się okiennice i trzasnęły z niewyobrażalną siłą. Towarzystwo nie tylko było przerażone, ale widok ludzi wyskakujących przez okna, wybiegających natłokiem z domu przez drzwi było mi opisywane jako bezcenne.
Co dziwniejsze, znalazł się zuchwalec, który się tego nie bał. I standardową gadką: "Co mi tam może zrobić, nie wierzę w te bujdy" Wszedł i nagle wszystko ucichło. Był to bardzo jednak zły człowiek. Założył się kiedyś, z kolegami o to, że przyniesie głowę z cmentarza. Nie muszę opowiadać, że wygrał zakład. Ludzie się go bali, ale On nie bał się niczego. Wszedł, wszystko ucichło, po czym wyszedł i wszystko zaczęło się od początku.

Trzecia historia zdarzyła się dosyć niedawno, ponieważ były to lata pomiędzy 80-90. Do kobiety przyszła jej przyjaciółka. Mówiła, że nawiedza ją duch i poprosiła o to by koleżanka z Nią nocowała. Stara rodowa Kamienica, duża brama. Wszystko w centrum miasta. Koleżanka w to nie wierzyła. Myślała, że kobieta mieszka sama i potrzeba jej trochę towarzystwa, więc się zgodziła. Kobieta przyszła po nią, gdy praca się skończyła, i wieczorem, gdy pruszyło śniegiem dochodzili do celu. Jak to babeczki, herbatka, ciastka, śmiechy, pogaduszki. Zbliżała się noc, więc postanowiły pójść spać. Żeby było ciepło położyły się razem na jednym łóżku. Usnęły. Koleżanka jednak tej kobiety słyszy stąpanie po schodach. Wstaje i nasłuchuje, budzi kobietę, bo myśli, że to jakiś złodziej. Niestety wolałaby chyba złodzieja. Słychać ciche stukanie po ścianie. Kobieta mówi, nic się nie bój, nic Ci się nie stanie, więc położyły się z powrotem do łóżka, uprzednio wszystko sprawdzając. Kobieta usnęła w najlepsze, ale koleżanka, nie miała takiego zamiaru, więc leży na łóżku i nasłuchuje dalej. Na ścianie dostrzega, jakby dziwnie majaczący się cień, przygarbionej postaci, która jakby niosła worek na plecach. To było dla Niej stosunkowo za wiele. Obudziła kobietę i mówi, że stąd wychodzi, bo się boi. Noc, ona w koszuli nocnej, w samych kapciach wyleciała na dwór, gdzie padał śnieg i poszła do domu. Następnego dnia, przeprosiła, że tak postąpiła, wzięła swoje rzeczy i nigdy już więcej nie kwestionowała tego czy może coś być, czy nie.

Mimo, że podchodzę do tego sceptycznie, to coś w tym jest co przykuwa uwagę. Może dlatego, że nie mamy z tym styczności i jest to dla Nas coś nowego, nieznanego. Możecie pojechać do tych miejsc, gdzie świadkowie żyją nadal, i posłuchać opinii o tych miejscach, a nawet w Nich przenocować. Warto jednak pamiętać, że strach tnie głębiej, niż miecze.
  Odpowiedz
#37
Może teraz kolej na moją historię? Sama nie wiem, waham się - pisać, nie pisać. Ale napiszę, uzewenętrznię się jak to mam w zwyczaju. Jest tu kilka osób mocno stąpających po ziemi, mądrzejszych ode mnie, więc może mi pomożecie, wyjaśnicie to jakoś racjonalnie. Bo ja nie potrafię.

Za wesoło nie mam. Moja babcia jest po udarze, ma niedowład prawej strony ciała. Nic koło siebie nie zrobi - trzeba ją sadzać na łóżku, sadzać na wózku. Mam nadzieję, że nikt z Was nie wie jak to jest, bo ja nie życzę tego nikomu. Zresztą pal licho, że trzeba się nadźwigać, nachodzić, to nieważne. Najgorsze jest to, że gdy tam idę nigdy nie wiem, co zastanę - będzie w dobrym humorze, czy złym? Będzie milcząca, płacząca czy będzie mnie wyzywać? Mieszka w domu, który sama postawiła z 40 lat temu, 200 metrów od moich rodziców.

Jednego dnia, gdy od niej wieczorem wróciłam, weszłam do pokoju mamy, dosłownie padłam na podłogę i zaczęłam się trząść. Nie mogłam się uspokoić. Trudno w ogóle mi opisać, co wtedy czułam. Gdy jakoś przeniosłam się do kuchni, wypić coś, usiadłam przy stole i dłońmi trzymałam się kantu stołu jakby to była deska ratunku. Po godzinie mi przeszło.

Kolejnym razem, po przyjściu od niej usiadłam w swoim pokoju i wyłam. Dosłownie. Nie płakałam, wyłam. Jakąś godzinę. Mama już miała dzwonić po karetkę, ale, to banalne, zaczęłam się naiwnie modlić. Nie wiem, czy to mi pomogło, czy po prostu fakt, że musiałam się skupić, bo trudnością było dla mnie przypomnienie sobie jak szła "zdrowaśka".
Może po prostu to były ataki paniki, choć nie mam najmniejszego pojęcia jak one wyglądają.
Wspomnę jeszcze, że w tym domu zmarły dwie osoby - mój dziadek i moja prababka.

Z miesiąc temu, gdy miałam tam wchodzić usłyszałam za drzwiami kłótnię mężczyzny i kobiety. Nie docierał do mnie sens słów, ale z całą pewnością słyszałam dwie osoby, widziałam też zarys postaci przez szklane drzwi. Później do mnie dotarło, że dom był kompletnie pusty, nikogo w nim nie było, oprócz babki. Nie, ona sama do siebie nie mówiła. To nie był jej głos.
Teraz za każdym razem, gdy tam chodzę staram się o niczym nie myśleć, nie nasłuchiwać. Robię tylko to, co powinnam. Chodzę tam tylko ze względu na rodziców. Osoby, które mieszkają z moją babcią, tj. jej syn i jego kobieta - praktycznie umywają ręce od wszystkiego, co z nią związane. Latem musiałam tam nawet iść zamknąć okno gdy zaczęło padać, bo ich to nie obchodziło. Rozpisuję się, a nie o tym przecież ten wątek.

Zawsze myślałam, że doświadczenie, takie "metafizyczne", takie "nie z tego świata" może być wyjątkowe, ciekawe, jakieś doniosłe. Ale to wszystko po prostu sprawia, że się boję. Sprawia, że jestem przerażona.
Więc może da się to jakoś wyjaśnić? Ze stresu słyszę i czuję rzeczy wyimaginowane? A może po prostu zwariowałam i powinnam siedzieć w zakładzie zamkniętym?

Czytając cudze historie czujemy ten "dreszczyk emocji", zastanawiamy się jak to wytłumaczyć. Zawsze podchodzimy jednak to takich historii z dystansem. Ja tego dystansu nie mam. Nie wiem, co myśleć. Po opisaniu tego wszystkiego znów wrócił do mnie strach.
Free Your Mind!
  Odpowiedz
#38
Moim zdaniem to podchodzi pod depresję. Powinnaś się solidnie zastanowić nad tym, czy jesteś w stanie zawsze określić co wywołuje takie stany u Ciebie, tzn. jakie sytuacje je wzbudzają, jak te problemy z babcią na przykład. Czy trwają one od dłuższego czasu, czy wcześniej w trudnych sytuacjach nie miałaś podobnych objawów. Gwałtowny i długotrwały stres jest tragiczny w skutkach dla organizmu, a depresja to poważna choroba i czasami bierze się wręcz znikąd, nie można jednoznacznie przyczyn określić. Zastanów się, czy w życiu masz okazję "ładować baterię", przez co rozumiem przyjemne spotkania ze znajomymi, rozmowy, spacery, jakaś wycieczka, czy masz z kim pogadać w trudnych chwilach, czym się zająć. Zastanów się czy nie izolujesz się, bo to kolejny objaw depresji, który tylko pogarsza ten stan. Jeśli natomiast chodzi o ten przypadek z rozmową, którą słyszałaś w pustym domu, to zastanów się, w jakim dokładnie byłaś wtedy stanie, z czym Ci się ta sytuacja kojarzyła, o czy wtedy myślałaś. Stres prowadzi czasami do halucynacji, często na tle fobii i lęków, jeśli to coś poważnego, to samej będzie Ci ciężko sobie poradzić.

Osobiście zalecam kontakt z psychologiem, ale jakimś konkretnym, z powołania. To co opisałaś brzmi zbyt poważnie żeby to lekceważyć, i nie, nie zwariowałaś. Cała masa osób z którymi mam styczność ma lub miała różne problemy, które trzymały w sobie, a dało się to z nich wyciągnąć. Są to nawet b. towarzyscy ludzie, których po prostu męczą przeciągające się od dłuższego czasu problemy, czy wręcz własne wymyślone problemy. Widać po nich wraz z upływem czasu, jak negatywnie to na nich wpływa. Cała masa ludzi ma problemy ze stresem, ja osobiście zawsze gdzieś w zanadrzu trzymam jakieś tabletki na uspokojenie, czy melisę do parzenia. Ludzie nawet nie wiedzą jak pomaga to poradzić sobie z emocjami, gdy wiemy że czeka nas coś, co może stresować. Jak masz ochotę, to opowiedz jeszcze coś co mogłoby pomóc zdiagnozować problem, może za bardzo się przejmujesz, czasem trzeba zwolnić w życiu, nie zmuszać się do czegoś wbrew sobie, nawet jeśli wiąże się to z gwałtownymi zmianami w życiu. Ludzie za dużo pędzą do przodu, wtedy zaczyna brakować im tchu...
  Odpowiedz
#39
Tak, Sword b.dobrze to ujął. Depresja być może nawet stadia rozwoju schizofrenii. Poczytaj troszkę o tym: http://online.synapsis.pl/Schizofrenia-p...oroby.html Nie chce Cię broń Boże urazić, jedynie mówię wprost. Ja jeszcze dodam od siebie. Olu zastanów się czy ostatnio nie sprawiły Ci się jakieś przykrości? Rozumiem opiekowanie się babcią i to bardzo szlachetne z twojej strony, oraz godne podziwu, jednak warto też myśleć o Sobie czasami. Może to, że jesteś sama z problemiami, przytłacza Cię jakoś? Chciałabyś pewnie spróbować czegoś innego i cieszyć się życiem mimo iż nie miałaś łatwo, prawda? Powiem jedno. Wszystko jest możliwe, i nie można popadać w melancholię, a wyciągnąć wnioski i iść do przodu. Trzeba zrobić z tego naszą tarczę, aby nikt Cię nie musiał tym ranić. Przemyśl, czy było coś co Cię martwiło wtedy. Przemyśl, czy brak Ci drugiej osoby, ponieważ mogłaś coś słyszeć, mogło Ci się zrobić niedobrze, źle gdyż po prostu sie izolujesz i popadasz w coraz większy stres. Zbyt dużo myśli Cię może dręczyć, może Ci się wydawać, że kogoś słyszysz, bo Ci tego brak. Ja nie uznaję Cię za wariatkę, a wręcz przeciwnie. Jesteś młodą, inteligentną i wspaniałą kobietą. Potrzeba czasem docenić człowieka, może było tego za mało, prawda? Co z tego. Rób swoje, każdy się cieszy gdy jego starania są docenione. Prawda? Babcia ma swoje lata, ma już nie to zdrowie, i może czasami się jej coś ubzdurać, więc czasem warto z przymrużeniem oka spojrzeć, jednak pamiętaj też o sobie :). Więcej spokoju. Nie denerwuj się gdy nie masz potrzeby, opanuj to, ale nie tłamś w sobie. Przemyśl, czy robisz coś źle, uświadom to sobie, pomyśl, co robisz nieprawidłowo. Jak powiedziałem. Jesteś inteligentną kobietą więc dasz sobie radę. Ja w Ciebie wierzę :).
  Odpowiedz
#40
Miałem tu tego nie publikować, ale co tam. W zeszłym tygodniu byłem na spacerku po obrzeżach Opola, było już ciemno, więc przechadzka całkiem, całkiem klimatyczna, samotna wędrówka w mroku przy pełni księżyca. Haha

Wyciągnąłem telefon, chciałem przetestować aparat telefonu po ciemku. Zawsze miał problemy z ostrością przy słabym oświetleniu, ogólnie nie nadaje się do robienia zdjęć w takich warunkach. Po powrocie, dzień później przejrzałem te fotki z ciekawości. Zdaje się, że światło całkiem ciekawie po lewej stronie zdjęć się uformowało. Haha

Teraz już wiem jak powstają fotki duchów. Jak dla mnie trzy twarze, w jednej nawet mogę rozpoznać rysy kobiety. Haha To niezwykłe, że od razu to zobaczyłem jak pierwszy raz popatrzyłem na zdjęcie. Człowiek ma tendencję do wyodrębniania twarzy z różnych rzeczy. Smugi musicie wypatrzeć sami, to takie wyzwanie, ja widzę trzy łącznie na tych zdjęciach. To dwa zdjęcia w różnych trybach aparatu.

http://i.imgur.com/ZmkbI90.jpg
http://i.imgur.com/v1OHkbi.jpg

Zdjęcia naprawdę kiepskie w porównaniu z dziennymi. A oto księżyc za chmurami. Tu chyba nic nie ma:

http://i.imgur.com/t2hq4uJ.jpg
  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Zjawiska Paranormalne Paulina 9 3 581 13.03.2012, 20:37
Ostatni post: Paulina

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości