Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Niby pisze książkę
#1
Big Grin 
naszło mnie na pisanie ale chyba nie jestem wystarczająco dobra żeby kontynuować. proszę o opinie :D
Każda historia miłosna ma czarny charakter,
ale ta historia miłosna jest o czarnym charakterze.

1.
LONDYN, SIERPIEŃ 2015
Siedziałem na przeciwko mojego nowego pracodawcy. Taką przynajmniej miałem nadzieję.
Mężczyzna po czterdziestce, lekko siwiejące już włosy miał gładko zaczesane do tyłu.
Czytając moje CV spoglądał na mnie co jakiś czas spojrzeniem, z którego nic nie mogłem wyczytać.
Mimowolnie poprawiłem kołnierz koszuli upewniając się że tatuaż na szyi nie zostanie zauważony.
- Więc ma pan 26 lat, panie Evans? - zapytał nagle.
- Tak jest, sir. - odparłem niemal automatycznie i zaraz pomyślałem - Co jest ze mną? Zwykle nie jestem boi dudkiem.
- Pana CV wygląda najciekawiej ze wszystkich i mam przeczucie że nadaje się pan do tej pracy. Tak więc spodziewam się tutaj Pana jutro o 9 rano.
Przez chwilę patrzyłem się na niego jakbym był niespełna rozumu.
W końcu jednak doszedłem do siebie, podziękowałem i tak dalej i wyszedłem.
Wybierając numer nie wiedziałem co jej powiem. Odebrała po drugim sygnale.
- I jak? - usłyszałem nie pewny kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki - Jak poszło?
- Chcesz najpierw usłyszeć złe wieści czy te gorsze?
Cisza na linii. - Dawaj złe - rzuciła po zastanowieniu.
- Zła wiadomość jest taka, że będziesz musiała codziennie żyć beze mnie od 9 do 17 od jutra, a gorsza
jest taka że ja nie będę mógł żyć z Tobą od 9 do 17 od jutra. Dostałem pracę, Stella!
Teraz idź i wykreśl to życzenie ze swojego pamiętnika. Stałem sie niezależny.
Usłyszałem chichot , lecz chwilę później opanowała się i spoważniała.
- Jason, muszę ci coś powiedzieć.
- Mów.
- Nie , najpierw przyjedź do domu.
- Możesz powiedzieć, jestem już w drodze do domu.
- Nie, czekam w domu.
Nagle wciągnęła głośno powietrze .
- Hej, jak tu wszedłeś? - usłyszałem. Tyle że nie mówiła już do mnie.
- Co pan tu robi? Dlaczego wchodzi pan do czyjegoś domu bez pukania?
- Stella? - rzuciłem zdezorientowany do słuchawki. Przyśpieszyłem kroku.
Jedyne co usłyszałem w odpowiedzi to jej krzyk i głośny łomot.
Wtedy bez namysłu puściłem się biegiem.
- Stella? Kto tam jest? Co się dzieje ? - krzyknąłem do TELEFONU. Wpadałem na każdego kto stał mi na drodze.
- Jason ! - tym razem to ona krzyknęła przeraźliwie.
Po szyi wydłuż kręgosłupa pociekła mi stróżka zimnego potu.
- Hej ! Nie wiem kim jesteś ,ale masz coś do mnie ! Zostaw Stelle ! Stella ! Dzwoń na policje!
Zanim przerwano połączenie usłyszałem głośny wrzask który przeciął powietrze i huk rozbijanej szyby.
Gdy dotarłem na miejsce niespełna pięć minut później zobaczyłem pod naszym oknem policje i pogotowie. Wokół stał tłum gapiów. Automatycznie ruszyłem w ich stronę bojąc się co mogę zobaczyć. Do końca miałem nadzieję że się mylę , ale gdy zobaczyłem Stelle leżącą w kałuży krwi na ulicy poczułem jakbym dostał nożem w serce. Ciało odmówiło mi posłuszeństwa i osunąłem się za ziemie z płaczem.
Pogrzeb odbył się tydzień później. Ojciec Stelli , Andrew, podszedł do mnie i poklepał po ramieniu.
- Słyszałem że to był nieszczęśliwy wypadek. Ale wypaść przez okno z dziesiątego piętra.
Andrew przyjmował kondolencje, ja odprawiałem ludzi machnięciem ręki.
Zobaczyłem znajomą twarz więc niezauważony przysunąłem się bliżej . Derek McCann rozmawiał akurat z policjantem.
- Dlaczego FBI zależy na zabójstwu zwykłej dziewczyny? - chciał wiedzieć policjant.
Derek zrobił zirytowaną minę. - Nie chodzi mi o dziewczynę, tylko o jej chłopaka.
- Nie rozumiem.
- Musimy znaleźć mordercę Stelli jak najszybciej. Jeśli on wyruszy na poszukiwanie go , zabije po drodze tylu ludzi że nie starczy miejsc w grobach na wszystkich cmentarzach w Londynie.
Mimowolnie kącik ust mi zadrgał - Jakże on mnie dobrze zna - pomyślałem. Miał racje, już obmyślałem plan działania
  Odpowiedz
#2
Dobre to jest, masz talent  Brawo
Czekam na kolejny rozdział :)


  Odpowiedz
#3
Talent masz. Może jeszcze to nie przypomina jakiejś super książki, ale jeśli będziesz ćwiczyła możesz zajść daleko. Przyczepić się mogę do "W końcu jednak doszedłem do siebie, podziękowałem i tak dalej i wyszedłem. Wybierając numer nie wiedziałem co jej powiem.". Tekst "i tak dalej" trochę mnie odepchnął. Dalej mamy takie trochę wyrwanie z kontekstu. Słowo "jej" nie jest zbyt stosowne jeśli wcześniej mówiliśmy o czymś innym. 
  Odpowiedz
#4
Świetna robota, troszeczkę szybka akcja, przydałoby się ją nieco zwolnić, ale i tak świetna, liczne na więcej!
  Odpowiedz
#5
LIPIEC 2013, BIUBRY , ANGLIA

Przedzierałem się przez tłum ludzi zebranych wokół ogniska. Miałem tylko jeden cel, zabić.
Może zacznę od początku. Nazywam się Jason Evans, mam 26 lat. Wysoki brunet .
Mój ojciec był hazardzistą dlatego w wieku ośmiu lat straciłem oboje rodziców. To był normalny dzień i nic nie zapowiadało że skończy się tak tragicznie. Siedziałem z mamą przy stole w kuchni, gdy nagle usłyszałem strzał.
- Schowaj się, Jason, szybko! - krzyknęła matka i tyle ją widziałem. Posłuchałem jej , schowałem się pod stołem i czekałem. Usłyszałem jej krzyk a potem wystrzał. Później była już tylko cisza. Zakryłem uszy i zamknąłem oczy. Nawet gdybym chciał krzyczeć nie mogłem, ponieważ przerażenie odjęło mi mowę .Poczułem pustkę i łzy pociekły mi po policzkach.
Po tym zdarzeniu byłem strasznie zamkniętym w sobie dzieckiem. Żyłem na ulicy ale dawałem radę. Musiałem .
Gdy miałem dwanaście lat, spotkałem Aaarona Fettersa , który w świecie przestępczym budził strach i respekt .Ludzie albo go kochali albo nienawidzili.
Szef mafii znany jako Cezar. Mimo to przygarnął mnie i traktował jak syna. Nauczył mnie jak strzelać.
Dlatego też teraz pracuje dla niego. Można by powiedzieć że jestem jednym z najlepszym z jego ludzi.
I nie koniecznie jestem z tego faktu dumny. Ale gdy życie daje ci kopa, czasem nie ma mowy o dumie.
Tak więc przyjechałem tutaj, do Biubry, pięknej wioski w Anglii ze szczegółowo wyznaczoną instrukcją. Znaleźć , zlikwidować.
Ubrany na czarno raczej nie powinienem zwracać uwagi. Założyłem kaptur na głowę i ruszyłem na poszukiwania. Nie musiałem długo szukać gdyż pijany Colin sam prawie wpadł mi w ramiona.
Był o dwadzieścia centymetrów niższy więc by spojrzeć mi w twarz musiał unieść głowę.
Gdy zobaczył z kim ma do czynienia momentalnie wytrzeźwiał i rzucił się do ucieczki , krzycząc : - To on ! On !
Momentalnie wokół mnie pojawiło się dziesięcioro potencjalnych przeciwników. Potencjalnych, ponieważ pierwszy odpadł z gry już po pierwszym kopniaku z półobrotu w żebra.
Colin kierował się w stronę ślepego zaułka - Świetnie , pomyślałem i ruszyłem powoli w jego kierunku co kilka kroków eliminując próbujących pomóc mu mężczyzn. Kątem oka zobaczyłem błysk metalu i chwilę później poczułem ból w ręce. Metalowa rura, hę ?
Obróciłem się szybko i drugą ręką uderzyłem łysola w szczękę , a gdy ten się zachwiał wyrwałem mu rurę i zamachnąłem się. Dźwięk łamanej kości był prawie tak samo głośny jak jego krzyk. Padł na ziemie i zwinął się w kłębek. Z lewej strony biegło już na mnie dwóch kolejnych . Rozejrzałem się za prowizoryczną bronią. Łańcuch będzie idealny. Celowałem w nogi, zawsze działa. Gdy pierwszy padł za ziemię jak kłoda zdążyłem jeszcze walnąć go rurą w głowę bo drugi już brał zamach z kijem z ręce.
Niestety był o głowę niższy ode mnie i niespecjalnie silny wiec chwyciłem jego ramię i wykręciłem jak najbardziej się dało . Zawył z bólu i próbował mnie kopnąć . Zablokowałem cios i jednym ruchem ręki posłałem go za ziemię. Walcząc z resztą powoli przesuwałem się w kierunku Colina. Gdy w końcu stanąłem z nim twarzą w twarz i wyjąłem pistolet zza paska spodni ten już klęczał .
Uklęknąłem obok niego. - Modlisz się? - zapytałem.
- Proszę , nie zabijaj mnie. - zaczął lamentować.
Chwyciłem butle z benzyną
- Co ty robisz? Jason, proszę, posłuchaj - zaczął
Oblałem go . Ten zakrztusił się i zaczął modlić się jeszcze głośniej.
- Proszę Jason, wybacz mi . Oszczędź mnie.
- Cicho - odparłem niewzruszony - Naprawdę myślisz że On cię uratuję ?
Znów obok niego ukląkłem - Dobrze więc. Módl się.- Wyjąłem zapałkę- Masz czas zanim ta zapałka się zgasi . Pamiętaj o twoim bogu.
Odpaliłem zapałkę i wystawiłem rękę tak że była zaledwie centymetr od Colina.
Ten schylił głowę i nucił jakąś modlitwę. Spojrzałem na niego
- Mogę Ci coś doradzić? -zapytałem. Mężczyzna od razu podniósł głowę. - Nie módl się do Boga. Módl się do wiatru. Bo jeśli zawieje wiatr , to jesteś skończony.
- Nie, Jason proszę.
Nie zdążyłem odpowiedzieć gdy obok mnie przeleciała kula. Poczułem gorąco na policzku i od razu się podniosłem. Zgasiłem zapałkę w dłoni i czułem że wściekłość maluje mi się na twarzy.
- No proszę ! Młodszy braciszek przybył z odsieczą - zawołałem i zaśmiałem się. Matka Colina rzuciła się na Stevena usiłując odebrać mu broń - Szkoda tylko że właśnie wydałeś na niego wyrok - rzuciłem ponuro i chwyciłem Colina za kołnierz koszuli. Zacząłem go ciągnąć w kierunku wielkiego ogniska na samym środku placu. Strasznie się wił więc parę razy potrząsnąłem nim z wściekłością.
Gdy byliśmy już przy ognisku po raz ostatni spróbował - Proszę, zrobię wszystko.
Spojrzałem na jego brata i matkę którzy stali teraz nie daleko nas. Steven patrzył na mnie z nieskrywaną nienawiścią. Matka ze łzami w oczach czekała na moją decyzję. To było prawie jak zabawa w Boga, zabić kogoś lub darować mu życie. Tylko że tutaj to nie ja byłem od podejmowania decyzji.
- Proszę Cię, oszczędź mojego syna. - odezwała się starsza kobieta - Nie przeżyję jeśli coś mu się stanie - dodała już bliska płaczu.
Poczułem ukłucie w sercu . Nie mogłem sobie wyobrazić bólu po stracie dziecka, ale podejrzewałem że jest podobny do bólu po stracie rodziców.
- Wiem, że jest w Tobie jeszcze trochę dobra - dodała cicho.
Spojrzałem jej prosto w oczy. Patrzyła na mnie jakby przewiercała moją dusze na wylot. Wszystkie sekrety które skrywałem, tragedie które mnie spotkały, wszystko. Poczułem się nagi. A nie lubiłem się tak czuć. Byłem zabójcą . Nie było miejsca na współczucie ani na skruchę .
- Nie, nie ma - odparłem twardo i jednym kopniakiem posłałem Colina prosto w ogień.
Usłyszałem krzyk i świst palonego materiału . Niedługo później spalił się żywcem.
Kobieta straciła przytomność a młody Steven złapał ją zanim uderzyła o ziemie.
- Zemszczę się , tylko poczekaj - krzyczał prowadząc matkę do domu.
- Będę czekał - odparłem i zaśmiałem się.
- Piękne przedstawienie , Jason. - usłyszałem znajomy głos za plecami .
- Derek McCann - prawie wyplułem te dwa słowa.
- Świetnie cie widzieć w dobrej formie - rzucił z przekąsem wymownie patrząc na ognisko - A teraz wybacz ale pójdziesz z nami.
Wokół mnie wyrosło pięciu uzbrojonych mężczyzn.
- No skoro muszę - zakpiłem podnosząc ręce .
- Ależ nalegam
  Odpowiedz
#6
Połączyłem wątki, nie ma potrzeby tworzenia dwóch oddzielnych. Bardzo mi się podoba, chociaż historyjka wydaje się dość typowa, o ilu zabójcach już się człek naczytał, naoglądał, ale mimo wszystko ciekawie piszesz, czekam na więcej.
  Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości