porządku.
Jestem kategorycznie przeciwna kupowaniu quadów, laptopów i w ogóle prezentów z górnej półki. Rozmawiając z ludźmi dwa razy od siebie starszymi dowiedziałam się, że kiedyś szczytem marzeń na prezent komunijny był radioadapter i kilogram jabłek. Jak dzieciak coś takiego dostał to się mało nie posrał ze szczęścia, a teraz? Jedna wielka komercha, im droższe prezenty tym bardziej dzieci zatracają rozeznanie czemu służy ta cała komunia. Ten dzień traktowany jest jak Boże Narodzenie a nie sakrament i o ile ja jakość nie czuje konieczności podchodzenia do tych sakramentów, to już wole, żeby dzieci miały tą komunię niż bibę z drogimi fantami. Z dwojga złego wybieram opcje koscioła katolickiego, nie kultu pieniądza, który uczy dzieci od najmłodszych lat niewłaściwego podejścia do kwestii posiadania i otrzymywania. Kaniec.