Witaj szanowny Gościu na forum Odjechani.com.pl. Serdecznie zachęcamy do rejestracji. Tylko u nas tak przyjazna atmosfera. Kliknij tutaj, aby się zarejestrować i dołączyć do grona Odjechanych!

Strona odjechani.com.pl może przechowywać Twoje dane osobowe, które w niej zamieścisz po zarejestrowaniu konta. Odjechani.com.pl wykorzystuje również pliki cookies (ciasteczka), odwiedzając ją wyrażasz zgodę na ich wykorzystanie oraz rejestrując konto wyrażasz zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych w ramach funkcjonowania serwisu. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności. Pozdrawiamy!


Ankieta: Przyjaźń damsko-męska istnieje?
Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie.
Tak
57.14%
4 57.14%
Nie
42.86%
3 42.86%
Razem 7 głosów 100%
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie [Wyniki ankiety]

Przyjaźń damsko-męska
#11
Istnieje, i jest to pewne mam przyjaciela znam sie z nim ponad 10 lat spedzamy ze sobą ponad 70% życia. A mimo to kazdy znas toczy swoje, ma swoich znajomych, chłopaka/dziewczyne. Prawda jest taka że o każdej porze dnia i nocy moge na niego liczyć. Nie ma żadnego drugiego dna, i uważam że przyjaźń damsko-męska istnieje. :)
Nigdy nie jest tak jak byś my chcieli... ale jest tak jak być powinno...
  Odpowiedz
#12
Jeśli dwoje ludzi przeciwnej płci nie jest rodzeństwem, zawsze ich "przyjaźń" będzie stała na granicy czegoś więcej. Jedyna możliwość, na powodzenia takiej relacji jest wtedy, kiedy w oczach obojga, są dla siebie nieatrakcyjni. Inaczej nie ma opcji... Jeśli jesteś obdarzona niezwykłą urodą, myślisz, że masz prawdziwego "przyjaciela" i wiesz na pewno, że zrobi dla Ciebie wszystko, nie ważne czy ma dziewczynę, i tak marzy wciąż o Tobie, a każdego ranka wstając z łóżka, ma nadal Ciebie przed oczami.

W 90%, a może nawet 95%, nie ma mowy o takiej przyjaźni między facetem, a kobietą. Zawsze jedna strona ma nadzieję, że ta druga, doceni w końcu jej starania, uświadomi sobie kto tak naprawdę w życiu najbardziej o nią dbał i wyzna jej miłość. Ludzie z natury nie robią nic bezinteresownie. Nawet będąc wolontariuszem, w jakiś sposób się spełniamy dla siebie. To w pełni normalne, czysta natura. Również mam przyjaciółki, które właśnie w ten przyjacielski sposób traktuje, ale wiem i czuję, że nie jestem im obojętny.

Trochę inaczej sprawa ma się w długoletnich związkach, kiedy ma się już rodzinę, dzieci itd. Więzy ograniczają nieco pole manewru, a i priorytety się zmieniają w życiu takich osób, jednak w młodości, bez smyczy na palcu, sprawa nie wygląda tak szlachetnie.

Nie jestem teoretykiem, który czerpie swą wiedzę z filmów, gdzie ułańska fantazja reżyserów ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co ja z miłością do Justina B, któremu zazdroszczę Menagerów... Do rzeczy jednak. Najczęściej przyjacielem pięknej dziewczyny jest facet, desperat, który wciąż liczy na uśmiech losu. Będzie on latał za swoją ukocha... tzn psiapsiółką, póki starczy mu sił. Wysłucha jej zawsze, zawiezie wszędzie, wytrzyma zawzięcie wszelkie jej związki i wiernie będzie czekał, aż ona dojrzeje do świadomości, że to on jest dla niej stworzony. Żałosny tok myślenia frajerów, którym później trzeba łopatologicznie wbić do głowy, że to nie działa, aby mógli normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, że tacy chłopcy mają zawsze na tyle małe jaja, że ich koleżanki są święcie przekonane, że to tylko przyjaźń i w życiu by nie pomyślały, że może chodzić im o coś więcej... Masakra.

Znam takich łebków od groma. Terapia dla nich zawsze jest najcięższa... Spojrzenie na płeć przeciwną w ich odniesieniu jest nie tyle ważna, co priorytetowa zmiana ich stylu życia i przekonań. Mówiąc krótko, odwrócenie toku rozumowania o 180 stopni z wytłumaczeniem, co się kur** dzieje. Inaczej się nie da. Mówię tutaj językiem bezpośrednim, który trafia do ludzi. W tym temacie nie lubię owijać w bawełnę. Tutaj nie ma słodyczy. Żal człowiekowi z tyłu ściska, kiedy słyszy jaką paranoje może mieć pod kopułą człowiek, który wmawiał sobie przez wiele lat błędny obraz rzeczywistości. Straszne... Na szczęście wszystko da się ogarnąć i naprawić.

Heh, a jeszcze częste są takie rozstania par, kiedy partner kończy związek słowami - Zostańmy przyjaciółmi... A druga, biedna i potrzebująca połówka z nadzieją się zgadza... Ehhh, naprawdę w to wierzycie?
  Odpowiedz
#13
Według mnie przyjaźń damsko-męska nie istnieje jest to tylko zaczątek czegoś "większego". Jak ja to mówię każda przyjaźń damsko-męska kończy się miłością, choć nie zawsze stałą. Wiadomo przyjaciel jest to osoba z którą można porozmawiać o problemach itd. Przyjaciel powinien wspierać w trudnych chwilach, pocieszać i powinien być zawsze dostępny kiedy mamy jakiś problem i według mnie takim przyjacielem nie może być osoba z płci przeciwnej dlatego, że czasami może być nie zręcznie o czymś mówić, a wiadomo kobieta z kobietą czy facet z facetem zawsze się dogada każdy każdego rozumie i bez żadnych nieporozumień. Jak powszechnie wiadomo to każdy facet bądź kobieta (bynajmniej tak sądzę) często nie może zrozumieć kobiety/faceta w różnych sytuacjach i jak kobieta czy facet może być odpowiednią osobą na przyjaciela jak nie mogą się nawzajem zrozumieć i przez to wychodzą różnie nieporozumienia.

Tak jak pisałem przyjaźń damsko-męska jest początkiem miłości facet jest przyjacielem dla kobiety tylko jak ma nadzieje, że dojdzie do czegoś "większego", a jak już do tego dojdzie no to czas pokaże czy to przetrwa czy nie, jeżeli nie no to jakakolwiek propozycje przyjaźni nie zostanie przyjęta chyba, że jest jeszcze jakaś nadzieja powrotu do miłości.

Ja nie uznaje przyjaźni damsko-męskiej dla mnie to nie istnieje mam swój honor i dla mnie hańbą jest przyjaźnić się z kobietą i jedynym prawdziwym przyjacielem dla mnie jest facet, bo wiem że na 100 % się dogadam i zrozumie jego i jego problemy, a przyjaciel zrozumie mnie i moje problemy, ponieważ mamy takie samy myślenie, a jak wiadomo jest takie powszechne powiedzenie "Babskie ploteczki" i dla czego "Babskie" no bo kobieta z kobietą się najlepiej dogada no i nie wspomnę o tym, że kobiety lubią gadać o mało istotnych problemach, a ja często nie mogę znieść gadania o mało istotnych rzeczach.

Wyobraźcie sobie sytuację gdzie facet ma przyjaciółkę i też ma dziewczynę z którą mu się nie układa ale mu na niej zależy i według mnie jest niezręcznie rozmawiać o dziewczynie z przyjaciółką, lepiej by było z przyjacielem bo np. jego przyjaciółka chciała by być z nim i taka rozmowa mogła by doprowadzić do rozpadu związku faceta na którym facetowi zależy, aby przetrwa.

Oczywiście to jest moja opinia możecie się z nią zgodzić bądź nie i jeżeli kogoś obraziłem moją wypowiedzią to z góry przepraszam.
  Odpowiedz
#14
TheMrJakobEU napisał(a):Ja nie uznaje przyjaźni damsko-męskiej dla mnie to nie istnieje mam swój honor i dla mnie hańbą jest przyjaźnić się z kobietą
Wiesz, bez skrajności... Taka przyjaźń jest ciężka i wymaga wielu sprzyjających czynników, ale jednak jest możliwa. Poza tym, to żadna hańba, no coś Ty :)

W negatywnym świetle opisałem to parę postów wyżej, jednak tak jak wspomniałem, owe relacje są możliwe. Jeśli nie ma między ludźmi chemii z obu stron, nie pociągają się fizycznie, nie są po prostu dla siebie atrakcyjni, wszystko gra. Traktujesz wtedy swoją koleżankę jak kumpla i żadne tematy nie są krępujące. Wystarczy jednak, że jednej osobie zacznie trochę bardziej zależeć i wszystko się sypie. Wiele zmienia się też z czasem. Ludzie po 30tce, w pełni dojrzali, mający kochające rodziny i udane życie, często przyjaźnią się z innym małżeństwem i jest im łatwiej utrzymać taką relacje, gdyż priorytety życia, nieco się zmieniły od czasu szczeniackich lat, jednak jak dobrze wiemy, często przez najbliższych "przyjaciół rodziny", rozpadają się związki... Instynkty nie śpią, człowiek jest zwierzęciem, a panować nad swoimi popędami nauczyliśmy się stosunkowo "niedawno". Nie mówię, że usprawiedliwiam ludzi, którzy popełniają błędy i niszczą życie innym, ale po prostu staram się spojrzeć na to obiektywnie i zrozumieć, dlaczego. Każdy uważa siebie za ideał... Wszystko ładnie wygląda w teorii, ale kiedy przychodzi nam stawić temu czoła w praktyce, często nie poznajemy samych siebie.

No cóż... Jak to stwierdził Terencjusz - "Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce".
  Odpowiedz
#15
  Odpowiedz
#16
Moim zdaniem taka przyjaźń istnieje i jest jak najbardziej możliwa. Sama mam kilku kumpli i przyjaciół płci męskiej z którymi znacznie lepiej mi się idzie dogadać niż z nie jedną dziewczyną. Pod wieloma względami takie przyjaźnie są lepsze niż te typu damsko-damskie czy męsko-męskie, ponieważ wtedy dziewczyna może bardziej zrozumieć facetów i na odwrót. Zadając się z chłopakami, poznaję ich tok myślenia, sposób patrzenia na życie itp, ale i oni dowiadują się czegoś o dziewczynach z mojej strony. Oczywiście nie mówię, że z takich przyjaźni nie rodzą się problemy typu miłość i tak dalej. Oczywiście, że w wielu przypadkach jedna ze stron zaczyna czuć coś "więcej" do drugiej strony. Ja raz miałam, że mój przyjaciel wyznał mi miłość, a ja go odrzuciłam, bo nic poza przyjaźnią do niego nie czułam i mimo to nadal jesteśmy przyjaciółmi i to od naprawdę kilku dobrych lat :)
Ci którzy Cie wspierają, znają na wylot, a jednak nadal kochają...Gdziekolwiek się znajdujesz, Twój świat tworzą Twoi przyjaciele...♥


[Obrazek: 52a49b2b5a5d8.jpg]
  Odpowiedz
#17
(01.06.2013, 00:59)Paulina napisał(a): Istnieje, i jest to pewne mam przyjaciela znam sie z nim ponad 10 lat spedzamy ze sobą ponad 70% życia. A mimo to kazdy znas toczy swoje, ma swoich znajomych, chłopaka/dziewczyne. Prawda jest taka że o każdej porze dnia i nocy moge na niego liczyć. Nie ma żadnego drugiego dna, i uważam że przyjaźń damsko-męska istnieje.
To, że Ty Paulino nie widzisz tego drugiego dna, to wcale nie znaczy że go nie ma. Dno, ma to do siebie że widać je tylko kiedy jest płytko, jeśli jest głęboko, to zobaczyć je można dopiero wtedy, kiedy się do niego dotrze. Być może go nigdy nie zobaczysz w tej Waszej przyjaźni, a może to kwestia czasu.

Z moją Przyjaciółką było podobnie. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Świetnie dogadywaliśmy się, a nawet rozumieliśmy się bez słów. Mogliśmy się sobie wyżalić, pochwalić, poradzić się. Nigdy chyba nie miałem tak świetnego kumpla jak Ona. Oboje byliśmy wtedy w stałych związkach i była to "czysta przyjaźń", bez żadnego drugiego dna. Nasi partnerzy czasami żartowali, że jak tylko się spotkamy to reszta świata nie ma z nami szans - zawsze mieliśmy to samo zdanie na jakiś temat i broniliśmy swoich racji jak para lwów. Potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim albo milczeć wspólnie i było fajnie.

Niestety, pojawiło się to "drugie dno". Nie od razu, ale jakby stopniowo. Teraz, z perspektywy czasu inaczej dostrzegam ten proces.
Któregoś dnia, kiedy pomogłem jej przytargać zakupy. Jak zwykle poczęstowała kawą czy czymś innym, już nie pamiętam. Zamiast siąść, pogadać, zabrała się od razu do rozpakowywania pakunków. Nagle złapała jakieś pudełeczko spośród tych zakupów i mówiąc "Zaraz wracam. Chcę żebyś coś ocenił męskim okiem. Tylko szczerze!" zniknęła w łazience. Zawsze byliśmy wobec siebie szczerzy, nawet brutalnie szczerzy jeśli chodziło o jakieś ocenianie siebie nawzajem, więc wiedziała że powiem dokładnie to co myślę. Tym razem jednak się myliła - nie powiedziałem co myślę.
Po chwili wróciła do pokoju w białej, koronkowej bieliźnie. Nie była to jakaś szczególnie seksowna bielizna, ale...
- No i jak? Może być? - spytała.
Zbaraniałem! Wyglądała olśniewająco. Nie jak moja kumpela czy przyjaciółka, tylko bardzo pociągająca, piękna kobieta.
- Może być. Naprawdę fajna. - mruknąłem.
Popatrzyła na mnie podejrzliwie, wyczuwając chyba że nie jestem szczery, ale myślała że po prostu mi się ten zakup nie podoba, a ja się zaplątałem w słowach jak nigdy. Przeszła obok mnie jak obok jakiejś "psiapsióły", a ja starałem się na nią nie patrzeć ale mój wzrok nie chciał wykonać polecenia.
Wtedy chyba na naszej krystalicznie czystej przyjaźni pojawiła się rysa, z mojej strony. Niby nic się między nami nie zmieniło, ale od tego momentu jakoś tak inaczej się czułem w jej towarzystwie. Potem, stopniowo, wszystko zaczęło wracać do normy i znów byliśmy "najlepszymi kumplami".
Po jakimś kolejnym okresie czasu byliśmy na imprezie. Ja ze swoją partnerką, Ona ze swoim facetem, taka "domówka" w gronie kilkorga innych jeszcze znajomych. Któryś z kolejnych tańców zatańczyliśmy razem, bo to też była jedna z rzeczy które świetnie nam razem wychodziły. Leciał akurat jakiś wolny kawałek, więc w zasadzie to było bardziej dreptanie w miejscu i całkiem odleciałem gdzieś myślami. Z tego letargu wyrwał mnie dopiero jej szept prosto do ucha:
- Przestań!
Nie bardzo wiedziałem o co jej chodzi, dopiero po chwili zorientowałem się, że palcami jednej ręki od jakiegoś czasu muskałem ją po karku, a druga dłoń z jej pleców się zsunęła, ale tak jakoś niefortunnie... Oczywiście natychmiast przywróciłem dłoniom "właściwe" położenie. Kiedy jednak spojrzałem na jej twarz, w jej oczach był ten blask, ten którym się nie patrzy na kumpla.
Rysa pojawiła się także z jej strony? Tak myślę. Na mnie, ten akurat moment, wtedy nie zrobił żadnego wrażenia.
Nadal przyjaźniliśmy się, na pozór wszystko było jak dawniej, ale chyba tylko na pozór.
"Do trzech razy sztuka" - to przysłowie chyba ma jakąś podstawę.
Nadal mogliśmy na siebie liczyć i któregoś dnia odwiedziła mnie, żeby się wypłakać. Nie po raz pierwszy zresztą, a powody tej akurat wizyty, są teraz nie istotne. Najpierw opowiedziała co ją dręczy, trochę krzyku i wyrzucenie z siebie złości i standardowe zakończenie - chlipaniem na moim ramieniu. Kiedy już szlochanie ucichło, podniosła głowę z mojego ramienia tak, że byliśmy twarzą w twarz, patrząc sobie prosto w oczy i prawie dotykając się nosami. ...(cdn.)
(Ciąg dalszy nastąpi jak znajdę więcej czasu.)
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz
#18
  Odpowiedz
#19
Ciąg dalszy

Z moją Przyjaciółką było podobnie. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Świetnie dogadywaliśmy się, a nawet rozumieliśmy się bez słów. Mogliśmy się sobie wyżalić, pochwalić, poradzić się. Nigdy chyba nie miałem tak świetnego kumpla jak Ona. Oboje byliśmy wtedy w stałych związkach i była to "czysta przyjaźń", bez żadnego drugiego dna. Nasi partnerzy czasami żartowali, że jak tylko się spotkamy to reszta świata nie ma z nami szans - zawsze mieliśmy to samo zdanie na jakiś temat i broniliśmy swoich racji jak para lwów. Potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim albo milczeć wspólnie i było fajnie.

Niestety, pojawiło się to "drugie dno". Nie od razu, ale jakby stopniowo. Teraz, z perspektywy czasu inaczej dostrzegam ten proces.
Któregoś dnia, kiedy pomogłem jej przytargać zakupy. Jak zwykle poczęstowała kawą czy czymś innym, już nie pamiętam. Zamiast siąść, pogadać, zabrała się od razu do rozpakowywania pakunków. Nagle złapała jakieś pudełeczko spośród tych zakupów i mówiąc "Zaraz wracam. Chcę żebyś coś ocenił męskim okiem. Tylko szczerze!" zniknęła w łazience. Zawsze byliśmy wobec siebie szczerzy, nawet brutalnie szczerzy jeśli chodziło o jakieś ocenianie siebie nawzajem, więc wiedziała że powiem dokładnie to co myślę. Tym razem jednak się myliła - nie powiedziałem co myślę.
Po chwili wróciła do pokoju w białej, koronkowej bieliźnie. Nie była to jakaś szczególnie seksowna bielizna, ale...
- No i jak? Może być? - spytała.
Zbaraniałem! Wyglądała olśniewająco. Nie jak moja kumpela czy przyjaciółka, tylko bardzo pociągająca, piękna kobieta.
- Może być. Naprawdę fajna. - mruknąłem.
Popatrzyła na mnie podejrzliwie, wyczuwając chyba że nie jestem szczery, ale myślała że po prostu mi się ten zakup nie podoba, a ja się zaplątałem w słowach jak nigdy. Przeszła obok mnie jak obok jakiejś "psiapsióły", a ja starałem się na nią nie patrzeć ale mój wzrok nie chciał wykonać polecenia.
Wtedy chyba na naszej krystalicznie czystej przyjaźni pojawiła się rysa, z mojej strony. Niby nic się między nami nie zmieniło, ale od tego momentu jakoś tak inaczej się czułem w jej towarzystwie. Potem, stopniowo, wszystko zaczęło wracać do normy i znów byliśmy "najlepszymi kumplami".
Po jakimś kolejnym okresie czasu byliśmy na imprezie. Ja ze swoją partnerką, Ona ze swoim facetem, taka "domówka" w gronie kilkorga innych jeszcze znajomych. Któryś z kolejnych tańców zatańczyliśmy razem, bo to też była jedna z rzeczy które świetnie nam razem wychodziły. Leciał akurat jakiś wolny kawałek, więc w zasadzie to było bardziej dreptanie w miejscu i całkiem odleciałem gdzieś myślami. Z tego letargu wyrwał mnie dopiero jej szept prosto do ucha:
- Przestań!
Nie bardzo wiedziałem o co jej chodzi, dopiero po chwili zorientowałem się, że palcami jednej ręki od jakiegoś czasu muskałem ją po karku, a druga dłoń z jej pleców się zsunęła, ale tak jakoś niefortunnie... Oczywiście natychmiast przywróciłem dłoniom "właściwe" położenie. Kiedy jednak spojrzałem na jej twarz, w jej oczach był ten blask, ten którym się nie patrzy na kumpla.
Rysa pojawiła się także z jej strony? Tak myślę. Na mnie, ten akurat moment, wtedy nie zrobił żadnego wrażenia.
Nadal przyjaźniliśmy się, na pozór wszystko było jak dawniej, ale chyba tylko na pozór.
"Do trzech razy sztuka" - to przysłowie chyba ma jakąś podstawę.
Nadal mogliśmy na siebie liczyć i któregoś dnia odwiedziła mnie, żeby się wypłakać. Nie po raz pierwszy zresztą, a powody tej akurat wizyty, są teraz nie istotne. Najpierw opowiedziała co ją dręczy, trochę krzyku i wyrzucenie z siebie złości i standardowe zakończenie - chlipaniem na moim ramieniu. Kiedy już szlochanie ucichło, podniosła głowę z mojego ramienia tak, że byliśmy twarzą w twarz, patrząc sobie prosto w oczy i prawie dotykając się nosami.
Gdyby to był film albo chociaż jakieś czytadło w różowej okładce, to pewnie rzucilibyśmy się na siebie, ewentualnie odskoczyli jak poparzeni. Nic takiego się nie stało.. Ta chwila trwała... No właśnie, nie mam pojęcia. Może sekundę, a może dziesięć. To jedno z tych mgnień, które często decydują o życiu. Żadne z nas nie wykonało żadnego ruchu, nawet nie mam pewności czy oddychaliśmy. Po tej niedającej się zmierzyć chwili, odsunęła się powoli wycierając załzawione oczy. Oboje zrozumieliśmy, że właśnie stanęliśmy na krawędzi i oboje podjęliśmy swoje decyzje. Kto wie, jak potoczyłoby się dalej nasze życie, gdyby wtedy któreś z nas wykonało inny ruch, choćby jeden malutki gest?
Próbowaliśmy rozmawiać, jakby nic się nie stało, bo w zasadzie przecież nie stało się. A może jednak się stało? Rozmowa zupełnie się nam już nie kleiła. Pierwszy chyba raz, udawaliśmy coś przed sobą i zachowywaliśmy się po prostu sztucznie.
Zaczęliśmy siebie unikać! Nawet nie wiem dlaczego. Wyrosła między nami jakby ściana ze szkła, przeźroczysta co prawda, ale jednak ściana. Oczywiście nasze otoczenie również zauważyło tę zmianę. Chyba większość podejrzewała, że "coś" zaszło między nami, chociaż nikt nie powiedział tego otwarcie.
Nadal obracaliśmy się w tym samym towarzystwie, spotykaliśmy się czasami na imprezkach, ale już nie było między nami tej bliskości co kiedyś. Mimo, że żadne z nas nie zrobiło nic drugiemu, to zaczęliśmy się od siebie oddalać coraz bardziej. Teraz widujemy się jeszcze czasami, w końcu mieszkamy nie tak daleko od siebie. Czasem, przelotem widzę ją w sklepie albo na ulicy. Czasem nawet zamienimy ze sobą parę słów.
Z przyjaźni, zostało tylko wspomnienie. Miłe co prawda, ale jakieś gorzkie bardzo.
[Obrazek: Y3AbJ8Z.jpg]
  Odpowiedz
#20
Jasne, że istnieje. Mam przyjaciela w sumie od piaskownicy i przyjaźnimy się do dziś. Mogę zawsze na niego liczyć. Nie było nigdy żadnych podtekstów ani nic tego typu. Ja traktuję go jak brata, on mnie jak siostrę i wszystko jest ok. W ogóle uważam, że facet bardziej nadaje się na bycie przyjacielem niż kobieta. Z facetem o wiele łatwiej jest się dogadać.
  Odpowiedz


Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bo prawdziwa przyjaźń nie umiera! Gospodarz 0 914 04.01.2014, 17:53
Ostatni post: Gospodarz
  Niesamowita przyjazn - Niemozliwa a jednak prawdziwe :) Mesajah 3 1 883 28.10.2013, 22:39
Ostatni post: da Vinci
  Przyjaźń z młodych lat. Karol 3 1 838 04.01.2012, 18:48
Ostatni post: Motaro

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości