Lato zbliża się do nas wielkimi krokami. Niedługo już większość z nas zacznie się zastanawiać, jak je w tym roku spędzić. W tej kwestii często ogranicza nas czas i możliwości finansowe, ale jeśliby tak na chwilę odrzucić wszystkie przeciwności i puścić wodzę fantazji...
Wyobraźcie sobie, że macie możliwość spędzenia wakacji w dowolnym zakątku świata. Gdzie byście się wybrali? Odwiedzenie jakiego miejsca byłoby spełnieniem waszych wakacyjnych marzeń?
Ja wybrałabym Egipt. Oczyma duszy już oglądam monumentalnego Sfinksa
Opalam się na słonecznej plaży...
i urządzam sobie wycieczkę wielbłądem po pustyni...
A wy? Gdzie chcielibyście się wybrać?
Wakacje marzeń... wariantów jak spędzić 2 tygodnie urlopu w sposób niemal wymarzony każdy ma pewnie bardzo wiele dlatego podzielę się tylko jednym
.
Bardzo chciałbym wyjechać do Seattle, wypić słynna amerykańskie tanie wino, pójść na nagrywki do studia za parę groszy, później cieszyć się urokami miasta
.
Lecz niestety nie będzie tak pięknie i skorzystam jedynie w tym roku z wyjazdu na
Przystanek Woodstock.
Pozdrawiam.
Vilandro, powiem coś co do końca może Ci się nie spodobać - Egipt wcale nie jest tak uroczy, na skraju pustyni zdarza się zmarznąć, na każdym kroku odczuwasz przepaść kulturalną dzielącą nas od jego mieszkańców, jest bardzo brudny, a kuchnia w wielu przypadkach jest nie do zaakceptowania, obecnie jeśli chodzi o bezpieczeństwo, też bardzo wiele się zmieniło... wspaniałe jest morze i w sumie... morze
hmm tak to bywa... A mi marzy się Nowa Zelandia...
Vilandra napisał(a):A to, co mnie z nim łączy, to już moja słodka tajemnica
Pewnie jakiś Egipcjanin.
Moja lista wymarzonych miejsc na wakacje byłaby długa.
Grecja,
Włochy,
Egipt - żeby poczuć powiew historii, obejrzeć z bliska pozostałości po starożytnych cywilizacjach, cofnąć się kilka tysięcy lat w przeszłość.
Norwegia,
Islandia - poczuć surowy klimat, zobaczyć wspaniałe widoki, fiordy, gejzery, zorze polarne.
Francja - poczuć czarodziejski klimat Paryża, paryskich kawiarni, restauracji, spróbować francuskiego jedzenia, francuskiego wina i odwiedzić wszystkie miejsca z filmów Woody'ego Allena.
Brazylia - zapuścić się w amazońską dżunglę i zobaczyć z bliska jej bogatą i różnorodną przyrodę.
Czechy - bo uwielbiam Czechów, czeskie poczucie humoru, czeską otwartość, czeskie podejście do życia i czeskie piwo.
No, ale gdybym miała wybrać tylko jedno miejsce, zdecydowałabym się na
Australię - ze względu na fascynującą faunę i florę, mnóstwo endemicznych gatunków, na widoki znane z "Mad Maxa", na operę w Sydney i dlatego, że dalej już się nie da pojechać.
Opera w Sydney:
Uluru, święta góra Aborygenów:
Mama koala i dzidziuś koala
:
Dziewczyny, jak tak czytam Wasze wypowiedzi to się rozmarzyłem.
Fajnie piszecie. hehehe
Ja wybrałbym się gdzieś do Azji i tam spędził ładne kilka miesięcy, najlepiej z dala od technologii.
Może Chiny?
Super zdjęcia. Szkoda tylko, że tak daleko. Nie znoszę dalekich podróży, męczą mnie okropnie i cierpię na chorobę lokomocyjną. Jedynym rozwiązaniem dla mnie jest
rower.
Uwielbiam rowerowe wycieczki z facetem po Roztoczu.
Pod wpływem niedawno obejrzanego filmu dokumentalnego, moja lista wymarzonych miejsc wydłuża się o
Mauritius, państwo wyspiarskie na Oceanie Indyjskim.
Urzekły mnie przede wszystkim bogactwo i różnorodność kulturowa oraz to, że ludzie różnych kultur i wyznawcy różnych religii (m.in. hinduizmu, islamu, katolicyzmu) potrafią i chcą żyć obok siebie w zgodzie i harmonii. W stolicy Mauritiusa, Port Louis, przy tej samej ulicy stoi meczet hinduistyczny, kościół katolicki i chińska pagoda - ile jest miejsc na świecie, w których można zobaczyć coś takiego? Poza tym pociąga mnie bogactwo przyrodnicze, przepiękne widoki, kryształowo czysta woda, spacery po dnie rafy koralowej, orientalny klimat miast i prawdziwa radość życia, którą tętnią ulice Mauritiusa.
Port Louis:
Obchody święta Maha Shivaratri nad jeziorem Grand Bassin:
Ziemia Siedmiu Kolorów (Terres de Couleurs) w Parku Narodowym Chamarel:
Jedne z najsłynniejszych znaczków pocztowych na świecie - pomarańczowy i błękitny Mauritius:
Ciekawostka: znaczki te znajdują się w muzeum Blue Penny w Port Louis; ze względu na światło słoneczne, wystawiane są ich doskonałe kopie, a oryginalne znaczki można oglądać tylko przez 10 minut dziennie. Wartość obu znaczków razem szacowana jest na 2 miliony euro!
Ja to najchętniej poleciałbym na Księżyc, ale to chyba niemożliwe. Chciałbym bardzo spędzić miesiąc w Egipcie, zobaczyć piramidy w Gizie i przepłynąć się w środku nocy po Nilu na jakiejś skromnej łódce. Ehh... Teraz nie ma czasu, ale może kiedyś...