Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Kolędnicy.
#1
Dzisiaj w Betlejem dzisiaj w Betlejem wesoła nowina itd.
W okolicach grudnia i potem przez kawałek stycznia często można
usłyszeć najbardziej chyba popularną kolędę.

Na przestrzeni mojego życia widziałem wiele grup od profesjonalnych
po zwykłych łebków, którzy na samą kolędę nauczyli się góra dwóch
zwrotek kolędy (łatwo to sprawdzić zapraszając do środka i niech śpiewają he he).
Ale najlepiej wspominam tę grupę z mojego miasta rodzinnego liczącą
wiele postaci, piękne stroje i instrumenty a ich śpiew to było coś.
Było ich słychać na wszystkich piętrach czteropiętrowego bloku
mieszkalnego więc każdy już wiedział, że kolęda zawita zaraz pod nasze drzwi.
Nikt przynajmniej z mojego piętra nie chował się za drzwiami
lecz z uśmiechem na twarzy słuchał i oglądał przedstawienie
na dość ciasnej klatce schodowej. Czy wspominałem o strojach i
instrumentach? - grali pięknie a stroje ich zapadły mi w pamięci
do dzisiaj. Nigdy więcej tak dobrej grupy nie spotkałem.
A było to jakieś dobre 16-18 lat temu.

A obecnie? Ostatnio wpada pięciu podlotków max 15 lat drą ryja
"Dzisiaj w Betlejem"  taśma się zacina i od początku. Z resztą z poprzednich
lat też nie przypominam sobie żeby był szał.

A wy jakie macie wspomnienia z kolęd?
Jakie grupy was odwiedzają w czasie kolędowania?
Może sami kolędujecie po domach i macie jakieś ciekawe doświadczenia?
  Odpowiedz
#2
W tym roku miałem całkiem całkiem fajnych kolędników tzn. nie fałszowali i dało się ich słuchać.
  Odpowiedz
#3
Dla mnie jest to forma żebrania. Gdybym jeszcze miał pewność, że pieniądze nie idą na pierdoły, a na pomoc dla potrzebujących, to bym się ucieszył, ale z reguły banda dzieciaków bez talentu się trafia, a w kwestii pieniędzy nie wiadomo gdzie kończą. Nie popieram zabawy w kolędowanie.

Kiedyś pamiętam taką sytuację jak byłem mały, to może zabrzmieć ciekawie. Przyszli do progu kolędnicy, otworzył mój najstarszy brat, kolędnicy wykrztusili ledwie dwa słowa i na widok mojego brata, rzucili wszystko co mieli i uciekli. Widać było jak jeden wybiega gdzieś zza domu, nie wiadomo czego tam szukał (może poszedł coś zwędzić, a może się odlać), ale mieli trochę fantów w siatkach, jakieś puzzle, słodycze. Jeden uciekał tak szybko, że aż się przewracał, zostawili większość rzeczy które mieli w rękach. Nigdy nie wrócili po te rzeczy i ani mój brat, ani nikt inny nie wiedział co się właściwie stało. Wiadome było, że rozpoznali mojego brata, ale on twierdził, że kojarzy ich, ale ogólnie nie zna. Nie wiem z kim mój brat się wtedy spotykał, ale ta sytuacja do dziś pozostała niewyjaśniona. Ziomki jak jeden mąż rozpoznali brata i zwiali gdzie pieprz rośnie. Mój brat nie jest typem rzezimieszka.
  Odpowiedz
#4
W moim miasteczku nie ma już tradycji kolędowania, a przynajmniej od dawna nie widziałem żadnych kolędników. 
Ostatnio dzieciaki latały po domach w Halloween. Trendy Zachodu czy co?
Mój młody też biegał z kumplami. W jednym z domów otworzyła im jakaś starsza babcia i po formułce "cukierek albo psikus" powiedziała "Dziękuję, nie chcę cukierków, zęby się od nich psują" i pokazała dziąsła w uśmiechu. Haha Ale spieprzali...  :D
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz
#5
Ja tam lubię kolędników i powiem wam więcej, jak byłem w podeszłym wieku to chodziłem z przyjaciółmi po domach i śpiewaliśmy na dwa głosy.
W dzisiejszych czasach  tak jest, że przyjdą bachory jeden to się ubierze jak murzyn a drugi jak małpa, i gdzie to pobożność?
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. 
  Odpowiedz
#6
(02.02.2015, 13:41)Hakier napisał(a): Ja tam lubię kolędników i powiem wam więcej, jak byłem w podeszłym wieku

Normalnie przypadek Benjamina Buttona.
  Odpowiedz
#7
Sword, w sumie dobrze to określiłeś, gdyby na to trzeźwo spojrzeć, to pieniądze wywalane w błoto na żebrzących amatorów, ale akurat w ten dzień jakoś wcale mi to nie przeszkadza, hehe :) Były czasy kiedy sam chodziłem z trupą przyjaciół i bardzo mile wspominam te chwile. Tutaj nie chodziło nawet o tą kasę, chociaż faktycznie to było motorem chęci kombinowania strojów i nauki wierszyków. W praktyce jednak to była świetna zabawa. Kupa śmiechu, konspiracji, akcji bitewnych, przeróżnych komedii... Oj dużo by gadać. W moich stronach w tamtych czasach było dość groźnie na ulicach w porze kolędników. Stroje zawsze były dobrze maskujące, kosy i widły masywne, najczęściej prawdziwe, a prawa jakie obowiązywały w ten czas, to istny busz. Grupa kolędników, która napotykała inną grupę, najczęściej ją grabiła, ta silniejsza, rzecz jasna. To było coś normalnego w moich stronach, walki pomiędzy kolędnikami, czy alkohol zamiast kasy to standard. Szło się w sumie po to by się napić i ponapier****ć, co ciekawe, z własnymi znajomymi, heh :) Teraz tak to wspominam, nie było nigdy jakoś brutalnie, nigdy nie wróciłem poobijany do domu, to była bardziej szarpanina w celu zaznaczenia terenu, niż wyeliminowaniu "wroga". Najczęściej i tak jedna ze stron uciekała gdzie pieprz rośnie, a drugiej nie chciało im się ich gonić. Teren na którym mieszkam to kompleks osiedli, domków jednorodzinnych, ewentualnie bliźniaków, dom przy domu, można było spokojnie chodzić cały dzień, kasy też szło się dorobić :) Ludzie otwierali, ale niektórym strzelały nerwy po 5, czy 6 grupie i potem już nie chcieli witać kolejnych. Kolędników jednak było znacznie więcej, stąd chyba właśnie te ciągłe zamieszki :) Pamiętam, że było to organizowane zawsze z kulturą, dzieciaki od południa już krążyły bezpiecznie po osiedlach, śpiewały ładnie, recytowały wierszyki itd, a my, stare konie wychodziliśmy już później, po południu, a wtedy w większości gospodarze częstowali nas winkiem, gorzałką, bimberkiem, czy tam innymi pochodnymi samogonów, które na obrzeżach mojej gminy są licznie pędzone, a dystrybucja wre.

Dzisiaj z perspektywy czasu widzę, że trochę się uspokoiło, mało chodzi starych wyjadaczy, więcej dzieciaków zaczęło z wierszykami wpadać, jakoś tak spokojniej i przyjaźniej się zrobiło. Jak teraz to czytam, to w sumie wyszło na jakąś dżungle, ale to było w naszych stronach tak naturalne i tradycyjne, że w sumie praktycznie normalne.
  Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości