Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Komisja wojskowa - wspomnienia.
#1
[Obrazek: wku-kwalifikacja.jpg]

Wspominamy nasze komisje wojskowe przed poborem do wojska. A więc zapraszam do wypowiedzi. Nie zapomnę pytania lekarza - Dwa jądra są ? Haha
  Odpowiedz
#2
To może ja zacznę. Moje spotkanie z WKU miało miejsce w jednej z komisji we Wrocławiu, na Pilczycach, jeżeli dobrze liczę - cztery lata temu.

Cała niewątpliwa, dla dziewiętnastolatka, atrakcja odbywała się w dość sporym baraku rodem z poprzedniej epoki, dumnie nazwanym "domem kultury" czy tam "świetlicą jakąś", wszyscy dostali chyba wezwanie na tą samą godzinę z samego rana, bo pamiętam, że jak tam dotarłem, w "poczekalni" było spokojnie ze 40 osób, miejsc do siedzenia było oczywiście ze dwa razy mniej.

Po odstaniu swojego w kolejce do stolika gdzie jakaś pani "spisywała" przybyłych i sprawdzała z jakąś listą, zostawiłem dowód, zdjęcie i to całe wezwanie i czekałem dalej, z przerwami na papierosa. Jakoś pół godziny później imiennie zaproszono mnie do pokoiku przy wejściu w celu spisania ankiety osobowej, imiona rodziców, wykształcenie, języki, prawo jazdy itp. i całkiem sympatyczna pani powiedziała, że teraz mam czekać na wezwanie na komisję lekarską. Po kolejnej godzinie czekania(!) łaskawie zjawili się lekarze i kobieta od "spisywania" zaczęła zapraszać po trzy osoby do sali obok.

Po kolejnych 30 minutach (sic!) usłyszałem wreszcie swoje nazwisko wraz z dwoma innymi i wszedłem na tą całą komisję. Zaraz za drzwiami do sali było zbudowane z parawanów mikroskopijne (góra 2x2m) pomieszczenie z jednym(!) szkolnym krzesełkiem, usłyszeliśmy że mamy się tam wszyscy rozebrać do majtek i czekać na poproszenie dalej po kolei, jako że dwie osoby z "poprzedniej" trójki właśnie się tam ubierały to masakra była niezła. Zaraz za "przebieralnią" czekała pielęgniarka (zachowująca się i wyglądająca jak wizualizacja koszmarów złej pielęgniarki szkolnej w podstawówce), która mierzyła, ważyła i sprawdzała obwód w klacie, i od której usłyszałem bezosobowe "wrócić i skarpetki też zdjąć!" (dodam, że podłoga tam była z tego samego materiału co korytarze w blokach, więc, biorąc pod uwagę, że to chyba marzec był, po prostu było przeraźliwie zimno od nóg, więc rozsądnie nie ściągałem).

Potem poprosiła następną osobę z "przebieralni" a mi kazała iść do stołu gdzie siedziało kilku lekarzy i lekarek, sądząc po wieku "na oko", grubo po 50-tce. Przejrzano przyniesioną przez mnie dokumentację lekarską, zmierzono mi ciśnienie, osłuchano, potem musiałem zrobić kilka szybkich przysiadów, znów mnie dokładnie osłuchano, potem przeszedłem do lekarza obok, który kazał mi rozpoznawać te śmieszne kolorowe cyferki z kartek, a potem czytać literki z tablicy nad wejściem. Kolejnemu lekarzowi musiałem pokazać zęby, wypytał mnie o jakiekolwiek przebyte zabiegi, operacje, złamania itp. a potem kazał mi iść z nim do kolejnego improwizowanego parawanami "pomieszczenia" z leżanką. Tam musiałem się położyć, lekarz, jak się okazało chirurg, zginał mi kolana, oglądał stopy (wtedy skumałem czemu wredna pielęgniarka tak się burzyła o skarpety), macał brzuch. Potem miałem wstać, dotknąć palcami do stóp, wyprostować się i zgiąć "w bok" itp. Następnie kazał się odwrócić i zdjąć majtki do kolan, pomacał mi jajka w worku, kazał zakaszleć, ściągnąć i założyć napletek. Potem miałem wrócić do przebieralni (gdzie już kolejni delikwenci się rozbierali, więc panował totalny horror, ciuchy 5 osób porozwalane jedne na drugich, ciężko było znaleźć cokolwiek swojego) i się ubrać. Dalej, w tej samej sali jakiś wojskowy wydawał orzeczenie o przyznanej kategorii, a potem trzeba było w "poczekalni" czekać kolejną godzinę na wydanie książeczki wojskowej i odbiór w pokoiku od "ankiety".

Jednym słowem pół dnia w plecy, dla góra 30 minut czegokolwiek, chyba jedyny pozytyw z tego wszystkiego to zupełnie legalny jeden dzień wolny w szkole, bo bycie traktowanym jak przysłowiowy "koń na wystawie" do najprzyjemniejszych nie należało :) Heh, ale mi "wypracowanie" wyszło. ;)

A jak u Was było panowie? No i zasadnicze pytanie, do młodszych, teraz już jest bardziej cywilizowanie i to czysta formalność?
  Odpowiedz
#3
Kochany, to u ciebie było jak w bajce. Ja do MONU załapałem się zaraz po stanie wojennym, pierwszy pobór po tej drace. Badanie? jakie badanie, wszystko było na niby, liczyła się "sztuka". Jak ktoś chciał odroczenie albo zwolnienie ze względów zdrowotnych, to załatwiał wszystko na lewo (po znajomości), a na komisji to już tylko formalność. A ci bez znajomości to szli jak leciało. Mnie załatwili w jednym pokoju, palisz? Tak, pijesz? Trochę, (pytał facet w białym kitlu, nawet pewnie nie był lekarzem), znaczy się zdrowy jesteś. Przy następnym stoliku był przydział. Gdzie chcesz iść? gdzieś koło domu, mówię, koło domu mówisz, no to Kołobrzeg. Cholera przez całą Polskę musiałem na urlop jechać, dokładnie cztery razy przez dwa lata. Tak jak mówiłem, komisja wojskowa to była ściema, brali ludzi jak leci z płaskostopiem, krzywym kręgosłupem, zezowatych i ślepych:D Osobiście znam przypadek, że chłopak zasłabł na ćwiczeniach, a jak zrobili badania to okazało się że ma wadę serca, dopiero wtedy puścili go do domu.
  Odpowiedz
#4
U mnie to było... hmm jakieś 100 lat temu ;)

Oczywiście jak wszyscy z mojego rocznika trzeba było coś wykombinować, aby nie
pójść do wojska. Za moich czasów głośno też było o falach itp zachowaniach.
Poza tym miałem już dziewczynę i nie chciałem zostawić tej piękności samej dla
innych potencjalnych chętnych ;)

Pamiętam, że miałem jednego kolegę, który był w wojsku, a jak wracał na
przepustkach to normalnie wył, że nie chce tam wracać.
Przyznam, podziałało mi to na wyobraźnię.
Zacząłem więc pytać i dowiedziałem się wówczas, że najłatwiej uniknąć woja
na nerwicę depresyjno-lękową. Teraz nie mam pojęcia czy to działa.

Kumpel doradził, idź do psychiatry, powiedz że masz koszmary w związku z
wojskiem, w dzień prześladują Cię gnębiące myśli, moczysz się w nocy itd...
Jak dziś pamiętam tą wizytę u psychiatry.
Dostałem wówczas malutką karteczkę wielkości złożonej kartki papieru z zeszytu.
Poszedłem na komisję lekarską.

Rano wypiłem dwie kawy pół na pół, wypaliłem w ciągu 2 godzin prawie pół paczki
papierosów, wszystko po to, żebym się telepał i był roztrzęsiony.
Kazali się rozebrać do majtek. Czytanie literek po tym za parawan, lekarz kazał mi się
pochylić robiąc koci grzbiet, przejechał mi palcem po kręgosłupie, kazał wyprostować ręce,
i zajrzał mi do majtek. Na szczęście nie macał jak koledze wyżej hehe.
Zapytał co mi się dzieje i dlaczego tak się trzęsę heh...
Odpowiedziałem - "nie wiem" :D

Kazali mi później się ubrać i wyjść na korytarz.
Za chwilę zawołała mnie jakaś Pani po odbiór książeczki wojskowej w której miałem
wbitą kategorię "D".

Gdybym teraz dostał bilecik do wojska, nie wahał bym się ani chwili.
Patrząc na to z perspektywy czasu chciałbym jednak pójść do wojska i przeżyć
to tak jak powinno być nawet wbrew temu co mi mówili znajomi którzy byli w wojsku:

"Wiesz czego się tam nauczysz? Szybko składać i rozkładać kałasznikowa, dobrze pić,
kraść i panienki ru*ać.
".

Gdybym więc mógł cofnąć się w czasie - nie kombinowałbym z unikami tylko chciałbym
się z tym zmierzyć. Niestety taki był wtedy wiek, że człowiek myślał zupełnie innymi kategoriami.
I ie chodzi tu oczywiście o cytowane zdanie, ale bardziej o przygodę i życiowe doświadczenia.
  Odpowiedz
#5
Do WKU zaprosili mnie w 2009 roku, wyglądało to mniej-więcej jak u mindworma, z drobnymi różnicami.

Cala zabawa nie odbywała się w baraku tylko w zespole szkol wyższych, oczywiście tłok jak nie wiem co. Całość przebiegła u mnie dość szybko (ale tez pewnie przez to ze wyszedłem wcześniej.)
Panie spisujące moje dane były w moim wieku, może nieco starsze, więc rejestracja przebiegła całkiem przyjemnie.

Sama komisja lekarska była już nieco mniej przyjemna, chociaż samo pomieszczenie było większe niż 2x2 :)
Badanie pamiętam w zasadzie tak samo, z drobnymi różnicami – nie pamiętam przysiadów (chociaż mogły takowe być, nie wykluczam), jednocześnie na pewno nie było sprawdzania genitaliów i Wacusia.

Po badaniu wypuścili nas na korytarz, gdzie mieliśmy czekać na wydanie papieru, jednak nie chciało mi się czekać i poszedłem do domu.

Bodajże po dwóch miesiącach przyszło mi pismo ze książeczką wojskowa czeka na mnie w jakiejś placówce (już nie pamiętam co to było).

Swoja droga, moi starsi koledzy, których przymusowy pobór nie ominął, musieli się nieźle nakombinować by dostać kategorie inna od „A” (jeden nawet udawał niezrównoważonego psychicznie, o dziwo, z dobrym skutkiem.).

Ja nic ze swoimi wynikami umyślnie nie kombinowałem, mimo tego dostałem kategorie „D” za rzekoma arytmie serca.
Arytmii nie ma i nie było, ale zapalenie szluga przed samym badaniem za symulowało arytmie, przynajmniej nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć.

Podsumowując, nie było tak źle – oczywiście tego typu badania nigdy nie będą przyjemne, jednak dopóki nie trwa to przesadnie długo (u mnie całość zajęła góra godzinę, ale to dlatego ze zmyłem się po badaniach.), idzie przeżyć.
  Odpowiedz
#6
maro. napisał(a):Po badaniu wypuścili nas na korytarz, gdzie mieliśmy czekać na wydanie papieru, jednak nie chciało mi się czekać i poszedłem do domu.
Hahaha pełen luz. Kolega nie przejął się specjalnie sytuacją :D Dobry jesteś, nie ma co ;)
  Odpowiedz
#7
(08.01.2012, 00:55)maro. napisał(a): Sama komisja lekarska była już nieco mniej przyjemna, chociaż samo pomieszczenie było większe niż 2x2 :)

Nie, nie, pomieszczenie "komisji lekarskiej" było dużo większe, coś w okolicach "szkolnego korytarza", tyle, że po samym wejściu do tegoż była zaaranżowana z parawanów strefa "do rozbierania sie", właśnie 2x2, gdzie z pomocą jednego szkolnego krzesełka trzech kolesi miało się rozebrać do majtek z pełnego zimowego ubrania, a dwóch z poprzedniej "tury" na odwrót, jednocześnie. Jak wróciłem do ubierania się to ledwo znalazłem swoje rzeczy wśród sterty ciuchów, które były totalnie wszędzie.

(08.01.2012, 00:55)maro. napisał(a): Badanie pamiętam w zasadzie tak samo, z drobnymi różnicami – nie pamiętam przysiadów (chociaż mogły takowe być, nie wykluczam), jednocześnie na pewno nie było sprawdzania genitaliów i Wacusia.

Lucky you, bo w sumie "czasy" prawie te same.
  Odpowiedz
#8
Chłopaki chcecie wiedzieć jak to było ... dawno, dawno temu (once upon a time)?
W roku 1970 (ile to już lat minęło - 42?).
Nie było aż tak strasznie i niemiło jak to opisujecie (biorę pod uwagę to, że wyobraźnia opisowa musi działać - nie mogę być gorszy od poprzednika, trzeba trochę pokoloryzować).
Tłok owszem był, warunki lokalowe w miarę normalne (bez szukania swojego ubrania). Rutynowe badania lekarskie w trochę przyspieszonym tempie, pytania dodatkowe normalne, bez dziwnych komentarzy.
Wybór formacji niewielki: wojska radiotechniczne gdzieś w Małopolsce (500-600 km od Szczecina) lub Marynarka Wojenna w Ustce (ok 180 km), i dalej Dywizjon Trałowców w Świnoujściu (kończyłem Technikum Łączności).
Drobna różnica - 1 rok dłużej. Wybrałem świadomie - drugą opcję. Trafiłem do kompanii łączności radiowej co zaprocentowało pozytywnie na moim dalszym życiu.
Oprócz tego marynarze byli "oczkiem" w głowie moich rówieśniczek. Nie żałuję, chociaż nie było lekko na początku.
Tyle tak w skrócie.
[Obrazek: Polska_Flaga.gif] piszę poprawnie
YOU'LL NEVER WALK ALONE.

  Odpowiedz
#9
W swoim życiu przeżyłem 3 komisje lekarskie , ponieważ się uczyłem i za dwoma próbami otrzymałem słynna kategorię - kategoria B - czasowo niezdolny do czynnej służby wojskowej na czas określony przez komisję. Także wojsko jak najbardziej możliwe... Dwie komisje odbyły się bez ewentualnych problemów także podobnie jak opisywali koledzy wyżej : Czekanie , komisja , książeczka i do domu. Ale 3 moja komisja to istne jaja !

Miałem już dziewczynę więc powiedziałem sobie że nie pójdę już szkoda czasu , dostałem wezwanie. Stawiłem się jako pierwszy , wraz z moimi kolegami. Dzień wcześniej była niezła imprezka. Troszkę mi się język plątał , śmiech zaczął się już przy wywoływaniu na korytarzu ponieważ były trzy osoby o tym samym nazwisku np. Kowalski ... Pani wołająca nie miała imienia , za każdym razem padało pytanie ale który ? Hehe. I tak 3 podejścia. Sama komisja była zabawą i karą dla mnie za plątający się język. Miałem zadania i ćwiczenia jakie inni nie mieli, werbowali mnie jak kota na wystawie. Ale co mi tam , za parawanikiem także byłem , słynny zjazd po krzyżu także był. Po badaniach stanął przed komisją łapówkarzy i lekarzy znanych mi wcześniej ... Usłyszałem pytanie ! Co Panu tak wesoło i taki pan czerwony ! Wstydzi się Pan idziemy przecież do Wojska. Zrobimy z Pana faceta z jajami ! w tle było słychać kupę śmiechu od kolegów którzy się już ubierali. Dostałem zeszyt z kropkami , a w nim cyferki aby po odgadywać. Poszło mi nieźle ... dałem radę. Po skończonej komisji otrzymałem papierek do psychola , udając się tam otrzymałem lalkę rozłożoną na części pierwsze i miałem ją złożyć w jak najszybszym czasie. Udało mi się ... hehe. Po wróceniu z wynikiem badań na dzień następny otrzymałem decyzję o przyznaniu : Kategoria D - niezdolny do czynnej służby wojskowej w czasie pokoju. Tylko w wojnę będę strzelać i w pracy. Najśmieszniejsze mam uzasadnienie na decyzji tego postanowienia :

" Wzrost powyżej 191 cm " - nikt nie wierzy? Wrzucę skan ;)
  Odpowiedz
#10
Karol, ja ci wierze, bo już nie takie rzeczy słyszałem :) Ba, mam nawet teorie dlaczego wzrost im nie pasował ;)

Od czasu mniej-więcej wojny w Wietnamie, żołnierze, a nawet ich dowodzący docenili zalety „dopasowanego” sprzętu. Obecnie każda jednostka, czy to saperska, czy to desantowa, czy-jaka-tam-sobie-chcesz ma pewne ograniczenia dotyczące wzrostu, wagi i innych podobnych szczegółów. W tych jednostkach sprzęt zamawiany jest masowo, w ustalonych „ramach wymiarowych”.

Krotko mówiąc, nie mieli mundurka powyzej 191 wzrostu :) Oczywiście to tylko zgadywanka, jednak wydaje mi się najbardziej prawdopodobna.

Macie jakieś inne teorie? :D
  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Zasadnicza służba wojskowa Paweu 27 11 664 09.05.2015, 18:07
Ostatni post: Suicider
  Wojsko - wasze wspomnienia Baron 0 2 467 13.06.2011, 19:54
Ostatni post: Baron

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości