Polski Kontyngent Wojskowy stacjonuje w Afganistanie od 2007 roku. PKW Afganistan działa w ramach sił pokojowych NATO - ISAF. 16 lutego 2009 r. został przeprowadzony wywiad, z uczestnikiem jednej z misji, ze st. szer. M. K. Starszy szeregowy M.K. służy, już od 4 lat, w 18. Batalionie desantowo-szturmowym w Bielsku-Białej (JW1328).
RS: Witam, czas na pierwsze pytanie: Teraz w Afganistanie jest już czwarta zmiana polskiego kontyngentu, w której z nich Pan uczestniczył?
MK: Byłem na I zmianie, czyli od 29 kwietnia 2007 do 8 listopada 2007.
RS: Jak długo trwały przygotowania oraz szkolenia do wyjazdu na taką misję wojskową?
MK: Byliśmy przygotowywani na misje do Libanu już we wrześniu 2006, ale ta misja została zamieniona na Afganistan, a szkolenie dalej trwało, z poligonu na poligon...
RS: Jakie było pierwsze wrażenie po przylocie do Afganistanu?
MK: Temperatura, krajobraz czyli tylko góry i piach...
RS: Jakie było główne zadanie wykonywane przez polskich żołnierzy w I zmianie?
MK: W sumie I zmiana, według mnie, uczyła się i poznawała zwyczaje lokalsów, tworzenie mapy dróg oraz przebieg patroli , postoi i jak powinny one wyglądać; po każdym patrolu informacje przekazywało się innym, tak aby wiedzieli gdzie i na co uważać , potem całą wiedzę przekazaliśmy II zmianie. Jednak to i tak było za mało, im więcej czasu tam będziemy tym lepiej poznamy ich zwyczaje. Ale nie popadajmy w rutynę, bo My też jesteśmy cały czas obserwowani przez Talibów i oni również poznają nasze zwyczaje i przebieg patroli, w jakich godzinach i składach, dlatego nie wolno używać schematu.
RS: Jak wyglądało życie codzienne w bazie? Co robiliście w wolnym czasie?
MK: Po patrolu wolny czas to 24h. W miesiącu 23 dni poza bazą wiec jak miałem wolny czas to: obsługa samochodu - filtry powietrza i naprawy, uzupełnienie jedzenia i wody, amunicji, paliwa, czyszczenie broni, pranie mundurów.
Kąpiel , sen, może telefon do domu i jakiś Internet. Żadnej siłowni, gier w piłkę czy coś podobnego...
Tak robiłem jak nie jeździłem na patrole to wolnego czasu było aż nadto, ale zaraz po patrolu, nieraz nie starczało czasu na kąpiel bo był ostrzał bazy zaraz po powrocie wiec tankować samochód i dalej poza bazę szukać winowajców.
RS: Jak wyglądało poszukiwanie tych winowajców?
MK: Wyglądało to tak że Amerykanie wiedzieli skąd był ostrzał bo widzieli to na kamerze, my tylko czekaliśmy na pozwolenie od naszego TOCu i wyjazd do miasta, i tu był mały problem bo armia afgańska nie zawsze chodziła w mundurach i łatwo można było ich pomylić, ale szukanie winowajców odbywało sie na przeszukaniu miejsc z których był ostrzał, albo otoczenie całej wioski potem zatrzymanie wszystkich mężczyzn i sprawdzenie specjalnym środkiem czy mieli kontakt z prochem .
RS: Jak wyglądał kontakt z rodziną?
MK: Był kontakt, ale nie dzwoniłem zbyt często, 2-3 razy w miesiącu żeby ich nie przyzwyczajać, tak jak niektórzy że dzwonili codziennie, a jak byli na patrolu to się martwili bo muszą zadzwonić do domu .
Ja nie myślałem o domu na patrolach, tylko o tym co mam do zrobienia.
Każdy ma możliwość zadzwonić do domu, ma 1 telefon na dzień - 10min na stacjonarny i ok. 5 min na komórkę , był Internet 1h ale kilka Stanowisk jak nie było nikogo w kolejce z tobą to mogłeś siedzieć do bólu , były też kable które mogłeś podłączyć do swojego laptopa (jeżeli taki miałeś) i porozmawiać z rodziną przez SKYPA, na komputerach wojskowych nie było takiej możliwości, chyba że w amerykańskiej kafejce.
RS: Wiadomo że jednym z zadań misji pokojowych są patrole wojskowe. Na jakiej zasadzie byli wybierani żołnierze do takich patroli oraz jak często były one przeprowadzane?
MK: Na patrole brakowało ludzi, większość to ochotnicy, a inni mieli to w etacie. Ale biorąc mój przykład to Ja i moich dwóch kolegów nie chcieliśmy siedzieć w bazie, a brakowało ludzi, wiec się zgłosiliśmy i od sierpnia do końca misji uczestniczyliśmy we wszystkich patrolach i akcjach.
A wygląda to tak:
Wieczorem odprawa . Wiemy tylko o której wyjeżdżamy i na ile dni, przeważnie na 3 dni, ale i było 5 dni, wiec tyle braliśmy jedzenia i wody. Nas w pojeździe było 4 - nas trzech i tłumacz wiec jego też trzeba było liczyć do wyżywienia.
Oprócz jedzenia i picia, dodatkowa amunicja, łączność, namioty śpiwory, środki czystości, itp.
Chustka na twarz, okulary i na przód... Poruszamy się w kolumnie: rosomak, mój pojazd czyli HMMWV, drugi HMMWV oraz kolejny rosomak, jeżeli były tylko 4 pojazdy. I tak musiałem jechać jak najbliżej rosomaka ponieważ na naszym pojeździe był zamontowany DIUK – system zakłócający fale radiowe, żeby mina pułapka nie została zdetonowana drogą radiową. Jazda za pojazdem typu Rosomak nie należy do przyjemności, ponieważ za nim wznoszą się ogromne ilości kurzu, wiec musiał mi pomagać guner który stojąc na wieżyczce miał lepszą widoczność niż ja i w razie gdy ja traciłem orientacje guner mnie informował jak mam jechać i to było bardzo przydatne. Prędkość patrolu była zależna od prędkości wiatru i jego kierunku!! Może to wydaje się śmieszne, ale prawdziwe. Ponieważ kiedy jechaliśmy pod wiatr to była udręka, pełno kurzu musieliśmy uważać by nie wpaść na siebie, jeżeli jechaliśmy z wiatrem kurz z własnego pojazdu zasłaniał całą widoczność, najlepiej jak był wiatr boczny i mocny, wtedy mogliśmy jechać szybko nawet 20mil/h. Ale były takie patrole ze jechaliśmy 80km w ciągu 33h.
Tak 33 godziny 80 km, tyłek bolał od siedzenia, 5 min pułapek po drodze, 2 ostrzały z RPG, ale dojechaliśmy cało na miejsce z całym transportem, który konwojowaliśmy.
Wracając do tematu patrole różniły się od zadania, ale taki przykładowy to wyjazd rano przejazd po wioskach, zamkniecie drogi i sprawdzenie wszystkich samochodów czyli checkpoint, po południu przemieszczenie się w bezpieczny rejon na otwartą przestrzeń tak ok. 8km od najbliższej wioski i nie za blisko gór, obrona okrężna w zależności od ilości pojazdów, warta nocna i patrol do wioski - kilka osób tylko broń i noktowizja, ubrani na "lajta" żeby poruszać się cicho i obserwować wiochę czy ktoś się nami interesuje, itp.
RS: Jaki był i jest stosunek ludności cywilnej do żołnierzy sił pokojowych ISAF?
MK: Mieli do nas szacunek i lubili polaków, tak nam mówił nasz tłumacz Ezatolah
Niektórzy porównywali nas do Rosjan, ale to były wyjątki.
RS: W poprzednim pytaniu powiedział Pan że Polacy byli porównywani do Rosjan, czy mógłby Pan to rozszerzyć?
MK: Byliśmy myleni z Rosjanami i Afgańczycy bali sie nas na początku i nie chcieli współpracować, może dlatego ze mamy podobny język ale to nie ma co się dziwić jak amerykanie nie wiedzieli też co my za jedni, gdzie leży Polska co to za kraj itd. były śmieszne sytuacje odnośnie amerykanów i ich wiedzy ogólnej dotyczącej świata...
RS: Afganistan nie należy do bezpiecznych miejsc dla polskiego żołnierza, dlatego mam pytanie, czy był Pan świadkiem lub bezpośrednio znajdował się w jakiejś bardzo groźnie wyglądającej sytuacji?
MK: Byłem. Tak jak napisałem wcześniej ostrzał bazy , konwoju , amerykanów jak ostrzelali i boli mnie tylko nasza bezsilność . Tylko w radiu było słychać nic nie robić tylko prowadzić obserwację , czekać na rozkaz, nawet jak ten traktor wjechał na minę to też czekaliśmy 40 min na pozwolenie udzielenia pomocy, to było chore!
RS: Do poprzedniego pytania dodam jeszcze, czy były chwile gdy bał się Pan że już nie wróci do domu?
MK: Nie!
Raz tylko się przestraszyłem, jak przejechałem koło miny zobaczyłem ją na ułamek sekundy i wykonałem manewr ominięcia , ale bałem się nie oto że Ja bym wjechał, tylko o to by nikt nie wjechał na nią z Tych co jechali za mną, bo za nim po radiu podaliśmy co jest grane to już wszyscy przejechaliśmy, to były najgorsze 30 sekund na misji i najdłuższe, jak by ktoś zginął nie z mojego pojazdu to bym się dręczył tym że mogłem na nią najechać lub się zatrzymać.
RS: Jak ocenia Pan jakość wyposażenia żołnierzy Wojska Polskiego? Czy odbiega dużo od uzbrojenia naszych zachodnich sojuszników?
MK: Powiem tak, ROSOMAK to strzał w 10, a sprzęt indywidualnego żołnierza to daje wiele do myślenia oszczędzanie na wszystkim. My na patrole to braliśmy amerykanie jedzenie, kamizelki, mundury. Jednak my jesteśmy lepiej wyszkoleni, nie potrzeba nam GPSu żeby znaleźć drogę itd.
RS: Porównuje Pan wyszkolenie polskich żołnierzy z amerykańskimi, czy mógłby Pan podać jakieś dodatkowe przykłady?
MK: Tak dla przykładu, Polski żołnierz strzela na 200 i 300 metrów z przyrządów mechanicznych u nich na taką odległość to strzela tylko snajper oczywiście z lunetą, my działamy na sprzęcie co ma 20 lat wszystko robi sie ręcznie u nich jest nowoczesny sprzęt, np. Wektor który pokazuje azymut, odległość, współrzędne, celu, itd. Ale sprzęt lubi sobie nie raz odmówić posłuszeństwa i wtedy amerykanie przestają działać bo wektor nie działa, my oczywiście lecimy dalej za pomocą wzorów i kalkulatora i kartki papieru...
GPS nie działa – nie wiem gdzie jestem.
Auto nie jedzie - stoimy bo jestem kierowcą i nie muszę umieć naprawiać pojazd.
RS: Z tego co wiem Polski kontyngent nie posiada zbyt dużo cięższych pojazdów, poza Rosomakami i Cougarami, a więc czy posiadane pojazdy są wystarczające do prowadzenia misji w takim terenie?
MK: Tak jak wyżej, ROSOMAK - strzał w 10 - uzbrojenie, pancerz, wysoka mobilność, bezawaryjność, duża moc, pokonuje wszelki teren; jeden minus to patrol w mieście, jest za wielki, a Tam wąsko i ciasno, a dookoła mury, ale hamery uzupełniały ten mały minusik.
RS: Teraz takie luźne pytanie czy to prawda że wojsko używa prezerwatyw dla ochrony luf karabinów przed zanieczyszczeniem? Jeśli tak, to czy są stosowane inne zastępcze przedmioty?
MK: Pierwsze słyszę, ale to możliwe, ja byłem na pierwszej zmianie, może to wyszło na następnych zmianach, rosomak używał plastikowego worka po amerykańskiej „esce” w momencie strzału nie przeszkadzała tylko się rozrywała - prezerwatywa też by była dobra.
RS: Jak ocenia Pan wpływ naszego kontyngentu na sytuację w regionie?
MK: Trudne pytanie, i nie chce się wypowiadać na ten temat.
RS: Podsumowując już cały wywiad, to czy podobał się Panu pobyt w tym kraju oraz co najlepiej wspomina Pan z Afganistanu?
MK: Bardzo piękny kraj, piękne krajobrazy, cudny klimat, sezon cały rok. Tylko że ten kraj jest zniszczony przez wojnę, widać tylko biedę, szkoda Tych ludzi a szczególnie dzieci.
RS: Już ostanie pytanie, tak na zakończenie, to czy pojechałby Pan jeszcze raz jako uczestnik kolejnej zmiany? Jeśli tak to dlaczego?
MK: Mam zamiar jechać teraz na V zmianę i pojadę może jeszcze na jedną , a dlaczego? Taka praca...
Link do filmu nakręconego przez żołnierza, który udzielał wywiadu
Wywiad zaczerpnięty ze strony militis.pl