Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Nauka języka na smartfonie, szybkie przyswajanie wiedzy
#1
Każdy z nas chciałby znać języki obce, zwłaszcza podstawowe, jak angielski, czy niemiecki, które stają się powoli standardem i nieznajomość ich, często dyskwalifikuje nas w rozmowie o pracę, czy po prostu obniża możliwości, jakie daje nam życie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że nauka obczyzny nie jest prosta i wymaga od nas dużego wkładu i zaangażowania. Sam zawsze miałem w planach nauczyć się kilku języków, jednak życie podsuwało mi coraz to więcej wymówek, dlaczego nie mam na to akurat teraz czasu. Podręczniki, wizja wkuwania słówek i godziny poświęcone na zrozumienie obcokrajowców, potrafią zniechęcić na dobre. Każdy ma swoje życie, szkołę, pracę, rodzinę, więc jak tutaj znaleźć chwilę dla siebie? Tym bardziej na naukę, o zgrozo, jak to brzmi...

Uczyłem się języka angielskiego od podstawówki, system szkolnictwa zmuszał mnie do "załapania" jakichś podstaw. Zaliczałem testy, cześć umiałem, resztę ściągnęło się od kolegów z ławki. Coś w głowie zostało, ale nigdy orłem w tym temacie nie byłem. Czas matury to ostatnie szlify, korepetycje, napisanie podstawy na te 70-80%, delikatne uczucie dumy i kamień z serca, że w końcu mam już z tematem spokój. Na studiach jednak dalej wałkowanie, znowu kombinowanie i zaliczanie testów byle było... To jednak nie koniec obcowania z językiem. Jest wszędzie, na Youtube, w kinowych premierach, w artykułach i na ulubionych stronach rozrywkowych... Ciągła frustracja, że znów czegoś nie wiem, że musze tłumaczyć słówka, które i tak za tydzień zapomnę. To mobilizuje człowieka, uczy się na własną rękę, trochę już rozumie, lecz później następuje rozczarowanie, stając twarzą w twarz z obcokrajowcem.

Jakiś czas temu wpadłem na pomysł, że musze ogarnąć ten język w stopniu zaawansowanym, biegłym, dla siebie, dla podniesienia swoich kwalifikacji zawodowych, oraz dla możliwości. Priorytetem stała się nauka z doskoku. Nie miałem zamiaru korzystać z podręczników, przerabiać stronnic zapełnionych pustymi słówkami i siedzieć wkuwając czasy, których i tak się nie używa w mowie potocznej. Chciałem korzystać z telefonu, który zawsze i wszędzie mam przy sobie. Pomocne okazały się ciekawe narzędzia mobilne, które mogłem używać często w krótkich wolnych chwilach. Opatentowałem sobie ciekawy schemat działania, oparty na kilku elementach, który zadziwił mnie swoją skutecznością. Zaczynałem powoli, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, tak że widząc swoje postępy, nauka zaczęła sprawiać mi więcej frajdy i szukałem jej udoskonaleń. Poniżej podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami i podam Wam gotowy plan, jak łatwo zbudować sobie ciekawe centrum do nauki języka obcego. Bo jak wiadomo, najgorzej jest zacząć.


Aplikacje do nauki słówek i zwrotów.

Memorise
Zaczynałem od aplikacji ze słówkami, w której przerabiałem lekcje od podstaw. Pobrałem ze Sklepu Play Memorise, dość prostą i jednocześnie złożoną apkę, która miło mnie zaskoczyła. lekcje nowych wyrazów, system powtórek, wypowiedzi native speaker'ów, odsłuch i pisownia w jednym. Jeśli miałbym pozostać tylko przy jednym programie do nauki, będąc całkowicie zielonym w temacie języka angielskiego, byłoby to właśnie Memorise. Minusem aplikacji jest fakt, że aby cieszyć się pełną swobodą nauki, trzeba niestety zapłacić (33zł miesiąc).

LingLing English
W międzyczasie naczytałem się sporo obiektywnych opinii o aplikacji LingLing English, która w fajny sposób skupia się na bombardowaniu nas słówkami w miłej otoczce. Pobrałem i byłem zadowolony, coś innego, fajna forma zabawy połączona z nauką. Ogromna baza słów, po wykupieniu wszystkich zestawów, mamy do wchłonięcia nawet 19500 słów, dzielonych na tryby podstawowy, średniozaawansowany i expert. Rozgrywka oparta jest na refleksie i szybkim kojarzeniu słów w obcym języku, przeplatana minigrami, które nieco rozluźniają atmosferę. Może nie brzmi zachęcająco, ale wciąga :)

Fiszkoteka

Zagłębiając się w programik, pojawiła się nowa potrzeba, powtórka ciężkich słówek, do której zacząłem używać innej aplikacji, dającej możliwość tworzenia sobie fiszek. Do tego celu pobrałem Fiszkotekę. Zacząłem tu dodawać wyrazy, sprawiające mi najwięcej trudności. Apka później sama generowała mi system powtórek, tak, abym po tygodniu nie zapomniał wyuczonych zwrotów. Moim zdaniem, to świetnie działające połączenie.




Korzystając regularnie z powyższych narzędzi, jesteśmy w stanie znacznie podnieść poziom znajomości języka, jednak nadal czegoś mi brakowało... Od zawsze miałem problem z słuchaniem obczyzny. Nie wystarczy potrafić mówić i pisać, słuchanie również należy ćwiczyć. W tym celu musiałem działać dalej.



Nagrania do odsłuchu


Metoda Krebsa
W sieci jest dostępnych sporo nagrań, rozmówek mp3 i gotowych lekcji "ze słuchu". Jako jedyny środek nauki, motyw nie do końca jest zadowalający, jednak w połączeniu z powyższymi metodami, to idealne uzupełnienie. Jeśli chodzi o mnie, postawiłem na Metodę Krebsa, gotowe lekcje w formacie mp3, które słucham sobie z telefonu podczas jazdy samochodem, przed snem, czy po prostu w wolnej chwili. Słuchanie w innym języku daje ogromne efekty na poziomie podświadomym. Często wydaje nam się, że nie przynosi to efektu, ale w istocie działa to na nasze rozumienie i późniejszą naturalną składnie w wymowie, bez zastanawiania się, jakiego czasu, czy słowa użyć.

Filmy po angielsku
Podobnym sposobem, na obycie się z językiem jest oglądanie filmów bez lektora, najlepiej też bez polskich napisów, a już w ogóle z tekstem w języku, który właśnie słyszymy. Tak że film po angielsku, z angielskimi napisami, to połączenie przyjemnego z pożytecznym i na dłuższą metę, przynosi rewelacyjne skutki. Osobiście znam osoby, które z zamiłowania, a raczej z rażącej niechęci do polskich lektorów i dabbingu, oglądały zawsze nowości w oryginale z napisami i świetnie dziś posługują się językiem, mimo niewielkiego wkładu własnego w jego naukę.



Schemat dość prosty, wszystko w zasięgu telefonu komórkowego, który przecież wszędzie macie ze sobą, nawet w toalecie :) Aplikacje możecie zastąpić innymi, podobnymi, odsłuch i filmy również zależą od Was. Grunt to obcować z językiem, dużo go słuchać i starać się mówić, właśnie, a propos ostatniego, czyli mówić. Sam jeszcze tego nie wprowadziłem, ale kolejnym krokiem, jaki uczyniłbym w szlifowaniu angielskiego, byłyby rozmowy na czatach wideo, typu Omegle. 30 minut dziennej rozmowy z obcokrajowcem, który też chce podszlifować rozmówki, są ponoć zabójczo skuteczne :) Może warto to sprawdzić, mam nadzieje, że komuś przyda się wątek i weźmie się za naukę ;)

Pozdrawiam


/Edit

Minął niespełna rok od czasu publikacji materiału, dlatego chciałbym podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami. Powyższy schemat nauki z kilku aplikacji + oglądanie filmów po angielsku ciągnąłem dość długi czas. Byłem bardzo zadowolony z efektów, ale w późniejszym czasie wdrążyłem małe zmiany. Trafiłem na aplikacje Duolingo, która z powodzeniem mogła zastąpić Memorise, ale w lepszej dla mnie formie. Szkoda było mi jednak poziomu, do którego doszedłem w poprzedniej apce i nie zdecydowałem się na przejście, ale z ciekawości trochę podrążyłem temat nowości którą odkryłem, dlatego zamieszczam ją poniżej, podobnie jak aplikację, z którą postanowiłem zostać, rezygnując z innych.


Duolingo
Podstawy, podobnie jak Memorise, ale jednak w innej formie. Więcej złożonych tekstów, mniej skupiania się nad jednym wyrazem. Fajnym dodatkiem jest możliwość zrobienia testu na samym początku, który rzekomo oszacować ma nasz poziom zaawansowania. Zatem, jeśli nie jesteśmy początkującym, możemy wypełnić kilka zadać i zacząć "grę" od wyższego levelu. W praktyce to wygląda jednak tak, że jedna literówka w zdaniu, które mamy przetłumaczyć, niweczy wszystko i mimo poprawnej formy, podpunkt jest niezaliczony, to raz, a drugi minus, to po zbyt dobrym wykonaniu egzaminu, niewiele pozostaje już nam do nauki i skupić możemy się jedynie na powtórkach, które generuje program :) Więc nie do końca tak dobrze i tak, więc może warto zacząć od zera i powtórzyć najwyżej te podstawy ;)


SuperMemo
To ostatnia aplikacja, z której korzystałem. Trafiła szczególnie w mój typ i zostałem z nią na dłużej, rezygnując z innych. SuperMemo oferuje nam przyjazny tryb nauki rozumienia języka obcego. To mały miszmasz rodzajów przyswajania, ale podany w bardzo mało wymagającej formie. W przeciwieństwie do Memorise, czy Duolingo, nie musimy przepisywać z dokładnością chirurga żadnych tekstów, ani tracić sporo czasu nad jednym słówkiem. Tutaj wszystko dzieje się szybciej, są dłuższe teksty, więcej zwrotów, wszystko nastawione na szybsze efekty. Mam wrażenie, że to aplikacja, z której więcej wyniesie osoba znająca podstawy, która szuka uzupełnienia braków i możliwości dalszego rozwoju, aczkolwiek nawet dla początkującego, będzie to dobry wybór, choć wydaje mi się, że na start o wiele lepiej sprawdzą się wspomniane wcześniej aplikacje.


Dodam jeszcze tylko, że opisany na początku schemat dodawania fiszek ze słówkami, których się nie zna, jest genialnie skuteczny, ale z czasem zaangażowanie i motywacja maleją, dlatego aby nadal iść do przodu z materiałem i nie zaciąć się w jednym miejscu, co zawsze kończy się zaprzepaszczeniem postanowienia, trzeba okroić wydatek energii do o wiele mniejszej aktywności. W moim przypadku było tak z porzuceniem fiszkoteki na rzecz zapisywania słów w Google Translatorze. Tak :D To narzędzie ma taką możliwość. Wystarczy po przetłumaczeniu słówka zaznaczyć obok niego gwiazdkę po prawej stronie, a całość trafia do bazy, którą możecie włączyć klikając w zakładkę Zapisane na samym dole.
  Odpowiedz
#2
Oczywiście kawał dobrego tekstu. Ja dodam od siebie, że jedna rzecz z życia codziennego, którą warto wyeliminować, by się szybciej uczyć języków obcych, to lektor w filmach i serialach. Napisy jedynie do pomocy, naprawdę słówka, składnia zdania, czasy, wszystko wchodzi z czasem łatwo. To jest dobre dla leniwych, bądź zapracowanych, którzy nie mają czasu, bądź im się nie chce, ale serialem na wieczór nie pogardzą. Naprawdę daje to trwałe rezultaty, mnie nauczyło z czasem wszystkiego co umiem, wolna metoda, ale skuteczna.

Warto również myśleć w języku obcym. Każdy o czymś na co dzień myśli, coś sobie wizualizuje. Czy to jakieś spotkanie, czy sytuację życiową, marzenie, warto zastąpić dialogi prowadzone w myślach językiem obcym. Wtedy w głowie powstaje wiele dylematów odnośnie szyku zdania, czasów, gramatyki i rozważa się różne opcje, co w połączeniu z później zasłyszaną poprawną formą pozwala sobie przypomnieć, a to zdanie jednak inaczej powinno iść, mamy skojarzenie z tym o czym myśleliśmy, a skojarzenia budują wiedzę trwałą. Każdy kto się w życiu dużo różnych rzeczy uczył, kuł na egzaminy itd. wie, że najlepiej uczy się na zrozumieniu pojęcia, nie na pamięć, czyli często praktycznie, bo powstają skojarzenia opracowane we własnej głowie. To zupełnie coś innego jak powtarzanie, powtarzanie nie utrwala, zbudowanie czegoś metodą dążenia do ogólnego zrozumienia utrwala wiedzę. W przyswajaniu języka również można dojść do "zrozumienia" po przez właśnie skojarzenia z tym co usłyszymy później, np. z lekcji mp3, filmów, gier komputerowych, przeczytamy w książce, a tym co tworzymy we własnej głowie, z czasem poprawia się błędy.

Oczywiście najskuteczniejsza jest rozmowa, bo to naturalne źródło skojarzeń, szczególnie jak ktoś nas poprawia, włączają się do tego emocje i pracuje zupełnie inny obszar pamięci niż jak powtarzamy aż nam się od tego powtarzania zrobi niedobrze. Trzeba też pisać jeśli to możliwe, np. w Internecie, warto udzielać się na zagranicznych forach, warto też czytać w języku obcym, gdy tylko mamy ku temu okazję.Wtedy nauka nas nic nie kosztuje, bo i tak robimy, to co robimy codziennie, tylko staramy się przy każdej możliwej okazji korzystać z języka obcego.
  Odpowiedz
#3
Ja w komunikacji miejskiej przypominam sobie słówka z Quizletem- jest o tyle dobry, że darmowy i sama mogę tworzyć listę lub zaimportować już istniejącą. A i kawał dobrego teksty napisałeś. :)
  Odpowiedz
#4
Darmowe nie darmowe, ale powiem Ci, że w Memorise wykipilem Premium, dużo daje. Jakieś 2 dyszki na 3 miesiące, ale to inwestycja w siebie. Używam od czerwca i jestem mega zadowolony, ciągle przedluzam. W Lingling dalem stowke za cały pakiet prawie 20k słów, też uważam, że dobra cena. Krebsa zassałem z sieci, nie ma z tym problemu, a fiszkoteka jest za darmo.
  Odpowiedz
#5
Mam też inny pomysł na naukę słów po angielsku, który niedawno zrealizowałem. Zrobiłem program, dzięki któremu mogę znaleźć w zbiorach tekstowych najczęściej występujące słowa. Można tego użyć na anglojęzycznych tekstach i z nich się uczyć najczęściej używanych słów. Na przykład, oto najpopularniejsze słowa mające więcej niż 5 liter w "Panu Tadeuszu" w anglojęzycznej wersji.
[Obrazek: z9diR3I.png]
  Odpowiedz
#6
Amb, good idea :D Ciekawe narzędzie :)
  Odpowiedz
#7
Kuba, przy okazji cześć, siema ;)

Jak zwykle ciekawie napisane. Fajnie się to czyta. Na pewno skorzystam, i to teraz najbardziej się to przyda w klasie maturalnej. Obecnie nie mogę się zdecydować na język. Mam dylemat między rosyjskim i właśnie angielskim. Jednak matura fajnie poszła z angielskiego i list gładko. Rosyjski katorga. Dosłownie.

Obecnie dużo też romawiam z obcokrajowcami na messengerze. Bardzo to pomaga. Polecam to jako jeden ze sposobów. Chat z osobą anglojęzyczną jak najbardziej.

Musze sobie przypomnąc czasowniki, przyimki i zajmki. To bardzo ważne. Na tym właśnie opiera się język angielski. Odnośnie rosyjskiego mam dojść odmiany wszystkich czasowników. To jest najgorsze. Nauka słówek jest taka sobie, jednak są one przekombinowane i dlatego trudne.
"Bądź dobrej myśli, bo po co być złej" - Stanisław Lem.
  Odpowiedz
#8
Jak masz maturę, to ja bym się nie zastanawiał nad wyborem języka, tylko w ciemno postawił na angielski. Masz okazję i świetną motywacje do nauki obczyzny, która przyda Ci się na co dzień. Rosyjskim nie posługujesz się cały czas, w przeciwieństwie do europejskiego standardu, pospolitego english'a. Nawet jeśli umiesz lepiej inny, ja skupiłbym się właśnie na nim. Później można bawić się w dodatkowe ;)
  Odpowiedz
#9
Wybiorę więc jednak angielski. Raczej na pewno. Masz rację Kuba, angielski otacza nas z każdej możliwej strony.

Fajnym sposobem jest nauczenie się prostych modlitw jak "Ojcze nas", "Zdrowaś Mario" i modlitwa w języku angielskim. Myślę, że jest to bardzo dobry sposób na naukę. Proste modlitwy każdy zna, i odmawiając je w języku angielskim będziemy świadomi jakie słowa wypowiadamy. Później już śmiało można odmówić różaniec w języku angielskim. Heh, niby wydaje się to, jako coś prymitywnego, a jednak nie jest to wcale taki głupi pomysł.
"Bądź dobrej myśli, bo po co być złej" - Stanisław Lem.
  Odpowiedz
#10
Nie wiem czy widziałeś kiedyś tekst "Ojcze nasz" w formie pisanej Połamany Trochę obszerny. No nie wiem, osobiście wolałbym ten czas poświęcić na coś bardziej produktywnego, jeśli już faktycznie na pamięć, to może coś motywującego? Jakieś budujące słowa, dłuższy cytat kogoś mądrego, czy własną formułkę z celami, które chcemy osiągnąć. To również może działać cuda, jeśli planujemy sobie często powtarzać takie słowa. No chyba, że ktoś silnie wierzy... Taka opcja nauki języka dla kleryków w seminarium Haha
  Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości