Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Coraz słabsze geny u ludzi...
#1
[Obrazek: YsrJAjAl.jpg]

Zastanawia mnie fakt coraz większej liczby chorób i podatności na różne schorzenia oraz inne problemy zdrowotne. Może jest to związane jedynie z pogłębianiem się wszechobecnej informacji i wiedzy, co tworzy tylko złudzenie, a może przez to, że mamy prawie na wszystko leki, podatność na niektóre dolegliwości utrzymuje się w puli genów, bo ludzie nauczyli się je "łatać". Coraz więcej lekarstw i zaawansowana chirurgia praktycznie zahamowały ewolucję. Dodatkowo uodparniamy się na działanie antybiotyków, przez co nie robią one wrażenia na wirusach, które mają hamować rozwój groźniejszych wirusów i w ten sposób pojawia się kolejne zagrożenie.

Kiedyś gdy ktoś był słaby i nie potrafił poradzić sobie z funkcjonowaniem, gdy nękały go jakieś dolegliwości jak słabe kości, chrząstki, migreny, niska odporność, to z czasem te geny zanikały, bo te osoby umierały, albo nie były atrakcyjne, nie płodziły potomstwa. Człowiek od kilku stuleci rozwija zaawansowana medycynę. Czasami uda się wyleczyć raka, ale podatność w genach pozostaje. Czy uważacie, że ten problem będzie się nasilał, czy może w przyszłości badania genetyczne umożliwią eliminację wadliwych genów? Może ewolucja gdzieś postępuje i coś się zmieni? Jakie macie zdanie na ten temat?
  Odpowiedz
#2
Nie sądzę, żeby podatność ludzi na schorzenia zwiększyła się. Dzięki rozwojowi nauki, głównie medycyny i farmaceutyki, ludzie są w stanie zwalczyć masę chorób które kiedyś były wyrokiem śmierci.
Pozwolę sobie zacytować Wikipedię:
Cytat:Znane są trzy główne epidemie dżumy. Pierwsza z nich to tzw. dżuma Justyniana (VI–VII w.), która wybuchła w Cesarstwie Bizantyńskim i przyczyniła się do zgonu ok. 40% mieszkańców Konstantynopola, a następnie przeniosła się dalej w głąb Europy, gdzie zabiła ok. połowy jej populacji
Wyobrażacie to sobie? Połowa populacji! Jak do takiej epidemii ma się np. epidemia o której krzyczała gazeta Fakt tytułem: "Świńska grypa zabija Polaków! Już cztery ofiary!"?

Nie wiem, czy chorób jest więcej - nie znam się szczególnie na medycynie - czy raczej człowiek jest już w stanie rozróżnić więcej odmian wirusów, ich mutacji, itd..
W przeszłości zdarzały się opisywane przyczyny zgonu w rodzaju "umarł na kaszel". Nikt wtedy nie umiał określić dokładnej przyczyny owego kaszlu i zdiagnozować właściwej choroby.

(17.05.2014, 17:27)Swordancer napisał(a):Coraz więcej lekarstw i zaawansowana chirurgia praktycznie zahamowały ewolucję.
Nie zahamowały. Może jakoś zmieniły jej przebieg, ale ewolucja trwa i będzie trwała. Co do ewolucji człowieka - bo o niej tu mówimy - wpływ jaki wywarł postęp techniczny sprawił np. iż Europejczycy są coraz wyżsi. Urośli 11 centymetrów w ciągu stu lat., a takich zmian zachodzi o wiele więcej, zależnie od rejonu w którym żyje człowiek.

Selekcja naturalna o której wspomniałeś, nadal się odbywa, chociaż ma ona inny przebieg niż kiedyś. Dziś już nie ważne jest jak szybko biegasz za mamutem, czy włazisz na drzewo. ;) Jednak współczesny człowiek musi wykazać się zupełnie innymi zdolnościami, aby móc przekazać dalej swoje geny, mieszając je z genami możliwie najatrakcyjniejszej (według dzisiejszych standardów), drugiej połówki.

To, że dziś szanse na przekazanie swoich genów dalej ma znacznie większa ilość ludzi niepełnosprawnych (mam na myśli wady wrodzone) niż to miało miejsce w przeszłości, jest dobre z punktu widzenia etyki, ale przysparza też ludzkości wielu słabszych i bardziej podatnych na różnego rodzaju dolegliwości osobników.

Z niektórymi chorobami medycyna dała już sobie radę. Na ich miejsce pojawiają się nowe, odporne na lekarstwa jakie wymyśliliśmy. Wtedy ludzie znów opracują nowe sposoby na te nowe choroby, a wirusy opracują nowe sposoby na nasze sposoby.

Selekcja genetyczna? Eugenika? Pozostawiam te pytania bez odpowiedzi.
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz
#3
Wiem o tym wszystkim, aczkolwiek choroby cywilizacyjne narastają. Podatność na choroby zachowuje się w genach, a medycyna umożliwia znaczne wydłużenie życia, co przyczynia się do poszerzania słabych genów. Na raka choruje coraz więcej ludzi, a selekcja naturalna i globalna wymiana genów była w przeszłości znacznie skuteczniejsza, co eliminowało podatność na choroby w znaczącym stopniu. Oglądałem gdzieś dokument w którym naukowcy spierali się co do postępu ewolucji i narastającego problemu różnych chorób, co dało mi do myślenia. Ewolucja na pewno jest inna, ale nie wiadomo co przyniesie. Gdy ludzie palą, chorują na raka płuc, gdy ci najbardziej podatni umierają, w genach pozostają ci odporni, w pewnym sensie palacze stają się odporniejsi, ale wystarczy stworzyć prostą symulację podatności na np. cukrzycę w zamkniętej grupie osób. Jeśli jedna z nich będzie podatna, ale dzięki leczeniu przeżyje, to podzieli się genami z innymi przy rozmnażaniu. Za parę pokoleń większość będzie miała podatność na cukrzycę w swoich genach, ewentualnie odporność jeśli takowa była, ale wszystko zależy od tego który częściej się ujawnia. Bilans ten stymuluje własnie rozmnażanie i selekcja.

To najczęściej choroby wywołują mutacje genów, a zarazem przyspieszają ewolucję. Przykładowo karłowatość typu Larona wiąże się z b. dużą odpornością na raka, czy cukrzycę. Z atrakcyjnością już gorzej, więc raczej nie będzie się to rozprzestrzeniać szybko, chyba, że będą chorować na raka częściej, co z resztą już się dzieje. Dopóki ludzie będą mieć na wszystko leki i sposoby, to ewolucja zwolni do minimum. U wielu gatunków nic się nie zmienia od zarania dziejów. Wiadomo jak jest z wirusami, ale choroby genetyczne, to już ciężki orzech do zgryzienia. Poza tym podatność na niektóre wirusy też zapisuje się w genach czysto przypadkowo i jest zależna od rozmnażania i powielania tych genów. Sposoby na przetrwanie wiążą się z narastającym współczynnikiem utrzymania tych genów u ludzi, a więc wzrostem liczby zachorowań i koniecznością leczenia tego u większej liczby ludzi. W ten sposób wykres na osi czasu coraz dynamiczniej.
  Odpowiedz
#4
Trzeba też wziąć pod uwagę że nie każdy mający w genach ,,słabość" do raka zachoruje, wydaje mi się że ,,dobrą" chorobą do takich rozważań jest hemofilia- chorują głównie mężczyźni (dwa z trzech typów dotyczą mężczyzn) kobiety mogą być nosicielkami (ale nie chorować). Dawnej, kiedy jeszcze nie było leków osoby chore na hemofilię umierały teraz mogą żyć i mieć zdrowe dzieci. Oczywiście mogą też mieć chore dzieci lud dzieci- nosicieli, to już zależy od kobiety. Gdyby nie istniały lekarstwa osoby z hemofilią by umierały bezpotomnie, ale gen by nie zniknął z populacji ponieważ może on powstać w wyniku mutacji, nie musi być odziedziczony po rodzicach (jest dużo takich chorób, których się nie pozbędziemy chyba że ktoś rozpracuje mutacje do jakich dochodzi w podczas zapłodnienia). A wracając do raka- jeśli nawet zostanie wyłączony to w genach może zostałać skłonność (nie znam się ale skoro Sword tak pisze to zakładam że ma rację). Więc co możemy z tym zrobić? Cofnąć się do czasów kiedy nie było lekarstw, nie leczyć żeby chorzy umierali (i zabierali wadliwe geny do grobu) czy też zabronić im mieć dzieci (a najlepiej na wszelki wypadek sterylizowac)? Na dzień dzisiejszy nie mamy możliwości manipulowania genami w ten sposób żeby ,,wyciąć" chory fragment i zastąpić go zdrowym. A badania nad genami wzbudzają wiele kontrowersji (co jest uzasadnione) więc na przełomowe odkrycie trzeba będzie jeszcze poczekać.
A że w społeczeństwie widzimy coraz więcej chorych to też zasługa medycyny (przynajmniej w pewnym stopniu), dawnej chore dzieci umierały i nie było w tym nic dziwnego (z opowiadań babci wynika że kiedyś w prawie każdej rodzinie był przypadek że dziecko nie dożywało dorosłości ) teraz coraz rzadziej się zdarzają zgony wśród maluchów- cześć z nich jednak nie zostaje całkowicie wyleczona i jest chora.
Nie neguję, medycyna jest ważna, a ratowanie życia jest najważniejszą sprawą, nawet jeśli skutkiem ubocznym może być zwiększanie ilości chorych genów. Mam nadzieję że ludzkość opracuje sposób na likwidowanie wadliwych genów ( humanitarny i etyczny sposób) i nie wyginie. A jeśli wyginie to i tak tego nie dożyję.
[Obrazek: Polska_Flaga.gif] Staram się pisać poprawnie
  Odpowiedz
#5
Ja osobiście uważam, że człowiek dostosował się do przetrwania perfekcyjnie, więc ewolucja bardzo przyhamowała. Myślę, że bilans przyrostu słabszych genów jest większy niż kiedyś, ale nie będzie to szczególnie szkodliwe dla nas. Najgorsze są choroby cywilizacyjne, gdzie z postępem ludzie zwyczajnie przestają o siebie dbać i mają później problemy. Jest jednak mnóstwo ludzi rodzących się zupełnie przypadkowo z mocniejszymi genami i wnoszą to w społeczeństwo.

Najbardziej jednak ostatnio martwi mnie rak, coś musi być nie tak, skoro choruje coraz więcej ludzi. Po prostu myślę, że najwyższy czas na poszukiwanie leku za wszelką cenę, bo prawdopodobieństwo zachorowania drastycznie wzrasta. W moim otoczeniu już wielokrotnie słyszałem o zachorowaniu, oczywiście większość umarła, a w świecie również tego więcej. Te całe kampanie dotyczące przeciwdziałaniu tej chorobie, nie przyniosą większych korzyści. Moim zdaniem świat na gwałt powinien teraz szukać leku jak nigdy przedtem.
  Odpowiedz
#6
Swordancer napisał(a):Najbardziej jednak ostatnio martwi mnie rak, coś musi być nie tak, skoro choruje coraz więcej ludzi. Po prostu myślę, że najwyższy czas na poszukiwanie leku za wszelką cenę, bo prawdopodobieństwo zachorowania drastycznie wzrasta.
Wiesz, ja myślę, że lekarstwo na raka jest wynalezione. Tyle tylko, że konsorcja powiązane z branżą aptekarską nie chcą pozwolić na opatentowanie. Dlaczego? A opłacało by się? Nie, bo większość z nich by poważnie podupadła. Niestandardowa chemioterapia (nierefundowana w Polsce przez NFZ) potrafi kosztować między 2-40 tys za serię. Za jedną serię z minimum 3. To ile musiałoby kosztować skuteczne lekarstwo, aby się opłacało? Ech...
Sorry za offtop.
  Odpowiedz
#7
Nie wierzę w takie teorie spiskowe, chociaż z pewnością przemysł farmaceutyczny nie przyjmie do produkcji wielu leków, które skutecznie leczą niektóre typy raka, bo się nie opłaca. Uważam jednak, że gdy rzeczywiście znajdą naprawdę skuteczny środek, to wypłynie to w świat w mgnieniu oka.
  Odpowiedz
#8
Odchodzimy od swej pierwotnej natury, dajemy się wciągnąć w wir dzisiejszego życia. Wszechobecna informacja pokazuje ludziom, jak wyglądają choroby (przeróżne). Kiedyś, przed erą radia, telewizji czy internetu nie mieliśmy pojęcia o pewnych sprawach i co? I żyło się lepiej. Jestem zwolenniczką psychosomatycznego pochodzenia chorób, kiedy coś zaczyna mi dolegać konfrontuje to z psychosomatycznym odpowiednikiem i dostrzegam niebywałe związki.

Choroba to stan umysłu, wedle mojego rozumowania jest tylko fizyczną manifestacją pewnych procesów, no i jak twierdzą światłe umysły( ale nie te z dziedziny medycyny klinicznej) większość chorób to wynik chowanych głęboko urazów, niemożności wybaczenia lub próba karania się za coś. Świetnym dowodem mogłyby być osiągnięcia, jakie na tym polu odnosi EFT czy radykalne wybaczanie. Oczywiście biorąc pod uwagę, że to zaburzona energia jest przyczyną dolegliwości. Wiecznie będę chyba zwolenniczką trochę innego spojrzenia na pewne rzeczy, na choroby, na sytuacje, jakie nam się w życiu przydarzają. Wszystko jest tutaj (w głowie), jeśli pozwolimy temu istnieć, uzewnętrzni się.
  Odpowiedz
#9
Ja jednak nie uważam, żeby większa umieralność np. na raka, była skutkiem słabszych genów.

Moim zdaniem prawdopodobieństwo zachorowania na jakąś nieuleczalną dziś chorobę jest większe niż w przeszłości, bo nauczyliśmy się skutecznie walczyć z chorobami które kiedyś zabijały ludzi jeszcze zanim mieli "szansę" na raka zachorować, a na coś jednak trzeba umrzeć niestety.

Paradoksalnie, znacząca poprawa higieny i warunków życia też wpłynęła na brak odporności na niektóre infekcje i dolegliwości. Różnica cywilizacyjna między polską wsią, a miastem już się zaciera, ale jeszcze można czasem zauważyć, że biegające na bosaka po kałużach wiejskie dzieciaki (oprócz gluta do pasa, który nikomu nie przeszkadza;)) są dużo zdrowsze, niż dzieciaki wydmuchane, wychuchane i wychowywane "pod kloszem", które dostają zapalenia płuc od razu po zamoczeniu swoich firmowych bucików.
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz
#10
Zgadzam się Jarus, ale rak, a raczej wzrost zachorowalności na choroby nowotworowe wzrasta zbyt drastycznie. Prawdopodobnie głównym czynnikiem jest środowisko, zła dieta, fast foody, GMO, wszechobecne promieniowanie elektromagnetyczne nie do końca zbadane. Nawet nie masz pojęcia ile produktów zawiera czynniki mutagenne i rakotwórcze. Głupie orzeszki zawierają tam jakiś grzyby z tego co wiem, a w nich substancję rakotwórczą. Supermarkety oferują bogatą pulę żywności różnego rodzaju. Podatność na uszkodzenia DNA może być dziedziczna, więc to również ma swój wpływ. Europejczycy są coraz wyżsi, hormon wzrostu powoduje rozrost tkanek, są w ciągłym ruchu, a to sprzyja powielaniu uszkodzonych komórek i późniejszemu powstaniu nowotworu. Dodajmy do tego też wirusy i bakterie.

Czasem w naszym organizmie kumulują się uszkodzone komórki. Podczas różnych chorób bierzemy leki, które mogą wywoływać zaburzenia apoptozy i nekrozy, czyli zaprogramowanego uśmiercania uszkodzonych lub zbędnych komórek organizmu. Proces ten zaburzony przez leki i antybiotyki może doprowadzić do nagromadzenia się uszkodzonych komórek w wyniku spowolnienia procesu uśmiercania lub ich przesadną replikacją w wyniku właśnie nadmiernej apoptozy. Replikacja komórek z uszkodzonym DNA powodują nowotwory, raka. Myślę, że apoptoza może być kluczem do odporności na raka, bo gdyby organizm potrafił lepiej identyfikować i uśmiercać zmutowane i uszkodzone komórki, to jak np w przypadku osób z karłowatością, zachorowanie na raka stałoby się wyjątkową rzadkością.

Tego jest tyle, że wcale nie dziwię się, że coraz więcej ludzi choruje na nowotwory.

Z Kingą się po części zgodzę. Bywały udokumentowane przypadki efektu nocebo, być może świadomość możliwości zachorowania na raka przez rozrastającą się informację i nasze cierpiące na nowotwory otoczenie, może byś jednym z czynników wzrostu zachorowalności. Głowa boli!
  Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości