23.04.2012, 18:17
Zdaniem sędziego, który odpowiedzialny jest za sprawę serwisu Megaupload, proces dotyczący popularnej strony może się wcale nie rozpocząć. Problem mają stanowić przepisy, które uniemożliwiają postawienie zarzutów zagranicznej firmie.
Pomimo tego, że witryna Megaupload nie działa od początku roku, gdy FBI zdecydowało się ją zamknąć, twórca usługi do dzielenia się plikami w sieci, wciąż nie usłyszał zarzutów. Jak się okazuje, może to nigdy nie nastąpić.
Nie można postawić zarzutów?
Amerykańskie organy miały m.in. nie wypełnić odpowiednich dokumentów, które niezbędne są do postawienia przedsiębiorcy w stan oskarżenia. Jeszcze większym problemem okazują się przepisy, które uniemożliwiają postawienie zarzutów zagranicznej firmie – poinformował serwis TorrentFreak.
- Szczerze mówiąc, nie wiem czy kiedykolwiek odbędzie się proces w tej sprawie – powiedział sędzia O’Grady w rozmowie z NZ Herald. Również adwokat reprezentujący serwis Megaupload zapewnia, że osobom związanym z witryną nie postawiono zarzutów, gdyż “zgodnie z jego wiedzą, nie można tego zrobić”. Nie wie również, czemu amerykańskie władze nie zdawały sobie z tego sprawy wcześniej.
Dotcom wściekły
Twórca Megaupload, choć prawdopodobnie uniknie ekstradycji, a także otrzyma zwrot majątku, nie kryje swojej wściekłości w związku ze zniszczeniem jego firmy. Po zamknięciu strony, pracę straciło co najmniej 220 osób, a jak zauważa Dotcom: miliony użytkowników Megaupload nie mają dostępu do swoich plików.
Dotcom nie ma wątpliwości, że zamknięcie jego witryny to działanie polityczne, które związane było z “korupcją na najwyższym szczeblu politycznym” i miało służyć organizacjom antypirackim z Hollywood. Jego zdaniem “szkód nie da się naprawić”, choć powrót witryny do sieci jest bardzo prawdopodobny.
źródło: di.com.pl
Oraz parę słów na temat tego, że MegaUpload planowało wejść na giełdę, oprócz tego uruchomić platformę na której autorzy piosenek promowali by się sami beż korporacji, które liczą tylko $$$.
Choć sam zainteresowany określa te zarzuty jako "nonsens", wytwórnie filmowe i muzyczne zdają się nie pozostawiać większych szans na ponowne uruchomienie witryny. W rozmowie z serwisem TorrentFreak, Dotcom zapewnia nie tylko, że zdaniem jego prawników witryna nie naruszała prawa, ale nawet miała wkrótce wkroczyć na amerykański parkiet.
MegaUpload miało prowadzić rozmowy z "wielką czwórką" audytorów, a także największymi bankami inwestycyjnymi, co miało przygotować serwis do debiutu na giełdzie z wielomiliardową wyceną. Koncern rozważał również wejście na giełdę w nieco nietypowy sposób: przejmując już notowaną spółkę.
- Większość odpowiedzi ze strony banków była pozytywna - przyznaje Robert Lim, który miał uczestniczyć we wprowadzaniu witryny na giełdę. - Do czasu gdy MegaUpload było elastyczne i podążało przygotowanym wcześniej planem stworzonym przez profesjonalne firmy, przeprowadzenie debiutu giełdowego nie powinno stanowić problemu.
Pomimo tego, że witryna Megaupload nie działa od początku roku, gdy FBI zdecydowało się ją zamknąć, twórca usługi do dzielenia się plikami w sieci, wciąż nie usłyszał zarzutów. Jak się okazuje, może to nigdy nie nastąpić.
Nie można postawić zarzutów?
Amerykańskie organy miały m.in. nie wypełnić odpowiednich dokumentów, które niezbędne są do postawienia przedsiębiorcy w stan oskarżenia. Jeszcze większym problemem okazują się przepisy, które uniemożliwiają postawienie zarzutów zagranicznej firmie – poinformował serwis TorrentFreak.
- Szczerze mówiąc, nie wiem czy kiedykolwiek odbędzie się proces w tej sprawie – powiedział sędzia O’Grady w rozmowie z NZ Herald. Również adwokat reprezentujący serwis Megaupload zapewnia, że osobom związanym z witryną nie postawiono zarzutów, gdyż “zgodnie z jego wiedzą, nie można tego zrobić”. Nie wie również, czemu amerykańskie władze nie zdawały sobie z tego sprawy wcześniej.
Dotcom wściekły
Twórca Megaupload, choć prawdopodobnie uniknie ekstradycji, a także otrzyma zwrot majątku, nie kryje swojej wściekłości w związku ze zniszczeniem jego firmy. Po zamknięciu strony, pracę straciło co najmniej 220 osób, a jak zauważa Dotcom: miliony użytkowników Megaupload nie mają dostępu do swoich plików.
Dotcom nie ma wątpliwości, że zamknięcie jego witryny to działanie polityczne, które związane było z “korupcją na najwyższym szczeblu politycznym” i miało służyć organizacjom antypirackim z Hollywood. Jego zdaniem “szkód nie da się naprawić”, choć powrót witryny do sieci jest bardzo prawdopodobny.
źródło: di.com.pl
Oraz parę słów na temat tego, że MegaUpload planowało wejść na giełdę, oprócz tego uruchomić platformę na której autorzy piosenek promowali by się sami beż korporacji, które liczą tylko $$$.
Choć sam zainteresowany określa te zarzuty jako "nonsens", wytwórnie filmowe i muzyczne zdają się nie pozostawiać większych szans na ponowne uruchomienie witryny. W rozmowie z serwisem TorrentFreak, Dotcom zapewnia nie tylko, że zdaniem jego prawników witryna nie naruszała prawa, ale nawet miała wkrótce wkroczyć na amerykański parkiet.
MegaUpload miało prowadzić rozmowy z "wielką czwórką" audytorów, a także największymi bankami inwestycyjnymi, co miało przygotować serwis do debiutu na giełdzie z wielomiliardową wyceną. Koncern rozważał również wejście na giełdę w nieco nietypowy sposób: przejmując już notowaną spółkę.
- Większość odpowiedzi ze strony banków była pozytywna - przyznaje Robert Lim, który miał uczestniczyć we wprowadzaniu witryny na giełdę. - Do czasu gdy MegaUpload było elastyczne i podążało przygotowanym wcześniej planem stworzonym przez profesjonalne firmy, przeprowadzenie debiutu giełdowego nie powinno stanowić problemu.