29.05.2012, 22:01
Nie uszedł nawet kilkunastu kroków gdy zza drzewa wyszedł mężczyzna odziany w płaszcz. Na głowie miał kapelusz z ronda którego na twarz opadała moskitiera chroniąca go przed owadami, których w tych rejonach Hiszpanii było mnóstwo.
- Cześć Kris - zawołał.
- Kto? - zapytał ze zdziwieniem na twarzy Krzysztof.
- Jak zwykle musisz się ze mną droczyć - powiedział mężczyzna podnosząc z twarzy moskitierę. W tym momencie komary i inne latające paskudztwo zaczęło się dobierać do jego skóry, a on sam gwałtownie machając rękami próbował je odgonić.
- Ja ty mogłeś tu wytrzymać na tym zadupiu - rzekł mężczyzna. Teraz poznał go. To Adam, członek jego dawnej grupy z którą wielokrotnie wykonywał różne zadania w różnych częściach świata.
- Kopę lat krzyknął uradowany widokiem przyjaciela Krzysztof podając mu pudełeczko z jakąś dziwna maścią - Posmaruj się tym, i zdejmij ten wieśniacki kapelusz.
- Dalej bawisz się chemia? - zapytał wcierając maść w miejsca nie osłonięte przez ubranie.
- Od czasu do czasu, ale nie chemią, staram się teraz korzystać z natury. Jak widzisz...
W tym momencie Adam zrobił poważną minę, taką jaką zazwyczaj robił w sprawach wymagających pospiechu. Krzysztof zauważył to i w pół zdania przerwał rozmowę jednocześnie zaczynając kolejną.
- Znowu macie problem? Wiesz, że już w tym nie robię i nie chcę robić odkąd zmieniła się polityka agencji. Za dużo osób znikło od czasu naszej wspólnej akcji.
- Wiem, i jest mi przykro z tego powodu, ale dostałem polecenie i mam cię ściągnąć do centrali. Jesteś nam potrzebny.
- Oni są z tobą? - zapytał Krzysztof.
- Jak zwykle masz oczy dookoła głowy. W tym momencie machnął ręką wykonując gest taki jak zazwyczaj robi się chcąc kogoś przywołać. Dwoje agentów wyszło z zarośli i zaczęli iść w ich stronę.
- Po co ich zabrałeś?
- Dobrze wiesz, że po ostatniej twojej akcji Agencja nie lubi ryzyka. Teraz zawsze chodzimy z obstawą.
- Śmigłowiec już czeka - powiedział jeden z tajniaków, którzy właśnie do nich doszli.
- Dziękuje. Odpowiedział. Chodź, musimy się naprawdę spieszyć. Dowiesz się wszystkiego na miejscu.
- Jak to na miejscu. A kto powiedział, że gdziekolwiek lecę? W tym momencie jeden z tajniaków doskoczył do Krzysztofa i szybko wyjął z kabury pistolet ze środkiem usypiającym. Krzysztof osunął się na ziemię.
- Przykro mi przyjacielu - powiedział Adam nad nieprzytomnym kolegą - nie mogę ci teraz wszystkiego powiedzieć. Ale zrozumiesz na miejscu, że nie mielismy wyjścia. Po czym wszyscy udali się do śmigłowca czekającego na polanie.
- Cześć Kris - zawołał.
- Kto? - zapytał ze zdziwieniem na twarzy Krzysztof.
- Jak zwykle musisz się ze mną droczyć - powiedział mężczyzna podnosząc z twarzy moskitierę. W tym momencie komary i inne latające paskudztwo zaczęło się dobierać do jego skóry, a on sam gwałtownie machając rękami próbował je odgonić.
- Ja ty mogłeś tu wytrzymać na tym zadupiu - rzekł mężczyzna. Teraz poznał go. To Adam, członek jego dawnej grupy z którą wielokrotnie wykonywał różne zadania w różnych częściach świata.
- Kopę lat krzyknął uradowany widokiem przyjaciela Krzysztof podając mu pudełeczko z jakąś dziwna maścią - Posmaruj się tym, i zdejmij ten wieśniacki kapelusz.
- Dalej bawisz się chemia? - zapytał wcierając maść w miejsca nie osłonięte przez ubranie.
- Od czasu do czasu, ale nie chemią, staram się teraz korzystać z natury. Jak widzisz...
W tym momencie Adam zrobił poważną minę, taką jaką zazwyczaj robił w sprawach wymagających pospiechu. Krzysztof zauważył to i w pół zdania przerwał rozmowę jednocześnie zaczynając kolejną.
- Znowu macie problem? Wiesz, że już w tym nie robię i nie chcę robić odkąd zmieniła się polityka agencji. Za dużo osób znikło od czasu naszej wspólnej akcji.
- Wiem, i jest mi przykro z tego powodu, ale dostałem polecenie i mam cię ściągnąć do centrali. Jesteś nam potrzebny.
- Oni są z tobą? - zapytał Krzysztof.
- Jak zwykle masz oczy dookoła głowy. W tym momencie machnął ręką wykonując gest taki jak zazwyczaj robi się chcąc kogoś przywołać. Dwoje agentów wyszło z zarośli i zaczęli iść w ich stronę.
- Po co ich zabrałeś?
- Dobrze wiesz, że po ostatniej twojej akcji Agencja nie lubi ryzyka. Teraz zawsze chodzimy z obstawą.
- Śmigłowiec już czeka - powiedział jeden z tajniaków, którzy właśnie do nich doszli.
- Dziękuje. Odpowiedział. Chodź, musimy się naprawdę spieszyć. Dowiesz się wszystkiego na miejscu.
- Jak to na miejscu. A kto powiedział, że gdziekolwiek lecę? W tym momencie jeden z tajniaków doskoczył do Krzysztofa i szybko wyjął z kabury pistolet ze środkiem usypiającym. Krzysztof osunął się na ziemię.
- Przykro mi przyjacielu - powiedział Adam nad nieprzytomnym kolegą - nie mogę ci teraz wszystkiego powiedzieć. Ale zrozumiesz na miejscu, że nie mielismy wyjścia. Po czym wszyscy udali się do śmigłowca czekającego na polanie.
![]() |
ftp://109.196.92.86/Poradniki user: user hasło: user |
![[Obrazek: Userbar-1340978593.png]](http://img.liczniki.org/20120629/Userbar-1340978593.png)
Używaj przycisku
![[Obrazek: postbit_reputation.gif]](https://odjechani.com.pl/images/night/postbit_reputation.gif)
Zamiast pisać post pod postem użyj przycisku
![[Obrazek: postbit_edit.gif]](https://odjechani.com.pl/images/night/postbit_edit.gif)
ʎuмızp ozpɹɐq ʇsǝ! ʇɐıмş