Odjechani.com.pl

Pełna wersja: Czy wierzycie w Boga, a w kościół już nie?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
(09.10.2013, 23:37)HuczuHucz napisał(a): [ -> ]Sorki za odświeżenie tematu :)

Właśnie dobrze zrobiłeś!

(09.10.2013, 23:37)HuczuHucz napisał(a): [ -> ]Ja osobiście wierze w boga

Właśnie widać Auc


(09.10.2013, 23:37)HuczuHucz napisał(a): [ -> ]...lecz nie chodzę do kościoła. Należę do Młodego pokolenia ,które nie chodzi do kościoła. Teraz gdy wejdziemy do "świątyni" jest co raz więcej osób starszych.
Sam nie mam czasu na kościół lecz w boga tak jak pisałem wierze. Oczywiście jestem chrześcijaninem ja nie widze nic złego w niechodzeniu do kościoła co nie dziele mi wystarczy pójśc tylko w świeta i już ;)

A to jak już wolisz, ważne aby przyjąć komunię świętą co jakiś czas modlić się regularnie, oraz przystąpić przynajmniej raz na kwartał do spowiedzi (ja tak robię, teraz częściej) czujemy się wtedy lekko, jesteśmy oczyszczeni.
Nie oznacza to że nie denerwuje mnie coś takiego, że chodzić będziemy wtedy kiedy będziemy starzy 70, 80 lat? ...tak najczęściej jest, przypomina nam się o Bogu, a tak to nie chce się nam, z czasem dojrzejemy do tego. Więc nie wiem w ogóle po co te bierzmowania, skoro chodzi sobie jeden z drugim do kościoła, dzień w dzień, niby spełnia wymagania, a potem co, pójdzie w świętą do kościoła, na pogrzeb lub ktoś poważnie zachoruje, sam z czasem do tego chrześcijaństwa i pobożności dojrzeje lub też nie, jak to napisał kiedyś Sword w Shoutboxie którego popieram.
U mnie w kościele, jest całkiem sporo dzieci do 10 lat, gorzej jest z mądralami z gimnazjum, którzy przyjdą tak od nie chcenia, po drodze na zakupy i inne pierdoły, a tak w ogóle ani toto usiąść poprawnie nie umie ani się przeżegnać się, zaśpiewać tylko sepluni pod nosem.
Jeśli ktoś nie ma czasu dla Boga to i Bóg tego czasu nie będzie miał dla nas, bo modlitwa to rozmowa z Panem Bogiem, a nie tylko wysyłanie sobie sms'ów w kościele.
Ty Huczu, może nie widzisz nic w tym złego że pójdziesz raz na miesiąc czy kwartał do kościoła, bądź się nie pomodlisz, ale ktoś zawsze widzi i to wylicza.

Jak widać wierze w Boga, jestem chrześcijaninem i wierze w rzeczy widzialne i niewidzialne typu duchy, itp.
Wierze także niebo, piekło i czyściec, myślę że diabeł gdzieś jest, ale wątpię aby on męczył ludzi, raczej Bóg go męczy w tym pieklę niż on innych. Dla mnie piekło to niemożliwość kontaktu z Panem, czy też z innymi ludźmi którzy żyją tam z Bogiem, żałowanie za swoje grzechy lub też wieczny sen, ale wątpię w to.
Niebo to oczywiście wiadomo, raj, kraina miodem i mlekiem płynąca, rzeczy takie o których nawet nie myśleliśmy, nigdy tego nie widzieliśmy aczkolwiek nie oznacza to że nie zobaczymy, bo ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało jakie rzeczy przygotował dla nas Pan.
Czyściec, mhm... coś na wzór piekła na pewno, trudno określić co to może być, możliwe że dusza tam będzie oczyszczała się od grzechów i żałowała ich tak bardzo że może wkrótce wrócić do Boga, bo na końcu zostanie tylko niebo i piekło, dusze z czyśćca przejdą zasłużenie na stronę która jest im pisana.
Chcąc ożywić trochę forum, napiszę coś w tym wątku.

Przez swoje doświadczenie życiowe zauważyłem, że tak na prawdę większość chrześcijan a dokładniej katolików, których odsetek w naszym kraju jest największy na świecie, to katolicy fikcyjni, wirtualni którzy sobie tylko wmawiają, że żyją tak jak należy, nie mają żadnych relacji z Bogiem! Każdy wie co jest dobre, co jest złe, nawet ateiści, muzułmanie.
Ludzie chodzą do kościoła, czasami na pokaz, albo też tak aby uniknąć wiecznego potępienia. Śmieszne to jest, religia na wszelki wypadek. Ludzie młodzi podchodzą do religii coraz luźniej, a jak napisała kiedyś pewna użytkowniczka, nowe pokolenia podejdą do tego jeszcze luźniej, na to wygląda.

Bóg jest gdzieś w cieniu, a na pierwszym miejscu jest telewizja, komputer, zabawa w odgrywanie roli bohatera danego serialu, danej gry.
Chrześcijanie nie mają żadnej władzy, nie mogą przestać grzeszyć, nie powierzają swoich problemów Panu, omijają Go szerokim łukiem, często nawet nie zauważając Boga. Nie różnią się niczym od reszty świata, no chyba, że tylko stwarzaniem pozorów podążania za Panem chodząc bez większego sensu do kościoła, wrzucając pieniądze na tace kapłanów. Bo Ci ludzie są zajęci czymś innym. Jeżeli nasz świat jest rzeczywistością, pełną komputerów, seriali to znaczy, że Jezus nie jest nią. Dla większości chrześcijan ta rzeczywistość, to jedyne to czym się zajmują. Wirtualny świat, wirtualnie chrześcijanie, wirtualny Bóg? To jest wirtualny świat i mogę śmiało powiedzieć, że nikt z Was nie poznał Boga, takim jakim On rzeczywiście jest, zasłaniającym wirtualnym światem, czy rzeczywistym złocistymi kielichami w kościołach, zdobieniami i tym co może przyciągnąć innych ''wiernych'' którzy podciągną dalej ten biznes.

Ludzie odchodzą od wiary, czy to dlatego, że nie podoba się im współczesny kościół i tak na prawdę Ci ludzie nie są wstanie naprawić kościoła, ponieważ zostaną wyrzuceni, ale mogą z łatwością z niego wyjść i naśladować Jezusa. Wszystkie kościoły są pełne zepsucia, pełne ludzi, nie jesteśmy wstanie naprawić tych ludzi, tego kościoła, ale możesz podążać za Panem, porządkując relację z Nim, upewniając się że, to właśnie za nim podążamy. Wziąć swój własny krzyż i podążać za Jezusem, nie za kościołem, należy pozwolić mu aby wszedł do naszego życia. Wtedy sami dla siebie będziemy kościołem. A kościół pełen tych ludzi zobaczy, jak wpływamy na inne osoby, które również sami dla siebie staną się kościołem i świątynią prawdziwego i żywego Jezusa, aż nareszcie ten kościół, pełen tych ludzi straci na znaczeniu. Bóg to nie organizacja. Kościół? tak, kierują nim ludzie, a kościół którym można nazwać samego siebie kieruję Bóg. Bo Pan stworzył nas po to, aby go kochać miłować i żyć z Nim na WIEKI, a nie po to by zasilać konta księży. Kiedyś usłyszałem piękne, słowa które tutaj zacytuje: ''przyzwyczajenie rodzi lekceważenie'' a w tym wypadku Boga, jeśli chodzimy tylko dlatego do kościoła ponieważ inni chodzą, to jest sprawa osobista.

To Bóg jest rzeczywisty, nie wspominając już o tym co jest wirtualne, bo to Cię człowieku nie zbawi, nie zbawi Cię kościół, nie zbawi Cię ksiądz, Ty sam siebie nie zbawisz, ale możesz iść drogo wskazaną przez Pana, szczebelek po szczebelku na tej drabinie, poznając Chrystusa. Szeroka droga prowadzi ludzi na stracenie, wąska na zbawienie, nie wielu ją odnajduję. Życie człowieka to nie wyścig szczurów.
To teraz już wiecie, w co bardziej wierze. Kościół to jak napisał kiedyś skrzypas tylko mury, a ludzie w nim są ustawieni, wytresowani, oczywiście nie wszyscy, bo trzeba umieć oddzielić biały piasek od ciemnego, a to nie wszyscy potrafią. Pod niektórymi względami podobają mi już się bardziej kościoły protestanckie, np. Niemcy, USA.

Od dziecka chodziłem do kościoła, modliłem się, jednak to na nic, nie umiałem się modlić, nikt mnie tego nie nauczył, moje modlitwy były daremne, ale gdy zastanowiłem się nad podstawą tego to wyszły z tego takie o to wnioski, ciekawa lektura. Przeczytałem kilkaset ''książeczek'' na ten temat, obejrzałem mnóstwo filmów i filmików. Nie dziwie się też ateistom, jak to oni postrzegają katolicyzm, chrześcijaństwo, które pokazują w ogóle inny wizerunek Boga.

Jeśli nazywamy katolików tych ludzi którzy reprezentuję współczesny kościół, katolicyzm, chrześcijaństwo to mnie nie można już nazwać katolikiem, ponieważ nie należę do tej organizacji, a czy można mnie nazwać chrześcijaninem? - można, jednak zaznaczyć tu trzeba, że nie wirtualnym, już nie.
Temat rzeka, można długo dyskutować. :)
Hmm... Dużo prawy napisałeś, jednak nie zgodzę się z tym co napisałeś odnośnie samego Boga. Nie wiesz jaki On jest, nie masz dowodów na Jego istnienie, więc nie może określić czego od nas chce, czy będzie nas karać, ani tego że musimy go miłować. Ostatnio przed świętami poszedłem do spowiedzi, wymieniłem może trzy grzechy, bo ogólnie w okresie między świętami nie przypominam sobie, żebym komuś wyrządził krzywdę. Jako jeden z powodów wymieniłem fakt, że nie chodzę do kościoła i gdy zapytał dlaczego odpowiedziałem, że nie czuję takiej potrzeby, bo uważam, że Bóg jest wszędzie i nie potrzebuję pokazywać mu tego, że zwracam na niego większą uwagę niż inni poprzez chodzenie do kościoła, bo samo chodzenie i tak nie wpływa na moje życie. Ludzie chodzą do kościoła, ale tak jak wspomniałeś, na pokaz lub ze strachu. Zaczął mi ględzić, że w ten sposób tworzymy wspólnotę, która uczęszczając do kościoła w jakiś sposób wspiera Boga i pokazuje mu, że jest dla nas ważny.

Otrzymałem rozgrzeszenie, pięć "Ojcze Nasz" i tyle. Wyszedłem jedynie z poczuciem jakie to było daremne i pojąłem, że nawet gdybym nie poszedł, to nie miałoby to wpływu na moje sumienie. Spowiadam się tylko dla rodziny, bo wiem ,ze mają odmienne poglądy, a ja nie chcę, żeby w mich niepowodzeniach widzieli odzwierciedlenie faktu, że unikam kościoła i mam zupełnie odmienne poglądy odnośnie Boga, mimo, że wierzę w Jego ingerencję w ten świat, przynajmniej częściową.

Wystarczy sobie wyobrazić taką sytuację. Rodzi się człowiek w społeczności pozbawionej jakiejkolwiek religii, nie zna definicji słowa "Bóg", czy taka osoba może być gorzej traktowana po śmierci w przypadku istnienia harmonicznego twórcy od katolika, tylko dlatego, że nie wierzy w stwórcę świata i siebie samego? Oczywiście chyba tylko wtedy, gdy Bóg nie jest taki jakim my chcemy go widzieć, kochającym, który nie chce naszej krzywdy. Tu można polemizować latami i nie dojdzie się do prawdy bez obrazu życia po śmierci, bez dowodu na istnienie Boga, możemy jedynie odkryć w sobie potrzebę wiary w Boga, czy raj i dążyć do tego na swój sposób, w pokoju z otoczeniem. Czy jeśli Bóg po śmierci powie mi, że postępowałem źle bo nie udowadniałem mu, że mi na nim zależy poprzez chodzenie do kościoła, tylko wolałem grać na komputerze, bzykać panienki, pić piwo, a tym samym starać się mimo swoich mentalnych ograniczeń i słabości być dobrym, to jedyne co mogę przed nim zrobić to poprosić o możliwość pokazania mi dlaczego to było złe w szerszej perspektywie lub zwyczajnie przestać istnieć. Po co Bóg miałby trzymać tych "złych" w piekle i cierpieniu bez możliwości zbawienia? To nie ma sensu. Nie lubię niczego robić na pokaz, nie jestem pozerem, więc między innymi dlatego nie chodże do kościoła, chyba, że ma to być formą uniknięcia konfliktu, nie wszyscy są tacy otwarci jak ja, a z opinią zdanie niektórych ludzi muszę szanować.
Swordancer napisał(a):Nie wiesz jaki On jest, nie masz dowodów na Jego istnienie, więc nie może określić czego od nas chce, czy będzie nas karać, ani tego że musimy go miłować.

Przez ostatni czas zbliżyłem się bardzo do Niego - do Boga, szukałem Go, prosiłem, a On odpowiedział, umocnił mnie, nie żyje teraz tak jak poprzednio. To wszystko głównie dzięki spowiedzi szczerej, mocnemu postanowieniu poprawy i tym wszystkim krokom zbliżyłem się do Boga, a On zbliżył się do mnie. Bóg szukał odwzajemnienia, a ja mu je okazałem, On okazał mi miłość i umocnił mnie. Kiedyś biblia wydawała mi się książeczką bez której można by się było obyć, teraz czytam ją niemal codziennie, czytam dużo na ten temat, oglądam - jak już wcześniej wspominałem. Bóg szuka odwzajemnienia.

Jeżeli mówisz, że nie masz dowodów na istnienie Boga, nie możesz Go kochać, tak jak On kocha Ciebie. A prawdziwy chrześcijanin kocha swojego pasterza.
Ja mocno wierzę, że Bóg którego wielbię i Którego miłość odwzajemniam ISTNIEJE, nie mam ku temu wątpliwości.

Swordancer napisał(a):Wystarczy sobie wyobrazić taką sytuację. Rodzi się człowiek w społeczności pozbawionej jakiejkolwiek religii, nie zna definicji słowa "Bóg", czy taka osoba może być gorzej traktowana po śmierci w przypadku istnienia harmonicznego twórcy od katolika, tylko dlatego, że nie wierzy w stwórcę świata i siebie samego?

To też jest nasza wina, chrześcijan, gdzie nie dotarło słowo Boże, gdzie są ludzie którzy nie mieli kontaktu z Jezusem.
Bóg jest miłosierny, a skoro taka osoba jest słaba psychicznie, nie wierzy w siebie, nie może się wybić to Pan musi wziąć to pod uwagę, i myślę że nie jest ku temu obojętny.

Według mnie ten fragment Ewangelii wg. św Jana tu pasuje: Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. A to oznacza że, Bóg kocha każdego tak samo, nawet tych którzy o Nim nie słyszeli, tych którzy w Niego nie wierzą, i wtedy można się domyśleć Pan będzie sądził takiego człowieka według tego jak On żył, a jeśli zła go nauczyli, to wtedy może, i go pokarać jak i nauczycieli jego. Jezus pragnie aby każdy z nim przebywał.

Swordancer napisał(a):Czy jeśli Bóg po śmierci powie mi, że postępowałem źle bo nie udowadniałem mu, że mi na nim zależy poprzez chodzenie do kościoła, tylko wolałem grać na komputerze, bzykać panienki, pić piwo, a tym samym starać się mimo swoich mentalnych ograniczeń i słabości być dobrym, to jedyne co mogę przed nim zrobić to poprosić o możliwość pokazania mi dlaczego to było złe w szerszej perspektywie lub zwyczajnie przestać istnieć.

Sam człowiek wie, co jest dobre, a co nie. Można to rozróżnić i Bóg doskonale o tym wie, On wie jakie mamy serca, co jest w głębi nas. Bóg nam pokazał jak mamy sobie zapracować na niebo, gdy się do niego modlimy, on umacnia nas, tym samym my kochamy Jego, On kocha nas. Jeśli człowiek nie chce miłości Boga, to zapewne nie skosztował nigdy jej, nie wie jak może smakować, nie potrafi jej dotknąć - tej miłości. Taki człowiek nie wie, jak go Bóg nagrodzi, nie wie jaki czeka go los, jeśli nie uwierzy w Pana, ponieważ nie ma tego odwzajemniania, bo taki człowiek nie szuka, i nie zagłębia się w Panu, w modlitwie. Jest to trudne.
Dusza ludzka istnieć nawet będzie w piekle, jednakże zaznaczyć trzeba iż na wieki.

Swordancer napisał(a):Po co Bóg miałby trzymać tych "złych" w piekle i cierpieniu bez możliwości zbawienia? To nie ma sensu.

Pan szlocha kiedy widzi dusze piekielne które nie skosztowały jego miłości, z którymi nie może wspólnie przebywać w raju, i cierpi. A piekło miało być dla szatana, demonów nie dla ludzi, jednak ludzie zgrzeszyli i taki jest los. To ma sens! masz życie na ziemi, i nie możesz przeżyć go powtórnie, tak aby wiedzieć jakie błędy popełniłeś, musisz się przygotować na Twój ostateczny dzień, kiedy czeka Cię sąd.
Sześcioletni chłopak katuje na śmierć zwierzęta, wyklina wszystkich dookoła, ma zero dyscypliny oraz szacunku do ludzi i najwięcej frajdy sprawia mu dokuczanie innym. Wszystko to wina patologicznych rodziców, którzy zażywają narkotyki i piją alkohol bez umiaru. Chłopak nigdy nie uświadczył od nich edukacji, więc myśli, że Ziemia jest płaska, a słońce to świecące kółko na niebie. Chłopak umiera rok później potrącony przez samochód, gdy próbował rzucić kamieniem w okno sąsiadki na przeciwko. Jaki czeka go sąd?

Nie wierzę w piekło, ponieważ na wieczne męki nie zasługuje nikt. Nie my wybraliśmy takie życie, tylko zadecydowano za nas. Jedni je wykorzystają w przyjaznych warunkach, inni zmarnują, przez bezlitosne otoczenie, słabe geny, choroby, kataklizmy lub z własnej woli. Chciałbym mieć tyle wiary co Ty, ale jakoś co roku, człowiek traci dawny zapał widząc co się dzieje i nabierając doświadczenia, obserwując otoczenie i patrząc na te wszystkie pisma święte, które przez lata człowiek kompletnie zmienił na tych wszystkich soborach tak, że nie przypominają one oryginału. Jak ludzie szukają nadinterpretacji, tak jakby Bogu zależało tylko na tej inteligentnej społeczności, co zrozumie wszystkie ukryte w Biblii przesłania. Z czasem zostaje tylko sama wiara, bez instrukcji, która prowadzi jedynie do tego, że nie obarcza się winą za zło Boga, tylko samych ludzi i ślepy los. Bóg dał życie, to żyj i daj żyć innym.
Swordancer napisał(a):Jaki czeka go sąd?

Potrącił go samochód, a gdyby nie to, to może on nadal by to robił, jego rodzice nadal by się nim nie interesowali.
A może jego śmierć ocali jego rodziców, jego i innych ludzi. Gdyby nie to, ani on ani jego rodzice nie mogliby zostać zbawieni.

Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż sam człowiek, i każde cierpienie ma sens, każda egzystencja.

Zobacz sobie Sword, co mam Ci do pokazania, może to zmienić Twoje rozumowanie pewnych spraw.


Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział:
- Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Jeden człowiek zły wręczył złoty kielich drugiemu dobremu. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł do złego. Człowiek idący z aniołem spytał:

- Co robisz przecież to złodziejstwo. - Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże - odpowiedział anioł.

Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił:

- Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka. Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć - krzyczał człowiek

- Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!

Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu.

- Nie tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko to za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem - krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła.

- Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby wypełnić Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga - odpowiedział

- Nieprawda Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz - krzyczał dalej człowiek.

- Dobrze! opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie, Gdybym tego nie uczynił obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?

Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne.


Swordancer napisał(a):Nie wierzę w piekło, ponieważ na wieczne męki nie zasługuje nikt.

Masz na prawdę dużo czasu na to, by być naprawić wszelkie szkody, nawet nie musisz kochać Boga, wystarczy pokochać drugiego człowieka, nie krzywdzić innych.
Dobro i zło powróci do nas w dalszej egzystencji, musi się jedno z tych co przeważało w naszym życiu się na nas odbić, na wieki.

Swordancer napisał(a):Chciałbym mieć tyle wiary co Ty, ale jakoś co roku, człowiek traci dawny zapał widząc co się dzieje i nabierając doświadczenia, obserwując otoczenie i patrząc na te wszystkie pisma święte, które przez lata człowiek kompletnie zmienił na tych wszystkich soborach tak, że nie przypominają one oryginału.

Bóg się nie zmienia, jest tym samym Bogiem od wieków na wieki, nie wprowadza On nowych ustaw, ponieważ On je już dawno wygłosił.
To nie Bóg gwałci, to nie Mu leci ślinka jeśli zobaczy pieniądz. Robi to kościół, czyli to, o czym w poprzednich postach pisałem. Nie wierz w kościół, uwierz w Jezusa, oddaj mu wszelkie cierpienia, zmartwienia, On Ci pomoże, kościół który Jego zakrywa nie zrobi tego.
Widzę, że rośnie nam mały ksiądz. :) Z Twoich słów wynika, że Bóg robi wszystko tak, a by jak najwięcej dusz trafiło do nieba. Oczywiście musi robić to nie ujawniając się, ale wymaga od nas tego, aby w Niego wierzyć. Gdyby się ujawnił każdy człowiek zacząłby wierzyć, większość nawróciła się. Przyszłe pokolenia rodziłyby się w lepszym otoczeniu, dzięki czemu więcej ludzi trafiłoby do nieba, czym więc jest to ukrywanie się? No a co powiesz, gdy śmierć kogoś dobrego lub złego obróci jego bliskich w złych ludzi? Może nie mam możliwości widzieć bilansu w ostatecznym rozrachunku, ale życie zbyt prowokuje ludzi do złego. Czasem dobry człowiek mści się, zmienia, bo ktoś mu odebrał żonę, czy dziecko, a jego samego nie obchodzi co się z nim stanie po śmierci, bo uważa życie za niesprawiedliwe. Nie ma takiej pigułki, która wyjaśni mi to wszystko. Czy Bóg mógłby mnie zabić, odebrać mi wszystko nad czym pracowałem, tylko po to, żeby pan Xsiński, który się narodzi i jego syn trafili do nieba? Takimi rozmowami możemy ciągnąć się aż do śmierci.
Swordancer napisał(a):Widzę, że rośnie nam mały ksiądz.

Nie zostanę kapłanem, na pewno nie w katolicyzmie, mam swój kościół.
Od dobrobytu i władzy mogłoby mi się w dvpie poprzewracać, do czego dopuścić nie chcę.

Swordancer napisał(a):(...)czym więc jest to ukrywanie się?

A szukasz Boga?

Należy wiedzieć, iż Pan nie ukarze się osobie która Go nie miłuję, tak jak On umiłował świat.
A dlaczego uważasz, że się nie objawia? ja uważam że się objawia, w wielu rzeczach, wysyła wiele znaków, np. ta mewa atakująca gołębia za ostatnich dni pontyfikatu Benedykta, która zaatakowała właśnie tego gołębia, symbolikę Ducha Świętego, może o tym nie wiedziałeś - to już wiesz :) Potem ta mewa, kiedy zasiadła na kominie, z którego to właśnie wydobył się biały dym, znaczył to że, mamy nowego papieża, stał się nim kard. Bergoglio z Argentyna. I nie wiem dokładnie, ale chyba coś kiedyś słyszałem, że mewa jest znakiem właśnie Argentyny, czy coś takiego. Nie chce nikogo wprowadzać w błąd, także wybaczcie gdybym się pomylił.

Na tym właśnie polega wiara, aby wierzyć, że Bóg w którego głęboko wierzymy, lub też zasłaniając się innymi rzeczami istnieje, tylko on nas może zbawić.
A może mówisz o objawieniu cielesnym? Myślę, że wywołało by to różnego rodzaju wojny religijne, np. pomiędzy islamem a chrześcijaństwem, zwątpieniu, załamaniu się wielu ludzi, że przez tyle lat żyli w błędzie. Bo takim ludziom wpajano np., że istnieje reinkarnacja.

Swordancer napisał(a):No a co powiesz, gdy śmierć kogoś dobrego lub złego obróci jego bliskich w złych ludzi?

Myślę, że mógł chcę nam tylko pomóc, nie chce nam utrudniać wędrówki.
Może niektóre rzeczy w dalekiej przyszłości uświadomią człowiekowi, że źle postępował i będzie żałował swoich błędów, może nie od razu, nie za tydzień, za rok, a za kilka lat, przed śmiercią. Może myślenie takich ludzi jest przeciwne z czynami, nie wiadomo co tak na prawdę czuje taki człowiek. Tylko Bóg zna ich serca.
Za takich ludzi należy się modlić, aby nie zwątpili i szli dalej.
Mam bardziej umysł ścisły, logiczny, ale sporo w nim filozofii teoretyczno-logicznej. Trudno mi jest wiązać przypadki z Bogiem, dlatego wierze w Niego, ale nie tak jak inni. Najważniejsze jest akceptować siebie i innych, żyć w zgodzie, a reszta mnie nie obchodzi. Szanując siebie i inne twory Boga, szanuję też Jego, nie szukam jego cielesnej powłoki, ani objawienia w gołębiach, mewach, czy innych zwierzętach. Nie potrzebuję społeczności kościelnej, bo to teatrzyk kukiełkowy na pokaz. Kościół też nie jest mi wrogiem i uważam, że wciąż wnosi wiele dobrego w życie człowieka. Czasem wydaje mi się widzieć dziwne zbiegi okoliczności korzystne dla mnie, może to jest interwencja Boga, za to że staram się żyć jak dobry człowiek. Nie zwracam jednak uwagi na to i nie przypisuję tego Jemu, a w dodatku uważam, że on to w zupełności zrozumie, zaakceptuje.
Stron: 1 2 3