Odjechani.com.pl

Pełna wersja: Trumna czy urna?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Temat dość ciężki, ale skoro jesteśmy wokół cmentarzy, porozmawiajmy o tematach trudnych.
Czy wolelibyście być pochowani w trumnie czy w urnie? Jeśli znacie swój wybór, to dlaczego akurat tak? Jakie ma to dla Was znaczenie?
Nie zastanawiałem się nad tym pewnie dlatego, że jestem młody. Trudno mi powiedzieć, ale z drugiej strony czy ma to znaczenie dla kogoś kogo już nie ma w świecie żywych? Nie wiem, może za kilkadziesiąt lat będę mówił inaczej.
Ja wybieram trumnę z karbonizowanej stali. Żeby żaden robak mi nie wlazł, a do środka miękkie poduszki, ketchupowe chipsy i flaszę...

Dalsze wyjaśnienia jak mniemam są zbędne.
No robaczki to nie muszą wejść, żeby być w środku. Osobiście wolałbym kremację, ale dla tradycji i biorąc pod uwagę przywiązanie innych do klasycznych pogrzebów to jednak trumna. Mam jednak jeszcze kopę lat przed sobą, więc może poglądy tradycjonalistów się zmienią.
To ja troszkę z innej strony do tematu podejdę. Starożytni Egipcjanie wierzyli, że póki trwa ziemska powłoka i jej wizerunki - puty duch w zaświatach jest bezpieczny, jednym z dowodów świętości w kościele katolickim, jest brak śladów rozkładu zwłok ( Ojciec Pio,) czy to , że Jan Paweł II został pochowany w dwóch trumnach ( cyprysowej i podwójnej drewnianej, ocynkowanej od wewnątrz świadczy, że coś jest na rzeczy ? ;)
Ja chyba wybrał bym kremacje.
Ja wybrałbym chyba trumnę, ale zgodzę się z jarusrogus po co ta cała komercjalizacja? Zmarły i tak już nie żyje i go to nie obchodzi czy na jego grobie jest jedna świeczka, 10, czy w cale. Lepiej, aby za te pieniądze ludzie którzy jeszcze żyją mogli sobie zafundować lepsze życie(może przesadzam, ale są groby za kilka tysięcy), a nie komuś martwemu oferują lepsze "nieżycie" po śmierci.
Ja bym wybrał trumnę, ostatnio byłem na pogrzebie i była urna. Nie było czuć żę ta osoba jest w tej ,, drewnianej skrzyni''
A mi jest wszystko jedno. Jak już umrę (a zapowiada się, że prędzej czy później tak się stanie-mam nadzieję, że później) to mogą wyciąć ze mnie narządy (właśnie, trzeba by się zaopatrzyć w oświadczenie- ale jeszcze chyba mam czas), szpik, kości czy co kto potrzebuje, żeby mnie tylko później jakoś zaszyli. A jak mnie pochowają- nie mój problem. Ważne, żeby ksiądz był przy pogrzebie a później to żałobnicy mogą nawet imprezę zrobić zamiast stypy. W sumie to chyba nawet wolałabym imprezę... Na stypie wszyscy będą płakać i wspominać jaka to ja wspaniała i dobra byłam i jak wszystkim mnie szkoda. A na imprezie jak ktoś będzie wspominał to raczej na wesoło- i o to chodzi- żeby się ludziom mnie miło wspominało. A to czy ja będę sobie leżeć w urnie czy w trumnie- wszystko jedno. W trumnie ponoć wygodniej. Ale z drugiej strony w urnie nie ma raczej szansy na ,,przebudzenie" (chociaż, jak mi coś wytną to i tak marne szanse, na ożycie).
Stron: 1 2 3