03.02.2012, 23:42
Od ostatnich kilkunastu dni cała Polska przejęła się sprawą uprowadzonej Magdy, w jej poszukiwanie zaangażowane były setki policjantów, prokuratorzy, prywatny detektyw, samorządowcy, mieszkańcy Sosnowca oraz nawet internauci, którzy na wszelki możliwy sposób rozsyłali komunikaty ze zdjęciami zaginionego dziecka. Powstał nawet pamięciowy portret porywacza - jednak nie było na, nim żadnych detali dzięki, którym można, by było rozpoznać porywacza. Przełomem w sprawie okazał się czwartek, w którym detektyw Krzysztof Rutkowski poinformował, że matka podczas rozmowy z, nim przyznała się, że zmyśliła całą historię. Według niej doszło do nieszczęśliwego wypadku a ciała dziecka pozbyła się w okolicy Huty Buczek i rzeki Czarna Przemsza. - Do tej pory nie odnaleziono dziewczynki.
Pierwsza informacja o zaginionym dziecku pojawiła się we wtorek 24 stycznia, według relacji matki do napadu doszło około godziny 18.15 na chodniku przy ulicy legionów w sosnowcu. Kobieta zeznała, że ktoś ją zaatakował uderzając w tył głowy, po ocknięciu się poszkodowana zauważyła, że w wózku nie ma jej sześciomiesięcznej córeczki. Od tego zdarzenia rozpoczęły się poszukiwania oraz zostały wyznaczone nagrody dla sprawcy. Prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski zorganizował nawet konferencję prasową podczas, której rodzina dziewczynki (w tym matka) apelowała do porywacza o zwrot dziecka. Wszystko na nic.
Wyznanie matki Magdy
W czwartek wieczorem detektyw Krzysztof Rutkowski ogłosił, że nie było żadnego porwania. Na nagraniach przekazanych przez Rutkowskiego dla stacji TVN24 widać matkę Magdy siedzącą na ziemi, która opowiada jak doszło do nieszczęśliwego wypadku: "Mamy ten wysoki próg w sypialni. Ja wychodziłam, ona była w kocu, w tym wszystkim" - mówi. "Spadła ci" - pyta Rutkowski, a kobieta tylko potwierdza kiwając głową: "Nawet nie wiem, kiedy. Ten kocyk był śliski".
Matka w szoku
W nocy matka Magdy została do komendy policji w Katowicach, stan psychiczny matki nie pozwalał na przeprowadzenie jakichkolwiek czynności. Podczas rozmowy z policjantami matka podtrzymywała wersję, które przekazał detektyw.
Według mnie matka dziewczynki po wypadku (o, ile miał miejsce) była w takim szoku, że sama nie wierzyła ze stało się to naprawdę, jednak dziwne było "pozbycie się ciała".
A co wy sądzicie o tym ?
Informacje posiłkowe: TV, TVN24, WP, ONET